BŁOGOSŁAWIEŃSTWO LUB PRZEKLEŃSTWO
zakonu, które Jezus streścił w słowach: „sprawiedliwość, miłosierdzie i wiara” (Mat. 23,23). W rezultacie ludzie szczerze szukający, pragnący zaspokoić swój duchowy głód, byli odrzucani, puści i rozczarowani. W ciągu jednego pokolenia od chwili sądu Bożego cały system miał „uschnąć od korzenia”.
Uczniowie nie zwrócili uwagi na nieurodzajne drzewo figowe i obojętnie przeszliby obok niego. Jezus podjął działanie skierowane przeciw niemu i polecił swoim uczniom, by podjęli podobne działanie. Wydaje się, że w następnych pokoleniach większość chrześcijan zapomniała o tej lekcji. Z pewnością i dzisiaj spotykamy takie „nieurodzajne drzewa figowe”, to znaczy zwodnicze systemy religijne, które przynoszą rozczarowanie ludziom szukającym prawdy ewangelii. Czy przechodzimy obojętnie obok takich „drzew figowych”, czy też podejmujemy tak zdecydowane działanie, jakie podjął Jezus?
W Mat. 10,14-15 czytamy, że kiedy Jezus rozesłał pierwszych apostołów, by głosili ewangelię, dał im szczególną władzę, by rozprawiali się z tymi, którzy sprzeciwiali się ich poselstwu:
Igdyby kto was nic przyjął i nic słuchał słów waszych, wychodząc z domu lub z miasta on ego, strząśnijcie proch z nóg swoich. Zaprawdę powiadam wam: Lżej będzie w dzień sądu ziemi sodomskiej i gomorskiej niż temu miastu.
Strząsając proch ze swoich nóg, apostołowie oddawali ludzi, którzy ich odrzucili, pod sąd Boży, który będzie sroższy niż sąd nad Sodomą i Gomorą.
Apostołowie Nowego Testamentu dosłownie potraktowali nakaz Jezusa. W Antiochii Pizydyjskiej apostołowie, Paweł i Barnaba, usługiwali przez pewien czas z wielkim skutkiem, aż w końcu ich przeciwnicy wyrzucili ich z miasta. W Dz. 13,51 znajdujemy opis reakcji apostołów
A oni, otrząsnąwszy na nich proch z nóg swoich, poszli do Iko-nium.
Takie przypadki potwierdzają pewną zasadę ustanowioną już w Starym Testamencie. Błogosławieństwa i przekleństwa nie są od siebie bardzo oddalone. Gdy oferuje się błogosławieństwo, a zostanie ono odrzucone, prawie nieuchronnie następuje przekleństwo. Gdy Izrael wkroczył do Kanaanu pod panowaniem zakonu Mojżeszowego, Bóg zażądał od niego, by wypowiedział nad sobą albo błogosławieństwa obiecane za posłuszeństwo, albo przekleństwa towarzyszące nieposłuszeństwu. Nie było trzeciej możliwości. To samo odnosi się do tych, którym głosi się ewangelię z jej błogosławieństwami, a którzy dobrowolnie i świadomie ją odrzucają. Tacy ludzie prawie nieuchronnie wystawiają się na przekleństwo.
Wcześniej, na wyspie Cypr, Bóg dał możliwość Pawłowi i Barnabie głosić ewangelię rzymskiemu prokonsulowi, Sergiuszowi Pawłowi. Jednakże czarnoksiężnik - człowiek praktykujący okultyzm - o imieniu Ely-mas chciał im uniemożliwić rozmowę z prokonsulem. Reakcja Pawła na to wyzwanie szatana zapisana jest w Dz. 13,9-17:
A Saul, zwany też Pawłem, napełniony Duchem Świętym, utkwił w nim wzrok i rzekł: O, pełny wszelkiego oszukaństwa i wszelkiej przewrotno ści, synu diabelski,, nieprzyjacielu wszelkiej sprawiedliwości! Nic zaprzestaniesz ty wykrzywiać prostych dróg Pańskich? Oto teraz ręka Pańska na tobie, i będziesz ślepy, i do pewnego czasu nie ujrzysz słońca. I natychmiast ogarnęły go mrok i ciemność, a chodząc wokoło, szukał, kto by go prowadził za rękę. Wtedy prokonsul', ujrzawszy, co się stało, uwierzył, będąc pod wrażeniem nauki Pańskiej.
Skutek słów Pawła był natychmiastowy i równie dramatyczny jak klątwa trądu, którą Elizeusz rzucił na Gehaziego. Autor Dziejów podkreśla, że w tym momencie Paweł był „pełen Ducha Świętego”. Dlatego jego słowa nie były wywołane jego własną reakcją na sprzeciw Elymasa, ale wyrażały Boży sąd nad czarnoksiężnikiem wypowiedziany przez Ducha Świętego. Demonstracja przewagi Jezusa nad szatanem wywarła tak wielkie wrażenie na prokonsulu, że stał się człowiekiem wierzącym.
231