142
wa na skład znajdującego się w niem powietrza. Warunki, przy których badania te miały się odbywać, obiecywały być bardzo sprzyjające. Roślinność na tym kawałku ziemi była czarująca, a powietrze ujęte w olbrzymi ogrzewany klosz szklany, przez który tylko światło słoneczne przenikać mogło. Tym sposobem wszystkie wywiązujące się gazy nie mogły już rozcieńczać się tak, jak to ma miejsce w powietrzu zewsząd otwartem, a jakkolwiek i pod takim kloszem nie może być mowy o zupełnie kermetycznem zamknięciu, to jednak w tych warunkach przepływ powietrza jest przeszło tysiąc razy słabszy.
Otrzymawszy od króla Maksymiliana Ii-go pozwolenie, w ciągu pewnego czasu, o różnych porach dnia i nocy czyniłem swoje pomiary. I cóż się pokazało? Zawartość kwasu węglanego w powietrzu ogrodu zimowego była prawie dwa razy większa, niż na powietrzu otwartem. Było to dla mnie zupełną niespodzianką, sądziłem jednak, że uratuję jeszcze przynajmniej jeden z moich dotychczasowyh poglądów, a mianowicie, że w ciągu dnia znajdę mniej kwasu węglanego, niż w ciągu nocy; opierałem się bowiem na zasadzie, że rośliny pod wpływem promieni słonecznych rozkładają kwas węglany i wzamian wydzielają tlen.
Ale i tu doznałem zupełnego rozczarowania. Stale bowiem znajdowałem większe ilości kwasu węglanego w porze pomiędzy rankiem a wieczorem, gdy tymczasem w nocy ilość ta zawsze malała. Ponieważ wydawało mi się to wprost parodoksalnem, więc zdwoiłem moje doświadczenia i uwagę, ale rezultaty zawsze były te same. Dodać tu muszę, że wówczas nic jeszcze nie wiedziałem o t. zw. powietrzu gruntowem, w przeciwnym bowiem razie zdumienie moje byłoby z pewnością mniejsze.
Nareszcie pewnego dnia rzecz się przypadkiem sama wyjaśniła, dlaczego mianowicie dniem więcej było kwasu węglanego, niż nocą. Dotąd zwracałem uwagę tylko na kląby, krzewy i drzewa, które pochłaniały kwas węglany, a wydzielały tlen, zapomniałem jednak o znajdujących się także w ogrodzie zimowym ludziach i ptactwie. Gdy pewnego dnia pracowało w ogrodzie znacznie więcej robotników, niż zwykle, ilość kwasu węglanego wzrosła do najwyższej cyfry, a podczas nocy spadła znów do przeciętnych granic. Pokazało się więc, że oddychający ludzie produkowali znacznie więcej kwasu węglanego, niż rośliny były w stanie w ciągu danego czasu rozłożyć.
Zawartość tlenu w powietrzu ogrodowem była nieco wyższą, niż na zewnątrz, gdzie zazwyczaj bywało około 21 procentów. W ogrodzie zimowym znajdowałem od 22 do 23 procentów tlenu.
Doświadczeń nad zawartością ozonu w powietrzu nie robiłem dla przyczyn, które nieco niżej wyjaśnię.
Wobec otrzymanych wyników, niepodobna kwasowi węglowemu przypisywać ani .dodatnich, ani ujemnych własności pod względem hygienicznym. Pozostaje nam zatem rozstrzygnąć pytanie, czy może zwiększenie się, jakkolwiek nieznaczne, tlenu w powietrzu wywierać korzystny wpływ na zdrowie?
Dotychczas jeszcze bardzo rozpowszechnionem jest mniemanie, że wdychając powietrze bardziej wtlen bogate, przyśpieszamy w sobie proces przemiany liia-teryi czyli spalanie. Nawet najwięksi badacze i myśliciele byli tego przekonania, że należy koniecznie dużo jeść, t. j. wprowadzać do organizmu tyle pokarmów, ażeby nasycić zupełnie przenikający go na-wskróś tlen, w przeciwnym bowiem razie organizm sam ulegnie spaleniu. Dziś wiemy już że ilość tlenu, jaką w siebie wchłaniamy, nie stoi bynajmniej w zależności od tej ilości tlenu, jaka znajduje się w powietrzu zewnętrznem, którem oddychamy. Potrzeby rzadszego lub częstszego oddechu regulują się raczej przez wpływy poprzedzające i warunkują się ilością zmienionej materyi w organizmie.