127
# -
przeczuciem nieomylnego sumienia tak tę rzecz pojmowała, i ztąd rzeczywisty powód daru. Starożytni, lubiący wszystko Widzieć i wszystkiego się dotknąć, utworzy]\ z opuszczenia Rzymu, (któregoby się nawet inaczćj nie umiało nazwać), formalna donacyą. Widziano ją spisaną na pargaminie i złożoną na ółtarzu ś. Piotra. Nowożytni krzyczą, że to fałsz, a przecież w zupełnej niewinności to podanie się utrzymuje 1). Nic prawdziwszego zatem niema nad dona-cye Konstantyna. Od lej chwili czuje się, że cesarze w Rzymie me byli już u sieb:e, podobni owym cudzoziemcom, którzy od czasu do czasu przybywają w nim zamieszkiwać, za pozwoleniem zwierzchności. Ale co jeszcze dziwniejsza. Odoakr z Herulami kładzie koniec Państwu Zachodniemu w r. 475, wkrótce potem He-rulowie Gotom, Gotowie ustępują Lombardom, którzy całą Italią biorą w posiadanie. Jakaż siła broniła przez trzy wieki wszystkim monarchom ustalić tron swój w Rzymie? Jakież ranne odpędzało ich do Medyolanu, Pawii, Rawenny i t p. Zawsze to owa donacyn działająca bezprzestannie, i pochodząca ze zbyt wysoka, aby nie miała być szanowana i spełniona.
Niezaprzeczona jest rzeczą, że Papieże nie przestawali .pracować nad utrzymaniem cesarzów Greckich przy posiadaniu reszty Włoch, przeciwko Golom, Herulom i Lombardom. Nie zaniedbywali niczego, aby wzniecić odwagę w exarchach a wierność w na rodzie; zaklinał wciąż cesarzów Greckich aby przyszli na pomoc Italii, ale cóż można było otrzymać od tych nikczemnych władców?’ Nie tylko nic nie mogli zrobić dla Italii, ale ją zdradzali systematycznie, bo zawarłszy traktaty z barbarzyńcami grożącymi m od strony Konstantynopola, nie śmieli ich niepokoić w Italii. Stan tych pięknych krain nie da się opisać i dziś jeszcze obudzą politowanie; zniszczona przez barbarzyńców, opuszczona przez panujących, Italia, nie wiedziała sama do kogo należy, a ludy jej przywiedzione były do rozpaczy. Śród takich klęsk ogromnych Papieże byli jedyną nieszczęśliwych ucieczką, mimowoli, samą siłą okoliczności, zastąpili miejsce cesarzów i wszystkich oczy ku nim się zwróciły. Italowie, Herulowie, Lombaidzi, Francuzi wszyscy się na to zgadzali, a ś. Grzegorz mawiał już wówczas dość często:
* ,
• ’ : P il 'Uf i\ n .
1) Czyłiż sama wskutek niewinności swój wiary nie widziała anioła, który przerażał Atyllę w obec ś. Leona? My nowocześni, widzimy tu tylko wpływ Papieża, ale jakżeby wpływ ten odmalować? Bez malowniczego języka ludzi V wieku, nie byłoby arcydzieła Rafaela, zresztą wszyscy zgadzamy się na cud wpływu zatrzymującego Atyllę, który jest równie nadprzyrodzony, jak i wpływ posłannika Bożego, a któż wie nawet, czy to są dwie odrębne siły?
t.