215
dzoziemcy byli tćm bez porównania więcćj zadziwieni, niżeli słuchacze 1).
Także trzeba przyznać: iż jest w samym charakterze tego ewangelickiego zastępu, coś, co odejmuje ufność i wywołać musi niekorzystną opinią. Niemasz władzy, niema reguły, a lem sa-mćm niema wspólnćj wiary w ich kościołach. Oni sami szczerze wyznają: iż duchowny protestancki nie jest obowiązanym podpisywać się na jakiebądź wyznanie wiary, chyba tylko dla spokoju publicznego, i nie w innym celu, jak dla utrzymania pomiędzy członkami jednego wyznania związku zewnętrznego: ale że zresztą, żadne z tych uznań, nie może być uważane za prawidło wiary w właściwćm tego słowa znaczeniu. Protestanci nie znają innej religii nad pismo święte 2).
Gdy więc jeden z tych kaznodziejów1 2 3 4 5 6 7 zaczyna przemawiać, jakże dowiedzie, iż wierzy w7 to co mówi? i jakże odgadnie, czy na dole nie żartują sobie z niego ? Zdaje mi się, że słyszę każdego słuchacza, jak się z uśmiechem niedowiarstwa odzywa: — Zaprawdę! ja wierzę, iż on wierzy, że ja mu wierzę !l 3).
Jeden z najbardzićj zatwardziałych fanatyków, jacy kiedy istnieli na świecie, Warburlon, umierając założył katedrę w celu dowodzenia , że Papież jest antychrystem 4). — Na hańbę dla naszej nieszczęśliwćj natury, katedra powyższa jeszcze dotąd opróżnioną nie była; możną nawet było czytać w tegorocznych pismach pu-
Jeden z członków Izby njższćj nwaźał przecież, źe było coś dziwnego w tym rodzaju rozpasania ogólnego przeciw stanowi kościelnemu. Jeżeli pamięć mnie nie zawodzi— członkiem tym był P- Stephens: atoli nie zanotowawszy sobie tego piśmiennie, nic nie twierdzę z pewnością, oprócz, ze źrebiono tę uwagę.
Considerations sur les etudes nócessaires a ceux qui aspirent au saint ministere, par Cl. Ces. Chavanne, min du S. Ev. et prof. en theoł, a 1’acad. de Lausanne. Yverdun. 1771, in 8vo, page 105 et 196.
3^ I’ credo ch’ei credette ch'io credesse. Dante, Infern. XII, IX.
Imię Warburtona przywodzi mi na pamięć, że w liczbie dzieł jego znajduje się wydanie Szekspira z przedmową i objaśnieniami. Nikt
zaiste nie będzie tu widział nic nagannego ze strony literata: ale wyobraźmy sobie, (gdybyśmy mogli), np, Krzysztofa de Beaumont, wydawcą i kommentatorem Kornela albo Moliera. Toby się nigdy nie udało. Dlaczego? Bo mąż ten miał zupełnie inny szereg wyobrażeń, jak Warburton, chociaż obydwa nosili mitrę Biskupią. Jeden bowiem jest kapłanem— drugi tylko dżentelmenem, Pierwszego może okryć
śmiesznością, albo go skazić, to, co zupełnie nie ubliży drugiemu. Wiadomo że kiedy pojawiło się dzieło: Telemak, Fenelona, Bossuet
znalazł go (niedość poważnem na księdza). Nieutrzymuję wcale iżby miał słuszność i mówię tylko, iż się tak Bossuet wyraził.