Bronisław Romaniszyn. 95
„Nigdzie zresztą, pisze Mallory — pośród tego ogromnego labiryntu skał i lodów, który się rozciąga pomiędzy północno-wschodnią a południowo-wschodnią granią aż do szczytu Lhotse, niema dla alpinisty najmniejszej możliwości dla próbowania wyjścia; nawet ściany Mont Blanc nad lodowcem Brenva — pomijając już proporcje — nie mają tak straszliwego, jak te, wyglądu. Co do ścian południowych, które znamy z kilku zdjęć fotograficznych i szkiców, jedno jest pewnem, a mianowicie: ktokolwiek do nich dojdzie, znajdzie przed sobą straszliwą przepaść, utworzoną z gołych i nad wszelką miarę olbrzymich skał, nie dających się porównać co do prostopadłości z żadną ścianą wielkiego szczytu alpejskiego; jedyny widok na te ściany, który mogliśmy uzyskać zeszłego roku z Zachodniego Lodowca i otaczających go grani, odkrył nam najstraszliwszy obraz krainy absolutnie niedostępnej dla człowieka. A więc Mount Everest, nawet, jeśli się nie weźmie pod uwagę jego rozległości i wysokości, jest wielki i piękny, wspaniale zbudowany, majestatyczny, straszny, narzucający respekt; a u stóp jego iskrzących się zboczy winniśmy trwać w pokorze i podziwie".
Poza znalezieniem drogi na szczyt Everestu przeprowadzili uczestnicy pierwszej wyprawy badania geologiczne, zoologiczne i botaniczne, oraz zebrali niezmiernie interesujący materjał z zakresu etnografji. Przedewszyst-kiem jednak odkryli krainę wyposażoną w najwspanialsze piękno przyrody górskiej, w którem barwy podzwrotnikowej wegetacji mięszają się z blaskiem lodów i wiecznych śniegów w górach. Wszystko tu zostało stworzone w jakiejś ogromnej, niepojętej skali. A więc i biegnące do stóp „Króla Wysokości" olbrzymie doliny himalajskie pokryte są królewskim płaszczem roślinności, o niespotykanej w innych górach intenzywności i wspaniałości. Wegetacja podzwrotnikowa sięga wysokości 2.100 m. Dna dolin toną w mroku olbrzymich borów. Magnolje i bambusy, wyżej srebrne sosny i modrzewie, brzozy i jesiony górskie, splątane ljanami, okryte orchidejami, tworzą las, w którym drzewa o czterometrowej średnicy nie należą do rzadkości. W górnych piętrach dolin strzelają ku niebu na wysokość 45 metrów olbrzymie jałowce, mające niekiedy 6 metrów w obwodzie. Ponad lasami zaczyna się królestwo rododendronów; jak okiem sięgnąć — pisze uczestnik pierwszej wyprawy, znany przyrodnik Wollaston—wszędzie, po ogromnych stokach wzgórz, po rozpadlinach dolin, przelewają się białe, różowe i żółte fale kwietnego morza, z pośród których sterczą iskrzące się lodami olbrzymie szczyty. Z wielkim trudem można się przedzierać przez te gąszcze rododendronów, które osiągają tu nigdzie nieznaną wysokość 3 metrów.
Nic też dziwnego, że przyroda spowiła ten świat górski w tak bogatą szatę. Wszystkie doliny, biegnące do stóp „Matki-Gór" są dolinami świętemi,