9
Spocząwszy nieco pod krzyżem, znużona upałem i drogę, zaczęłam szukać owego nam kobietom przeznaczonego schronienia; n spostrzegłszy opodal dach jakiś, ku niemu zwróciłam kroki.
Byłato istotnie obiecana gospoda, lecz i wnićj nie znalazłam nikogo. Drzwi z wejścia otwarte były, nie ręczę nawet czy tam były drzwi jakie.— W pićrwszćj izbie stał pośrodku stół, gru-bćm lecz czystóm zasłany pokryciem; wrogu szafa z domowemi sprzętami. Dalćj rodzaj korytarza, z którego na prawo i lewo gościnne gabinety z łóżkami i pościelę. Wszystko gotowe i schludne, lecz wszędzie samotność i milczenie. Dwa tylko żółte motyle na szybie igrały, a pod belką pszczoła brzęczała.
Przed domem stała pod oknem ławka, a przed nią z kawałka opoki sączyło się źródło. To spadając w małą, swą vyłasną siłą wydrążoną‘kotlinę, tworzyło jakieś szczególne mruczenie, metodycznie wznoszące się i ucichające, doskonale z całym harmonizujące obrazem.
Usiadłam na ław'ce, a czekając czy się kto w końcu nie okaże, wydobyłam z worka od przypadku wziętą kziążkę.
Byłato jakaś nowa paryzka broszura, przeciw panu Guizot zcałą zawziętością stronnictwa napisana. W każdćm jćj słowie przebijały się drobne i nędzne towarzyskie żywiołki, które mi się w tej chwili jeszcze riędzniejszemi wydały; oczywistym zaś całego pisma celem, było odebranie ministrowi miejsca, przy którćm władza i pieniądze.
Broszura ta obok klasztoru Kartuzów wydała mi się najnieznośniejszą anomalią. Ci co w tych murach mieszkają, pewnoby oni jednego słowa z nićj nie zrozumieli, jak wzajemnie, ten co ją pisał nie zrozumiałby ich pobożnych hymnów. Były to dwa języki daleko się bardziej różniące, niż hebrajski od francuzkicgo. Czytać ją było niepodobieństwem, lecz zamykając natrafiłam na przytoczoną tam myśl pani Chamfort, trafnićj może niż mile wyrażoną: „Ci, rzecze, co się światowemu życiu oddali, mają co ranek ropuchę do przełknięcia
O) Ceux qui se vouent i la rie du grand raondc, out tous les jonrs ava-ler un crapaud.
2
Alpy. Tom I.