194
Przyszła chwila rozwiązania: księżna wpośród nocy zaczęła bolesne wydawać jęki. Przywołani w takich razach ministrowie, w poblizkiej sali czekali do wejścia rozkazu, a kardynał natychmiast zbudzony, wziął brewiarz i do pałacu przybiegł.
Bianka usłyszawszy kroki jego, posłała prosząc żeby się usunął, gdyż tak się czuje słabą, iż musi po swego spowiednika posłać.
Kardynał jój odrzec kazał, iż w drugim będąc pokoju, spowiedzi bynajmniej nie przeszkodzi; a w tak ważnych, mówił, dla kraju razach, każdemu wypada robić co do niego należy. Księżna niech swoje robi, o ja swoje—i znów poważnym chodząc krokiem, przykładnie na brewiarzu modlić się począł.
Jednak gdy usłyszał nadchodzącego mnicha, przerwał swą modlitwę. Poleciwszy mu bratowe i serdecznie go przyciskając do łona, uczuł jakieś obce pod habitem ciałko; za drugićm leszcze czulszóm przyciśnięciem, niemowlęcy pisk zpod niego się oz wał. Kardynał radośnie wówczas zawołał, że bratowa nowym już obdarzyła Toskanią księciem; a wyciągnąwszy zpod habitu mnicha pięknego chłopczynę, zaniósł go ministrom i podobnemiż rado-snemi okrzyki przedstawił.
Bianka z łóżka swego wszystko to słysząc, ze wstydu i złości, o mało naprawdę nie umarła; i można się domyślćć, jakie w sercu dla kardynała zachowała uczucie.
Po niejakim jednak czasie wszystko zdawało się niepamięcią pokryte. Najlepsze stosunki, najczulsza przyjaźń w rodzinie panowały; do tego stopnia, że gdy razu jednego kardynał powiedział o swóm do jakiejś potrawy upodobaniu, księżna zaprosiła go do książęcej willi, Poggio a Cajano zwanej, na śniadanie, przyrzekając sama tę ulubioną potrawę po swojemu zaprawić.
Ferdynand z wdzięcznością zaproszenie przyjął, i na oznaczony dzień i godzinę przybył. Lecz gdy zastawiono śniadanie, czjto w skutek jakiego przeczucia, czy z domysłu lub ostrzeżenia, owego z ręki bratowej przysmaku skosztować wzbraniał się. Obrażony tą niegrzecznością, więcćj niż niegrzecznością, bo potwarczćm podejrzeniem, Franciszek chcąc pocieszyć zażaloną żonę, wziął go sobie obficie na talćrz i smacznie zajadać począł.
Bianka zbladła i słupem stanęła.