12
było jak Bóg : potęga Jego, moja nikczemność, nicość; jak to, com ci tu w kilku nadmieniła słowach, a czego żadne słowa oddać nie mogłyby, gdybym ich sto razy tyle użyła.
Wiem tylko, że świątynia ta, jakićj świat drugićj nie posiada, wszelkie me odrazu obaliła fantastyczne urojenia, wszelkie oczekiwania przeszła; łubom o nićj dość słyszała i czytała, zupełną była dla mnie nowością.
Powstawszy z klecznika i już przy wyjściu, ostatni raz ogólne na rią obróciwszy spojrzenie—„Bóg tylko, rzekłam, mógłby coś wspanialszego, cos doskonalszego utworzyć— ludzie... niepodobna.”
Wyszedłszy zpod tych sklepień, gdzie się innóm oddychało powietrzem, innćrn żyło życiem, ruch codziennego świata, krzątanie się ludzi, dziwną nam, niepotrzebną i niemiłą wydają się rzeczą. Potrącało wrażenia nasze, razi ich błogość, budzi nas i woła do poziomćj rzeczywistości, kurzem jo swoim pokrywa; gdy właśnie rndzibyśmy to nasze uczucie jak najczystsze unieść; wsa-motnćj ciszy pieścić s ę z nićm jeszcze, w głębi serca głęboko zaszczepić, by żadne zapowietrzone świata tchnienie nań nie wionęło, by ten kwiat rajski pod nim nie obwiądł.
Ale gdziez ten wiatr nie dosięgnie w końcu? Jakimżeby trzeba wzniosłym i grubym opasać 3ie murem, by się ochronić całkiem od wpływów jego?
Jakkolwiekbądz, pozostaje nam pamięć — a gdy nawet pierwsze wrażenia pobledną, rodzi się z nich jakiś rodzaj przywiązania do Rzymu — przywiązania innego całkiem rzędu jak to, ja-kićm się lubią miasta do których się przyjechało dla teatru i zabaw, gdzieJay się nawet jakich światowych doznało powodzeń, pełno salonowych uzbierało wieńców.
Pani Stael mów* w Korynnie: „L’on aime Romę non com-me une yide, mais comme un individu.” Jabym dodała, że się go tak kocha jak starego przyjaciela, któremu wszystkie smutki nasze wiadome, a na każdy ma pociechy słowo; któremu wszystkie choroby znane, a na każdą ranę gotowy deje ci balsam.
I ilu też to przyjechawszy na parę miesięcy do Rzymu, do końca życia v: n ai pozostali 1