121
leni, do młynarzćw tylko podobni będą, gdy Greczynki upamię-tywać sic poczynają. Zamiast zmyślonych, kilka rzucają prawdziwych cukierków, a 10 iuż krok do zgody; odbierają w zamian, jeszcze pigkniejsze z dewizkami cukry, w lodnych jedwabnych Woreczkach, luo innym ładnym kształcie, i na to fiolkam* odpowiadają.
Ale biada ci, jeżeli w twćm sąsiedztwie z balkonem podobnaż zacznie sig walka! bukiety, cukierki i konfetti, lubo z największą ciskane zręcznością — bo wtóm Rzymianie celują — niezawsze tak wysoko dulecióć mogą^ kwiaty i cukry, chłopcy w przelocie łapią, a krochmal opadając, niewinnemu często sąsiadowi w oczy sie dostanie, i dlitego opatrz się zawczasu rodzajem siatkowej z drutu uplecionój maski, przez którą wszystko widzićc można, ochraniając twarz i oczy.
Już nie dwu ale trzema rzędami, pojazdy krzyżują się; czasem powoli, czasem pędem, żeby nie stracić miejsca, jeden za drugim gonią : bo nie samo tylko Corso, ale wszystkie dokoła ulice niemi są zalane. Jedne pełr.e masek tak świeżych i bogatych, jakby na książęcy jaki bal (póki ich nie osypią krochmalem); drugie elegantek i wielkich pań, które dnia tego dla odpoczynku się nie znmaskoivaly, lub na same ostatki świetny i świeży zachowują kostium, a teraz tylko znajomym rzucają kwiaty.
W bocznych ulicach mniej elegancj i, ale hałasu : wrzawy unie-mai jeszcze więcćj. Tam jest bowitm Transteweranów i ich kras-sy panowanie. Pajaców i arlekinów bez liku; wozy najśmieszniejsze karykatury wiozą, a pośród nich, wesele z ośmdziesięciole-tnią panną młodą i takimże narzeczonym, z butelkami w ręku i udając pijanych, popularne konccpta swe włoskie powtarzają hzzis. Tam ujrzysz nieraz babę na bocianie jadącą, fuimana z psią głową wiozącego cielę osła, dwóch swych panów. Tam w mar-grabiowsk:m, od góry do dołu zahartowanym stroju, pod ogromną peruką, niejednego poznasz żebraka, co kolo poczty codziennie wyciągając rękę, woła: „Mori di famel ’
Policyjnie przepisaną i pilnowaną koleją wyjechawszy z Corso, długie się czasem w tych bocznych ulicach trawią godziny, zanim się do niego nanowrót wjedzie. Ale zato, za Dowrotem.
Alpy Tom II 16