126
strzechy do wuja swego, bardzo podrzędnego malarza, nazwiskiem Greco. Wkrótce pomiarkowawszy nieudolność mistrza, Salwator we własnej duszy zaczął swych szukać rad i pomysłów, i już poczynał w obłoki się wzbijać, gdy niespodziane nieszczęście do ziemi jego uchyliło czoło.
Śmierć ojca, w siedmnastym życia jego roku, nietylko młodą duszę okropną przeszyła boleścią, ale całą a liczną rodzinę, bez sposobu do życia, na jego miękkie jeszcze rzuciła barki.
Salwator ugiął się zrazu pod ciężarem okrutnego brzemienia; lecz wkrótce otrząsł się, łzy otarł, powstał, i z nowym zapałem, z nową w sercu nadzieją, z nadzieją ośmnastą wiosnami do-pićro zakwitłą, wziął się do pracy. Do sławnego Ribery, Espa-nioletem zwanego, w Neapolu naówczas przebywającego, trafił; pod jego pieczą nowe zrobił postępy, ale te dla duszy jego, dla talentu, dla sztuki korzjstne, żadnćj materyalnej nie przynosiły mu korzyści! On szedł do sławy, niepewny jeszcze wprawdzie czy ją osiągnie, a matka, siostry, bracia, niedostatkiem gnębieni, wyciągał7' do niego rękę, i cierniami nędzy tę inaczej kwiecistą do sławy drogę, łzami swemi rosili.
Nic tak nic zawadza w życiu artysty jak nędza, a ta czarna mara, najczęściej wpośród najpiękniejszej stanie im drogi, swą skościałą rękę na ich pałdjącćm wyciągnie czole, ogień jego przygasi, a czasem i zagasi całkiem. O jakżeby długi spis był tvch nieznanych światu gicniuszów, co brzemienni sław7ą, w jćj twardych zroudi ją uściskach, pod żelaznym jej zębem postradali nieodżałowane dla potomności płody!
Salwator nietylko własnym, ale co gorsza, co boleśniejsza, całej rodziny niedostatkiem ścigany, stworzył sobie w swej sztuce rodzaj całkiem nowy, spieszny, energiczny i lekki. Obraz z rana czasem zaczęty, wieczorem już ostatnie odbierał silne i żwawe swe cienie; a następnego ranka, ze łzą rozpaczy w oku, z gorzkim na ustach uśmiechem, gdzie miłość własna, a może tylko słuszne swej wartości uczucie musiało przed nieugiętą ustąpić potrzebą, zaniesiony był na publiczny rynek, gdzie między rzemieśiniczemi płodami, i za podobnąż ofiarowano go cenę!... Ale i to młodego artjsty poświęcenie niewiele mu pomogło!