83
ślali się biedni, ii oni takie w swych grobowych pomnikach mieszkają, ie dla nich nietrzeba będzie nowych stawiać!. . .
Westchnienie tę uwagę przerywa, lecz natychmiast odzywa się pytanie czy ta żałość usprawiedliwiona? czy im oniemal zazdro-ścićby nie należało?. . . Śmierć końcem kaidego — cói lepszego, uczuć jćj zimne objęcie wpośród łez nieszczęśliwćj rodziny, wpośród trwogi o jćj przyszłość, ialu nad jćj boleścią? O! cói moie być owszem lepszego, jak umrzćć razem z temi których się kocha, ani płakać nad niemi, ani swym zgonem duszę ich rozdzierać!. . . Dla nas przynajmnićj, wiara te ostatnie słodzi pożegnanie, inny lepszy byt przeczuwać daje; ale dla nich?. . .
A gdy z wyiszego stanowiska myśl na szersze spuści się pole, gdy nam przedstawi, jak wszystko na tćj ziemi znika i przeradza się, ile milionów ludów tak na niej zgasło, ii nikt imienia ich nigdy się nie dowić, jeszcze przychodzi pytanie, czy nie le-pićj, jak Pompeja, tej całkowitej ujść zagładzie, i we dwadzieścia wieków jakby nieznane cmentarzowe widmo świat zdumićć, grobowym przemówić głosem: „Patrz co się ze mną stało, pamiętaj co cię w każdej chwili napotkać moie!. . .“
Gdy się skończy ta pośmiertna ulica, przez którą najczęścićj teraz do Pompei się wjeżdża (a którąby, mćm zdaniem, na koniec, jako ostatni i silny tęsknych melodyj akord zostawićby naleiało), wchodzi się do miasta, gdzie jeszcze same cię witają groby, gdzie każdy dom grobem.
Pompejańskie domy facyaty swe potraciły, o powierzcho-wnćj ich wspaniałości sądzić nie można, lecz większe, lub mniejsze wszystkie na jeden plan stawiane, podobneż między sobą i wewnątrz mają rozporządzenie, i one to pamiętniki swych starożytnych opowiadają panów.
Wszędzie się objawia życie dla mężczyzn wspólne, publiczne, w sporach lub uczonych trawione rozprawach; dla kobiet, w porównaniu z dzisiejszćm ich stanowiskiem, poniżenia rodzaj. Wszędzie wymyślny przepych, kunsztów zamiłowanie, gościnność i wystawnego życia zabytki. Co do tych dwóch ostatnich, rzekłbyś, naddziadów naszych ślady (którzy jeśli nas widzą, bodajby się swych nie wyrzekli wnuków). Wszędzie zdaje się tam krążyć