Miłość u poetów tak się wysoko wzbija, u s^vej zby t eterycznej atmosfery sama, jak się zdaje, długo znieść nie może. Ale na zimno te odczytując listy, mo/.naby podziwiać, jak ona umie zręcznie w ich ręku, stopniowe swej pochodni gaśnięcie, innym zastępie blaskiem. Jak ten płomień co jeszcze świeci, a już nie pub, tysiące przybiera dla łudzenia kolorów, to przyjaźni, to wdzięczności, słowem wszystkie prócz tego, c/ego kochające serce w odwet żąda, pragnie.
Nieraz zapewne słyszałeś, iż w sztuce zwodzenia w miłości nasza płeć celuje. Dla przekonania cię przeciwnie, radabym żebyś przeczytał jak Edward zręcznie odwodzi Andzolinę od zamiaru przyjechania do Florencyi, jak ciągle jej obiecuje rychły do Pizy powrót, gdzie, jak mówi, doktorzy go wysyłają codzieii; jak codzień nowe wynajduje prutexta do zwleczenia powrotu tego, a wszędzie obok wyrazów miłości, które już tylko usiłują być go-rącemi, przebija się niechęć, oniemal trwoga zbliżenia się z tą, którą jeszcze najsłodszem. darzy nazwami, jakby nie śmiejąc zbyt raptownie zaprzestać.
Ale arcydziełem w historyi tćj gasnącej miłości, jest ostatni iist z popielatą pieczątką, któryto Edward w Rzymie doktorowi biednej swej ofiary poruczył. Na sześciu ćwiartkach, z najzimniejszą krwią, lecz jak się zdaje z najlepszą wiarą, poeta bierze i rozwija rzecz od piórwszego rozdziału, od pićrwszego słowa, i kartka po kartce matematycznie dowodzi, iż Andzołiny nigdy nie kochał, że ją kochać me mógł, że mogło to wprawdzie z boku patrzącym, a nawet czasem im samym się wydawać, i w tćm całą bierze na siebie winę. Przypisuje ją niedoświadczeniu i nieznajomości świata, a jeszcze bardziej kobiecego serca; mówił iż zapał wdzięczności zbyt go czasem daleko unosząc, zanadto gorące dyktował mu wyrazy, bez względu iż będą mogły mylnie być zrozumiane. Że nawet on sam mógł się własnym uwieść zapałem, i brać go czasem za co innego niż był w gruncie, ale naprawdę byłato sama przyjazd i wdzięczność, do którćj się łączyła obawa zranienia jej serca, gdy mu powiedziała, żf go kocha. Kończy zaręczeniem, iż tej wdzięczności dług zawsze w jego pozostanie sercu, że się jej nigdy nie zarzecze (dzięki Bogu),