PODZIEMNA ROSJA
Schwytano go i rozstrzelano. Wyrok ziemlowolcy uznali za niesprawiedliwy. I zgodnie z prawem do samoobrony postanowili działać.
Terror zawitał do Petersburga.
Ósmego sierpnia szef III Oddziału i Korpusu Żandarmów, Nikołaj Mieziencow, wracał do domu z cerkwi po nabożeństwie porannym. Dom szefa żandarmów znajdował się w centrum Petersburga, na placu Michaj-łowskim, obok Pałacu Michajłowskiego.
Tutaj czekał na niego atletycznie zbudowany młody człowiek o smagłej twarzy, ciemnych włosach i kędzierzawej modnej bródce a la Napoleon III. Był to Siergiej Krawczyński. Ten sam szlachcic, wspomniany już zdymisjonowany oficer, jeden z pierwszych realizatorów „wędrówki w iud". Przez ten czas Krawczyński widział niejedno. Zdążył uciec z Rosji, wziąć udział w powstaniu Słowian przeciwko Turkom, walczyć razem z powstańczą biedotą we Włoszech; wreszcie wrócił do Rosji i został jednym z przywódców „Ziemli i Woli".
Wiele pisał w podziemnych wydaniach „Ziemli i Woli". Później stanie się znanym literatem piszącym pod pseudonimem „Stiepniak". Zdobędzie ogromną popularność. Jego książką Podziemna Rosja zaczytywać się będzie cała Europa. Pod nazwiskiem Stiepniak-Krawczyński wkroczy do historii Rosji.
Tak też będziemy go teraz nazywać.
Stiepniak-Krawczyński przechadzał się więc przy domu Mieziencowa z zagadkowym zawiniątkiem. A nieco dalej na placu Michajłowskim stał drugi uczestnik akcji - młody, wysoki, w niebieskim, eleganckim płaszczu. Był to jeszcze jeden niedoszły oficer, również bardzo przystojny atleta.
O człowieku tym - jednym z głównych bohaterów terroru - warto opowiedzieć szczegółowo.
Nazywał się Aleksandr Barannikow. Studiował w prestiżowej Pawłowskiej Szkole Wojskowej. Przyjechał do Petersburga z prowincji. Jego rodzina marzyła, że (podobnie jak nieboszczyk ojciec) zostanie wojskowym. Odjeżdżając do znakomitej szkoły, obiecał, że zdobędzie stopień generała.
312