222 MOTYWOWANIE W ZARZĄDZANIU
cej niż naukowcy, lekarze, nauczyciele czy pracownicy kultury. Wyżej też opłacana jest praca fizyczna, niewykwalifikowana.
Nad naszą polityką płac ciąży przeniesiona z dziewiętnastowiecznego kapitalizmu, zupełnie mechanicznie fałszywa gradacja tzw. pracy nieprodukcyjnej, wynikająca z ujmowania jej użyteczności w aspekcie przydatności dla „pracy produkcyjnej” tzn., że jej wartość zależy od zakresu, w jakim jest ona powiązana z „pracą produkcyjną” i w jakim jej służy. Ten mit pracy produkcyjnej wypacza zupełnie pojmowanie roli i znaczenia pracy nieprodukcyjnej w gospodarce i w życiu społecznym. Jej istnienie i potrzebę rozwoju usiłuje się często opacznie tłumaczyć niezbędnością inwestowania w człowieka, traktowanego nie jako wartość autoteliczna, lecz jako czynnik produkcji. Jeśli np. pracownicy nauki, sztuki, kultury, ochrony zdrowia, ochrony środowiska itp. domagają się uznania społecznego i odpowiedniego doinwestowania swej pracy, to zazwyczaj argumentują to jej korzystnym wpływem na produktywność ludzi (ludzie bardziej wykształceni, kulturalni, zdrowsi fizycznie i psychicznie są z reguły wydolniejsi, a podniesienie tych walorów może zaowocować wyższą wydajnością). Taki prymitywny podział pracy jest już mocno przestarzały i szkodliwy społecznie. Tak zwana praca nieprodukcyjna służy rozwojowi osobowości człowieka, zaspokajaniu potrzeb we wszystkich wymiarach jego życia. Toteż powinna być zrewaloryzowana, podobnie jak nasza wypaczona ekonomia, która powinna być bardziej związana z potrzebami człowieka, jego wartościami i aspiracjami. Dzisiaj wyraźnie spada znaczenie pracy prostej (pracy fizycznej) zarówno w kosztach produkcji, jak i jako narzędzia konkurencji, następuje „oderwanie produkcji od zatrudnienia w przemyśle”, a na znaczeniu zyskują nakłady pracy wysoko kwalifikowanej, oparte o nowatorskie pomysły i tzw. wyroby „od podstaw naukochłonne”1.
Wysoka wycena płacowa prostej pracy fizycznej czy urzędniczej w porównaniu z wysoko kwalifikowaną pracą umysłową tzw. budżetówki prowadzi już od lat do niepożądanych (dewiacyjnych) postaw i zachowań ludzi wykształconych, a zwłaszcza młodzieży, lepiej poinformowanej, pragmatycznie myślącej i spodziewającej się szybszych karier zawodowych. Status ma- 1 2 terialny większości ludzi stale się obniża, a przecież nawet gdyby przez dłuższy czas utrzymywał się na takim samym poziomie, motywacja zupełnie by wygasła. Szanse młodych na lepsze życie nie są duże („zdobycie” i urządzenie mieszkania, kupno samochodu itp.), co więcej: wciąż utrzymuje się zagrożenie bezrobociem, a więc utratą możliwości rozwoju zawodowego, który stanowi przecież warunek urzeczywistnienia ich dążeń i aspiracji. Właśnie jednym z podstawowych warunków pomyślnego rozwoju kraju jest, by „indywidualne dążenia i aspiracje wykorzystać jako siłę napędową gospodarki, aby je racjonalnie kształtować i obracać w kierunku dążeń konstruktywnych”3. Owe aspiracje i dążenia mają się zrealizować w prywatnej przedsiębiorczości, która w mniemaniu naszych decydentów stanowi klucz do naszej przyszłości. Póki co, przedsiębiorczość ta jest anemiczna, a jej rozwój skutecznie dławiony nadmiernym fiskalizmem i niemoralnymi cenami (np. wysokie oprocentowanie kredytów, bardzo wysokie czynsze za użytkowanie lokali, nawet kilkakrotnie wyższe niż na Zachodzie, wysokie opłaty za korzystanie z nośników energii itp.). Jednocześnie istnieją realne możliwości zarobienia „dużych” pieniędzy na imporcie i sprzedaży towarów zagranicznych oraz na lokatach pieniężnych (większe niż w joint ventures). Sprawia to, że „przedsiębiorczość" skupia się na tych działaniach, które przynoszą szybkie i widoczne zyski, choćby to były działania nie w pełni legalne. Wielu młodych specjalistów (inżynierów, lekarzy, naukowców itp.) rezygnuje ze swoich aspiracji zawodowych i podejmuje różne zajęcia zarobkowe w tzw. biznesie, nie dające im możliwości rozwoju posiadanych kwalifikacji i uzdolnień, a tylko zapewniających wyższe dochody. Wiążą się więc oni nie z pracą, lecz z płacą. W dodatkowej bądź nie związanej z zawodem pracy poszukują ochrony przed postępującym ubóstwem, marnując swój talent i zdolności, zubożając swe życie osobiste i rodzinne, a także rezygnując z dokształcania się i z udziału w kulturze, gdyż nie mogąc osiągnąć ważnych celów uznają, iż owe cele nie mają dla nich większego znaczenia4. Dorabianie nie zmienia też zasadniczo statusu materialnego wielu osób, gdyż przyrost wysiłku związany z wykonywaniem pracy dodatkowej jest zazwyczaj niewspół-
1 Zob. P.F. Drucker, The Changed World Economy, „Economic Impacf 1986, nr
s. 8-10.
J. Szczepański, Refleksje nad oświatą, Warszawa 1973, s. 164.
Por. S. Janecki, Profesorowie na rynku, „Wprost” 1994, nr 15, s. 21-23.