224 MOTYWOWANIE W ZARZĄDZANIU
mierny do przyrostu uzyskiwanych z niej dochodów (prawo nieproporcjonalności przychodów), a poza tym jest ona „karana” wysoką stopą progresyjną podatku dochodowego.
Ta niemożność godnego życia na jednym etacie „państwowym” powoduje nadmierną eksploatację sił i energii (drugie zajęcie jest z reguły bardziej intensywne), przemęczenie, brak życiowego optymizmu i wiary w sens posiadanych kwalifikacji oraz ich doskonalenia. Często też skłania do „ucieczki” za granicę, gdzie są przyzwoite kryteria oceny pracy kwalifikowanej (i wszelkiej pracy), a także do angażowania się w „działalność” polityczną, która stanowi wygodną drabinę prowadzącą do dostatniego życia, zarezerwowanego dla nowej nomenklatury (wysokie płace i nagrody, mieszkania, samochody służbowe, przywileje, znajomości itp.).
Po siódme
zwiększająca się rozpiętość w płacach, która nie jest wcale zależna od pracowitości ludzi czy sprawności działania firmy ani też jej społecznej użyteczności. „Nożyce płacowe” coraz bardziej się rozwierają. Rodziny najbogatsze zarabiają ponad cztery razy więcej niż najuboższe. Przede wszystkim dobrze zarabiają osoby zajmujące stanowiska kierownicze w administracji państwowej (ustawa z grudnia 1992 roku) i w prywatnym biznesie. W wielu firmach, a nawet urzędach zarobki pracowników zostały utajnione, a przy zawieraniu umów o pracę wpisuje się odpowiednie klauzule zobowiązujące do utrzymania ich w tajemnicy. Rozpiętości są wręcz szokujące. To, ile kto dzisiaj zarabia, zależy nie tylko od tego, czy pracuje w firmie państwowej czy prywatnej, ale również od tego, w jakiej dziedzinie, w jakiej firmie - krajowej czy zagranicznej, dużej czy małej, dobrze prosperującej czy słabo. Jak podaje tygodnik „Wprost", przy najniższej płacy wynoszącej 1,95 min zł, prezydent zarabiał 25 min, premier - 21,7 min, każdy minister - 17,9 min, sekretarz stanu - 16,5 min zł, a dyrektorzy wydziałów -ponad 11 min zł miesięcznie (brutto); ęzłonkowie zarządów regionalnych spółek radiowych zarabiali po 20-30 min zł, dyrektorzy dużych firm handlowych i przemysłowych - 60 do 120 min, wyższa kadra kierownicza - od 50 do 80 min, a niższa -od 25 do 40 min, dyrektorzy banków - 50 i więcej min, a księ-
gowi prywatnych firm - także 50 min zł miesięcznie. Podobny rozkład zarobków obowiązuje w kierownictwie polskiej telewizji. Najwięcej zarabia kadra kierownicza filii zagranicznych firm i koncernów. Ich dyrektorzy (Polacy) zarabiają od 30 do 60 tysięcy dolarów, a księgowi - od 19 do 35 tysięcy dolarów rocznie1. Duża rozpiętość w dochodach istnieje w tej samej branży, w tym samym zawodzie, a nawet na tym samym stanowisku. Tak na przykład: dyrektor państwowego przedsiębiorstwa może otrzymać (według danych z 1994 roku) od 5 do 58 min, dyrektor firmy zagranicznej - od 9 do 90 min, dziennikarz - od 3 do 30, a nawet 50 min, zaś ekspedientka - od 2 do 10 min zł miesięcznie2. Duże rozpiętości, co jest wręcz kuriozalne, są w wynagrodzeniach prezydentów miast - i to niezależnie od ich wielkości i ważności rozwiązywanych problemów. I tak: prezydent Warszawy zarabiał (bez dodatków) w 1994 roku 69 min, Wrocławia - 52 min, Szczecina - 39 min, Gdańska - 38 min, Łodzi - 35 min, Poznania - 27 min, a Krakowa - „tylko” 18 min zł miesięcznie3. Istniejące rozpiętości w płacach nie mają nic wspólnego z zasadami motywacji ani też z powagą stanowisk i ich znaczeniem dla gospodarki i kultury narodowej, niewiele też mają wspólnego z zasadami wartościowania pracy, nawet w sposób rynkowy. Rozpiętość płac powinna mieć charakter stymulujący, tzn. wynikać z wkładu pracy, szczególnych kwalifikacji, inwencji twórczej itp. Wiele stanowisk wysoko opłacanych obsadza się głównie na podstawie „kwalifikacji” politycznych, a wynagrodzenia ustala administracyjnie bądź według możliwości firmy - bez ich związania z dochodem narodowym. Stwarza to paradoksalne sytuacje życiowe i gospodarcze: każdy może zarobić tyle, ile wynegocjuje z firmą. Jeśli więc fachowiec w „budżetówce” negocjuje (walczy) o podwyżkę wynoszącą dziesiątki złotych, to fachowiec w firmie prywatnej negocjuje podwyżkę płacy wynoszącą tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy złotych. Taka rozpiętość, wynikająca z wynagradzania stanowisk lub pracowników, a nie pracy i jej efektów, niszczy motywację tych,
M. Sarjusz-Wolski, A. Godzewski, Wycena Polaka, „Wprost” 1994, nr 14, s. 21-23.
D. Zagrodzka, Niegodziwe płace, „Gazeta Wyborcza” 1994, nr 22, s. 11.
P. Adamowicz, Dochody prezydentów i radnych dużych miast, „Rzeczpospolita” 1995 nr 3, S. 4.