\ \ i }
ł
\ » I
. j I
‘i'. 1
\i : >
i V ' i
308 Emocje w relacjach społecznych
Wstręt i pogarda
1
Być może drogą do zrozumienia tych zjawisk jest traktowanie ich w kategoriach nie gniewu, choć ten może w nich również uczestniczyć, lecz w katego- | riach emocji wstrętu i pogardy. Chociaż pierwotnie dotyczy przedmiotów bez- j osobowych, wstręt może być odczuwany także w stosunku do ludzi. Oto na przykład opis efektów ofiarowania Hiszpanom przez poddanych Montezumie Azteków wyrobów artystycznych ze złota i innych przedmiotów, w nadziei, że wykupią się w ten sposób przed agresją Corteza i hiszpańskich najeźdźców.
Twarze Hiszpanów rozpromieniły się: byli zachwyceni, byli rozradowania. Chwytali złoto jak małpy [...] Puchli z chciwości; byli wygłodniali złota jak dzikie świnie [...] Paplali w barbarzyńskim języku, a ich mowa brzmiała dziko (Wright, 1992, s. 26).
Aztekowie, z których jeden przedstawi! tę relację naocznego świadka, obserwują zachowanie Hiszpanów ze wstrętem, postrzegając zachowanie tych dziwnych obcych nie jak ludzkie, lecz zwierzęce. Jak wykazali Rozin, Haidt i McCauley (1993), wstręt, który pierwotnie zlokalizowany jest w zmyśle smaku, może odnosić się również do idei. Rozszerza się on z ochrony ciała przed chorobą na ochronę przed zanieczyszczeniem wszelkiego typu, które może skazić duszę lub porządek społeczny.
Skoro w powyższej relacji Aztekowie odczuwali wstręt, co mamy powiedzieć my, ludzie współcześni? Zamiast grzeczności, z jaką przyjmuje się podarek od kogoś równego sobie w obrębie jednej kultury, Hiszpanie zachowali się z pogardą. Nie tylko w oczach Azteków, ale i w oczach nas, współczesnych, ich zachowanie było przerażające. Takie zachowanie niekłamanej pogardy w stosunku do członków własnego gatunku jest zaiste plamą na sumieniu wszystkich istot ludzkich.
Choć pogarda jest pod pewnymi względami podobna do wstrętu, jest ona czymś odrębnym: jest to emocja odrzucenia ludzi, których można traktować jako członków grupy obcej. Terminem najczęściej używanym w tym kontekście jest uprzedzenie {prejudice). Postrzeganie oponentów jako nieludzi jest często kluczowym krokiem do stosunków wojennych. Pozwala ono na masakrowanie, torturowanie i niewolenie innych bez skrupułów. Hitlerowcy z łatwością przekonywali samych siebie, że Żydzi, homoseksualiści i inne mniejszości są nie-ludźmi, których można unicestwić. W relacjach z obozów koncentracyjnych pojawia się często agresywne okrucieństwo, lecz głównym zabójcą jest pogardliwa obojętność, traktowanie ludzi jak nieludzi, jak rzeczy (Levi, 1958).
Kiedy spotykają się różne społeczeństwa, wyzwolony zostaje typowy repertuar emocji: z początku lękliwa nieufność, być może wrogość, być może przyjazność „na próbę”. Możemy przeczytać o takich reakcjach w relacjach o pierwszych spotkaniach Europejczyków z rdzennymi mieszkańcami obu .1 Ameryk (Wright, 1992), spotkaniach kapitana Cooka z ludami Pacyfiku lub -współczesnych spotkaniach z nielicznymi grupami, których wcześnie nie nie- ;
pokoiły kontakty międzykulturowe (Nance, 1975). Bardziej kłopotliwe jest to, co dzieje się potem.
W swoim opisie podboju Ameryk przez Europejczyków Wright podkreśla, że zarówno Hiszpanie, jak i Aztekowie byli ludźmi gwałtownymi i wojowniczymi. Europejczycy mieli jednakże pewną tajną broń. Do Nowego Świata przywieźli oni europejskie infekcje i choroby - odrę, grypę, ospę, cholerę i malarię, która jeszcze obecnie, jak pisze Changon, okazuje się odpowiedzialna za znaczny odsetek zgonów wśród dorosłych Yanomamó. Najeźdźcy mieli wytworzoną przez wieki odporność na te choroby. Rdzenne ludy Ameryk nie miały jej, ponieważ tam te choroby po prostu nie istniały. W roku 1492, kiedy Kolumb wylądował w Nowym Świecie, w obu Amerykach żyło zapewne 100 min ludzi - około jednej piątej światowej populacji tego czasu. Do roku 1600 kolejne fale chorób zredukowały rdzenną ludność do około 10 min (Wright, 1992, s. 14). Żeby uchwycić skalę tego zjawiska, wyobraź sobie, że połowa osób, które znasz, cieszących się poprzednio dobrym zdrowiem, miałoby umrzeć w ciągu najbliższych paru lat, włączając w to twoich rodziców, dzieci, ludzi znanych, osoby na odpowiedzialnych stanowiskach. Ten aspekt europejskiego najazdu na Ameryki jest doprawdy tragiczny.
Zadawanie śmierci przez chorobę nie było z początku rozmyślne, lecz później Europejczycy posługiwali się infekcją świadomie. Słowo tragedia nie jest odpowiednie dla tej i innych rozmyślnie stosowanych metod europejskiej konkwisty, zawdzięczającej sukces broni palnej i technologii opartej na metalu, a charakteryzującej się kompletnym lekceważeniem jakichkolwiek ludzkich standardów zachowania. Czytając o tym, mamy podobne wrażenie, co czytając o rozmyślnym unicestwieniu 6 min ludzi przez nazistów, ponieważ byli członkami grupy obcej.
Emocje wojny mogą być jeszcze bardziej złożone - niekiedy podsyca je chciwość materialna, a bardzo często gniewna zemsta, prawie niezmiennie niepodatna na współczucie dla tych, których zabija się we wzgardzie, zawsze karmiona bliskimi więziami w grupie osobników męskich, która kultywuje swoje tradycje i czci swoich bohaterów. To była przez wieki i w różnych kulturach temperatura emocjonalna właściwa wojownikom. Być może, jak pisze Keegan (1994) w pracy uważanej za najlepszą z napisanych dotąd historii wojen (uwzględniającej także dane antropologiczne): „wojna jest równie stara jak sam człowiek i sięga ona najbardziej sekretnych miejsc w ludzkim sercu, miejsc, gdzie jaźń tłumi racjonalność, gdzie włada duma, gdzie sednem jest emocja, gdzie królem jest instynkt” (s. 3).
Mentalność wojownika jest częścią ludzkiego repertuaru gatunkowego, lecz jej ekspresja wymaga obróbki kulturowej, a kultury się zmieniają. Toteż, jak zwraca uwagę Keegan, w czasach średniowiecznych wikingowie wzbudzali powszechną trwogę na wybrzeżach północnej Europy, a ich nazwa była synonimem bezwzględnej agresji. Teraz Skandynawowie znani są z pokojowej neutralności i tolerancji. Do najbardziej zawziętych wojowników podczas II wojny