1.
CXU RODOWÓD I RECEPCJA TWÓRCZOŚCI
o Schulzu brata też pod uwagę opinie krytyków konkurentów, powodował, iż większość recenzji tej twórczości miała charakter specyficznych manifestacji18.
Dlatego niezależnie od meritum ocen, świadczyły one bardziej o stanie krytyki i świadomości czytelniczej okresu międzywojennego niż o samym Schulzu. Polaryzacja stanowisk ujawniła się już przy okazji debiutanckiego tomu: przychylnym omówieniom Sklepów cynamonowych pióra Leona Piwińskiego czy Tadeusza Brezy towarzyszyły napastliwe recenzje Zdzisława Broncla i Jana Bielatowicza, z kolei obok obszernego, pochwalnego szkicu Witkacego o Schulzu odnotować należy pryncypialną krytykę, którą przeprowadził Ignacy Fik w artykule Literatura choromaniakówl9. Podsumowując krytyczne głosy z lat trzydziestych, Bolecki zauważa, że w zasadzie zarówno chwalcy, jak przeciwnicy dostrzegali w Sklepach i Sanatorium podobne cechy, opatrywali je tylko odmiennymi znakami wartości. Jeśli pominąć jakieś jaskrawe nieporozumienia, recenzenci dość zgodnie podkreślali językową wynalazczość autora, wykorzystywanie logiki snu, fantastyczność zdarzeń i ich wieloznaczność, rozchwianie kategorii czasu, a także rozmaite stylizacje, czerpanie z modernistycznej spuścizny, czasem też ma-jaczliwość i niezborność dyskursu, rezygnację z jakichkolwiek „konstruktywnych” (społecznie, poznawczo) celów, fascynację biologiczną stroną istnienia.
Materiał sądów analitycznych posłużył następnie autorom recenzji do sformułowania najzupełniej przeciwstawnych sądów wartościujących. I tak Breza pisze: „Uważam [...] Sklepy cynamonowe za książkę nieprawdopodobnie piękną. Za rekord wcielonej poezji od dawna u nas nie dosięgnięty”20, Jan Lo-rentowicz z kolei wobec cech stylu Schulza zachowuje chłodną
•8 W. Bolecki, op. cit., s. 232.
19 I. Fik, Literatura choromaniaków, „Tygodnik Artystów” 1935, nr 15.
20 T. Breza. Sobowtór zwykłej rzeczywistości, op. cit.-, cyt. za: Nelly. 0 kolegach i o sobie, op. cit., s. 385.
RECEPCJA TWÓRCZOŚCI CXIII
rezerwę: „najświetniejsza forma bez zdecydowanej treści jest tylko doborem pięknych wyrazów”21. Najostrzejsze ataki formułują krytycy związani z ugrupowaniami politycznej lewicy i prawicy: dla endeków Schulz jest przede wszystkim Żydem, chorobliwym piewcą dekadencji i rozkładu, dla marksistów — drobnomieszczaninem indyferentnym politycznie i szkodliwym kulturowo. Pisze o tym Ignacy Fik:
Wyjść raz wreszcie trzeba od reportażowego opisywactwa subiektywnych krajobrazów czasowych, a zdobyć się na ambicję uchwytywania linii i skierowań nurtu czasu historycznego w jego dramatycznych epizodach i przesileniach22.
Spośród ataków „pryncypialnych” najgłośniejszy rezonans miała bezprecedensową napaść dwóch wybitnych krytyków, Kazimierza Wyki i Stefana Napierskiego, którzy w 1939 r. opublikowali w ,Ateneum” Dwugłos o Schulzu. O tonie i naturze argumentacji, jaką tam zastosowano, niech zaświadczy fragment wypowiedzi Wyki. Czytając go, warto zresztą pamiętać, że krytyk niebawem zmienił zdanie:
I te zarzuty najważniejsze, te momenty wyłączają Sanatorium pod Klepsydrą z żywych osiągnięć lat ostatnich i każą się zdumiewać nad ślepotą zachwytników; — antyhumanizm i utwierdzanie chaosu. Lęk przed formą i prawem, cechy wszelkiego dekadentyzmu. Dowolność pretekstów uczyniona dogmatem. Sanatorium pod Klepsydrą jest niemoralne artystycznie przez swój absolutny brak hierarchii, przez to, że wartości artyzmu są jedynie pozorem na usługach plazmy23.
21 J. Lorę n to wic z, [recenzja Sklepów cynamonowych], „Nowa Książka” 1934, z. 1, cyt. za: A. Sulikowski, Twórczość Brunona Schulza w krytyce i badaniach literackich (1934-1976), „Pamiętnik Literacki” 1978, z. 2, s. 272.
22 I. Fik, Co za czasy!, „Nasz Wyraz” 1938. nr 7-8; cyt. za: Wybór pism krytycznych, oprać, i wstępem opatrzył A. Chruszczvński, Warszawa 1961, s. 220.
23 K. Wyka, S. Napierski, Dwugłos o Schulzu, „Ateneum” 1939, nr 1; cyt. za: K. Wyka, Stara szuflada, Kraków 1967, s. 263.
|
CXIV RODOWÓD I RECEPCJA TWÓRCZOŚCI
Nie trzeba udowadniać, że Wyka błędnie odczytał Schulza, podkreślając wewnętrzny chaos jego pisarskiego świata — choć ład tam ukryty trudno było zrazu krytykom odnaleźć i opisać. Ciekawsza jest sama natura sporu o pryncypia: oto krytyk z młodego naówczas pokolenia 1910 za „niemoralną” ogłasza literaturę, o której sądzi, że pozbawiona jest ideowego kośćca i nie ożywia jej wola porządku. Znak to, że Schulz — ze swą fantasmagorycznością, poetyzacją języka czy autotematyzmem — wcale niekoniecznie jawić się musiał odbiorcom z lat trzydziestych jako nowator. Wprost przeciwnie: wpływowa część krytyki oceniała go jako paseistę, nieczułego wobec dziejowych tragedii, niezdolnego do zaprezentowania jakiegoś wyraźnego aksjologicznego stanowiska. Nawet ci, co go chwalili, doceniali raczej piękno stylu czy obrazów niż perfekcję myśli.
W latach trzydziestych wypowiadało się na temat Schulza wielu czołowych krytyków i pisarzy. Prócz wymienionych wcześniej, między innymi jeszcze: Witold Gombrowicz, Zofia Nałkowska, Konstanty Troczyński, Stanisław Baczyński, Leon Po-mirowski, Jan Emil Skiwski, Adam Grzymała-Siedlecki, Emil Breiter; mierzyli się z tym zjawiskiem także krytycy młodsi, zdobywający dopiero nazwisko, jak: Andrzej Pleśniewicz, Włodzimierz Pietrzak, Henryk Vogler, Michał Chmielowiec czy Artur Sandauer. Dość charakterystycznym zjawiskiem było łączenie w krytycznych omówieniach twórczości Schulza i Gombrowicza, przy czym np. Vogler czynił ich obu spadkobiercami tradycji romantycznej, Sandauer zaś podkreślał wspólną im skłonność do mitologizacji rzeczywistości24. Niedługo przed wojną zaczęły też powstawać pierwsze bardziej systematyczne prace o polonistycznym zacięciu, jak rozważający kwestie geno-
24 Por. H. Vog I er, Dwa światy romantyczne. O Brunonie Schulzu i Witoldzie Gombrowiczu, „Skamaniier” 1938, z. 99/101 :A. Sandauer, Szkoła mitologów. Bruno Schulz i Witold Gombrowicz, „Pion" 1938, nr 5.
RECEPCJA TWÓRCZOŚCI CXV
logiczne artykuł Eugenii Krassowskiej czy praca Adama Krawczyka Czas u Bruno Schulza25.
Dzieje pośmiertnej recepcji prozy Schulza rozpoczęły się pod złą gwiazdą. W latach czterdziestych ukazało się ledwie kilka wspomnień i wzmianek o pisarzu; po zjeździe szczecińskim ZLP w styczniu 1949 nad jego twórczością zapadło milczenie trwające aż do końca ery stalinowskiej. Uważany był wówczas Schulz za „formalistę”, typowego przedstawiciela dekadenckiej sztuki burżuazyjnej, dodatkowo szkodzić mu też musiały pokrewieństwa z Kafką — obiektem zmasowanych ataków socrealistycznej krytyki. Miał być więc Schulz skazany na zapomnienie w nowej epoce, rzeczywistość jednak zadała kłam tego typu wyrokom. W 1956 r. okazało się, że outsider z Drohobycza miał przez cały czas swych przysięgłych miłośników, że był jedną z legend minionego czasu — tak jak podobnie ekskomunikowani Witkacy i Gombrowicz. Kiedy więc tylko stało się to możliwe, pisarstwo Schulza przywrócono publiczności — głównie za sprawą Artura Sandauera i Jerzego Ficowskiego.
Popaździernikowa recepcja Schulza w Polsce miała kilka faz. Po pierwsze należało zadbać o zabezpieczenie i wydanie tego, co pozostało z literackiej spuścizny po pisarzu. Stosunkowo szybko, bo w 1957 r., ukazuje się w Wydawnictwie Literackim tom prozy pt. Sklepy cynamonowe; Sanatorium pod Klepsydrą; Kometa, na skompletowanie pozostałych pism przychodzi jednak czekać znacznie dłużej, a prace edytorskie poprzedza niekiedy prawdziwa epopeja poszukiwań. Zasługa zebrania i ocalenia tego, co ze spuścizny pisarza oszczędziła wojna, przypada Jerzemu Ficowskiemu. W 1964r. Wydawnictwa Literackie wypuszcza najobszerniejszy, jak dotąd, zbiór pism Schulza pt. Proza. Służył on potem przez wiele lat jako
25 E. Krassowska, O twórczości Brunona Schulza, „Sygnały” 1938, nr 51; A. Kra w czy k, Czas u Bruno Schulza, „Nasz Wyraz” 1939, nr 5/6.