192 Czas i imaginacja
bie teleologii, ale jest pojmowany w swej nienaruszonej konkretności. Czy chcemy to nazwać „gnostycy-zmem bez transcendencji”1, czy raczej pozostawimy w czystej semantycznej formie metaforycznej, dla naszego pytania zawsze jest istotne, że Kafka nie zna pojęcia postępu historyczno-wewnątrzświatowego i że nie zna także transcendentnego zbawienia. Ten elementarny zamiar jego nieprocesualnego ujmowania czasu można by także pokazać w jego refleksji autobiograficznej, która nie ustala żadnej ciągłości „osoby”, a tylko nieciągłość „stanów", nie dopuszczających do żadnej tożsamości-Ja:
„W ogóle brakowało mi w pierwszym rzędzie zdolności do troszczenia się chociaż w najmniejszej mierze o konkretną przyszłość. Tkwiłem myślą w sprawach teraźniejszych i w teraźniejszych ich stanach, bynajmniej nie z rzetelności lub zbyt uporczywego zainteresowania, lecz — jeśli nie powodowała tego także słabość myślenia — z powodu smutku i lęku. z powodu smutku, bo gdy mi teraźniejszość mijała tak smutno, sądziłem, że nie wolno mi z niej się wydostać, zanim się w szczęście nie zmieni, z lęku. bo tak jak lękałem się najmniejszego kroku w teraźniejszość, tak też czułem się niewart przy swoim godnym pogardy dziecinnym wyglądzie wyrokować poważnie i odpowiedzialnie o wielkiej, męskiej przyszłości. Najczęściej pojawiała mi się ona jako niemożliwa, że każdy mały krok naprzód zdawał się w mych oczach fałszerstwem, a najbliższa chwila czymś niedosiężnym. Wierzyłem łatwiej w cud niż w istotny postęp"2.
Kafka przenika przy tym teleologiczną strukturę naszego odczuwania siebie, które wiarygodne podstawy do zadowolenia mogłoby czerpać jedynie z niedozwolonego zapożyczania się u „przyszłości". Inaczej mówiąc: Prawda tego, co w każdym momencie obecne, ma źródło jedynie w błędnym wyobrażeniu ciągłości. Można by rzec, że Kalka wygrywa spartański argument pozbawionej iluzji refleksji, którą Ja podejmuje przeciwko dobrze znanemu powszedniemu optymizmowi zachowania, wynikającemu jedynie z nastroju dyktowanego przez okoliczności. Zwraca się przeciw złudnemu perspektywi-zmowi postrzegania, który literalnie karmi się fałszywą nadzieją na przyszłość:
..Nie można nigdy zauważyć i ocenić wszystkich okoliczności, które wpływają na nastrój danej chwili i działają nawet w obrębie tego nastroju, a na koniec działają w obrębie własnej oceny, dlatego fałszem jest powiedzieć, wczoraj czułem się utwierdzony, dzisiaj ogarnia mnie rozpacz. Takie odróżnienia dowodzą tylko, że się ma ochotę wywierać wpływ na siebie, i oderwawszy się od siebie, jeśli się tylko da. ukrywszy poza przesądy i urojenia, wieść przez chwilę życie sztuczne"6^.
Odróżnienia czasu wczorajszego, jako wartościowania implicite kognitywne, zostają zniesione. Kafka posiada tylko swój konkretny „stan" bez owych ustępstw ideologicznych, które umożliwiają nasze egzystowanie w postępującej ciągłości, tak iż niemożliwa jest również rozmowa z ludźmi. Ma to swoją przyczynę w tym,
„że moja myśl. lub trafniej treść mojej świadomości jest zupełnie mglista: że w tym wszystkim -—jeśli chodzi tylko o mnie — spoczywam spokojnie i czasem zadowolony z siebie: że rozmowa z ludźmi wymaga natężenia, podtrzymywania i powiązania. więc rzeczy, których mi brak"3 4.
Lub: „Zupełne ugrzężnięcie w sobie, myśli o sobie. Tępy, bezmyślny. bojażliwy"5.
Ta mgławicowość świadomości jako odwrotna strona związku to modus, który przypomina opisane przez Kafkę własne stany snu i zamroczenia. Z nich wyrasta na koniec także owo „wewnętrzne życie w sennych marzeniach”, które opisał jako cechę poetyckiego stanu kreatywnego (6 sierpnia 1914) i które spycha „wszystko inne do rzędu spraw mniej ważnych”6. Między tym stanem „wewnętrznego życia w sennych marzeniach” i ra-
H. Bloom. tamże, s. 191.
G,) Franz Kafka. Dzienniki (1910-1926). tłum. Jan Werter. Wydawnictwo Literackie. Kraków 1969. s. 169.
Tamże. s. 260.
Tamże. s. 353.
Tamże. s. 359.
Tamże, s. 321.