484 J. ANDRZEJEWSKI. MIAZGA
„ Wszystko pod jeden strychulec... Potrzebne są jednak i dreszcze, a o tym my pomyślimy, my, władcy! Niewolnicy muszą mieć panów! Całkowite posłuszeństwo, całkowite zabicie jednostki, lecz raz na trzydzieści lat Szigalew puszcza dreszcze’w.
Zdumiewające! Co trzydzieści lat? Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego Dostojewski, kreując tak nieomylnie wizję rządów totalnych (choć takiego pojęcia nie znał), w tym jednym szczególe się pomylił. Czyżby dziewiętnastowieczne rozumienie czasu oraz działania w czasie tak bardzo się różniły od doświadczeń naszych, już pobieranych z ogromnych przestrzeni wieku dwudziestego? Nie przewidział wielorakich zdobyczy technicznych, bez których natężenie oraz częstotliwość „dreszczy" są nie do pomyślenia? Jakkolwiek było, pomylił się Dostojewski gruntownie. System totalny musi „puszczać dreszcze " nieustannie, bez przerwy, przy pomocy wszystkich dostępnych mu środków, upodabniając sferę propagandy do fantastycznej maszyny, wiecznie się poruszającego perpetuum mobile. Lecz mechanizmy, które w nieustannym ruchu muszą tę gigantyczną maszynerię utrzymywać, obnażająjednąz wielu sprzeczności systemu totalnego. Jest rzeczą oczywistą, że aparat władzy totalnej, inspirując i organizując wszystkie rozliczne dziedziny propagandy, określa ich treść, kierunek, miarę za-
215 W istocie cytat ten brzmi: „Wszystko pod jeden strychulec! Równość całkowita! Niedawno robotnicy angielscy powiedzieli: «Mamy rzemiosło, jesteśmy uczciwymi ludźmi, nic nam więcej nie potrzeba!» Od dziś hasłem kuli ziemskiej będzie: potrzebne jest tylko to, co niezbędne. Potrzebne są jednak i dreszcze, a o tym my pomyślimy, my, władcy! Niewolnicy musząmieć panów! Całkowite posłuszeństwo, całkowite zabicie jednostki, lecz raz na trzydzieści lat Szygalew puszcza dreszcze, a wtedy jedni zaczynają pożerać drugich” (ibidem, s. 416).
i(p, i natężenia, rozporządza również wszystkimi środkami wpoił. Przecież, skupiwszy w swych rękach tak ogromny .jsób uprawnień, staje się jednocześnie aparat władzy żalo-0$ i bezwolnym niewolnikiem stworzonego przez siebie perpetuum mobile.
Ja dramatyczna (a też i groteskowa) sprzeczność nie ujaw-0 się na ogół w dniu codziennym. Tryby maszyny, naoliwio-m biernością, a nawet nadgorliwością wykonawców, działają na napędzie z mieszanki frazesów, kłamstw i przemilczeń, poruszają się ciężko i niezgrabnie, rozpylając wokół opary biernej nudy, przecież się poruszają mniej więcej sprawnie, lecz z punktu widzenia propagandy nasycającej społeczeństwo treściami ideowymi - w systemie totalnym dni codziennych tym raczej mało. Totalizm na podobieństwo mitycznych smo-iów, spragnionych pięknych ciał i dziewic, i niewinnych młodzianków, potrzebuje obchodów, rocznic, masówek, wieców, •.organizowanych powitań, akademii i zjazdów, niezbędna mu jest do utwierdzania się we własnej sile atmosfera odświętna wśród sztandarów, przemówień, uchwał i rezolucji.
W miarę utrwalania się systemu totalnego rozległa sfera propagandy staje się wyrazem swoistej schizofrenii, której ulegać muszą wszyscy funkcjonariusze aparatu urzędniczego, bez względu na to, z jakiego szczebla biurokratycznej drabiny władzę reprezentują. W ich kostniejących umysłach, zmuszonych okolicznościami do permanentnego działania według odgórnych dyrektyw, rzeczywistość ideowa coraz natrętniej i skuteczniej usuwa w cień rzeczywistość istniejącą. Wadzę totalną, podobnie jak schizofrenika, pożera fikcja, śle władza totalna musi tę fikcję podtrzymywać i umacniać,
ponieważ tylko w fikcji przez siebie stworzonej (lub przy pomocy siły z zewnątrz narzuconej) może istnieć i rządzić. At-