Ksitjżfci zbójeckie
I wreszcie trzeci argument, Amor condusse noi ad una morte, oparty na założeniu, że to miłość doprowadziła ich (w sposób konieczny!) do cudzołóstwa (a przynajmniej - do pocałunku), a w konsekwencji do śmierci i kary w piekle. Mówiąc krótko - winę ponosi charakter miłości, nie zaś działanie bohaterów. W swoim mniemaniu Francesca jest niewinna - jest ofiarą. Kwestia woli, a także winy i kary w ogóle w grę tu nie wchodzi. Ten fragment Piekła, może ze względu na swą krótkość, najjaśniej pokazuje, jak trudno oddzielić warstwę słowną analizowanego dzieła od jego warstwy fabularnej, a przede wszystkim od charakterystyki bohaterów, choć i przy analizie innych dzieł trudność ta występuje.
Opis miłosnej inicjacji Tristana i Izoldy wygląda odmiennie, choć i w nim duży udział ma retoryka miłosna kochanków (mowa o fragmencie Thomasa), oparta na homonimicznym brzmieniu słów morze (la mer - pamiętamy, że ich uczucie zrodziło się na morzu, w czasie, gdy Tristan wiózł Izoldę, by poślubiła króla Marka), miłość (l’amer/l’amur) i gorycz (amer). Dialog Izoldy i Tristana, a potem komentarz autora i sentencyjne stwierdzenia dosadnie (w przeciwieństwie do Piekła') określają i przeżycia kochanków, i zaistniałe między nimi fakty, a nawet opinię autora na temat poczynań bohaterów:
[Izolda] Boleść, którą odczuwam, w istocie jest gorzką, lecz nie o mdłości tu idzie: ona sercu ból zadaje i w nim mieszka. I ta gorycz z morza/miłowania się rodzi: zaczęła się z chwilą kiedym się tu znalazła. (...) [Tristan] I ze mną tak się dzieje. Moja boleść to samo ma źródło, co i twoja. Udręka napełnia goiyczą/miłością me serce, lecz nie zdaje mi się gorzką ta boleść; ani też nie z morza się ona zrodziła: to z miłowania boleść na mnie przyszła, zaś miłowanie na morzu się poczęło. (...) Skoro Izolda pojęła jego uczucia, wielce się rozradowała, że tak się przygodziło. (Wzajem są radzi swej bliskości). Oboje bowiem oczekiwanie przepełnia: wyznają sobie uczucia i pragnienia, czulą się i tulą miłośnie. (...) Teraz w skiytości czynią wszystko, co im się spodoba, ochotnie oddają się słodyczom kochania, kiedy jeno zdołają, za dnia i śród nocy. Przyjemność ta zaiste słodką się zdaje temu, kto w niej swą boleść uśmierza - tak bowiem zwykło dziać się w miłości, że po boleści nadchodzi wesele. Skoro już serca przed sobą otwarli, straciłby ten, kto by się opierał! (Tristan i Izolda, s. 115)302.
302 (•••) [C]el mai que je sent Est amer, mes ne put nient:
217