416
JERZY ZAWIEYSKI
świata, zwłaszcza wobec Wiktora. Stenio dziwił się, oczekując co noc Emilii, że ich miłość przynosi mu więcej cierpienia, niż szczęścia, nawet wówczas, gdy byli tylko sami, gdy nic ich nie dzieliło od siebie.
— Czyżby szczęście nie oznaczało miłości? — myślał nieraz wr późniejszych latach, gdy szukał tych samych doznań, — czyżby miłość była poznawana tylko przez cierpienie? Jeśli tak, — to chyba dlatego, że celem miłości nie jest nasycanie się nią samą. Nie żadne szaleństwo, ani namiętność. Lecz co? — co? — wołał nieraz z rozpaczą.
Stenio, po wyjeździe z Rozłęczy, nie obeznany z nowym dla siebie cierpieniem, nie umiał sobie z nim radzić. Listy od Emilii pogarszały tylko jego bezradność, zwłaszcza wtedy, jesienią, gdy dowiedział się, że Emilia zostanie matką.
Stenio doznawał szczęścia, lecz równocześnie drżał, lękając się skutków ich miłości. Rosły w nim uczucia, nieraz sprzeczne, wśród których nie umiał się rozeznać.
Nie wyobrażał już sobie życia bez Emilii, dlatego zaklinał ją w listach, by zerwała z Wiktorem. Powrót Marietty miał zdecydować o ich małżeństwie, którego tak oboje pragnęli. Mimo doświadczeń z Mariettą Herbeńską, Stenio nie przewidział, że nie zgodzi się ona, ani na jego miłość do Emilii, ani tymbardziej na ich małżeństwo.
Zaszedł też fakt, który wpłynął w nieoczekiwany sposób na układ całej historii z Emilią.
W dniu przyjazdu Marietty Stenio zapadł na zapalenie płuc i w czasie tej choroby łatwo było jej przeciąć cały splot wypadków. Stenio uległ nie tylko zaklęciom i błaganiom Herbeńskiej, nie tylko dał się unieść litości nad nią, ale uznał także jej jakieś racje logiczne, które miały go ustrzec przed trudnym i przedwczesnym życiem rodzinnym.
Najdonioślejsze jednak w poddaniu się woli Herbeńskiej było to, że Stenio od początku choroby, widział swą bliską śmierć. Umęczony wysoką gorączką godził się już później na wszystko, gdyż zdawało mu się, że umiera z miłości, której nie potrafił dźwignąć.
— „Będę zawsze przy tobie" — posłużył się Stenio zwrotem umierającego Elusia po liście Herbeńskiej do Emilii. List ten w uprzejmej, lecz stanowczej formie przecinał wszelkie związki. Marietta Herbeńską całą winę „szaleńczej historii" Stenia zwalała na Emilę i wyrażała żal, że jej bezbronny i niewinny syn stał się ofiarą czyjegoś wyrafinowania i zepsucia.
Gdy Stenio wyzdrowiał, chciał naprawić wyrządzoną krzywdę Emilii, ale było już za późno. Listy wracały ne czytane, a zwięzła uwaga Gay-cewicza, na kopercie ostatnio wysłanego listu — zabraniała Steniowi dalszej korespondencji. Stenio wiedział, że nic go nie tłumaczy wobec Emilii, ani tyrania matki, ani jego uległość, lub choroba — nic z tych