4442198687

4442198687



432


JERZY ZAWIEYSKI

—    O czym mówisz Emilio? — o czym mówisz? — zapytywał z obawą, aby nie spłoszyć zbliżającego się szczęścia.

—    Chcę żyć, Wiktorze, bo bardzo boję się śmierci. Ale chcę żyć przy tobie inaczej niż dotąd. Inaczej, inaczej — mówiła, wyciągając ręce, które oplotła dookoła jego szyi.

—    Czy powiedzieć jej o Steniu? — myślał Gaycewicz, — o notesie Kazia? o rozmowie w pociągu? — czy powiedzieć, że zaszły rzeczy niepojęte, jakby wbrew logice, wbrew uczuciom, tak samo, jak niepojęte jest i to, co dzieje się teraz z nimi obojgiem? Stanęło znów przed nim nagłe i natarczywe pytanie: Czy nie my stanowimy o własnym losie? — A jeśli nie my — to czy jesteśmy tylko igraszką, czy też... dopiero po chwili dopowiedział sobie: — „narzędziem**? — Ach, Boże — westchnął i pochylił głowę z uczuciem nadmiaru szczęścia, — ach, Boże — cóż my jesteśmy? Nie poznamy nigdy własnego serca, które bije w naszej piersi, — nie przenikniemy nigdy tajemnicy, która oplata nasze życie. Cóż my jesteśmy?

Jakby w odpowiedzi, posłyszał cichy i smutny głos Emilii:

—    Nikt nie zna do końca, ani własnej nędzy, ani własnej wielkości, Wiktorze.

Tej nocy Wandzia modliła się słowami „Naśladowania**:

„Wołam do Ciebie, który wiesz wszystko, któremu jawne są wszystkie skrytości serca mego i który sam tylko możesz mię doskonale pocieszyć i wspomóc. Nakarm łaknącego żebraka Twego, ogniem miłości Twojej zapal oziębłość moją, jasnością obecności Twojej oświeć ślepotę moją. Spraw, aby wszystkie rzeczy ziemskie były dla mnie goryczą...**

Przy tych słowach Wandzia rozpłakała się, bo owa gorycz szła od Herbeńskiego.

Czy będzie mogła wzgardzić tą „rzeczą ziemską**?

„Ciebie o pociechę błagam** — szeptała dalsze słowa modlitwy.

— O pociechę dla niego, dla niego! — mówiła, płacząc.

VII.

Stenio nie starał się niczego zrozumieć z tych faktów, jakie zaszły w nocy, bo wykraczały one poza wszelkie przewidywania.

Czy spotkawszy Gaycewicza mógł był przypuszczać, że otrzyma skarb prawdziwy, cząstkę czegoś, co było własnością Kazia? Czy nade wszystko mógł przypuszczać, że rozmowa tak wroga początkowo przeistoczy się



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
JERZY ZAWIEYSKINAD NIEBIESKĄ WODĄ Opowieść o czasie nie odnalezionym I Poprzez wiatr, świszczący
400 JERZY ZAWIEYSKI szkła okularów udało się Gaycewieżowi zaobserwować, jako znaki czasu, wyżłobione
402 JERZY ZAWIEYSKI Wcisnął się w kąt i nakryty paltem tłumił w sobie naprzemian wściekłość i żal.
404 JERZY ZAWIEYSKI wości i wręcz łaską losu. ślub był wyznaczony na przyszłe lato, gdyż w tym czasi
406 JERZY ZAWIEYSKI głoski mówiły rzeczy odrażające o stosunku do Stenia jego przybranej matki. Była
408 JERZY ZAWIEYSKI mację Kazia. Czy nie mogła? Czy nie chciała? Czy bała się nowych cicr pień? Na m
410 JERZY ZAWIEYSKI wyjeździe z Rozłęczy, bo tego żądała Marietta, wobec której był bezsilny i
4.12 JERZY ZAWIEYSKI dla siebie zdobyć, albo żebraniną, albo kłamstwem. Kłamał w sposób przemyślany,
414 JERZY ZAWIEYSKI Stenio bał się swej matki, zarówno objawów jej czułości, jak i jej smutków, jej
416 JERZY ZAWIEYSKI świata, zwłaszcza wobec Wiktora. Stenio dziwił się, oczekując co noc Emilii, że
420 JERZY ZAWIEYSKI z majątkiem wiązało go ze sferą obcą. Cóż miał wspólnego z licznym i
422 JERZY ZAWIEYSKI i kłamstwo przyrastało jak garb, jak coś, czego nie sposób z siebie zrzucić. Woj
424 JERZY ZAWIEYSKI Gaycewicz wyrwał ręce z rąk Herbeńskiego i odszukał w kieszeni notes. Wydawało s
426 JERZY ZAWIEYSKI miłość do Emilij. Teraz z kolei Herbeński niecierpliwe targał za rękaw Gaycewicz
434 JERZY ZAWIEYSKI Zasłonił się paltem, gdyż do przedziału weszli jacyś ludzie i przymknął powieki.
4 111 12-Jerzy Zawieyski udekorowany z o- stał Krzyżem Komandorskim z 6 w 1 a z-dą Orderu Odrodzenia
DSCN2360 7 38 J. ANDRZEJEWSKI, MIAZGA szli od nas Anna Kowalska, Jerzy Zawieyski1, Tadeusz Breza, ci

więcej podobnych podstron