ROZDZIAŁ 39
ZUPEŁNIE NOWA RODZINA MONTGOMERY'CH,
JAK ZWYKLE WSTRZĄSAJĄCA
Następnego popołudnia Aria siedziała na futonie w salonie Meredith, i z nieobecną miną pstrykała palcem w bobble'a Williama Szekspira otrzymanego od Ezry. Byron i Meredith siedzieli obok niej i wpatrywali się w telewizor Meredith. Trwała właśnie konferencja dotycząca sprawy zabójstwa Ali. Napis na banerze u dołu ekranu brzmiał: Ian Thomas aresztowany.
- Pan Thomas zostanie postawiony w stan oskarżenia we wtorek. - mówił stojący przed okazałymi, kamiennymi stopniami Sądu w Rosewood reporter. - Nikt tutaj nie spodziewał się, że taki cichy, uprzejmy chłopiec jak Ian Thomas może być sprawcą.
Aria przyciągnęła kolana do piersi. Dzisiaj rano gliniarze pojawili się w posiadłości Vanderwaal'ów i pod łóżkiem Mony znaleźli pamiętnik Ali. Powiedziała ona Spencer prawdę o ostatnim wpisie - dotyczył ultimatum postawionego przez Ali Ianowi, że albo zerwie z Melissą Hastings, albo ona rozpowie o nich całemu światu. W wiadomościach pokazano, jak policjanci prowadzą Iana w kajdankach na posterunek. Kiedy został poproszony o złożenie zeznań, oświadczył tylko: „Jestem niewinny. To pomyłka”.
Byron niedowierzająco prychnął. Wyciągnął dłoń i wziął Arię za rękę. Potem, jak można się było spodziewać, program przeszedł do kolejnej historii - śmierci Mony. Na ekranie pokazano wstęgi żółtej policyjnej taśmy otaczającej Kamieniołom Topielca, a potem krótkie ujęcie domu państwa Vanderwaal. W rogu pojawiła się ikona telefonu BlackBerry.
- Panna Vanderwaal od ponad miesiąca prześladowała cztery uczennice Rosewood Day, i ostatecznie te groźby miały śmiertelny finał. - mówił prezenter. - Między panną Vanderwaal a nieujawnioną z nazwiska nieletnią doszło ostatniej nocy do szamotaniny na brzegu kamieniołomu, który wciąż jest nie zabezpieczony. Panna Vanderwaal spadła z krawędzi, i w wyniku upadku skręciła kark. Policja znalazła osobisty BlackBerry panny Vanderwaal w jej torebce na dnie Kamieniołomu, ale wciąż poszukuje drugiego telefonu, którego używała do wysyłania większości niepokojących sms-ów.
Aria znowu trąciła głowę Szekspira. Jej głowa była jak nadmiernie wypakowana walizka. Zbyt wiele wydarzyło się w ciągu ostatniego dnia, żeby zdołała wszystko przemyśleć. A w uczuciach miała zamęt. Koszmarnie się czuła z powodu śmierci Mony. Była przerażona i dziwnie zraniona tym, że wypadek Jenny okazał się wcale wypadkiem nie być - tym, że Jenna i Ali wszystko od początku zaplanowały. I po takim czasie zabójcą okazał się Ian… Prezenter przybrał pełen współczucia, zadowolony wyraz twarzy i powiedział:
- Nareszcie cała społeczność Rosewood może zapomnieć o tej strasznej historii. - od rana wszyscy to mówili. Aria zalała się łzami. Wcale nie czuła, że sprawa została rozwiązana.
- Co się stało? - Byron spojrzał na nią.
Aria potrząsnęła głową, niezdolna wyjaśnić. Wzięła w złączone dłonie bobble'a, zraszając łzami szczyt plastikowej głowy Szekspira.
Byron wydał sfrustrowane westchnienie.
- Rozumiem, że to przytłaczające. Ktoś cię prześladował. I w ogóle nam o tym nie powiedziałaś. Powinnaś była to zrobić. Powinniśmy teraz o tym porozmawiać.
- Przepraszam. - Aria potrząsnęła głową. - Nie mogę.
- Ale musimy. - naciskał Byron. - To ważne, żebyś to z siebie wyrzuciła.
- Byron! - syknęła ostro Meredith. - Jezu!
- No co? - zapytała Byron z rezygnacją unosząc dłonie.
Meredith przyskoczyła stając między Arią i jej ojcem.
- Ty i twoje dyskusje! - zbeształa go. - Czy Aria nie dość przeszła w ciągu ostatnich tygodni? Daj jej trochę spokoju!
Byron, zastraszony, wzruszył ramionami. Arii opadła szczęka. Napotkała wzrok Meredith, która się uśmiechnęła. Wyrozumiały błysk w jej oku sygnalizował: Rozumiem, przez co przechodzisz. I wiem, że to niełatwe. Aria wbiła wzrok w różową pajęczynę tatuażu na nadgarstku Meredith. Przypomniała sobie, z jaką niecierpliwością szukała czegoś szkodliwego dla Meredith, a oto ona się za nią wstawiała.
Komórka Byrona zawibrowała przesuwając się po porysowanym stoliku deserowym. Spojrzał na ekran, zmarszczył brwi, po czym odebrał.
- Ella? - jego głos się załamał.
Aria się spięła. Brwi Byrona zetknęły się ze sobą.
- Tak… jest tutaj. - podał telefon Arii. - Matka chce z tobą porozmawiać.
Meredith z zakłopotaniem odchrząknęła, wstała i ruszyła w stronę łazienki. Aria patrzyła na telefon, jakby był gnijącym kawałkiem rekina, do zjedzenia którego sprowokował ją ktoś na Islandii. Ostatecznie, wikingowie to jadali. Niepewnie przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Ella?
- Aria, dobrze się czujesz? - zabrzmiał na drugim końcu linii głos Elli.
- Ja… tak. - powiedziała Aria. - Nie wiem. Chyba. Nie jestem ranna, ani nic takiego.
Zapadła długa cisza. Aria wyciągała i wsuwała z powrotem maleńką antenę telefonu ojca.
- Tak mi przykro, kochanie. - wybuchnęła Ella. - Nie miałam pojęcia, przez co przechodzisz. Dlaczego nam nie powiedziałaś, że ktoś ci grozi?
- Bo… - Aria przeszła do maleńkiej sypialni przy studio Meredith i wzięła Petunię, swoją świnkę-maskotkę. Wytłumaczenie Mike'owi sprawy „A” było trudne. Ale teraz, kiedy było już po wszystkim i Aria nie musiała już się martwić zemstą „A”, zrozumiała, że prawdziwy powód nie ma znaczenia. - Bo kotłowaliście się z własnymi kłopotami. - opadła na grudkowaty materac łóżka, aż sprężyny zajęczały. - Ale… to ja przepraszam, Ellu. Za wszystko. Okropnie postąpiłam, że tyle czasu nie powiedziałam ci nic o Byronie.
Ella zamilkła. Aria właczyła z trzaskiem maleńki telewizor na parapecie. Obraz tej samej konferencji pojawiły się na ekranie.
- Rozumiem, czemu tego nie zrobiłaś. - powiedziała w końcu Ella. - Powinnam była to zrozumieć. Po prostu, byłam bardzo rozzłoszczona. - westchnęła. - Od dawna kiepsko się układało między twoim ojcem i mną. Islandia tylko odroczyła to, co było nieuniknione - oboje wiedzieliśmy, że do tego dojdzie.
- Okay. - powiedziała Aria, głaszcząc różowe futerko Petunii.
- Przepraszam, maleńka, i tęsknię za tobą. - westchnęła Ella.
W gardle Arii uformowała się olbrzymia gula w kształcie jaja. Patrzyła na narysowana na suficie przez Meredith karaluchy.
- Ja też za tobą tęsknię.
- Wciąż masz tu swój pokój, jeśli chcesz. - powiedziała matka.
Aria przygarnęła Petunię do piersi.
- Dziękuję. - wyszeptała i zamknęła telefon. Jak długo czekała, żeby to usłyszeć? Cóż to będzie za ulga, znowu sypiać we własnym łóżku, na normalnym materacu i miękkich, puchowych poduszkach. Być wśród swoich robótek ręcznych, książek, i przy bracie oraz Elli. Ale co z Byronem? Aria nasłuchiwała, jak kaszle w sąsiednim pokoju.
- Chcesz chusteczkę? - zawołała zatroskana Meredith z łazienki. Aria pomyślała o kartce, którą Meredith zrobiła dla Byrona i przypięła na lodówce. Przedstawiała rysunkowego słonia, który mówił: Przytupałem tutaj, żeby życzyć ci świetnego dnia! To była jedna z tych rzeczy, które Byron - albo Aria - by zrobili.
Może Aria przesadza. Może przekonałaby Byrona do kupienia wygodniejszego łóżka do tego malutkiego pokoju. Może mogłaby tu czasem sypiać.
Może.
Aria zerknęła na ekran telewizora. Konferencja w sprawie Iana właśnie się skończyła, i wszyscy wstali, żeby się rozejść. Gdy kamera pokazywała ostatnie ujęcie Aria zauważyła blondynkę o znajomej twarzyczce w kształcie serca. Ali? Aria usiadła. Przecierała oczy, aż zaczęły ją boleć. Kamera ponownie skierowała się na tłum, i Aria zrozumiała, że blond kobieta ma co najmniej trzydzieści lat. Z braku snu najwyraźniej miała halucynacje.
Powędrowała z powrotem do salonu, wciąż z Petunią w dłoni. Byron rozchylił ramiona i Aria się w nie wtuliła. Jej tata z nieobecnym wyrazem twarzy poklepał Petunię po łebku, i patrzył na komentarze po konferencji w telewizji.
Z łazienki wyłoniła się Meredith, odrobinę zielona na twarzy. Byron wypuścił Arię z objęć.
- Wciąż źle się czujesz?
Meredith pokiwała głową.
- Tak. - miała niespokojną minę, jakby miała tajemnicę, którą właśnie chce ujawnić. Spojrzała na nich oboje, jej usta rozciągnęły się w małym uśmiechu. - Ale to okay. Bo… jestem w ciąży.
Futon - rodzaj japońskiego materaca
Pretty Little Liars - Unbelievable Nie do wiary
2