ROZDZIAŁ 12
NA GIGANCIE
W poniedziałkową noc Emily siedziała na wyblakłym niebieskim stołku barkowym przy ladzie knajpki M&J naprzeciwko dworca autobusowego Greyhounda w Akron w stanie Ohio. Cały dzień nic nie jadła i teraz rozmyślała nad zamówieniem kawałka wstrętnie wyglądającego ciasta wiśniowego na wynos do kompletu z metalicznie smakującą kawą. Obok niej stary mężczyzna powoli siorbał pełnymi łyżkami pudding z tapioki, a facet wyglądający jak kręgiel i jego tyczkowaty przyjaciel opychali się ociekającymi tłuszczem burgerami i frytkami. Szafa grająca odtwarzała jakąś brzękliwą piosenkę country, a kelnerka ciężko opierała się o kasę, pucując z kurzu magnesy w kształcie Ohio do kupienia za jedyne 99 centów.
- Dokąd zmierzasz? - ktoś zapytał.
Emily spojrzała w oczy kucharza, krzepkiego mężczyzny, który wyglądał jakby sporo polował z łukiem, kiedy nie zajmował się grilowaniem sera. Emily poszukała wzrokiem plakietki z imieniem, ale jej nie miał. Na środku czerwonej bejsbolówki miał wyszytą dużą, pojedynczą literę „A”. Drżąc odrobinę, zwilżyła usta.
- Skąd wiesz, że dokądś zmierzam?
Rzucił jej znaczące spojrzenie.
- Nie jesteś stąd. A po drugiej stronie ulicy jest Greyhound. I masz wielki marynarski worek. Sprytny jestem, nie?
Emily westchnęła wbijając wzrok w kubek z kawą. Energiczny marsz od Helene do odległego o milę mini-martu przy drodze zajął jej niecałe dwadzieścia minut, pomimo ciągniętego ciężkiego worka. Kiedy już tam dotarła pojechała okazją na dworzec autobusowy i kupiła bilet na pierwszy autobus wyjeżdżający z Iowy. Niestety, zmierzał do Akron, miejsca, gdzie Emily absolutnie nikogo nie znała. Co gorsza, w autobusie śmierdziało, jakby ktoś miał problemy z gazami, a facet obok niej podkręcił swojego iPoda na maksa i śpiewał do wtóru z Fall Out Boy, zespołem, którego nienawidziła. Kolejne upiorne wydarzenie miało miejsce, kiedy autobus zajechał na przystanek w Akron, a Emily pod swoim siedzeniem znalazła drobiącego kraba. Kraba, chociaż nigdzie w pobliżu nie było oceanu. Kiedy weszła zataczając się na dworzec i zauważyła, że o 22:00 jest wyjazd do Filadelfii, wezbrał w niej ból. Jeszcze nigdy tak mocno nie tęskniła za Pensylwanią, jak w tej chwili.
Emily zamknęła oczy, wciąż z trudem przychodziło jej uwierzyć, że naprawdę, faktycznie ucieka. Wiele razy wcześniej wyobrażała sobie ucieczkę - Ali zwykła mówić, że zrobiłaby to z nią. Jednym z ich czołowych wyborów były Hawaje. A także Paryż. Ali mówiła, że mogłyby przyjąć inne tożsamości. Kiedy Emily protestowała, twierdząc, że brzmi to skomplikowanie, Ali wzruszała ramionami i mówiła: „Skąd. Bycie kimś innym jest pewnie dosyć proste”. Dokądkolwiek by się udały, przyrzekły sobie spędzać razem bez przerwy mnóstwo czasu, a Emily zawsze potajemnie miała nadzieję, że może, tylko może, Ali zrozumie, że kocha Emily równie mocno, jak Emily kocha ją. Ale ostatecznie, Emily miała wyrzuty sumienia i mówiła: „Ali, nie masz powodu, żeby uciekać. Twoje życie tutaj jest idealne”. Ali w odpowiedzi wzruszała ramionami, mówiąc, że Emily ma rację, jej życie jest praktycznie doskonałe.
Dopóki ktoś jej nie zabił.
Kucharz podgłośnił maleńki telewizorek obok tostera na osiem kromek i otwartej paczki Wonder Bread. Kiedy Emily spojrzała na ekran, zobaczyła reporterkę CNN przed znajomą fasadą szpitala w Rosewood. Emily dobrze ją znała - mijała ten budynek codziennie w drodze do szkoły.
- Mamy informację, że Hanna Marin, siedemnastoletnia mieszkanka Rosewood i przyjaciółka Alison DiLaurentis, której ciało w tajemniczy sposób znalazło się na jej własnym podwórku jakiś miesiąc temu, właśnie przebudziła się ze śpiączki trwającej od tragicznego sobotniego wypadku. - mówiła reporterka do mikrofonu.
Filiżanka z kawą Emily zagrzechotała o spodek. Śpiączka? Na ekranie pojawili się rodzice Hanny, mówili, że tak, Hanna się obudziła i wydaje się okay. Nie było tropów, kto ją potrącił, ani dlaczego.
Emily przesłoniła usta dłonią pachnącą siedzeniem Greyhounda ze sztucznej skóry. Wyciągnęła Nokię z kieszeni dżinsowej kurtki i włączyła. Próbowała oszczędzać baterię, bo w Iowa niechcący zostawiła ładowarkę. Jej palce drżały, gdy wybierała numer Arii. Zgłosiła się poczta głosowa.
- Aria, mówi Emily. - powiedziała po sygnale. - Właśnie dowiedziałam się o Hannie, i…
Głos jej zamarł, kiedy spojrzała znowu na ekran. Tam, w prawym górnym rogu, była jej własna twarz, patrząca na nią ze zdjęcia z ubiegłorocznej księgi pamiątkowej.
- Z innych wieści z Rosewood, inna z przyjaciółek panny DiLaurentis, Emily Fields, zaginęła. - mówił prezenter. - Odwiedzała w tym tygodniu krewych w Iowie, ale dzisiejszego ranka zniknęła z ich domu.
Kucharz przestał przewracać grillowany ser i zerknął na ekran. Po jego twarzy przemknęło niedowierzanie. Spojrzał na Emily, i z powrotem na telewizor. Jego metalowa szpachelka z głuchym stukotem zleciała na ziemię.
Emily, nie kończąc wiadomości dla Arii, zakończyła połączenie. Na ekranie telewizora jej rodzice stali przed domem z niebieskimi gontami. Ojciec miała na sobie swoją najlepszą koszulkę polo, a mama udrapowany na ramionach kaszmirowy kardigan. Carolyn stała nieco z boku, trzymając w rękach zwrócone w stronę kamery zdjęcie drużyny pływackiej Emily. Emily była zbyt zdumiona, żeby się zawstydzić, że jej zdjęcie w wysoko wyciętym kostiumie Speedo pojawiło się w ogólnokrajowym programie.
- Bardzo się martwimy. - powiedziała matka Emily. - Chcemy, żeby Emily wiedziała, że ją kochamy i chcemy tylko, żeby wróciła do domu.
W kącikach oczu Emily zakwitły łzy. Nie sposób opisać słowami, co czuła, kiedy słyszała, jak jej matka wypowiada te dwa małe słowa: kochamy ją. Ześlizgnęła się ze stołka, wpychając ręce w rękawy kurtki.
Słowo FILADELFIA było przyczepione na górze czerwono-niebiesko-srebrnego autobusu Greyhounda po drugiej stronie ulicy. Wielki zegar 7-Up nad ladą wskazywał 21:53. Błagam, niech wszystkie miejsca na 22:00 nie będą wykupione, modliła się Emily.
Spojrzała na nagryzmolony rachunek obok swojej kawy.
- Zaraz wrócę. - powiedziała do kucharza, chwytając swoją torbę. - Tylko kupię bilet na autobus.
Kucharz wciąż wyglądał, jakby porwało go tornado i wyrzucilo na innej planecie.
- Nie przejmuj się. - powiedział słabo. - Kawa na koszt firmy.
- Dzięki! - dzwoneczki nad drzwiami restauracji zadźwięczały, kiedy Emily wychodziła. Przebiegła pustą autostradę i z poślizgiem wpadła na dworzec, dziękując rozlicznym potęgom wszechświata, że przed kasą nie było kolejki. Nareszcie znała swój cel: dom.
Pretty Little Liars - Unbelievable Nie do wiary
3