12. NAUKA TAŃCA
- Wiesz jestem głodna, może pójdziemy zapolować? - naprawdę byłam , bo przez ostatnie wydarzenia jakoś wszystko inne niż Jacob przeszło na drugi plan.
- Chętnie - ruszyliśmy, więc na małe polowanie. Na samym początku podpatrywałam dyskretnie jak to robi Nahuel, nasza taktyka nie różniła się za bardzo. Jak zawsze chciałam upolować jelenia, jednak poczułam w pobliżu pumę. Trudniej było mi polować na szybkie zwierzęta, byłam zbyt wolna. Mimo, że jestem pół-wampirem to nie biegam jak Cullenowie. Teraz miałam towarzysza, który był mi równy. Trochę walczyłam z zwierzęciem, ale tylko dla zabawy, potem jednak poczułam ostre pragnienie. Wbiłam się w nią łapczywie. Czułam, że głód znika gdzieś daleko.
- Byś się podzieliła. - Nahuel udał urażonego.
- Już nic nie ma, może następnym razem - zachichotałam, gdy chciałam wstać, podał mi rękę jednak obeszło się bez jego pomocy.
- Dzięki - mruknęłam zawstydzona
- Masz interesujących przyjaciół. - oznajmił nagle, gdy szliśmy w stronę domu rodzinnego.
- Też tak sądzę. W dużej mierze dzięki mojemu chłopakowi Jacobowi.
Zobaczyłam, że przez jego twarz przemknęło zawiedzenie.
- To ten rudawy wilk? - w jego głosie usłyszałam nutę, która kojarzyła mi się z obrzydzeniem. Kiwnęłam głową.
- Ale jak?
- Normalnie. U wilkołaków jest takie coś jak wpojenie, zakochuje się w kimś. Wytłumaczyłam mu patrząc na swoje stopy, pewnie i tak nic nie rozumiał. Zresztą tego nie dało się wyjaśnić za pomocą jednego zdania.
- A ty też jesteś w nim zakochana?
- Jest stworzony dla mnie. - wyznałam cicho, czując, że spaliłam raka. Wreszcie doszliśmy do ogromnego białego domu. Gdy tylko weszliśmy Jake porwał mnie w ramiona, a mojego towarzysza zmroził wzrokiem.
- Witaj Nahuel - Esme uścisnęła dłoń chłopaka. Cała rodzina przywitała go ciepło, tylko Indianin trzymał się na baczność.
Siedziałam na ziemi oparta o nogi Jacoba i słuchałam przybysza. Mówił o tym, gdzie mieszka, co porabia, gdzie się uczy. Interesowała mnie jego inne życie, czasami musiałam ugryźć się w język, bo prawie wyleciałam z jakimś pytaniem. Kątem oka zauważyłam, że Carlise wychodzi, więc dyskretnie wstałam i poszłam za nim.
- Nesie, dobrze się składa muszę cię zmierzyć. - uśmiechnął się do mnie i gestem ręki zachęcił bym podeszła.
- Stań tutaj. - wskazał na miejsce przy ścianie, posłusznie zrobiłam tak jak kazał. Podszedł bliżej i zaczął coś wyliczać.
- Carlise - usłyszałam własny szept, nie chciałam, by ktoś słyszał, o czym będziemy mówić. Spojrzał na mnie.
- Czy… - zawahałam się na moment. - Będę mogła mieć dzieci? W przyszłości oczywiście.
Myślałam, że będzie zaskoczony, ale on stał nieruchomo, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Położyłam mu rękę na policzku i ` pokazałam' jak Emily oznajmiła, że jest w ciąży. U doktora zagościł uśmiech.
- Nie wiem dokładnie, chociaż już się nad tym zastanawiałem. - podszedł do swojego biurka i wyjął jakieś dokumenty. - Z tego, co tu jest, wynika, że tak.
Nieśmiało rzuciłam okiem na papiery, jednak nie za dużo zrozumiałam. Pokiwałam głową uradowana. Czyli w przyszłości będę mogła mieć własną rodzinę. Widziałam, że Carlise uważnie przygląda mi się więc spróbowałam zachować spokój.
- I jak? Ile urosłam? - zboczyłam z tematu, żeby nie pomyślał, że już planuje zostać mamą. Nie wiedzieć czemu ta informacja była dla mnie tak ważna.
- Och, praktycznie od zeszłego tygodnia nic. - zaczął coś pisać, więc nie chcąc mu przeszkadzać wyszłam cicho z jego gabinetu. Gdy tylko zamknęłam drzwi i chciałam pójść do salonu wpadłam na kogoś.
- Więc o to się tak martwiłaś? - Jake uśmiechał się smutnawo bawiąc się niby od niechcenia kosmykiem moich włosów, musiał zauważyć wcześniej, że coś mnie trapi.
- Tak i nie. - odparłam wstrzymując oddech. Wziął mnie w swoje ramiona cicho się śmiejąc. Odetchnęłam z ulgą, nie był zły.
- Tylko nie mów, że natychmiast. - zażartował.
Spojrzałam w górę i jęknęłam. Zawstydziłam się, pierwszy raz byłam w takiej sytuacji.
- Właśnie… - coś mu się przypomniało i postawił mnie na ziemi - słyszałem, że skarżysz się na mój taniec?
Ucieszyłam się, że zmienił temat.
- A bo co?
- Zgłaszam chęci do nauki. - mruknął mi do ucha i pociągając za rękę kierując w stronę drzwi wyjściowych.
Przyznaję, że mimo życia wiecznego każdy dzień daje mi nowe wspomnienia. Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że będę uczyć tańca towarzyskiego Jacoba nie uwierzyłabym. I to jeszcze gdzie! Na dachu domu Cullenów. Staliśmy na płaskiej powierzchni patrząc na siebie - on bojąc się tańca.
- Liczysz sobie do czterech i krok w tył, bo partnerka będzie robiła do przodu. - tłumaczyłam mu kroki do walca angielskiego. Zastanawiałam się równocześnie kiedy nadaży się jakaś okazja, by potańczyć. Najbliżej chyba był ślub Rose i Emmetta - kolejny.
- Ty będziesz moją partnerką. - uśmiechnął się łobuzersko. Zniecierpliwiona pokręciłam głową.
- Skup się. Wpierw pokaże ci sama, a potem razem. - stanęłam koło niego i zaczęłam liczyć po cichu do czterech, zrobiłam krok w tył i znowu policzyłam i tak w kółko.
- To jest wszystko? - Jake zaśmiał się, po czym powtórzył za mną ruchy. Tańczył oczywiście jak drewniany kołek. Zaśmiałam się cicho.
- Może tak bardziej biodrami pomachaj.
- To salsa czy walc? - zdezorientowany podrapał się po głowie.
- Ale chodzisz za sztywno. Trochę życia w tym! - poskarżyłam się. Jacob spoważniał, wyprostował się i zaczął od nowa. Niecodzienny widok widzieć jego tańczącego.
- Poczekasz chwilkę? Zejdę na dół po aparat. - oznajmiłam rozbawiona.
- Nessie nie zrobisz ze mnie jednego z tych ulizanych w garniturkach macho, ale jeśli chcesz możesz założyć taką sukienkę jak te dziewczyny - puścił do mnie perskie oczko, za co oberwał sójkę w bok. Stanęłam naprzeciwko niego, objął mnie w pasie.
- Źle trzymasz. - poprawiłam jego postawę, tak, aby ręce znalazły się tam gdzie powinny.
- Wolałem tamtą wersje.
Cały Jake, ciągle musiał żartować.
- Od początku. - zaczął liczyć głośno do czterech i cofnął się, a ja poszłam do przodu. Znowu policzył, lecz chyba coś mu się pomyliło i nadepną mi na stopę.
- Przepraszam, mówiłem, że to nie dla mnie - zaczął się wykręcać.
- Nie, nie, nie. Zobacz. - znowu mu pokazałam kroki, potem nowe i obrót na palcach. Chyba trochę się zagalopowałam.
- Może po prostu ty będziesz tańczyć, a ja popatrzę? - wsadził ręce w kieszeń.
- Hop! - biegiem rzuciłam się na niego, a on tak jak kiedyś złapał mnie i przytulił do siebie. Teraz to wyglądało jak scena z romantycznego filmu, ale to był nasz trik od zawsze.
- Widzisz coś tam umiesz. - spojrzałam na moje dłonie, które spoczywały na piersi Jake'a, zawstydzona szybko wzięłam je i spuściłam głowę. Czy mówiłam już, że Jacob nigdy nie czuję potrzeby noszenia koszulki? Ma na sobie tylko spodnie, a czasami aż buty. Nie wyglądał jak chłopak na sterydach, jego mięsnie były takie naturalne… Po prostu nie przypominał napakowanego wielkiego gościa.
- Chyba tak - mruknął w moje włosy rozbawiony, przeszły mnie dreszcze.
- Zobaczysz będzie dobrze. - odsunęłam się i podałam mu dłoń. Westchnął zrezygnowany i podszedł bliżej. Próbowałam przewidzieć jego wpadki i uciekać nogami, byle by znowu mnie nie nadepnął. Szło mu coraz lepiej. Ciągle patrzył na ziemię, a jego czarne włosy zasłaniały mu twarz. Odgarnęłam mu włosy do tyłu.
- Śmiejesz się ze mnie? - stanął w miejscu i spojrzał hardo w moje oczy.
- Jeśli powiem, że tak? - podparłam się pod boki, a on przykucnął jak do ataku. Niemal wystrzelił w powietrze porywając mnie po drodze. Z hukiem polecieliśmy na ziemię, a ja kurczowo przyczepiłam się do niego. To było na tyle, jeśli chodzi o lekcję tańca, która zapewne nie trwałą nawet pół godziny.
- Tak ładnie pachniesz. - ugryzłam go w szyję. Wybuchnął śmiechem.
- Chyba jestem od tego uzależniona - mruknęłam, po czym znowu go lekko ugryzłam. Naprawdę byłam uzależniona, robiłam to od małego i jak widać zostało do dzisiejszych dni. Zaczęłam ze sobą walczyć. Jacob był dla mnie tym samym przyjacielem, co kiedyś, tylko do tego doszło jeszcze nowe uczucie. Ciągle miałam chęć przytulenia do niego, chwycenia za rękę, pocałowania. Tak jak teraz. W końcu pocałowałam go prosto w usta.
- Jesteś pilnym uczniem. - pochwaliłam go.
- Jeśli mają być takie nagrody to od jutra mamy codziennie lekcje. - odparł, po czym znowu złożył na moich ustach pocałunek jednak tym razem dłuższy i bardziej namiętny.
- Ha! - lampa błyskowa dała mi po oczach. Zamrugałam gwałtownie.
- Następna para do kolekcji, a jakie fajne zdjęcia wyszły tam na dachu! - Alice uśmiechnęła się łobuzersko.
- No to ja już pójdę, może pojadę wywołać te zdjęcia. - zamyśliła się przykrzywiając głowę. Miała do kolekcji następne sto zdjęc, cieszyłam się, że nasza pierwsza lekcja została uwieczniona.
- Wiesz dzisiaj będę patrolować w nocy, są jeszcze inne ślady niż twojego przyjaciela.
Skinęłam głową na `tak'.
- Chodź odprowadzę cię. - przytulił się do mnie ramieniem.
Podreptaliśmy do kamiennego domku, nie było w nim nikogo.
- Widziałeś nowy wystrój mojego pokoju? - pociągnęłam go we właściwym kierunku. Chciałam jakoś opóźnić jego odejście.
- Niebieski pasuje do ciebie - odparł rozglądając się.
Usiadłam na kanapie, a on koło mnie nadal podziwiając pomieszczenie. Oparłam mu głowę na ramieniu. Byłam zła, że to akurat ja muszę spać.
- Jake.
To było wszystko, on był dla mnie wszystkim.
- Nessie. - usłyszałam jego cichy zachrypnięty szept,.
Położyłam mu na policzku dwa palce i `pokazałam' moje polowanie z nim jak byłam mała. Zaczęłam nucić jakąś melodię kompletnie mi nieznaną, wszyscy mówili, że mam to po Edwardzie.
Siedziałam na jednym z końców wielkiego stołu, miałam na sobie czarną szatę. Stół był długi, a po obu stronach siedzieli goście. I to jak niezwykli goście. Mieli mlecznobiałą skórę, bursztynowe oczy i idealne rysy twarzy. Naprzeciwko mnie znajdowała się znajmowa twarz. Nahuel. Wszyscy obok mnie zaczęli jeść, spojrzałam na ich ` dania', zobaczyłam martwe części ludzi. Chciałam wstać od stołu, ale przytrzymał mnie pewien osobnik. Gdy chciałam spojrzeć, kto to taki zobaczyłam tylko jasne, długie włosy.
Usiadłam. To był sen, to był sen, to był sen. Rozglądnęłam się nerwowo. Siedziałam na własnym łóżku, we własnym pokoju. Zaczęłam nerwowo oddychać. Drzwi się uchyliły i zobaczyłam w nich Edwarda.
- Dziwne miewasz ostatnio sny. - usiadł obok mnie.
- Rzeczywiście - mruknęłam.
Spojrzałam na mnie, a chwilę później leżał wygodnie obok mnie, podpierając głowę o poduszkę. Zaparło mi wdech w piersiach, był przy tym tak szybko.
- Jesteś taka podobna do Belli. - mruknął cicho jakby mówił do siebie.
- Możesz mi opowiedzieć, co mam z niej? - robiłam się senna.
- Mówisz przez sen, tak samo jak ona, a sny miewasz bardzo dziwne. Nie lubisz za bardzo się stroić, Alice też kiedyś torturowała Bellę. Przy okazji przyciągasz nieporozumienia, chociażby to z Jacobem. A między nami Nahuel często o tobie myśli. - jego głos mnie usypiał, mruknęłam coś do niego, ale on mówił dalej.Jedno nie dawało mi spokoju, chciałabym zasmakować życia Nahuel'a. Tak więc postanowiłam, że tak zrobię.