8.RACHEL
- Nessie? - to, Rachel, siostra Jacoba, stała na progu uśmiechając się nieśmiało.
- Och, to ty. Cześć. - Pokiwałam do niej. Siedziałam na łóżku i oglądałam album Jake'a.
- Jak było w Paryżu? - przysiadła obok. Przyjrzałam jej się uważnie, na pierwszy rzut oka nie wydawała mi się spokrewniona z Jacobem. Myliłam się. Miała ciemną karnację i długie kręcone włosy ułożone w koński ogon. Na nosie miała okulary, za nimi znajdowały się duże czarne oczy, a długie rzęsy rzucały cień na policzki. Nie wiem, co to było takiego, ale widziałam w niej Jacoba.
- Szczerze mówiąc czułam się tam obco. - odłożyłam trzymany przez siebie album. Nie chciałam rozmawiać o zakupach, ani o Paryżu. Właściwie nie byłam skłonna o niczym rozmawiać. Jake'a nie było, więc jaki był sens w czymkolwiek.
- Nie smuć się, Nessie. - pogłaskała mnie po włosach widząc moją minę.
Zebrałam wszystkie siły w sobie i uśmiechnęłam się.
- Idę do Emily, chcesz zabrać się ze mną? - widać było po niej, że za wszelką cenę chce bym jej towarzyszyła. Skoro przeze mnie nie ma jej brata, to, chociaż to mogę zrobić.
- Jasne, chętnie. - wstałyśmy i ruszyłyśmy w stronę samochodu Blacków. Wiedziałam, że coś ją trapi. Chciała mi się coś zapytać, ale brakowało jej odwagi.
- Wal śmiało. - przerwałam ciszę, którą przerywał tylko charkot silnika.
- Tęsknisz za nim? - spojrzała w moją stronę, a potem znów na drogę. Nie była świetnym kierowcą, jechała strasznie wolno i ciągle pilnowała drogi.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - pomruczałam. Przygryzła dolną wargę. Łączyło nas wpojenie, Rachel wpoił sobie Paul, który był kolegą Jake'a. Jacob kiedyś należał do sfory, jednak sprzeciwił się, gdy chcieli mnie zabić, bo uznali, że zagrażam otoczeniu. Tak, więc odłączył się od nich. Minęło od tego pięć lat i wszyscy są w zgodzie. Tylko, że Jake nie może powrócić do starej watahy. Próbował wiele razy, jednak nie udawało mu się. Pozostałe wilki czytają w swoich myślach, jednak nadal nie mogą w Jacoba .
- Wydaje mi się, że nie o to chciałaś zapytać. - wzięłam głęboki wdech. Przygotowywałam się na jakieś super trudne pytanie.
- Tak, prawda. Chciałam…. - znowu przygryzła wargę, po czym skręciła na pobocze. Teraz mogła zwrócić swój wzrok na mnie. - Kochasz Jacoba?
Jej pytanie dudniło mi w uszach kilka minut. Byłam pewna, że o to zapyta, jednak i tak mnie zaskoczyła. To był obrót o 180 stopni, bo niedawno jej brat był dla mnie jak przyjaciel, członek rodziny i wtedy również go kochałam. Odpowiedz wydała mi się banalnie prosta, taka naturalna.
- Tak. - odpowiedziałam łamiącym się głosem. - To niczego nie zmienia, ale tak kocham. Na samym początku kochałam jak brata. To wszystko się zmieniało. Niedawno nawet bolało mnie to, że jesteśmy przyjaciółmi. Nie zrozum mnie źle, proszę po prostu nie chciałam żebym była `tylko' przyjaciółką. Oczywiście łączy nas przyjaźń. Od kilku dni czułam coraz więcej, chwilami myślałam, że zwariuje. Nie chciałam o tym nikomu mówić. To było takie… Tak bardzo się wstydziłam, że mnie wyśmieje, chociaż dawał mi sygnały. Teraz wszystko składało się w logiczną całość, ale wtedy było inaczej. Nie chciałam go słuchać, bo byłam taka wściekła na siebie samą. Myślałam, że wpił sobie jakąś obcą, inną dziewczynę, a ja zwyczajnie nie umiałam mu powiedzieć o co się wściekam.
- Byłaś zazdrosna. - pogłaskała mnie po policzku, gdzie w czasie mojego monologu spłynęła słona łza. - Rozumiem cię. Wiem jak się czujesz, chociaż tak naprawdę to, co innego. Ja z Paulem mieliśmy tak prosto. A Bella od samego początku miała komplikacje, chyba odziedziczyłaś je po niej. Nie martw się, jestem pewna, że Jake wróci.
Wysiadłyśmy z auta. Zamknęłam oczy i zaczerpnęłam powietrza. „Jacob wróci” już każdy mi to mówił. O dziwo, pomagało mi to. Ruszyłyśmy w stronę małego domku.
- Rozmawiałam z nim, po tym jak wyjechałaś, chwilę przed tym jak postanowił uciec. Jesteś dla niego najważniejsza - wyznała patrząc tępo na trawę.
- Wydaję mi się, że wiedziałam o tym od dawna.
- Niessie! - Embry rzucił się ku mnie i zamknął w żelaznym uścisku, po nim powtórzyła to cała wataha. Czułam się jakbym tuliła się do niedźwiedzi.
W środku 'czuć' było samą miłość, tak potulnie i przyjemnie było w tym małym domku.
- Renesmee? - Emily stanęła jak wryta. - Spodziewałam się naszej małej słodkiej dziewczynki, a tutaj... Zmieniłaś się.
Pocałowała mnie przelotnie w policzek, a potem wyszła z pokoju przepraszając i tłumacząc się, że robi obiad.
Usiadłam wygodnie na kanapie obok Jareda i zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie. Czułam, że to też jest moja rodzina, może właśnie przez to, że często tu przychodziłam z Jacobem.
- Widzę, że dzisiaj mamy gościa. - w progu stanął wielki mężczyzna.
- Cześć Sam
Sam był przywódcą watahy, chociaż powinien być Jake. Jacob był większym wilkołakiem niż on i prawdopodobnie silniejszym. Uścisnął mi dłoń i usiadł na fotelu koło mnie. Rozmowała toczyła się dalej, szczerze mówiąc każdy mówił o czymś innym, tylko jeden temat był zakazany. Wilk, który uciekł był tematem tabu.
- Nessie pamiętam jak się urodziłaś, to było całkiem niedawno - Jared podrapał się teatralnie po czole. - kurczę to brzmi jakbym był starym dziadkiem.
- Nie. To raczej brzmi jakbyś był idiotą. Ojej, ty nim przecież jesteś! - odezwał się Paul, za co oberwał poduszką.
- Jak już jesteśmy przy temacie muszę wam coś powiedzieć, bo dłużej nie wytrzymam. - Emily stanęła koło fotela, na którym siedział jej mąż. Wszyscy spojrzeli na nią zaciekawieni.
- Jestem w ciąży. - w jej głosie było słychać wielką radość. Wszyscy zamarli na sekundę, po czym zaczęli krzyczeć ` hura' i gratulować. Sam jednak siedział osłupiały. Szturchnęłam nim, a gdy spojrzał w moją stronę pochyliłam się i przytuliłam do niego. Do wieczora każdy wiwatował.
- Dobrze, że się rozerwałaś - Rachel siedziała ze mną w pokoju jej brata. Była już noc, Billy spał u siebie cicho pochrapując. Gdy wróciliśmy, Indianin stał na ganku, jakby znowu czegoś wyczekiwał.Pokiwałam głową, chociaż wiedziałam prawdę, mój nastrój nie polepszył się ani odrobinę, a jeśli było to możliwe to tylko pogorszył się. Nikt nie wspominał o całej sytuacji, ale odnosili się do mnie inaczej niż zwykle… Jakby współczuli mi czegoś.
- Ale nadal jesteś smutna - stwierdziła cicho czarnowłosa. Spojrzałam na nią, światełko nocnej lampki oświetlało jej twarz.
- Brakowało mi go tam. Zresztą nie tylko tam. Tutaj. W tej chwili i w poprzedniej. Ciągle mi go brakuje, wszędzie. - zaczęłam trząść głową. Poczułam, że mnie przytula do siebie.
- Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? - nie czekałam na jej odpowiedz - że gdyby wszystko dobrze się potoczyło, byłabym z nim tam. Teraz też byłby przy mnie, a wtedy byłoby mi cholernie dobrze.
- I będzie, zobaczysz. A teraz wybacz jestem śpiąca. - ucałowała mnie w policzek. - dobranoc, Nessie.
Położyłam się i zamknęłam oczy. Rachel była wpojeniem Paula. Kim była wpojeniem Jareda. Emily była wpojeniem Sama i spodziewali się dziecka. Małej istotki, które będzie trochę podobna do niej, a trochę do niego. A skoro to dziecko wilkołaka to albo ono, albo następne pokolenie będzie wilkiem o ile będą w pobliżu wampiry.
Wampiry, czyli moja rodzina, do której należałam…
Ja byłam wpojeniem Jacoba. Tylko czy kiedyś będę mogła dać mu to szczęście żeby miał rodzinę? Czy ktoś słyszał o takiej parze? Wilkołak i pół-wampir? Czy będę w stanie dać mu cokolwiek?