6. OBRÓT SPRAWY
Nie dawałam za wygraną, Emmett żartuje ze mnie. Przyszykowałam się, że może zaraz się na mnie rzucić z rykiem. On jednak usiadł koło mnie, a jego twarz została kamienna. W takiej chwili powinnam rzucić się na aparat i porobić mu zdjęcia, potem szantażować. Poważny Emmett, to musiał być jakiś spisek.
- Muszę coś ci powiedzieć, Nessie. - objął mnie ramieniem, po czym wziął głęboki wdech. Przestraszyłam się nie na żarty. Dlaczego nie mam takiego talentu jak Alice? Gdybym widziała przyszłość siedziałabym teraz spokojnie wiedząc, ze Emmett do mnie zapuka i znałabym powód. Pokiwałam głową, wiedząc, że nie stać mnie na słowa.
- Widziałam się z Jacobem przed wyjazdem. - zaczął powoli patrząc na moją twarz, próbując doszukać się czegoś. Czułam, że grymas bólu zawitał się na niej. Więc dlatego był taki poważny?
- Mówił ci coś? - odgadnęłam. Z Emmettem trzeba było grać otwartymi kartami, on nie bawił się w półsłówka. Jeśli mu powiem prawdę, to cała rodzina się dowie, bo jest wielką peplą.
- Jest.. Jakby to powiedzieć… Załamany? Widziałam go, gdy Bella ciebie rodziła, widziałem jak Bella oznajmiła, że kocha najbardziej Edwarda. Ale.. - przerwał i zaczął kręcić przecząco głową. Zdziwienie dotknęło zenitu, czy on powiedział ` załamany `. - nie widziałam go w takim stanie. Stary wyglądał okropnie!
Nie wiem sama czy mu wierzyłam. Niby całe to ` wpojenie ` wprawiało w dobry nastrój, a na dodatek to mówił Emmett! Wampir, który ciągle się z czegoś nabija, psoci, żartuje, dokucza.
- Chyba Ciebie nie rozumiem. - zamruczałam zajęta myśleniem nad jego słowami, które jak zawsze było mało zrozumiałe.
- Naprawdę nic nie czujesz do Jacoba? - zadał wprost. Patrzyłam na niego osłupiała, to nie był mój `wuja'. Wpierw o tym załamaniu, a teraz z uczuciami mi wyleciał! Co ma jedno do drugiego? Jake przecież ma kogoś… innego…
- Eee… Zaczekaj muszę wyjść z szoku. - wzięłam głęboki wdech. W końcu Emmett to rodzina, a jak coś źle zrozumie to i tak obróci w żart, bo tylko chyba to umie robić. - Jasne, że czuję. Jest dla mnie bardzo ważny. Był dla mnie najlepszym przyjacielem.
- Był?
- W sumie był. To takie krępujące… - przetarłam ręką kark. Olbrzym posłał mi szczery uśmiech zachęcający do dalszego zwierzania i właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że on rozmawia ze mną na poważnie.
- Chodzi o to wpojenie. - poddałam się.
- Nie podoba ci się to? - był zaskoczony.
- Jasne, że nie! Jak mógł…. Nie wiem…. - pokręciłam przecząco głową. Byłam bliska rzuceniu się na podłogę, bicia pięściami i krzyczenia.
- Hmm. Myślałem, że druga strona też chce. - mruknął mój towarzysz i wzruszył ramionami. Jego wypowiedz kilka razy odtworzyłam w myślach. Nic nie składało się w jedną sensowną całość.
- O co wam wszystkim chodzi? Nie będę mu stała na drodze szczęścia - mój głos zaczął się łamać, nie panowałam nad nim. Zamknęłam oczy.
- Droga do szczęścia? Chyba mu ją właśnie zburzyłaś. Mogliśmy na samym początku ci powiedzieć, że Jacob wpoił sobie ciebie. A mówiłem im, a oni woleli poczekać - popatrzyłam na niego osłupiała, ale on nie zauważył tego i dalej prowadził prawdopodobnie swój najmądrzejszy monolog w życiu - Dziewczyno, on cały czas przy tobie był. Byś widziała jego jak cię pierwszy raz zobaczył, szczerze mówiąc wyglądał jak palant, ale pominę to. Kiedy powiedział, że już czas, wiedziałem, że już wszystko wyjdzie na prostą. Nawet założyłem się z Jasperem, jaka będzie twoja reakcja. Ja sądziłem, że się rzucisz na nie…. Czekaj, czekaj, co ty robisz? - przerwał wreszcie swoją paplaninę i spojrzał w moją stronę.
- Pakuję się - oświadczyłam. Uśmiechałam się od ucha do ucha. Czyli to ja byłam wpojeniem Jacoba! No tak teraz to wszystko stało się jasne. Nigdy nie przyznałam, że jestem zazdrosna, że zakochał się w innej dziewczynie. Mi też nikt nie powiedział, że we mnie, bo unikałam tematu. Pomyśleć, że to Emmett doprowadziło zgody w tym wszystkim, będę musiała to gdzieś zapisać, to chyba jego najmądrzejszy dzień.
- Dlaczego?
- Jak to, dlaczego? Człowieku… Nikt mi nie powiedział, że Jacob zakochał się we mnie. Och, zapomniałam ty człowiekiem nie jesteś. Wracając do sprawy, tak unikałam tematu i byłam zła, bo myślałam, że Jake ma inną. Wiedziałam, że wtedy nasza przyjaźń ucierpi. - zaczęłam tak szybko mówić, że gdy skończyłam dziwiłam się, że mój język nie jest gigantycznym poplątanym supłem.
- No i to mi się podoba. Zamierzasz przepłynąć Atlantyk? - zaczął drwić ze mnie (czyt. Wrócił stary Emmett)..
- Nie przeszkadzaj mi. - machnęłam na niego ręką. - Rose! Rose! Proszę musimy wracać do domu. Sprawa nieczepiąca zwłoki.
- Słyszałam. - mruknęła stojąc przy ścianie, gdzie godzinę temu znajdowała się wielka dziura, teraz jednak powróciła do pierwotnego stanu.
- To dalej. - jęknęłam pozbawiona wiary. Wyjęłam z kieszeni komórkę i wybrałam numer do Jacoba.
- Najbliższy samolot jest o drugiej w nocy, złotko. - pogłaskała mnie po głowie.
- Nic mnie to nie obchodzi. Ja ruszam teraz. - wyszłam z telefonem przy uchu.
- Jak Bella, co, nie? Ach, mocny charakterek - chichotał cały czas Emmett, kiedyś mu się za to oberwie.
- Zostaw wiadomość po sygnale. - automatyczna sekretarka się włączyła. Czemu wszystko teraz jest przeciwko mnie?
- Jacob? - zapiszczałam uradowana, mimo, że mógł to odczytać dopiero rankiem. - Stało się nieporozumienie. Myślałam, że wpoiłeś sobie jakąś inna dziewczynę. Byłam… byłam..- głęboki wdech…. - zazdrosna… Emmett mi teraz, przed chwilą… tzn… kurczę… Wiem, że tak naprawdę to ja. Wsiadam dzisiaj do najbliższego samolotu, a dla ciebie lepiej, jeśli odsłuchasz tą wiadomość, bo jak nie to znowu zrobię z ciebie strzyżonego pudla!
Rozłączyłam się, ale za chwilę znowu próbowałam się znowu połączyć. W holu dołączyła do mnie Rose i Emmett. Odmeldowali się, co nawet sprawnie im poszło. Jechaliśmy w stronę lotniska i jak dla mnie zbyt wolno. Cały czas dzwoniłam do Jake'a.
- Zostaw wiadomość po sygnale. - znowu ta baba.
- Jacob oszaleje jak nie odbierzesz. - odezwałam się.
- Malutka jakaś ty niebezpieczna. - Emmett w cieleniu żartownisia wrócił na dobre, zgromiłam go wzrokiem. Zdziwiłam się w ogóle, że posłuchali mnie i że chcą wyjechać. W sumie mieliśmy już trochę zakupów, szczerze mówiąc więcej niż trochę. A oni naprawdę jechali ze mną i mnie pocieszali, chociaż to robiła tylko Rosalie. Czy to mogło naprawdę się dziać? Tak szybko wszystko się potoczyło, ale nie mogłam bezczynnie siedzieć w hotelu.
Na lotnisku było najgorzej. Krążyłam w kółko, tupałam nogami, stukałam palcami, próbowałam obgryzać paznokcie ( były za twarde ), kopałam krzesło. - Jednak żadna z tych rzeczy nie pomagała ani nie przyspieszyła czasu. Podeszłam do tablicy ogłoszeń.
” Seattle 1:15 ”
Spojrzałam na zegarek 00:00. Wróciłam i usiadłam koło Rose. Zaczęłam nerwowo bujać nogą.
- Co ty bujasz diabła? - kpiarski uśmiech Emmetta wywołał u mnie jeszcze większe zniecierpliwienie. Mogłam zrobić zdjęcie wersji, gdy był poważny, ale teraz zostały tylko wspomnienia.
- Wydaję mi się, że siedzisz obok mnie, a nie na moich kolanach. - odwdzięczyłam się wysyłając mu łobuzerski uśmiech, a raczej jego zmienioną wersję połączoną ze strachem.
Setny raz wzięłam komórkę do ręki i zaczęłam wydzwaniać do Jake'a od nowa. Dzwoniłam do niego, aż wreszcie wsiedliśmy do samolotu. Myślałam, że najgorsze za nami, jednak się myliłam. Samolot był jeszcze gorszy. Pilot ociągał się ze startem, stewardessy nie musiały trzy razy sprawdzać czy pułki na bagaże są dobrze zamknięte, no i oczywiście jeden pasażer się spóźnił.
- Prześpij się. - mruknęła cicho Rosalie. Położyłam jej głowę na ramieniu.
Spokojnie. Spokojnie. Jacob odsłucha wiadomość, wszystko się wyjaśni. Chyba się na niego rzucę… A jeśli przesadzę? Czy będzie w domu u Esme i Carlise? A może będzie w kamiennym domku? Albo u siebie i Billy'iego.? Dlaczego nie odbierał tego cholernego telefonu? Po co go ma? Na pewno śpi, bo dużo biegał ostatnio. A jeśli jest zdenerwowany? To wszystko była moja wina. Ja nie powiedziałam prawdy! I nie chciałam słuchać nikogo. Inaczej by się wszystko potoczyło, gdybym chciała wtedy w lesie z nim porozmawiać. Albo, chociaż jak w nocy do mnie przyszedł. Tyle chciał mi powiedzieć, a ja poprosiłam go żeby wyszedł. Zakryłam twarz rękoma. Wszystko zepsułam.
- Nessie, nie bój się. Jacob na pewno odsłucha wiadomości i wszystko się wyjaśni. Będzie dobrze, bo jakby inaczej? - Rose przyjaźnie mnie tuliła. W końcu zasnęłam myśląc jak przywitam Jacoba. Próbowałam odtrącać złe wizje, które zaczęły kłuć w serce.