SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 3
ROZDZIAŁ 3
Czy Żydzi pod sowiecką okupacją faktycznie zabijali czy mordowali
polskich żołnierzy lub cywilów?
Nie znam żadnego udokumentowanego przypadku jakichś Żydów dokonujących egzekucji na Polakach pod rządem sowieckim. [163]
Robert S. Wistrich
Piąta kolumna i zbrojne bunty
Fifth Columnists and Armed Rebellions
Kiedy tłumy Żydów wychodziły na powitanie radzieckich najeźdźców w miastach i wioskach wschodniej Polski, kraj nadal walczył o swoje istnienie. Najbardziej nagannymi działaniami były zbrojne rebelie, takie jak znane w Grodnie i Skidelu, zorganizowane przez miejscowych V- kolumnistów w oczekiwaniu na sowieckie przejęcie. Z pewnością należą one do najbardziej nikczemnych rozdziałów kolaboracji w czasie wojny. Niedawne badania wykryły dużo więcej przypadków polskich obywateli pochodzenia żydowskiego chwytających broń przeciwko polskim żołnierzom, policji i urzednikom na płn-wsch pograniczu – wszystkie z miejscach gdzie nie postawiły jeszcze stoipy niemieckie siły: Jeziory, Ostryna, Wiercieliszki, Wielka Brzostowica, Dubno, Wołpa, Indura, Sopoćkinie, Łunna, Zelwa, Wołkowysk, Zdzięcioł, Dereczyn, Byteń, Motol, Janów Poleski, Antopol, Drohiczyn Poleski, Horodec i Łunin. [164] Jak pokazują dowody, te bunty były skierowne przeciwko polskiej władzy i miały mało, jeśli w ogóle, do czynienia z antynazistowskim uczuciem. Z całym prawdopodobieństwem miałyby miejsce nawet gdyby wiązek Sowiecki zaatakował Polskę sam, a nie wspólnie z nazistowskimi Niemcami.
[ 163] Robert S. Wistrich, Sprawa Jedwabnego / “The Jedwabne Affair,” w Antisemitism Worldwide 2001/2 (Tel Aviv: The Stephen Roth Institute, Tel Aviv University, 2003).
[164] W szczegółach w Marek Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim: Stosunki polsko-białoruskie na ziemiach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej pod okupacją sowiecką 1939–1941 (Warsaw: Volumen, 2000).
[165] Zob. np. następujące źródła: Jarosław Wołkonowski, Okręg Wileński Związku Walki Zbrojnej Armii Krajowej w latach 1939–1945 (Warsaw: Adiutor, 1996), 12 (Wilno); Ryszard Głuski, “Obrona Grodna we wspomnieniach: Żołnierskie relacje,” Biuletyn Wojewódzkiego Domu Kultury w Białymstoku, no. 3/4 (1989): 23 (wzdłuż szosy Lida-Grodno); Czesław K. Grzelak, red. i komp., Wrzesień 1939 na Kresach w relacjach (Warsaw: Neriton, 1999), 90 (in the Lida-Grodno corridor), 130 (Wilno); Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 195 (Polesia), 199 (Kołki); Zenobiusz Janicki, W obronie Przebraża i w drodze do Berlina (Lublin: Ardablju, 1997), 11 (Sarny), 12 (Kołki); K. Kowalewski, list, Głos Polski (Toronto), 2–8.11.1999 (armia gen. Franciszka Kleeberga na terenie Brześcia). Jak jest powszechną praktyką w czasach wojny, sabotażyści i V-kolumniści znalezieni z bronią w ręku, niezależnie od ich pochodzenia, byli pooddawani egzekucji przez polską armię.
[166] Głowacki, Sowieci wobec Polaków na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939–1941, 269–70.
W Grodnie, które utworzyło słabo zorganizowaną lokalną obronę po odejściu polskiej armii, atmosfera już stała się napięta 17 września, kiedy wybuchła sporadyczna strzelanina w tym mieście. Uzbrojeni Żydzi odbywali tajne spotkania w różnych miejscach w mieście. Jadwiga Dąbrowska widziała syna sąsiada, polskiego żołnierza, złapanego w zasadzkę i rozstrzelanego przez młodego Żyda, który wyszedł z takiego spotkania w pobliskim domu. [167] Młodzi Żydzi siedzący na dachu domu postrzelili i ranili Franciszka Zalewskiego, który prowadził jednostkę policyjną do kopania okopów przeciwpancernych. [168]
Trwały też przygotowania na wioskach, jak powiedziało jedno żydowskie źródło: "Po przekazaniu wiadomości w radio, że Rosjanie przekroczyli polską granicę, komuniści w Grodnie i okolicach zaczęli konfiskować broń od polskich żołnierzy. Polacy patrzyli na to zachowanie z dużym gniewem i nienawiścią". Przewrotnie, to źródło obarcza Polaków za ten stan wydarzeń. "Nic dziwnego, że Żydzi witali Rosjan jako odkupicieli i zbawicieli". [169]
19 września, w przeddzień wejścia sowietów do Grodna, zwolennicy lokalnych komunistów, składający się niemal w całości z Żydów, zainscenizowali zbrojną rebelię przeciwko polskiej władzy. [170] Jeden świadek opisał działania piątej kolumny w mieście następująco: "Nagle na Brygidzkiej usłyszano jakieś strzały. Widzimy, że na balkonach Żydzi z czerwonymi opaskami strzelają do ludzi na ulicy". [171]
[167] Adam Dobroński, “Obrona Grodna we wspomnieniach: Dyskusja,” Biuletyn Wojewódzkiego Domu Kultury w Białymstoku, no. 3/4 (1989): 17.
[168] Świadectwo Heleny Platt (córka Franciszka Zalewskiego), cyt. w Rafał Pasztelański, “Sowieci przywiązywali dzieci do czołgów,” TVP, 17.09.2009. Helena Platt zauważyła, że jej ojca leczył żydowski lekarz kiedy był w szpitalu.
[169] Alexander Manor (Menschinsky), red., Sopotkin: Ku pamięci żydowskiej wspólnoty / Sopotkin: In Memory of the Jewish Community, www.jewishgen.org/yizkor/spotskin/; przekład Korot ayara ahat: Megilat ha-shigshug ve-ha-hurban shel kehilat Sopotkin (Tel Aviv: Sopotkin Society, 1960), Rozdz. 6: Pod sowieckim butem / “Under the Russian Boot.”
[170] Z wielu polskich źródeł zob. np. Wierzbicki, Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim, 62–65; Jan Siemiński, Grodno walczące: Wspomnienia harcerza, wyd. 2 (Białystok: Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza, Oddział Białostocki, 1992), 51; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 2, 52–75; Tomasz Strzembosz, Rzeczpospolita podziemna: Społeczeństwo polskie a państwo podziemne 1939–1945 (Warsaw: Krupski i S-ka, 2000), 97–98. (Świadectwo Grażyny Lipińskiej o Grodnie w dziele Szawłowskiego s. 66–75, stanowi część jej pamiętnika Jeśli zapomnę o nich [Warsaw: Spotkania, 1990]; ale redaktorzy, Piotr Jegliński i Jacek Bierezin, starannie wycięli niekorzystne odniesienia do Żydów, które Szawłowski podkreślił.) Jak zauważono w Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939, 74, 198; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 148, i vol. 2, 68, sowiecka propaganda zamieniła polską obronę w "pogrom". Żydowska wersja apologetyczna, która ukrywa genezę i prawdziwy cel buntu i jest mało wiarygodny pod innymi względami, i pokazuje też wydarzenia w Grodnie jako okrutny i niesprowokowany "pogrom" skierowany przeciwko zupełnie niewinnej i bezbronnej społeczności żydowskiej, która uległa zniszczeniu w obawie przed niemiecką inwazją. Wszelką winą obarczano polskich "zbirów", którzy naprawdę byli pozostałościami po legalnych władzach wojskowych, i próbowali zachować porządek w Grodnie w obliczu powstających komunistycznych grup paramilitarnych w celu przejęcia władzy w przygotowaniach do wejścia sowietów. Rozgrywa się też uczestnictwem Bialorusinów, które było minimalne i ograniczone do elementów prokomunistycznych. Według żydowskiej wersji, "Polacy wykorzystali kilka dni między 18 i 20 wrzesnia, kiedy polskie siły opuściły Grodno, a przed wejściem Rosjan, żeby przeprowadzić w mieście na dużą skalę pogrom. Ale kilku przewidujących Żydów zorganizowało jednostki paramilitarne dla zachowania bezpieczeństwa i porządku i żeby zapobiec wandalizmowi i grabieżom. Dlatego na zamieszkałym przedmieściu przy wejściu do miasta grupa młodych Żydów i Białorusinów (współpracowników w fabryce szkła) zebrała się żeby rozbroić gang łotrów z polskiej armii. Inny gang, który zorganizował się kiedy robotnicy w Grodnie uwolnili więźniów politycznych, postanowili 'wprowadzić porządek' w mieście. [Kiedy wszystkich więźniów uwolnili "robotnicy", w tym lokalnych komunistów, i angażowali się w grabieże i inne kryminalne działania, resztki polskich władz musiały zareagować. MP] Ich lider, członek polskiego sądownictwa o nazwisku Mikulski, zgromadził wokół siebie samowolny motłoch, łącznie z policjantami i członkami nacjonalistycznej organizacji OZN [Obóz Zjednoczenia Narodowego- partia prorządowa] uzbrojony w karabiny i pistolety. Włóczyli się po mieście okradając, grabiąc, brutalizując i mordując bezbronną ludność [tzn. członków zbrojnych grup komunistycznych]. Ich pogrom spowodował 25 ofiary. Przybycie Armii Czerwonej 22 września 1939, zakończyło [sic] anarchię, niepewność i bezprawną przemoc. Przerażeni Żydzi witali wojska rosyjskie z radością, postrzegając je jako zbawicieli". Typowo, jeden Żyd z Grodna poszedł tak daleko by stwierdzić: "Gdyby wejście Armii Czerwonej się opóźniło choćby o jeden dzień czy dłużej, nie pozostałby przy życiu ani jeden Żyd… sowiecki reżim swoim nowym żydowskim poddanym wydawał się oświecający i sprawiedliwy… wtedy mało wiedziano o nazistowskich okrucieństwach w Niemczech i w innych miejscach". (Według spisu ludności z 1931, Żydzi w liczbie 21.159 stanowili 42.6% całkowitej ludności miasta.) Zob. Spector, Stracone żydowskie światy / Lost Jewish Worlds, 88–89. Jak zobaczymy, zdecydowani na zemstę, Żydzi nie tracili czasu na łapanki i wskazywanie "pogromi- stów". Trudno jest pogodzić z tą historią o "pogromie" to, że niektórzy Żydzi walczyli po stronie Polaków i pomagali im na inne sposoby. Na przykład Chaim Margolis, nastoletni syn dyrektora Państwowej Fabryki Tytoniowej, bohatersko zginął w walce z sowietami, i żydowski lekarz z poświęceniem opiekował się rannymi polskimi żołnierzami. Zob. Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., 202–203; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 122–23, i vol. 2, 72.
[171] Świadectwo Haliny Araszkiewicz (Rozmarynowska) w Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., 206; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 2, 191.
Inny świadek powiedział, że Żydzi umieścili na dachu budynku przy Dominikańskiej lekki karabin maszynowy i z okien rzucali granaty ręczne. [172] Podobne raporty pochodziły z Orzeszkowej. [173] Oczywiście, polskie władze cywilne, policja i resztki wojska musieli zareagować na tę pojawiającą się rebelię.
Kiedy sowieckie czołgi wjechały do Grodna 20 września, sprowadziły ze sobą jako przewodników żydowskich komunistów z tego miasta, wśród nich Lew Aleksandrowicz, Margolis, Lifszyc i Abraszkin, którzy uciekli do Związku Sowieckiego przed wojną. [174] Miejscowi Żydzi wchodzili w szeregi sowieckiej milicji i NKWD, i razem z licznymi żydowskimi zwolennikami cywilnymi, brali udział we wznowionych walkach. Granaty i ogień z karabinu maszynowego celowały z żydowskich domów w żołnierzy walczących o wolność Polski. [175] Polskie dzieci, wśród nich 13-letniego Tadeusza Jasińskiego, przywiązywano do przodu sowieckich czołgów, które wykorzystywały je jako żywe tarcze. [176]
Żydzi brali też udział w późniejszych łapankach polskich żołnierzy, policjantów, działaczy, i nawet uczniów szkół średnich i harcerzy, którzy zbierali się w obronie miasta. Rozhisteryzowane bandy wędrownych Żydów polowali na uciekających Polaków. Żydzi wskazywali Polaków sowieckim żołnierzom, wyłapywali ich i nawet atakowali ich fizycznie. [177] W Grodnie dokonano wielu egzekucji; ciała polskich ofiar, często oszpecone, zalegały ulice. [178] Około 130 polskich studentów i oficerów kadetów zabito w egzekucji na Psiej Górze i w lesie Sekret. Przemoc była na porządku dziennym, gdy doszło do brutalnych represji.
Kiedy zniszczono polską obronę, wojska sowieckie przejęły wszystkie ważne punkty w mieścia takie jak budynki rządowe, komisariaty policji i więzienia itd. W pełni uzbrojone grupy spadły na miasto. W pierwszych dniach po zajęciu miasta, ci których aresztowano nie wysłano do miejsc zatrzymań, więzień czy obozów jeńców wojennych, a rozstrzelano na miejscu.
Jeden z tych sowieckich oddziałów, przyprowadzony do naszego domu przez żydowskiego współmieszkańca z czerwoną opaską, aresztował mojego ojca. Mój ojciec, Jan Kurczyk, był 45-letnim nauczycielem. Po zabraniu go z domu został zastrzelony… Ojciec nie brał udziału w obronie Grodna, a wystarczyło żeby ktoś wskazał go gdyż był Polakiem i wykształconym żeby go zamordować bez procesu nazistowskim sposobem. [179]
[172] Świadectwo Narcyza Łopianowskiego w Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 2, 80.
[173] Świadectwo Tadeusza Borkowskiego w Grzelak, Wrzesień 1939 na Kresach w relacjach, 175.
[174] Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., 63; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka (1995, 1997), vol. 1, 110; Siemiński, Grodno walczące, 51; Jan Siemiński, Przyszliśmy, żeby was wyzwolić: Wspomnienia z Grodna i Stanisławowa (1939–1944) (Białystok: Muzeum Wojska, 1992), 9. Inne świadectwo z Grodna odnosi się do kogoś, rozpoznanego jako Żyda, który uciekł do Związku Sowieckiego wiele lat wcześniej, strzelającego do cywilów z sowieckiego czołgu. Mimo że ten Żyd zabił 3 cywilów, to kiedy sam został ranny, życie tego sowieckiego żołnierza uratowali Polacy. Zob. świadectwo Mieczysława Wołodźko w Grzelak, Wrzesień 1939 na Kresach w relacjach, 183.
[175] Świadectwo Władysława Adama Ejsmonta w Grzelak, Wrzesień 1939 na Kresach w relacjach, 177; świadectwo Stanisława Góry w ibid., 195.
[176] Świadectwo Heleny Platt (córka Franciszka Zalewskiego), cyt. w Rafał Pasztelański, “Sowieci przywiązywali dzieci do czołgów,” TVP, 17.09.2009. Helena Platt powiedziała, że ojca leczył żydowski lekarz kiedy zabrano go do szpitala, więc jej świadectwa nie można traktowac jako stronniczego.
[177] Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., 203; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 2, 73; Ryszard Szawłowski, “Grodno,” w Encyklopedia “Białych Plam” (Radom: Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, 2002), vol. 7, 142; Strzembosz, Rzeczpospolita podziemna, 96–97.
[178] Andrzej Guryn, “Zbrodnie sowieckie wobec ludności cywilnej w Grodnie,” Gazeta (Toronto), 23–25.10.1992. (artykuł Guryna opiera się na materiale zdeponowanym w Hoover Institution in Stanford, California.) Zob. też Tomasz Strzembosz, “Rewolucja na postronku (2),” Tygodnik Solidarność (Warsaw), no. 9, 1998; Mariusz Filipowicz i Edyta Sawicka, “Zbrodnie sowieckie na obrońcach Grodna 1939r.,” Biuletyn Historii Pogranicza (Białystok), no. 6 (2005): 11–27.
[179] Świadectwo Mirosława Kurczyka w Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 364.
Okrutny los czekał polskich żołnierzy i setki mieszkańców Grodna wsadzonych do więzienia po wskazaniu ich przez żydowskie i białoruskie grupy walczące. Mężczyzn okrutnie okaleczano: obcinano im nosy, kończyny i uszy, wyłupywano oczy. W grupach po 15 osób wiązano ich drutem kolczastym. Przyczepiano ich do czołgów i wleczono przez kilkaset metrów po kamienistych drogach. Ciała wrzucano do przydrożnych rowów i kraterów bo bombach. Jęki i krzyki mordowanych słychac było w odległości kilku kilometrów. Upiorność sytuacji nasilały pożary. Polskie domy podpalano po ograbieniu ich przez żydowską młodzież z czerwonymi bandanami i kokardami. [180]
Najbardziej utkwiły mi w pamięci przerażające sceny na ulicach i przedmieściach Grodna. Na przykład na rogu Orzeszkowej i Dominikańskiej, kiedy auto wiozące dwóch polskich oficerów i kierowca nagle się zatrzymał, grupa uzbrojonych Żydów wybiegła z pobliskich domów, wyciągnęli żołnierzy i ich zaatakowali. Następnie porąbano ich ciała siekierami i zostawiono na drodze. [181]
Kiedy już pokonano mieszkańców miasta, Żydzi z Grodna robili wypady na wioski jako zwiadowcy żeby szukać chłopów którzy bali udział w obronie miasta podczas sowieckiego ataku. Pojawiali się jako milicja i członkowie NKWD i zaczepiali napotkanych młodych Polaków groźbami represji: "Poszedłeś walczyć o Panów. Ja ci dam Polskę, s…synu". [182] (Pan w tym kontekście odnosi się do obszarników sprzed podziału Polski, i używane pejoratywnie przez komunistów wobec polskiej "burżuazji" w latach międzywojennych.) Polskich żołnierzy w okolicy też ostro atakowano. [183]
Sowiecka propaganda określiła to, oraz inne wydarzenia, jako "pogromy". Ale pośród rzekomych pogromi stów byli nie tylko rodowici Polacy, ale też polscy obywatele innych narodowości, w tym Białorusini i Żydzi. [184]
[180] Świadectwo Wiktorii Dudy, cyt. w Nowak, Przemilczane zbrodnie, 17.
[181] Ibid., 54.
[182] Świadectwo “Grodniaka” w Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 2, 66.
[183] Raport świadka z regionu Grodna potwierdzający okrucieństwa popełniane na polskich żołnierzach przez lokalnych kolaborantów, zob. Głuski, “Obrona Grodna we wspomnieniach: Żołnierskie relacje,” Biuletyn Wojewódzkiego Domu Kultury w Białymstoku, no. 3/4 (1989): 23.
[184] Dwaj Żydzi walczący po stronie Polaków to Chaim Margolis i Oszer Szereszewski. Zob. Ryszard Szawłowski, “Grodno,” w Encyklopedia “Białych Plam”, vol. 7, 139–40. Innemu (Boruch Kierszenbejm), wymienionemu w poniższym przypisie sowieci zorganizowali proces sądowy.
W następnym roku, kiedy zainstalował się już w pełni sowiecki reżim, przeprowadzano pokazowe procesy "reakcyjnych" Polaków, na które zgłaszali się liczni żydowscy świadkowie, by stawiać zarzuty wobec Polaków oskarżonych o udział w walkach. Wielu Polaków skazano i na niektórych dokonano egzekucji za sprzeciw wobec komunistycznej rebelii w Grodnie. [185] Z drugiej strony dużo więcej ekscesów popełnianych na Polakach uszło bezkarnie.
Podobna sytuacja miała miejsce w Skidlu, miasteczku koło Grodna. 17 września żydowscy i białoruscy komuniści, przy wsparciu lokalnych Żydów i (kilku) Białorusinów, ustanowili komitet rewolucyjny, który przejął władzę w mieście, aresztował członków polskiej administracji, i przejął polski garnizon. Złapali dużą grupę polskich oficerów z Regionalnego Dowództwa Pomocy w Białymstoku, których poddali pokazowym procesom i biciu, zabijając co najmniej jednego z oficerów. Zrozumiale, taka sytuacja wymusiła polski odwet następnego dnia, i niektórzy komunistyczni rebelianci zostali zabici. [186]
[185] Według jednego żydowskiego raportu, "W czerwcu 1940, 13 pogromistów [sic] z Grodna – wśród nich oficerów z polskiej armii, policjantów i członków organizacji antyrewolucyjnych – postawiono przed sowieckim sądem… Czterech z nich skazano na śmierć, siedmiu dostało wyroki więzienia 6-8 lat, i dwóch zwolniono". Zob. Spector, Stracone żydowskie światy / Lost Jewish Worlds, 89. Zdaniem Evgenii S. Rozenblat, 4 zostało skazanych na śmierć przez szwadron śmierci, 3 na 10 lat więzienia, 3 na 8 lat więzienia, i 1 na 6 lat więzienia. Zob. Evegenii S. Rozenblat, 'Stredy kontaktu' w stosunkach międzyetnicznych – przypadek Zach. Bialorusi / “‘Contact Zones’ in Interethnic Relations—The Case of Western Belarus,” w Barkan, Cole, i Struve, Wspólna historia, podzielona pamięć / Shared History, Divided Memory, 206. Te źródła wygodnie nie wspomniały, że wśród tych postawionych w procesie byli Białorusin (Jemielian Gryko), Niemiec, i Żyd (Boruch Kerszenbejm), obalając tym opinię iż był to "pogrom". Jeden z Polaków skazanych na śmierć (Franciszek Witul), oskarżony przez Żydówkę, uratował się i później został uniewinniony. Praktycznie wszyscy świadkowie występujący w procesach byli Żydami. Zob. też Tomasz Strzembosz, red., Okupacja sowiecka (1939–1941) w świetle tajnych dokumentów: Obywatele polscy na Kresach Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej pod okupacją sowiecką w latach 1939–1941 (Warsaw: Instytut Studiów Politycznych PAN, 1996), 144 n.7; Wierzbicki, Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim, 64; Jan Jerzy Milewski, “Okupacja sowiecka w Białostockiem (1939–1941): Próba charakterystyki,” w Chmielowiec, Okupacja sowiecka ziem polskich (1939–1941), 202; Mariusz Filipowicz i Edyta Sawicka, “Zbrodnie sowieckie na obrońcach Grodna 1939r.,” Biuletyn Historii Pogranicza (Białystok), no. 6 (2005): 19–21. Natomiast białoruskich hcłopów oskarżonych o mord byłego zarządcy wioski i szefa policji w Małorycie 26 września 1939, uniewinniono, gdyż mordu dokonali "z pragnienia zemsty klasowej" skierowanej na ich "polskich ciemiężców". Zob. Evegenii S. Rozenblat, “‘Contact Zones’ in Interethnic Relations—The Case of Western Belarus,” w Barkan, Cole i Struve, Shared History, Divided Memory, 206. Nawet Rozenblat, który wydarzenia w Grodnie postrzega jako "pogrom", którym nie był, potwierdza, że wynik był parodią:
Ludność zachodniej Białorusi, która obserwowała wynik procesów sądowych dotyczących spraw mordu z września 1939, otrzymała jednoznaczny sygnał od władz, że wprowadzono normę podwójnych standardów. Zakładając z prawnego punktu widzenia, że zabójstwo Żydów i Polaków jest równie przestępcze, to orzeczenie sądu w sprawie chłopów z Małoryty było sądowym nonsensem. Sowieckie postępowanie sądowe nie dostrzegło popełnienia przestępstwa w zabójstwie polskich "ciemiężców", i uniewinniło morderców, ale skazano na śmierć przez rozstrzelanie tych, którzy uczestniczyli w pogromach przeciwko Żydom.
Jak pokazuje Rozenblat, występowały "wyraźne sprzeczności między propagandą nowego reżimu i jego działaniami: z jednej strony władze sowieckie głosiły równość klasową i praw narodowościowych, z drugiej pokazywały wroga narodu sowieckiego mającego polskie cechy". Ibid., 207.
[186] Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., 60; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 107, 129–31, 368–69; Strzembosz, “Rewolucja na postronku (2),” Tygodnik Solidarność, no. 9, 1998; Nowak, Przemilczane zbrodnie, 22–23; świadectwo Janusza Korczyńskiego w Grzelak, Wrzesień 1939 na Kresach w relacjach, 214; świadectwo Alfreda Olszyny-Wilczyńskiego w ibid., 382; Evgenii Rozenblat, “Evrei v sisteme mezhnatsionalnykh otnoshenii v zapadnykh oblastiakh Belarusi, 1939–1941 gg.,” Białoruskie Zeszyty Historyczne (Białystok: Białoruskie Towarzystwo Historyczne), no. 13 (2000): 93; Strzembosz, Rzeczpospolita podziemna, 98. Bunt w Skidlu poskutkował dwiema polskimi wyprawami: pierwsza 18 września przez polską policję wysłaną z Grodna, żeby uwolnić schwytanych polskich oficerów i urzędników; druga 20 września przez grupę wojskową żeby stłumić wznowiony bunt. Po odrzuceniu ultimatum przez V-kolumnistów, Skidel zaatakowano, i zginęło wielu kolaborantów. Sowieci wykreowali legendę o "ludowym" powstaniu w Skidlu, natomiast Żydzi określili go jako "pogrom", w którym wyrżnięto niewinnych Żydów. Po wkroczeniu sowietów do Skidla, 20 września, złapali i zamordowali 6 polskich oficerów. Wielu Żydów i kilku Białorusinów zeznawało w pokazowych procesach przeciwko lokalnym Polakom, Tatarom i nawet Białorusinom lojalnych wobec polskiego państwa. Niektóre z zarzutów przeciwko 15 oskarżonym polskim obywatelom obejmowały walki w wojnie polsko-sowieckiej 1919-1920, członkostwo w polskich organizacjach patriotycznych, i ukrywanie polskiej flagi. Uważa się, że niektórych z tych Polaków zamordowano rok później. Zob. Strzembosz, Okupacja sowiecka (1939–1941) w świetle tajnych dokumentów, 131–44.
Komitet rewolucyjny składający się z Żydów i Białorusinów przejął kontrolę miasteczka Łunna, jak i strategicznego mostu na Niemnie, który trzymali do przybycia Armii Czerwonej 21 września, tym samym blokując drogę do Grodna. [187] W Wołkowysku uzbrojona grupa dywersantów, w większości Żydów, atakowała baraki polskiej armii, część ich spaliła i ograbiła z tego co się w nich znajdowało. Zdobyte karabiny rozdzielono pomiędzy lokalnych komunistów, którzy utworzyli milicję i przejęli kontrolę nad miastem. Zrozumiałe jest, że poslkie siły zorganizowały odwet. [188] Typowo, redaktor księgi pamiątkowej Wołkowyska (1949) nie wspomina ataku na polskie baraki wojskowe w ogóle, i zarzuca, że lokalni Polacy zorganizowali niesprowokowany "pogrom" przeciwko "nieuzbrojonym" Żydom przy pomocy "oddziału kawalerii mającym wspólną sprawę z pogromistami", zabijając kilku Żydów. [189] W innej księdze pamiątkowej (1946), Eliyahu Kovensky napisał:
Byłem członkiem straży pożarnej, i w ostatnim dniu polskiego reżimu, my, strażacy, z
[Melekh] Khantov jako naszym szefem, przyjęliśmy kontrolę miasta; polska armia nie przestała się wycofywać.
[187] Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim, 137; Wierzbicki, Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim, 68. Informacje Wierzbickiego potwierdzają sowieckie źródła cytowane przez autora. I typowo, żydowscy autorzy tacy jak Ruth Marcus uznawali to za nacjonalizm. Twierdzi, że w "kilku miasteczkach i miastach, w tym w Grodnie i Skidlu, Polacy organizowali pogromy przeciwko Żydom. W Łunnie-Woli grupa 30-40 żydowskich chłopaków zorganizowała obronę żydowskiej ludności. Łapali za broń pozostawioną przez wycofujących się polskich policjantów i żołnierzy i zakładali na ręce czerwone opaski, udając iż byli częścią organizacji wojskowej". Ale dodaje ona: "Do dnia dzisiejszego niektórzy Polacy przewrotnie podpisują się pod opinią, że działania Żydów w samoobronie są dowodem na to, że byli zdrajcami Polski". Jednocześnie przyznaje, że "wielu Żydów witało wojska sowieckie radośnie, gdyż oczekiwali, że władza sowiecka zakończy ekonomiczną represję i antysemityzm polskiego nacjonalistycznego rządu wzniecanego we wcześniejszych dekadach. Aron Welbel, były mieszkaniec Łunny, mówi: "Niektórzy Żydzi widzieli Rosjan jako jadącego na czerwonym koniu Mesjasza". Jeden prosowiecki chrześcijański mieszkaniec Łunny, Białorusin, stwierdził, że niektórzy Żydzi z Łunny zebrali się na miejskim placu i wyśpiewywali prosowieckie hasła, takie jak "Lenin hurra!, Stalin Hurra!". Mimo że sowieci zniszczyli żydowskie życie wspólnotowe, i zamknęli wszystkie żydowskie instytucje, Ruth Marcus pisze: "Za sowieckiej władzy 1939-1941 pomimo ograniczeń, Żydowskie życie mogło trwać dalej, mniej lub bardziej, w znośnym stylu". A jeszcze zarzuca, że dokładnie odwrotnie było w Polsce powojennej: "Żydzi w Polsce… oczekiwali, że będą mogli swobodnie praktykować swoją religię, chodzić do żydowskiej szkoły, tworzyć i wchodzić do organizacji według ich wyboru. Ale te oczekiwania się rozwiały". Dalej oskarża polski rząd o pozbawienie Żydów wielu praw obywatelskich, poddając Żydów różnego rodzaju dyskryminacji, takiej jak np. bojkot ekonomiczny żydowskich biznesów, i zachęcając do wrogich czynów i przemocy wobec Żydów, "łącznie z podżeganiem do antyżydowskich buntów i pogromów". Zob. Łunna-Wola w czasie II wojny światowej i holokaustu: wydarzenia podczas wybuchu wojny; życie po rządem sowieckim / “Lunna-Wola during the Second World War and the Holocaust: Events during the Outbreak of the Second World War; Life under Soviet Rule (September 1939–June 1941,” Internet: <http://www.shtetlinks.jewishgen.org/Lunna/index.html>.
[188] Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim, 148; Wierzbicki, Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim, 80.
[189] W Wołkowyskiej księdze pamięci z 1949 jest bezsensowny zarzut, że "polscy antysemici w Wołkowysku zorganizowali komitet kierowany przez aptekarza Tymińskiego, który sporządzał listy Żydów przeznaczonych na rzeź. Własność Żydów miała być skonfiskowana. Antysemici tylko czekali na odpowiedni czas kiedy swoje dzieło będą mogli wykonać bezkarnie". Ale powstrzymali się, aż "polska armia i lokalna policja wycofają się całkowicie, pozostawiając miasto bezbronne i w stanie anarchii. To dawało zorganizowanym antysemitom długo oczekiwaną okazję. Pogrom na nieuzbrojonych Żydach rozpoczął się natychmiast". (Twierdzenie to musi być czytane razem z fantastycznym twierdzeniem, że "na długo przed wybuchem wojny Polacy wyznawali niemieckie poglądy wobec Żydów, wysyłając niewinnych Żydów do więzienia i obozów koncentracyjnych i ograbiając ich z kosztowności".) Księga ta stwierdza dalej, że "za wysokiego listonosza SotchkevoiJ" zamordowali kilku Żydów. "Ostatnim z [polskich] oddziałów zbrojnych, który opuścił Wołkowyska, był oddział kawalerii, który wspólnie działał z pogromistami. Napadali na żydowską dzielnicę, rabowali domy i dopuszczali się wielu aktów przemocy. Wieść o zbliżaniu się wojsk sowieckich nagle przerwała pogrom". To źródło opisuje też zemstę jakiej dokonał później miejscowy Żyd pod czujnym okiem sowieckich najeźdźców: "Wcześnie tego ranka stary szewc Menaker pożyczył od Rosjan karabin i odszukał pogromistę aptekarza Tymińskiego. Menaker znalazł Tymińskiego w kryjówce i pod karabinem zaprowadził go do siedziby sowietów i przekazał go dowódcy. Następnego dnia dokonano na nim egzekucji. Listonosz Satchevski uciekła do miasta Lida, później rozpoznał go Chasya Kaplan na ulicy i doniósł o tym komendantowi miasta. Satchevskiego natychmiast aresztowano, osądzono, uznano za winnego i uwięziono. W taki sposób Rosjanie przywracali porządek". Zob. Moses Einhorn, Zniszczenie Wołkowyska / “Destruction of Wolkovisk,” w Moses Einhorn, red., Volkovisker Yisker-bukh (Wolkovisker Yizkor Book), vol. 2 (New York: n.p.,
1949), 944–46, English translation posted on the Internet: <http://www.jewish.gen.org/yizkor/volkovysk/Volkovysk.html>; Moses Einhorn, Na progu II wojny światowej / “On the Threshold of the Second World War” i Wybuch wojny niemiecko-polskiej / “The Outbreak of the German Polish War” w Moses Einhorn, ed., Wolkovisker Yizkor Book (New York, 1949), 328, 329, Cz. I The Volkovysk Memorial Book (Mahwah, New Jersey: Jacob Solomon Berger, 2002). Ta wersja jest przyjęta w Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 62. Kontekstualna analiza tych wydarzeń tutaj: Wierzbicki, Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim, 79–81. Zob. też Gross, Rewolucja z zagranicy / Revolution from Abroad, 19–20, powierzchowna wersja.
Ostatni wycofał się oddział kawalerii , który wpadł do miasta w nocy, z wyciągniętymi szablami, i przez całą noc "wycofywał się" z miasta, pośród grabieży i przemocy, zabijając kilku Żydów. [190]
Żydowskie świadectwo z drugiej ręki w niedawnej księdze pamięci (1988) jest nieco bardziej informatywne, wyraźnie rozwiewa argument, że Żydzi byli "nieuzbrojeni":
Powiedziano mi, że kilku członków HaShomer HaTza’ir, wśród nich mój brat Berel, zaczęli organizować siły samoobrony, żeby przewidzieć nadchodzące kłopoty, i kiedy nasz przyjaciel Mandelbaum przyszedł do nas bezpośrednio (był z Sokółki…), też dołączył do tej samoobrony. Kiedy dowiedzieli się, że na stacji stał nierozładowany pociąg pełen porzuconego (?) sprzętu wojskowego, nie przegapili okazji by się uzbroić. Wśród tych którzy zrobili ten krok byli: mój brat, syn kowala, Munya Lapidus, i kilku innych młodych mężczyzn. Nawet robotnicy w cegielni, większość z których była komunistami, wzięli broń z tego samego miejsca. Grupa obronna którą zorganizowano nie angażowała się w żadne znaczące akcje, bo polska brygada stacjonująca w mieście, rozproszona wtedy, i do miasta wkroczyła Armia Czerwona. Oddali swoją broń nowemu reżimowi.
… żydowscy komuniści którzy byli w podziemiu wyszli z kryjówek, przyjęli stanowiska, i stali się 'blisko reżimu'. Żeby pomóc w zachowaniu porządku i patrolowania, z Mińska przybyli działacze partii komunistycznej, wśród nich wielu Żydów. Komuniści byli szczególnie aktywni w siłach policyjnych, i w zakładaniu spółdzielni. [191]
W Berdówce koło Lidy, składająca się z Żydów i Białorusinów czerwona milicja zebrała się i zabiła grupę oficerów i żołnierzy z Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP), którzy przygotowywali swoją obronę przed sowieckimi najeźdźcami. [192] Lokalni komuniści, Żydzi i Białorusini, też próbowali rozbrajać legalną obronę cywilną w Baranowiczach 17 września, przed przybyciem wojsk sowieckich. [193]
W Nowogródku pewni Żydzi schwytali za broń dla poparcia sowieckich najeźdźców i jeden z V-kolumnistów – rzekoma "ofiara" Polaków – stracił w walce życie.
17 września o 19.00 usłyszano głośny hałas i pierwsze potężne rosyjskie czołgi pojawiły się na ulicy Korelicze. Przywitała ich ludność żydowska z radością i kwiatami… Ludzie na ulicach byli w świątecznym nastroju. Byli tam żydowscy żołnierze w sowieckiej armii, którzy przedstawili się lokalnej społeczności. O 22:00 głośniki ogłosiły, że miastem zarządzała administracja wojskowa… O 1:00 słychać było intensywną strzelaninę.
[190] Udręki i bohaterskie czyny 'bohatera Związku Sowieckiego': partyzant… / “The Tribulations and Heroic Deeds of ‘The Hero of the Soviet Union’: The Partisan, Eliyahu Kovensky,” w Katriel Lashowitz, red., Noiszczenie Wołkowyska / Destruction of Volkovysk (Tel-Aviv: The Committee of Émigrés of Volkovysk in the Land of Israel, 1988), 47, Part II of The Volkovysk Memorial Book (Mahwah, New Jersey: Jacob Solomon Berger, 2002). Świadectwo Kovensky’ego jest następujące: "Następnego ranka nie było po nic ani śladu. Czołgi Armii Czerwonej zaczęły wjeżdżać do miasta… Szewc Menaker (szef komunistów) wspiął się na jeden z nich, i przejechał przez miasto jak 'zdobywca'. Tego samego dnia 70-leyni Żyd, karabinem na ramieniu, udał się do notorycznego antysemity – Timinskiego – który zorganizował pogrom, aresztował go i przekazał sowieckiemu reżimowi".
[191] Eliyahu Rutchik, okupacja rosyjska na początku wojny / “The Russian Occupation at the Beginning of the War,” w Katriel Lashowitz, red., Wołkowysk: historia wspólnoty żydowsko-syjonistycznej / Volkovysk: The Story of a Jewish-Zionist Community (Tel-Aviv, 1988), 119–20, cz. III of The Volkovysk Memorial Book (Mahwah, New Jersey: Jacob Solomon Berger, 2002).
[192] Kazimierz Krajewski, Na Ziemi Nowogródzkiej: “Nów”–Nowogródzki Okręg Armii Krajowej (Warsaw: Pax, 1997), 6.
[193] Ibid.
Każdy starał się ukryć. Nikt nie wiedział co doprowadziło do strzelaniny. Następnego ranka szerzyła się pogłoska, że jakieś pociski powybijały okna. Niektórzy żołnierze powiedzieli nam, że walczyli przeciwko Polakom, którzy strzelali z ukrycia. Silny ogień koncentrował się przy Kowalskiego, gdzie znajdował się kościół katolicki. Do rana stłumiono opór. W ciągu nocy padła pierwsza żydowska ofiara – starszy syn Aby Zamkowego został zastrzelony przez Polaków. [194]
W Byteni koło Słonimia, żydowscy komuniści przejeli kontrolę miasteczka i zorganizowali serdeczne powitanie armii sowieckiej. Polskim policjantom odebrano broń i przekazano ją nowo utworzonej czerwonej milicji. Polski oficer przechodzący przez ten teren 17 września uciekając przez bombardowaniem przez siły niemieckie, napotkał na barykadę ustawioną przez lokalnych komunistów, którzy otworzyli ogień poważnie go raniąc. Jak można było oczekiwać, polskie władze w Słonimiu wysłały wojsko żeby zniszczyć sowieckich kolaborantów. Według żydowskiej wersji:
Moshe Witkow z naszego miasteczka dostał potwierdzenie od lokalnego Białorusina, komunisty z podziemia, że zbliżali się Rosjanie.
Następnego dnia 3 członkowie lokalnego podziemia komunistycznego udali się do Dodla Abramowicza, sklepikarza z suchymi towarami, Chcieli z jego sklepu czerwonej tkaniny do zrobienia flag. Organizowali komitety powitalne dla rosyjskiej armii, która odpoczywała po drugiej stronie rzeki Szczara. Trzej młodzi lokalni komuniści z małą grupką zwolenników zaczęli demonstrować na ulicach. Zbierając impet gdy dotarli do baraków straży pożarnej, zaimprowizowali platformę i zaczęli omawiać historyczny moment, którego mieliśmy być świadkami. Powiedzieli, że byli teraz wolnymi obywatelami, już nie pod jarzmem polskich feudałów: "Pogrzebiemy polski faszyzm, który brutalnie ujarzmił naszych braci".
Członek lokalnej Partii Komunistycznej przejął kontrolę zarządu miasta… Zabrano broń polskiej policji i przekazano lokalnym komunistom, którzy mieli rządzić i pilnowac miasta i okolicy.
Niedzielne popołudnie 17 września, nasze miasto zaskoczyły strzały z karabinów maszynowych… wysokiego stopnia polski oficer wyszedł z polskiego pociągu wojskowego jadącego do Baranowicz. Próbując uciec przed niemieckimi bombami, on wraz a szoferem minęli Byten w drodze do Słonima, tylko by napotkać ustawioną przez lokalnych komunistów barykadę. Oficer był powaznie ranny, ale szoferowi udało się dojechać do Żyrowic koło Słonima. Kiedy powiedział polskiej policji o strzelaninie, nazwał ją powstaniem w Byteniu. Polski cywilny rząd jeszcze działał w Słonimie, i w ciągu kilku godzin wysłał oddział karny do naszego miasteczka. Tymczasem komuniści uciekli do lasu… Trzy chaotyczne dni później, o 22:00, w końcu zobaczyliśmy światła pierwszego rosyjskiego czołgu. Cała ludność wyszła by przywitać Rosjan. Na pierwszym czołgu stał oficer, który powiedział nam, że polski faszystowski rząd został zniszczony. [195]
Według polskich świadectw, wielu Polaków – wśród nich oficerów wojskowych – zabito. Ks. Józef Dziemian, lokalny ksiądz, uciekł z miasteczka i udało mu się uniknąć gangów białoruskich chłopów grasujących po wioskach. Wpadł w ręce wiejskiego komitetu rewolucyjnego i przekazano go 2 strażnikom – jednemu Żydowi, drugiemu Białorusinowi – u zabrali go do Bytenia. Ledwo uniknął linczu po drodze dzięki przypadkowemu spotkaniu sowieckiego komisarza. Kiedy wrócił do Bytenia, ks. Dziemiana zabrano przed komitet rewolucyjny, który debatował nad jego losem; jedni chcieli zamordować go od razu, jak chciał motłoch, a inni postanowili czekać na przybycie sowieckich władz. Ks. Dziemiana więziono razem z około 40 lokalnymi Polakami, w większości z wykształconych klas, takimi jak urzędnicy państwowi, nauczyciele i oficerowie rezerwy, i pilnowali ich Białorusini i Żydzi. Po północy strażnicy wypowiadali nazwiska więźniów i zabierano ich z tego miejsca. Wkrótce potem słychać było odległe strzały. Kiedy na przesłuchanie do komitetu rewolucyjnego zabrano ks. Dziemiana, motłoch znowu próbował go zlinczować. Przesłuchiwano go przez 12 godzin i poddawano dzikiemu biciu przez białoruskich i żydowskich przesłuchujących.
[194] Eliyahu Berkovitz, “A Sea of Troubles,” Navaredok Memorial Book, Internet: <http://www.jewishgen.org/yizkor/Novogrudok/Novogrudok.html>, przekład E. Yerushalmi et al., red., Pinkas Navaredok (Tel Aviv: Alexander Harkavy Navaredker Relief Committee in the USA and Israel, 1963), 237 ff.
[195] Bryna Bar Oni, Para / The Vapor (Chicago: Visual Impact, 1976), 22–23.
Przybycie sowieckich komisarzy, którzy zabronili dalszych egzekucji, znowu uratowało mu życie. Ks. Dziemiana i pozostałych 13 więźniów zabrano do Słonimia i przekazano NKWD. Tam więziono go w pomieszczeniu bardzo zapakowanym z 30 Polakami, wśród nich hrabiowie, właściciele ziemscy, członkowie Parlamentu i urzędnicy państwowi. Choć fałszywie oskarżono go o strzelanie do motłochu, został zwolniony po przesłuchaniu, które pokazało oskarżenie jako bezzasadne, po interwencji sowieckiego porucznika, który – dość niezwykłe – ikazał się być z pochodzenia Polakiem. [196] Co charakterystyczne, żydowskie świadectwa unikają wzmianki o takich ekscesach skierowanych przeciwko Polakom, i w konsekwencji, historycy którzy opierają się wyłącznie na żydowskich świadectwach pokazują wypaczony obraz tych wydarzeń.
Uzbrojone grupy snajperów otworzyły ogień na jednostki polskiej armii ma obrzeżach Zelwy i Dereczyna. Komitet rewolucyjny, składający się głównie z Żydów i Białorusinów, 18 września przejął kontrolę miasteczka Zelwa. Przejęto polskie kolumny zaopatrzeniowe, i rozbrojono polskich żołnierzy. Polskie oddziały szturmowały miasto i aresztowały niektórych uzbrojonych powstańców, ale po interwencji księdza, który obawiał się sowieckiego odwetu, oszczędzili winowajców. Po wycofaniu się polskich żołnierzy, grupy młodych uzbrojonych Białorusinów i Żydów z czerwonymi opaskami dalej terroryzowały polską ludność, aresztując i torturując wiele wybranych ofiar: polskich osadników, obszarników, polityków, oficjeli państwowych, oficerów, policjantów i duchownych. Wśród tych na których egzekucji dokonali lokalni kolaboranci z rewolucyjnego sądu kangurowego byli miejscowy 79-letni katolicki ksiądz Jan Kryński, ks. Dawid Jakubson, duchowny z parafii prawosławnej, i 12 innych złapanych Polaków. [197]
Według świadectwa żydowskiego prawnika o nazwisku Jacovitzky, jak zanotował Yitzhak Shalev, wyjątkowo Żyd też znajdujący sięna celowniku, ale uniknęli losu Polaków. Rabin z Zelwy była najwyraźniej też "chciany" przez lokalnych rewolucjonistów, ale dostał ostrzeżenie i się uratował, w przeciwieństwie do 2 księży i innych Polaków.
W jedną z tych nocy kiedy nie było w mieście polskiego rządu, bo polskie władze opuściły miasto, a Armia Czerwona jeszcze nie przybyła, jacyś ludzie zapukali do moich drzwi, przedstawiający się jako oficjele sowieckiego reżimu, i zażądali bym ja [Jacovitzky] otworzył drzwi. Do domu weszli 2 mężczyźni, obaj uzbrojeni, z czerwonymi opaskami na rękawach. Rozkazali bym się ubrał i udał się z nimi. Kiedy wyszliśmy z domu, polecili mi udać się do budynku miejskiego, i szli za mną z gotowymi rewolwerami. W budynku miejskim zabrali mnie do pokoju, w którym kazali mi usiąść i milczeć. Niedługo potem, do pokoju wprowadzono "Amerykanina" (było to określenie bogatego Goja, który przybył z Ameryki i kupił małą nieruchomość koło Zelwy. Wszyscy go znali jako "Amerykanin".) Po nim wprowadzili 2 innych mężczyzn posiadających nieruchomości na tym terenie (których nazwisk nie pamiętam), i na koniec wprowadzili młodego [sic] katolickiego księdza z kościoła przy ulicy Razboiaishitza.
Przez cały czas pilnowali nas 3 uzbrojeni ludzie, którzy nie pozwolili nam rozmawiać ze sobą. Z zachowania naszych strażników i z fragmentów usłyszanych przeze mnie zdań wywnioskowałem, że zamierzano wprowadzić jeszcze jedną osobę. Po długim czekaniu 2 ludzie z czerwonymi opaskami weszli do pokoju, i powiedzieli, że nie mogą znaleźć rabina w domu. Zorganizowali poszukiwania we wszystkich synagogach, ale w żadnej go nie znaleziono. Po krótkiej konferencji postanowili wysłać 2 ludzi z powrotem do domu rabina, a pozostali zajmą się nami. Do tej chwili nie mieliśmy pojęcia co nas czeka.
Pierwszym był "Amerykanin". Kazano mu wstać i podejść do wyjścia. Za nim weszli 2 strażnicy z gotowymi rewolwerami. Jeden został by pilnować pozostałych w pokoju.
Wyszli z budynku, obeszli go dookoła, i podprowadzili "Amerykanina" do ściany budynku, który znajdował się około 3 metrów od okna pokoju w którym siedzieliśmy, i nie przeciągając, zaczęli do niego strzelać. Kiedy upadł, podnieśli go i jego ciało wrzucili na wóz przyczepiony do przywiązanego koło okna konia. Wszystko to odbywało się na pełnym widoku pozostałych siedzących przy oknie zatrzymanych.
Po tym zabrali jednego z posiadaczy nieruchomość w mieście, i jego los był taki sam jak "Amerykanina", potem drugiego posiadającego ziemię. Kiedy przyszła kolej na księdza, nastawał świt. Widziałem go stojącego przy ścianie, ciągle się żegnającego. Też go zastrzelono, i jego ciało wrzucono na wóz. Zostawiono mnie na koniec. Usłyszałem kroki zbliżających się do pokoju zabójców. Usłyszałem też odjeżdżający wóz. Szybko otworzyły się drzwi, i do pokoju weszli dwaj mężczyźni, i kazali mi wstać i wyjść tak szybko jak możliwe. Ostrzegli mnie, że gdybym ujawnił to co się wydarzyło w ciągu nocy, to na głowie będę miał krew. Najwyraźniej, po świcie, kiedy mieszkańcy tej części wstawali by pójść do pracy, nie mieli odwagi kontynuować swoich działań.
[196] Tadeusz Krahel, Doświadczeni zniewoleniem: Duchowni archidiecezji wileńskiej represjonowani w latach okupacji sowieckiej (1939–1941) (Białystok: Polskie Towarzystwo Historyczne–Oddział w Białymstoku, 2005), 31, 183–94. Ks. Dziemian uważa, że oszczędzono go dlatego, że członkowie żydowskiej społeczności w Byteniu, z którymi miał dobre relacje przed wojną, wstawili się za nim u żydowskich komunistów, którzy teraz rządzili miastem. Powtarzające się wydarzenia jak te pokazują, że żydowscy komuniści nie byli zupełnie oddzieleni od żydowskiej wspólnoty, odwrotnie do tego co twierdzą apologeci.
[197] Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowiecki, 86–87, 147–48, 162–63; Mariusz Filipowicz, “Zbrodnia w Zelwie,” Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej, no. 12 (grudzień 2004): 80–83; Krahel, Doświadczeni zniewoleniem, 68.
Dzięki temu, że wasz rabin nie był w domu, stracili dużo czasu, i nie mogli zakończyć pracy przed świtem, ocalałem.
… pogłoski i historyjki krążyły o nocy mordów. Powiedziano mi, że na krótko zanim czerwone podziemie dotarło do domu rabina, Ephraim Moskovsky dotarł do rabina i ostrzegł go przed tym co miało się wydarzyć. Poradził rabinowi by uciekł z domu i znalazł kryjówkę, aż minie to zagrożenie…
Kiedy ja [Yitzhak Shalev] dotarłem po wojnie do Izraela, znajomi z miasta powiedzieli mi o tym co słyszeli z ust Rebbetzin Kosovsky'ego. A zatem to Ephraim Moskovsky przyszedł do domu rabina tej nocy, i powiedział mu o tym co miało się wydarzyć, i tym sposobem rabin uratował swoje życie. [198]
Przybycie Armii Czerwonej "witano śpiewem i tańcem", zdaniem jednego świadka. "W mieście zapanowało wielkie szczęscie". [199]
Uzbrojeni rebelianci 17 września przejęli kontrolę w Dereczynie, i aresztowali zastępcę komendanta batalionu przysłanego ze Słonimia, i jego szofera. Kiedy batalion komendanta przybył do Dereczyna następnego ranka, ostrzelali go młodzi uzbrojeni Żydzi wyrzuceni z polskiego wojska. Przeprowadzono przeszukanie domu gdzie ukrywało się kilku żydowskich buntowników. Jeden podejrzany buntownik został zabity kiedy postrzelił i ranił polskiego żołnierza. [200] Żydowskie świadectwa zasadniczo potwierdzają polską wersję, z wyjątkiem tego, że Żyd którego zastrzelono był niewinny. [201] Księga pamiątkowa miasta zawiera niejasne oskarżenia o nadchodzącym "pogromie" i pokazuje pewne informacje o próbie linczu na lokalnym katolickim księdzu Jerzym Poczobutt-Odlanickim. Skoro nie było próby zamachu na zycie miejscowego rabina, to nie był tylko rewolucyjny atak na osobę religijną, a skierowany konkretnie na niego jako Polaka i katolika.
Jekuthiel Khmelnitsky: Po tym przyszedł wrzesień 1939 i wybuch II wojny światowej… Dereczyn pozostał dosłownie bez władzy, ludzie uciekli, a sowieci jeszcze nie dotarli… grupy młodych ludzi razem z kilkoma białoruskimi chrześcijanami próbowali przejąć kontrolę w mieście, i zaczęli wywoływać problemy bez żadnego powodu, co niemal doprowadziło do wybuchi pogromu w Dereczynie. W końcu 'przywództwo' sowieckie przybyło.
[198] Yitzhak Shalev, Ratowanie rabina Kosowskiego / “The Rescue of Rabbi Kosovsky,” w Yerachmiel Moorstein, red., Księga pamięci Zelwy / Zelva Memorial Book (Mahwah, New Jersey: Jacob Solomon Berger, 1992), 92–93. Podobno władze sowieckie podjęły próby doprowadzenia niektórych sprawców do procesu, ale nic z tego nie wyszło: "Nowy reżim zorganizował śledztwo, i dowody doprowadziły do 5 młodych Gojów z wioski Borodzicze, którzy należeli do komunistycznego podziemia. Pracowali w fabryce należącej do Żyda o nazwisku Borodetzky (później deportowany w głąb ZSRR). Sowiecki reżim chciał pokazać, że jest prawo i sprawiedliwość w socjalistycznym porządku, i zorganizował dla nich publiczny proces. Byłem na kilku posiedzeniach w sądzie. Oskarżeni siedzieli w ławie dla oskarżonych, z szerokimi i bezczelnymi uśmiechami na twarzach. Nie kłamali, ale i do niczego się nie przyznali. Wszyscy świadkowie którzy pojawili się w obronie poświadczyli o nominacjach oskarżonych w podziemiu i ich bohaterstwie. Obserwatorzy na procesie byli pod wrażeniem, że sąd był gotów nagrodzenia oskarżonych honorowymi laurami i heroizmem. Proces trwał z tygodniowymi przerwami, od jednego posiedzenia do następnego. Tymczasem oskarżonych uniewinniono i dalej wykonywali normalną pracę. Oczywiście, adwokat Jacovitzky trzymał tajemnicę dla siebie, i ja też dotrzymałem słowa honoru. Ale obaj wiedzieliśmy, że nasze zeznania nie zaszkodzą oskarżonym, a prawdopodobnie zaszkodzą nam". Ibid, 93. Według sowieckich źródeł, żołnierz Armii Czerwonej o naziwku Floruk, który rozkazał egzekucje, został aresztowany przez władze, ale jego los jest nieznany. Zob. Mariusz Filipowicz, “Zbrodnia w Zelwie,” Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej, no. 12 (December 2004): 80–83.
[199] Eliyahu Rutchik, Rosyjska okupacja na początku wojny / “The Russian Occupation at the Beginning of the War,” w Lashowitz, Wołkowyska: historia społeczności żydowsko-syjonistycznej / Volkovysk: The Story of a Jewish-Zionist Community (Tel-Aviv, 1988), 119, cz. III of The Volkovysk Memorial Book.
[200] Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowiecki, 162–64.
[201] Świadectwo Zajdela Ferdera, Archive of the Jewish Historical Institute (Warsaw), Record Group 301, number 2094. Ferder nawiązuje do żydowskiej grupy "samoobrony", która zatrzymała auto polskiego wojska i zaczęłą sprawdzać dokumenty. Po przybyciu dużego polskiego oddziału wojska, grupa samoobrony uciekła. Kilku członków schroniło się w domu młynarza Shmueala Beksteina i jego brata. Żołnierze rzekomo zastrzelili Shmuela Beksteina, a jego brat zmarł z powodu udaru. Rzekomo brat Beksteina był "zupełnie niewinny", gdyż Polaków nie interesowało ściganie rebeliantów.
Pesha Feinsilber: Lokalna żydowska młodzież, wraz z białoruskimi chrześcijanami z pobliskich wiosek przejęła siły w Dereczynie na czas do przybycia Rosjan. Mieli mało broni.
Natychmiast w ciągu tej pierwszej nocy, przyszli pukając do moich drzwi, i rozkazali mi otworzyć sklep, i dać im czerwoną tkaninę na sztandary i obrusy, żeby powitać Armię Czerwoną.
Drugiej nocy przez Dereczyn przejechały 3 pojazdy z polskimi oficerami, po których miał przybyć kontyngent polskiej armii. Tymczasowe władzy zatrzymały polskich oficerów, pobiły ich, skonfiskowały pojazdy i ich aresztowały. W mieście zapanowało oburzenie i panika: kontyngentu polskiej armii oczekiwano w każdej chwili, i Polacy [na pewno] pokazaliby swoje niezadowolenie z powodu aresztowania oficerów na nas, Żydach. Wielu Żydów uciekło z miasta, i ukryli się pośród chrześcijan i na polach…
Wczesnym rankiem rabina wezwał lokalny ks. Poczobutt-Odlanicki. Tam zażądano od niego by spróbował wpłynąć na młodych ludzi, i osiągnąć uwolnienie polskich oficerów z więzienia, z powodu zbliżającego się niebezpieczeństwa towarzyszącego przybyciu kontyngentu polskiej armii, który mógłby zniszczyć cały Dereczyn. Dopiero po wydatkowaniu znacznej energii rabin i ksiądz otrzymali klucze do więzienia i wypuścili oficerów.
Około 10:00 wkroczyła wycofująca się polska armia. Funkcjonariusze wyodrębnili dom Beckensteina i opowiedzieli, jak "czerwoni", którzy na nich spadli i zranili jednego z nich, ukryli się w podwórzu tego domu. Polacy natychmiast strzelali do okien Beckensteina. … Z okrzykami, że zostali ostrzelani ze ścian domu, zastrzelili starszego [Hirschela] Beckensteina…
Wszyscy Żydzi zaczęli wychodzić z kryjówek i przygotowywać się do powitania Armii Czerwonej. Następnego ranka przybyły pierwsze oddziały sowieckich żołnierzy na wozach. Przyjęto ich z radością i oklaskami. Kiedy dotarły pierwsze czołgi, powitano je okrzykami "Bądźcie zdrowi! Hurra! Hurra!" Całe miasto przyszło by ich przywitać.
Meir Bakalchuk: od mojego ojca [rabina Bakalchuka] i przyjaciół dowiedziałem się przez co przeszedł Dereczyn w ostatnich dniach polskiej władzy, i w okresie przejściowym do przybycia sowietów. Grupa młodych ludzi, nieodpowiedzialna przed nikim, a odurzona komunistyczną doktryną, próbowała 'przejąć kontrolę' w Dereczynie przed przybyciem armii sowieckiej. Aresztowali kilku wycofujących się polskich oficerów. Za tymi oficerami, którzy byli awangardą dla znacznie większych wycofujących się polskich sił, polscy żołnierze przybyli… Ojciec postawił swoje życie na szai i wyszedł do zapalonych polskich żołnierzy, i obiecał zlokalizować ich oficerów. Wywierając wielką energię, był w stanie przekonać tych młodych ludzi do uwolnienia polskich oficerów. Wycofujący się Polacy spieszyli się by jak najszybciej uciec przed wrogiem…
W tych strasznych dniach bez władzy w Dereczynie, wydarzył się inny incydent: po mieście rozgłoszono, że lewicowa młodzież, zarówno Żydzi jak i chrześcijańscy Białorusini, planowali zastrzelić lokalnego katolickiego księdza Poczubutta-Odlanickiego, znanego z liberalnych poglądów i dobrych relacji z Żydami. Dzień wcześniej, miejscowy ksiądz w Zelwie, rzeczywiście został powieszony, gdyż młodzi ludzie oskarzyli go o to iż był zdecydowanym anty-komunistą.
Kiedy mój ojciec dowiedział się o niebezpieczeństwie zagrażającym księdzu w Dereczynie, postanowił zrobić coś by rozbroić morderczy spisek, za który, oczywiście, niech Bóg broni, drogo zapłacą Żydzi. Ojciec poszedł do księdza w środku nocy, i potajemnie przyprowadził go do naszego domu. Następnego ranka duża grupa młodych otoczyła nasz dom, żądając wydania im księdza. Ojciec stanął w drzwiach i powiedział im, że do domu wejdą tylko po jego trupie.
Podczas tej rozmowy między ojcem i zgromadzonym tłumem, do miasta dotarła pierwsza awangarda sowieckich urzędników. Widząc duży tłum przed naszym domem, zapytali co się dzieje. Kiedy dowiedzieli się, że problemem jest ksiądz, jeden sowieckich oficjeli poprosił ojca o mały stolik. Stanął na nim i ogłosił tłumowi, że "sowiecki reżim będzie robił wszystko zgodnie z zasadami prawa, i nikt nie ma prawa osądzać nikogo i skazywać bez procesu'. Młodzi ludzie byli nieuzbrojeni, i sowieckie wojsko wyraziło podziękowania mojemu ojcu za jego właściwą i rozsądną postawę.
… Muszę przypomnieć młodego Shmuela z Dereczyna, twardego komunistę. To on żądał by ojciec wydał im księdza, który ukrył się u nas. Wiernie służył sowieckim władzom w Dereczynie, i kiedy Rosjanie się wycofali, zabrali go ze sobą. [202]
[202] Dereczin, 206, 248, 324–25, 328. Jest to przekład księgi pamięci Sefer Derets’in wydanej w jidysz i hebrajskim w Tel Aviv w 1966. Jeden z autorów, Kayla Azaf, pisze o "pogromie" w którym "padło kilku męczenników". Ibid., 290. Typowo, pomimo niewątpliwego istnienia żydowskich sprawców, żydowskie wersje niezmiennie twierdzą, że zindywidualizowane działania odwetowe były skierowane przeciwko całkowicie nienagannym osobom. Ibid., 206. Historyk Yehuda Bauer pomniejsza - a nawet wprowadza w błąd - cały ten epizod w następujący sposób: "Polacy - nie jest jasne, czy polska armia czy lokalna ludność - próbowali zorganizować pogrom, ale miejscowy, prawdopodobnie katolicki ksiądz temu zapobiegł". Zob. Bauer, Śmierć sztetla / The Death of the Shtetl, 33. Bauer opiera się na jednym świadectwie – wybranym z kilku w księdze pamięci Dereczyna – autorstwa Masha i Abrahama-Hirscha Kulakowskiego, i wygląda tak: "Wojna trwała już niemal 2 tygodnie zanim Dereczyn otrzymał grupę kilkudziesięciu młodych Polaków, których przysłano jako formację wojskową dla ochrony prawa i porządku. Trzeba rozumieć, że 'porządkowanie' zaczęło się od Żydów. Kilku Żydów padło ofiarą z ich rąk, i oni zajmowali się wykonywaniem ich krwawego dzieła. Z bronią w ręku wpędzili kilkudziesięciu żydowskich mieszkańców do starej opuszczonej stodoły i chcieli ją podpalić. Dopiero dzięki energicznej interwencji miejskiego księdza ci Żydzi zostali uratowani przed straszną śmiercią". Zob. Dereczin, 196. Historyk Andrzej Żbikowski zupełnie pomija te problematyczne wydarzenia. Zob. Andrzej Żbikowski, U genezy Jedwabnego: Żydzi na Kresach Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej. Wrzesień 1939–lipiec 1941 (Warsaw: Żydowski Instytut Historyczny, 2006), 144, 282.
Oczywiście, banały elokwentnego sowieckiego oficera były tylko szaradą. Sowieci nie tylko pozasądowo wymordowali tysiące Polaków, ale też zachęcali mniejszości do ekscesów przeciwko Polakom, i nie podejmowali działań by ukarać sprawców. Meir Bakalchuk później natknął się na członka lokalnego tłumu chcącego linczować na uchodźstwie w głębi sowietów:
Muszę przypomnieć młodego Shmuela z Dereczyna, twardego komunistę. To on żądał by ojciec wydał im księdza, który ukrył się u nas. Wiernie służył sowieckim władzom w Dereczynie, i kiedy Rosjanie się wycofali, zabrali Shmuela ze sobą. [203]
W Trzciannem koło Łomży, nowo utworzona żydowska milicja wyszła by spotkać Armię Czerwoną, ale niespodziewanie napotkała grupę polskich żołnierzy. Kiedy później ci żołnierze przybyli do wioski, zobaczyli bramę wzniesioną dla uhonorowania sowietów z rabinem stojącym na czele komitetu powitalnego. Żołnierze zniszczyli bramę i zagrozili spaleniem wioski. [204]
Już 18 września do uzbrojonych grup Żydów w Iwanikach na Polesiu, dołączyli żydowscy dezerterzy z polskiej armii i utworzyli lokalną milicję. W Motol i koło Telechany, gdzie nowa władza składała się z przedwojennych żydowskich komuunistów, lokalna żydowska milicja angażowała w walkę polską policję i żołnierzy. [205]
[203] Dereczin, 328.
[204] Świadectwo Czesława Borowskiego cyt. w Tomasz Strzembosz, “Przemilczana kolaboracja,” Rzeczpospolita (Warsaw), 27.01.2001. Te groźby odwetu, których często nie dokonywano, należy porównać z powszechną praktyką burzenia domów podejrzanych palestyńskich buntowników przez izraelskie władze okupacyjne.
[205] Rozenblat, “Evrei v sisteme mezhnatsionalnykh otnoshenii v zapadnykh oblastiakh Belarusi, 1939–1941 gg.,” Białoruskie Zeszyty Historyczne, no. 13 (2000): 92. Według księgi pamięci Telechany, "do 17 września 1939, kiedy Armia Czerwona przedarła się przez granice by wyzwolić [sic] Białą Rosję i zachodnią Ukrainę, były zorganizowane władze w Telechanach mogące zachować prawo i porządek… do przybycia sił Armii Czerwonej. W nowo wybranym komitecie byli: Ephraim i Leibel Klitenik, Yisrael David Kagan, Yisraelik Bernstein, Motka Roshchinder, Berl Rubacha i inni". To samo źródło nazywa tych ludzi "lewicową" młodzieżą prześladowaną przez polski "faszystowski" reżim. Zob. Telechany i I wojna światowa / “Telekhany and World War One”, w Sh. Sokoler, Telekhan (Los Angeles: Telekhan Memorial Book Committee, 1963), 52 ff. (ang. przekład www.jewishgen.org/yizkor/Telekhany/Telekhany.html. Według księgi pamięci Telechany, która nie wymienia ataku na polskie wojsko pokazanego przez Rizenblata powyżej, "Kilka dywizji rozbitej polskiej armii zaczęły przechodzić przez Telechany. Jeden z oficerów który nie mógł znieść afrontu [nie tylko "niekończącej się radości" Żydów z perspektywy zbliżającego się przybycia Armii Czerwonej, ale także prawdopodobnego strzelania do polskich sił] ostrzegł nas byśmy nie byli szczęśliwi. Oni zbiorą siły i wypędzą bolszewików i Niemców. W odwecie polscy żołnierze popełniali różne przestępstwa: strzelali do cywilów (Aharon Landman, najmłodszy syn Yitzchaka, został ranny) i siłą zabrali kulki młodych mężczyzn aż do
wiosek Krogelevitch i nawet dalej. Policja w Telechanach biegała jak pijane myszy". Ale wkrótce polskie władze odeszły i na nowego "komendanta" miasta "mianowano" Leibela Klitenicka. "Miasto rozpoczęło przygotowania do powitania Armii Czerwonej. Na ulicy Świętowola zbudowano wieżę, i udekorowano ją zielenią, i ludzie musieli zacząć 'sloganować' po rosyjsku… Każdy tak robił kto mógł pomóc w przygotowaniach powitania Armii Czerwonej. Dziewczyny szyły czerwone flagi i dekorowały Klub Ludowy… następnie zwołano spotkanie, na którym Leibel Klitenick wręczył broń żydowskiej młodzieży. Grupa ta nazwała się Czerwoną Strażą. Pamiętam, że Beinish Mozirer (syn Leiby Chaya) i ja każdej nocy patrolowaliśmy ulicę Świętowola… Każdy uczestniczył dobrowolnie i wiernie przez kilka miesięcy bez zapłaty.
Daniel Golombka, Żyd z Rożyszcze, miasteczka na Wołyniu koło przedwojennej granicy sowieckiej, namalował ponury obraz tego co, piórem innych, mogło być pokazane jako kolejny antysemicki pogrom zorganizowany przez polskich żołnierzy:
Następnego ranka komunistyczna młodzież, Żydzi i Ukraińcy, cieszyli się na ulicach…
Komuniści zorganizowali milicję składającą się z lokalnej młodzieży. Entuzjastycznie postanowili utworzyć straż honorową żeby przywitać Armię Czerwoną, dekorując plac portretami Stalina i wielkimi komunistami i sprowadzając orkiestrę straży pożarnej. Ale zamiast zwycięskiej Armii Czerwonej przyjechał pociąg załadowany polskim wojskiem, które najwyraźniej nie słyszało o porozumieniu Molotov-Ribbentrop. Nowo utworzona milicja z entuzjazmem wyruszyła na zdobycie polskich wojsk. Wybuchła strzelanina i ogólny chaos, i wszyscy będący w pobliżu szukali schronienia, łącznie z tymi którzy zgromadzili się na powitannie Czerwonych. [206]
Polski świadek potwierdza ten sam ogólny obraz:
Transporty kolejowe polskich żołnierzy przechodzą przez miasteczko na wschód. Polskie władze odeszły. Żydzi z czerwonymi opaskami i karabinami są na ulicach. Chwalą Armię Czerwoną. Krzywo patrzą na polskie pociągi i w końcu decydują się interweniować.
Podeszli do grupy polskich oficerów którzy zeszli na peron. Jeden z nich uderzył polskiego oficera w twarz i powiedział: "Ty polska mordo. Dawaj broń!" Polski kapitan wyciągnął pistolet i zastrzelił atakującego, i krzyknął do tych w wagonach: "Strzelać!" Wtedy polscy żołnierze otworzyli ogień, wybiegli z wagonów i zaczęli ścigać. Na ulicach latały kule. Uderzono 9 atakujących. Uciekający Żydzi wrzeszczeli: "Polska armia won!" [207]
Ale sowieccy sojusznicy pozostali niezrażeni, jak wspomina inny Żyd:
Zaraz po wejściu sowietów do Rożyszcze, młodzieżowa organizacja komunistyczna… przejęła kontrolę w miasteczku… ci młodzi komuniści maszerowali ulicami z bronią. Mieli na sobie czerwone opaski dla rozpoznania, i aresztowali ludzi których uważali za faszystów czy wrogów sprawy komunistycznej. Bałem się przejść od stacji kolejowej do domu Ytzela. Bałem się mimo że jacyś [prawdopodobnie wielu – MP] młodzi ludzie z czerwonymi opaskami byli Żydami. [208]
Nie było tak, że w tym rejonie istniała historia wyraźnej wrogości między Polakami i Żydami, która mogłaby przyspieszyć ten stan rzeczy. Żyd z pobliskiej wioski Kopaczówka, typowej dla wielu małych miejscowości, tak pisze o tym w Księdze pamięci Rożyszcze: "Relacje między Żydami i ludnością gojowską, w większości polską, były bardzo dobre do wybuchu wojny". [209] Polskiemu jeńcowi wojennemu zwolnionemu przez Niemców wracającemu do domu Żydówka zaproponowała jedzenie, kiedy szedł obrzeżami Rożyszcze pod koniec września. [210]
Kiedy później sowiecki rząd wypłacił każdej osobie 50 rubli za pracę w Czerwonej Straży, niektórzy skarżyli się, że to oznaczało iż służyli oczekując wynagrodzenia. To pokazuje jak entuzjastycznie podchodzili młodzi ludzie do zmiany reżimu… Ustanowiono różne sowieckie instytucje. I młodzi zaczęli uczyć się rosyjskiego… Z uwagi na to, że młodzi Żydzi byli lepiej wykształceni i bardziej oddani nowej sytuacji, zajmowali wszystkie stanowiska". Zob. Leizer Lutsky, Słynna data – zapamiętaj na zawsze / “The Famous Date— Remember Forever!,” in ibid., 89 ff.
[206] Gershon Zik, red., Rożyszcze: moja stara ojczyzna / Rożyszcze: My Old Home [Rożyszcze Memorial Book] (Tel Aviv: The Rozhishcher Committee in Israel, 1976), 27. Faktycznie, tajnych, podłych warunków Paktu Mołotow-Ribbentrop, który był tylko porozumieniem o nieagresji, wtedy nie ujawniono publicznie, ale pamiętnikarze pokazują tendencję do pisania z perspektywy czasu, jak i wybiórczo. Na przykład niewielu w radujących się tłumach, których Golombka nazywa "młodzieżą komunistyczną", byłoby w rzeczywistości komunistami niosącymi karty. Jak przyznał Żyd ze Złoczowa, w okresie międzywojennym elementów prokomunistycznych, które wykorzystywano, było pod dostatkiem, a liczba zwolenników komunistów rosła po sowieckim przejęciu: "wielu młodych Żydów przyłączyło się do ekstremistycznych ruchów politycznych: w Złoczowie byliśmy mniej więcej równo podzieleni na syjonistów i komunistów. Syjoniści dzielili się na wiele grup, od zwolenników Żabotyńskiego do Hashomer Hatzair, pierwsza – skrajna prawica, druga – jawnie lub tajnie komunistyczna". Zob. Samuel Lipa Tennenbaum, Dziennik Złoczowa / Zloczow Memoir (New York: Shengold Publishers, 1986), 55.
[207] Świadectwo Krystyny Buholc, “I chwalący czerwoną armię …,” Nasza Polska, 8.09.1999. Cyt. też w J R Nowak, Przemilczane zbrodnie, 24 (Bucholz).
[208] Jack Pomerantz i Lyric Wallwork Winik, Szybko biegnij: ucieczka z holokaustu / Run East: Flight From the Holocaust (Urbana and Chicago: University of Illinois Press, 1997), 26.
[209] Zik, Rożyszcze, 45.
[210] F. [Franciszek] Radecki, list, Głos Polski (Toronto), 8.02.1997.
Przed wejściem sowietów, grupa uzbrojonych Ukraińców i Żydów przejęła kontrolę w większości żydowskiego miasteczka Stepań, rozbroiła polską policję i aresztowała kilkunastu polskich funkcjonariuszy – urzędników państwowych, policjantów, nauczycieli – i uchodźców z centralnej Polski. Zatrzymano ich na znajdującym się w budynku miejskim komisariacie policji, gdzie zostali pobici. Przy wycofywaniu się ich na zachód, w nocy 19 wrzesnia i następnego ranka, do miasta weszły szwadrony Korpusu Ochrony Pogranicza i Batalion Strzelców, żeby przekroczyć most na rzece Horyń. W wynikłej bijatyce były straty po obu stronach. [211]
Składająca się z Żydów i Ukraińców grupa zaatakowała z ukrycia i ostrzelała polskich żołnierzy w Kołkach, też na Wołyniu. Polskie wojsko okrążyło V-kolumnistów we młynie i ich zastrzelili. Teren podpalono. [212] Niektórych polskich policjantów też pojmali i zamordowali lokalni wywrotowcy. W odwecie dokonano egzekucji na niektórych członkach członkowie selsovet (wioskowy sowiet). [213]
Koło Zborowa w regionie Tarnopola, lokalna policja żydowska i ukraińscy nacjonaliści strzelali do wycofujących się polskich żołnierzy. Wcześniej już przejęli kontrolę w miasteczku Zborów i dokonali rzezi na polskich policjantach. [214]
Kiedy pluton polskiej piechoty, uciekającu zarówno przed atakującymi niemieckimi jak i sowieckimi wojskami, wszedł do Sokala 23 września, został skonfrontowany przez około 12 samozwańczych żydowskich milicjantów z czerwonymi opaskami, którzy, wymachując karabinami, próbowali Polaków aresztować i rozbroić. Po wydaniu Żydom ostrzeżenia, którego nie posłuchali, jeden z żołnierzy rzucił granat, który wybuchł i ranił kilku milicjantów. Następnego dnia 2 żydowscy kolaboranci zmarli w szpitalu. 25 września miasto przejęły wojska niemieckie i sowieckie, ale Niemcy szybko się wycofali. Armia Czerwona zorganizowała pogrzeb z pełnymi honorami upadłym "bohaterom proletariackim", którzy, jak mówiły plakaty rozwieszone po całym mieście, zginęli w walce z "polskimi faszystami". [215]
W mieście Luboml na wschód od Bugu na Wołyniu, lokalni Żydzi współpracowali najpierw z Niemcami, którzy początkowo okupowali miasto przez 2 dni 20 września, a następnie z sowietami, którzy przejęli kontrolę nad miastem dopiero 24 września. Prosowieccy Żydzi i Ukraińcy założyli komitet rewolucyjny i przejęli władzę 18 września po odejściu polskiej armii. Straż ludowa, składająca się z ok. 150 Żydów i Ukraińców, aresztowała starostę, prokuratora i członków zarządu miasta.
[211] Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 171; Czesław Piotrowski, Krwawe żniwa za Styrem, Horyniem i Słuczą: Wspomnienia z rodzinnych stron z czasów okupacji (Warsaw: Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Wołyński, 1995), 34–35, 36; Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia, 1939–1945, vol. 1, 298.
[212] Janicki, W obronie Przebraża i w drodze do Berlina, 11, 12.
[213] Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., 117; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 199, i vol. 2, 141–43. Według jednego raportu, sowieckie samoloty zbombardowały polską jednostkę w Gródku (Horodok), w wyniku czego stracono wielu żołnierzy i cywilów. Rabusie ściągnęli z ofiar ubrania. Zob. Yehuda Merin, Ostatnia modlitwa "Neilah" / “The Last “Neilah’ Prayer,” w Asher Tarmon, red., Księga [pamięci:… / Memorial Book: The Jewish Communities of Manyevitz, Horodok, Lishnivka, Troyanuvka, Povursk, and Kolki (Wolyn Region) (Tel-Aviv: Organization of Survivors of Manyevitz, Horodok, Lishnivka, Troyanuvka, Povursk, Kolki and Surroundings Living in Israel and Overseas, 2004), 366–67.
[214] Włodzimierz Samira, Nie byłem tym…kim byłem (London: n.p. 1994), 5–6.
[215] Leszek A. Lechowicz, “Ironia losu,” Dziennik Związkowy (Chicago), September 5–7, 2003, oparta na świadectwie Romana Wawrzonka.
Kiedy przybyli Niemcy, ci milicjanci zatrzymali i rozbroili polskich żołnierzy, zdzierając z ich płaszczy i mundurów polskie emblematy, i przekazali ich Niemcom. Jak można było oczekiwać, kiedy Niemcy odeszli i polscy żołnieże w pobliżu dowiedzieli się co się stało, zaatakowali kolaborantów w czasie przerwy. Na niektórych z kolaborantów wykonano egzekucję w mieście, innych zabrano do polskiego garnizony w Chełmie. [216]
Podobnie było w Kobryniu na Polesiu, gdzie Niemcy uzbroili lokalnych żydowskich komunistów, którzy następnie przeprowadzali dywersyjna ataki na polskich żołnierzy. Dwie flagi - niemiecka swastyka i sowiecka gwiazda – powiewały nad miastem jednocześnie i w harmonii. [217]
Znamienne, kiedy wojska niemieckie i sowieckie spotkały się w Brześciu nad Bugiem, świętowali wspólne zwycięstwo nad Polską inscenizując ogromną paradę, na której niemiecki generał Heinz Guderian powitał sowieckiego generała (“kombrig”) Semena Krivosheina, Żyda, który salutował nazistowskiej swastyce. [218]
[216] Poniższy tekst opiera się na świadectwach następujących świadków: Włodzimierza Wojciechowskiego, Polaka uhonorowanego przez Yad Vashem – zob. Barbara Stanisławczyk, Czterdzieści twardych (Warsaw: ABC, 1997), 156–57; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 221–22 (odnosi się tylko do ukraińskich V-kolumnistów): Piotr Zarzycki, 2 Batalion Mostów Kolejowych (Pruszków: Ajaks, 1994), 37–38; Władysław Jotysz, “Telegram do Stalina,” Nasza Polska, 8.09.1999. To ostatnie świadectwo cytuje też J R Nowak, Przemilczane zbrodnie, 39 (as Totysz). Dodatkowe potwierdzenie oparte na sowieckich źródłach zob. Andrii Rukkas, “Antypolski zbroini vystupy na Volyni (veresen 1939 r.),” w Iaroslav Isaievych, red., Volyn i Kholmshchyna 1938–1947 rr.: Polsko-ukrainske protystoiannia ta ioho vidlunnia. Doslidzhennia, dokumenty, spohady (Lviv: Natsionalna akademiia nauk Ukrainy, Instytut ukrainoznavstva im. I. Krypiakevycha, 2003), 134–35. Generalnie trudno jest zrekonstruować spójną sekwencję wydarzeń z wybiórczych, fragmentarycznych i często sprzecznych i niespójnych świadectw znajdowanych w żydowskich księgach pamięci. W przypadku Lubomla (znanego jako Libivne w jidysz), sytuacja jest szczególnie skomplikowana, gdyż miasto okupowali najpierw Niemcy, a później sowieci. Wprowadzenie do Księgi pamięci Lubomla mówi o polskich bandach endeków ["Andekes"], które "opanowały miasto, wyrzynając z zimną krwią około 12 Żydów". Dokładne czytanie kilku żydowskich świadectw w tej książce wymaga poskładania ich w następującą chronologię: Kiedy Niemcy na krótko ("kilka dni") wkroczyli do Lubomla, "utworzono milicję składającę się z Żydów iu Ukraińców, której zadaniem było utrzymanie porządku w mieście"; "tymczasowa Miejsca Rada Żydowsko-Ukraińska mianowała kilku… żydowskich młodzieńców na miejskich milicjantów", którzy potajemnie działali z niemiecką władzą wojskową w rozbrajaniu schwytanych polskich żołnierzy. "Kiedy przebywali w mieście, Niemcy zachowywali się jak zwykła władza okupacyjna. Nie skrzywdzili Żydów". Po odejściu Gestapo, była krótka przerwa podczas której "Żydzi i Goje… utworzyli milicję obronną której udawało się wypędzać "gangi ukraińskich rabusiów z okolicznych wiosek. Jednocześnie oczekując na przybycie armii sowieckiej, lokalni sympatycy bolszewików wznieśli "łuk triumfalny" przy głównym wejściu do miasta "z czerwonymi flagami i innymi dekoracjami i sloganami dla uhonorowania Armii Czerwonej, która miała przyjść by wyzwolić naszych obywateli z polskiej niewoli". "Uzbrojeni w karabiny 'towarzysze', przejąwszy władzę w swoje ręce", zgromadzili się w kwaterze "organizacji samoobrony", tzn. milicji, i "chodzili arogancko, z głowami wysopko, i to wydawało się jakby nie było nikogo im równego". Kiedy resztki polskiej armii ponownie wkroczyły do Lubomla, zniszczyły "łuk triumfalny", i "wyłapali prosowiecką młodzież [tzn. tzw. grupy samoobrony czy milicji] (wśród nich Goje) i zaprowadzili ich do stacji pobitych i pokrwawionych". "Towarzysz" Veyner, który "jeździł wokół z rewolwerem w dłoni na dużym rasowym koniu" i "zachowywał się jak były oficer policji Szettla", był pierwszym do odstrzału. "Były też pogłoski, że przed wycofaniem się, Polacy chcieli podpalić miasto, ale polski ksiądz przekonał ich by tego nie robili, mówiąc, że łuk triumfalny był dziełem jednostek". "Żydzi pobiegli do księdza, który, wraz z małżonką adwokata, p. Myalovitska [Miałowicka?], zainterweniowali mówiąc Gojom, że nie wszyscy Żydzi byli komunistami". "Kiedy Armia Czerwona wkroczyła do Libivne, lewicowcy w naszym mieście przyjęli ich z pompą i celebracją. Wśród nich było wielu Żydów". Po długo oczekiwanym sowieckim przybyciu, "przeorganizowała się, jeszcze raz składając się z Żydów i Ukraińców". "Zalman Rubinshteyn [komunista] ustanowił się liderem sztetla. Na pomocników dobrał sobie Moyshe Koltun, Moyshe Bobtses, Rafael Poyntses, jak i kilku młodych Gojów z miasta". "Żydzi potrzebni sowietom zostali wykorzystani przez nowy reżim, mimo że kiedyś byli bogaci. Na przykład Chayim Kryot, były właściciel tartaku, został mianowany na dyrektora własnej skonfiskowanej firmy. To samo przydarzyło się innym mieszczanom. Sowieckie władze nie aresztowały przeciwników politycznych, ani bogatych ze sztetla". W międzyczasie, zdaniem żydowskich raportów, "antysemiccy" polscy żołnierze po prostu wyrzynali "spokojną, od dawna cierpiącą ludność żydowską, wystraszoną i nieuzbrojoną. Każdy napotkany na ulicy Żyd był zastrzelony i mordowany na miejscu". Rzekomo "Ani jeden Goj [z grupy samoobrony] nie był pobity! Ci którzy cierpieli byli Żydami, i tylko Żydami!" W końcu pod władzą sowiecką Żydzi byli rzekomo wysyłani do najgorszej pracy: "zarobki nie były duże – w przeciwnym wypadku dostaliby ją nie-Żydzi". Zob. Berl Kagan, red., Luboml: księga pamięci straconego sztetla / Luboml: The Memorial Book of a Vanished Shtetl (Hoboken, New Jersey: Ktav Publishing House, 1997), xix, 230– 36, 240–43, 261, 290, 343. Typowo dla większości żydowskich ksiąg pamięci, ta jest też raczej niejasna o działaniach żydowskich kolaborantów po powitaniu armii sowieckiej, jak i o losie Polaków pod sowieckim rządem.
Przypadki Grodna i Skidela pokazują, że historie o antyżydowskich pogromach prowadzonych przez Polaków we wrześniu 1939 należy odrzucić jako bezpodstawne. W rzeczywistości te historyjki służą jako zasłona dymna dla żydowskiego złego zachowania wobec Polaków. Dlatego nie powinno się zakładać, że zachowanie prosowieckie ze strony Żydów było tylko reakcją na panujący strach przed niemieckim przejęciem. Żydowska współpraca z Niemcami, kiedy tylko nadarzyła się okazja, jak w przypadku Lubomla i Kobrynia, była też czynnikiem branym pod uwagę. [219] Wspólny mianownik działalności szczególnie żydowskiej policji, co wykażemy w dalszej części, nie był z pobudek antynazistowskich, a raczej antypolskich.
W kilku miejscach Żydzi witali niemieckich najeźdźców nawet w centralnej Polsce. Jeden taki pokaz miał miejsce w Radomiu, gdzie 8 września 1939, żydowska delegacja pod przewodnictwem rabina i innych liderów społeczności, maszerowała wysłaną kwiatami ulicą Mikołaja Reja, żeby przywitać armię niemiecką. W Janowie Lubelskim, jak wspomina jeden świadek:
Nagle zza budynku z czerwonej cegły wyszła grupa mężczyzn, było ich około sześciu. Mieli na sobie długie czarne chałaty i czarne kapelusze. Jeden z nich niósł bochenek chleba na tacy i inne naczynie z solą, symbolami gościnności. Byli przedstawicielami wspólnoty żydowskiej w mieście, którzy czekali żeby przywitać pierwszych żołnierzy z nazistowskiej armii wkraczającej do miasta. Kiedy usłyszeli nasze kroki na ulicy, myśleli, że byliśmy niemieckimi żołnierzami. Kiedy dowiedzieli isię, że to pomyłka, byli zażenowani i wrócili za budynek by czekać na Niemców. [220]
Takie incydenty zdecydowanie sugerują, że o wiele ważniejszym impulsem do głośnego przyjęcia Sowietów było pragnienie wejścia w łaski nowych władców, a nie wyrażanie radości z tego, że zostali uratowani od niemieckich rządów, których wpływu prawie nie znali.
Jak wspomnieliśmy wcześniej, Żydzi często pojawiali się jako przewodnicy dla dokonujących inwazji wojsk sowieckich. [221] Świadek ze Lwowa przypomniał:
Byłem na Placu Mariackim w centrum miasta kiedy weszli bolszewicy. Na przedzie jechali na koniach Żydzi ze Lwowa. Jako członkowie partii komunistycznej oferowali swoje usługi armii sowieckiej i zatrudniano ich jako przewodników. [222]
W Dzisnej Żyd o nazwisku Szulman, syn właściciela dużego sklepu z tkaninami, też działał jako przewodnik dla sowieckiej armii. [223] Później sporządzał listy Polaków, których, jako "wrogów państwa", aresztowano i deportowano za "zbrodnie" takie jak udział w wojnie polsko-sowieckiej 1919-1920. [224]
Przygotowano scenę dla rozwijającej się tragedii jaka spotkała Polaków na Kresach Wschodnich.
[217] Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowiecki, 181.
[218] Vladimir Levin i David Meltser, Chernaia kniga z krasnymi stranitsami: Tragediia i geroizm evreev Belorussii (Baltimore: Vestnik Information Agency, 1996), 322; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 233.
[219] Liczne przykłady tego dziwnego zjawiska w Apendyks: kolaboracja z nazistami / “Appendix: Collaboration with the Nazis.”
[220] Marian S. Mazgaj, W polskiej tajnej wojnie: dziennik bojownika z II wojny światowej / In the Polish Secret War: Memoir of a World War II Freedom Fighter (Jefferson, North Carolina and London: McFarland, 2009), 16. Zob. też Piotrowski, Holoksuast Polski / Poland’s Holocaust, 315 n.167.
[221] Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 229 (Tyszowiec koło Zamościa); J R Nowak, Przemilczane zbrodnie, 27 (Kuty); Grzelak, Wrzesień 1939 na Kresach w relacjach, 79 (Dzisna), 172 (Żydzi z czerwonymi opaskami byli bardzo widoczni siedzący na sowieckich czołgach wjeżdżających do Wilna).
[222] Kozłowski, “Więzienie sowieckie (1): Pamiętnik,” Kultura, no. 10 (październik 1957): 88.
[223] Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., 37; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 71.
[224] Świadectwo Haliny Balcerak w Grzelak, Wrzesień 1939 na Kresach w relacjach, 79.