SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 2

SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz. 2

ROZDZIAŁ 2

Żydzi en masse witają sowieckich najeźdźców



Celem tej pracy nie jest tylko pokazanie dowodów powszechnego fenomenu tłumów Żydów, często ubranych w najlepszy strój na tę okazję, w tym ortodoksyjnych Żydów i rabinów w ich szeregach, którzy gorąco witają sowieckich najeźdźców Polski we wrześniu 1939. Żydowskich źródeł opisujących takie wydarzenia jest wiele, tak jak polskich. Wiele z nich potwierdzają bezgraniczne i bezkrytyczne wybuchy entuzjazmu dla nowego reżimu, który pochłonął duże grupy żydowskiej ludności. To w końcu nie jest sednem polskiej sprawy. Niepokojące jest to, że towarzyszyły im deklaracje lojalności wobec Związku Sowieckiego oraz otwarte i rażące przejawy antypolskich nastrojów i zachowań.

W Wilnie:

Armia Czerwona weszła wczesnym rankiem we wtorek 29 września 1939, przy entuzjastycznym powitaniu przez żydowskich mieszkańców Wilna, ostry kontrast z rezerwą, nawet wrogością polskiej ludności. Szczególny żar wyraziły grupy lewicowe i ich młodzieńczy członkowie, którzy zbiegli się na kolumny czołgów Armii Czerwonej, niosąc szczere pozdrowienia i kwiaty. [91]

Zdaniem żydowskich świadków z Wilna:

Trudno opisać ogarniające mnie emocje kiedy na ulicy naprzeciwko naszej bramy zobaczyłem rosyjski czołg z uśmiechającymi się młodymi mężczyznami z płonącą czerwoną gwiazdą na beretach. Kiedy maszyny się zatrzymały, ludzi zbiegli się wokół. Ktoś krzyknął: "Niech zyje sowiecki rząd!" i wszyscy wiwatowali… Nie można było znaleźć Goja w tłumie… Wielu ludzi nie zatrzymało się i nie pomyślało co przyniesie ten reżim… wszyscy witali Rosjan jednogłośnie, jakby witali Mesjasza. [92]

19 września 1939, załogi sowieckich czołgów z uśmiechami na twarzach i kwiatami w rękach wjechały do naszego miasta… Ile ludzie mieli radości i szczęścia! Wszyscy Żydzi z Wilna świętowali obecność zwycięskiej, nie dającej się pokonać Armii Czerwonej… Poza tym, że Armia Czerwona weszła do miasta jako Mesjasz-Anioł, każdy z ich żołnierzy błogosławiony przez Boga, był przyjemnym i kulturalnym człowiekiem… Muszę pozbyć się ciężkich myśli i mówić "Niech żyje wielki przekształcasz narodu, Stalin, któremu udało się zmienić prostą jednostkę w człowieka najlepszej jakości, jeśli nie więcej". [93]



Miron [Lewinson] nie zgłosił się na mobilizację. Uważał, że nie ma sensu walczyć za burżuazyjną Polskę… Rankiem Miron przybiegł, Nie widzieliśmy go od wielu dni. Wrzeszczał radośnie od progu:

"Sowieckie wojska w mieście!"

Na ulicach były tłumy ludzi… Och, co za potęga, co za armia, co za potężna siła! Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Serce pękało mi z radości – jest, armia klasy pracującej, kraju triumfującego socjalizmu. [94]



[91] Dov Levin, Żydzi w Wilnie pod rządem sowieckim 19.09-28.10.1939 / “The Jews of Vilna under Soviet Rule, 19 September–28 October 1939,” w Polin: Studies in Polish Jewry, vol. 9, Poles, Jews, Socialists: The Failure of an Ideal (London: The Littman Library of Jewish Civilization, 1996), 111.

[92] Relacja Gershona Adiva (Adelson), (dziennik, 18.09.1939), w Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 33.

[93] List z Wilna z 2.11.1939, opublikowany w amerykańskim dzienniku w jidysz Morgen Stern. Cyt. w Šarūnas Liekis, 1939: rok który zmienił wszystko w historii Litwy / 1939: The Year That Changed Everything in Lithuania’s History (Amsterdam and New York: Rodopi, 2010), 152.

[94] Rachel Margolis, Partyzant z Wilna / A Partisan from Vilna (Brighton, Massachusetts: Academic Studies Press, 2010), 218–20. Powrót sowietów następnego lata był też radosną okazją: "Młodzi wdarli się na czołgi i triumfalnie krzyczeli". Ibid., 232. Kiedy Niemcy dokonali inwazji w czerwcu 1941, sowiecka władza po prostu upadła bez walki: "Rosjanie uciekali. Jak to mogło być prawdą? W końcu śpiewaliśmy 'Nie oddamy ani cala naszej ziemi', i inną równie pogodną, niezwykle pewną siebie piosenkę… wszyscy pracownicy partii opuścili miasto. Czy uciekli? To nie mogło być prawdą! I bez przekazania żadnych instrukcji?" Ibid., 242.



Polski świadek opowiedział o powitaniu Armii Czerwonej przez bogatego Żyda: jeden z największych hurtowników owoców w Wilnie entuzjastycznie rzucał kwiaty z okna na zbliżających się sowieckich żołnierzy. [95] I odwrotnie, poniższa relacja polskiego świadka, jest obrazowym pokazem nastroju wtedy większości Polaków w Wilnie.

Z tłumem dotarłem do Wielkiej, gdzie witano Armię Czerwoną wielkim pokazem koło ratusza. Od czasu do czasu szczypałem się by się upewnić, że byłem obudzony. Podejrzewałem, że to był koszmar. Nigdy i nigdzie nie słyszałem tak wielu radosnych okrzyków, tak wielu okrzyków 'niech żyje' Stalin, Woroszyłow, Mołotow i Armia Czerwona. Choć nie wiedziałem dokładnie kim byli członkowie różnych lewicowych polskich organizacji, mogę powiedzieć na pewno, że też ich tu nie widziałem… Żydzi byli tymi, którzy pokazywali cały spontaniczny entuzjazm. Wszystkie organizacje żydowskie prawdopodobnie mieli swoje organizacje witające ich. Nie było końca dla okrzyków 'niech żyje'. Nie dało się pobić Żydówek. Ich pomysły co do tego kto ma 'żyć' były naprawdę zdumiewające. Ich slogany, nie tylko u Polaka, a u przeciętnej uczciwej osoby, wywoływały nudności. [96]

Jak napisał polski historyk Marek Wierzbicki:

Nie tylko komunistyczni Żydzi i ich sympatycy entuzjastycznie witali Armię Czerwoną, ale i członkowie żydowskich organizacji bez żadnych koneksji komunistycznych, jak i Żydzi nie powiązani z żadną organizacją. Jawne wyrażanie radości z przybycia sowietów ze strony tych Żydów kontrastowała z rezerwą czy nawet wrogością wykazywanymi przez Polaków. Co dla Żydów było zbawieniem, czy mniejszym złem, dla Polaków było tragedią narodową. Przybycie Armii Czerwonej podzieliło wileńskich Żydów i Polaków, i wzniosło mur wzajemnej wrogości. Solidarność jaką wykazywały dwie grupy etniczne pokazana w obliczu niemieckiej agresji szybko zniknęła. [97]


Izraelski historyk Dov Levin pisze, że to radosne przyjęcie było niemal powszechne w miasteczkach we wschodniej Polsce (nazwy miasteczek podkreślono):

Różne świadectwa potwierdzają radosne powitanie jakie napotykała Armia Czerwona niemal wszędzie. Kiedy Żydów w Kowel (na Wołyniu psic]) poinformowano, że do miasteczka zbliża się Armia Czerwona, "świętowali całą noc". Kiedy Armia Czerwona faktycznie weszła do Kowel, "Żydzi witali ją z niesamowitym entuzjazmem". [98]…

W Baranowiczach "ludzie całowali zakurzone buty żołnierzy… Dzieci biegły do parków, zrywały jesienne kwiatki, i obsypywały nimi żołnierzy… W mgnieniu oka znalazły się czerwone flagi, i całe miasto się zaczerwieniło". [99]


Rankiem 20 września do Kobrynia [na Polesiu] dotarł rosyjski czołg… Za nim było więcej czołgów i żołnierzy. Ludzie byli zachwyceni. Faszystowskie polskie królestwo się zawaliło. Siedzieliśmy w nocy i czytaliśmy rozdawane przez Rosjan ulotki. Byliśmy pełni nadziei na lepszą przyszłość. [100]



[95] Cyt. w Marek Wierzbicki, Relacje polsko-żydowskie w Wilnie i zachodnim regionie Wilna pod sowiecką okupacją 1939-1941 / “Polish-Jewish Relations in Vilna and the Region of Western Vilna under Soviet Occupation, 1939–1941,” w Polin, vol. 19 (2007): 490.

[96] Ibid., 490.

[97] Ibid, 489-90.

[98] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 33.

[99] Ibid., 34.

[100] David Ashkenazi, Wojna… / “War …,” w Betzalel Shwartz i Israel Chaim Bil(e)tzki, red., Księga Kobrynia: zwój o życiu i zniszczeniu / The Book of Kobrin: The Scroll of Life and Destruction (San Francisco: Holocaust Center of Northern California, 1992), 379.



Miasteczko Kobryń zalane było czerwonymi flagami, które lokalni komuniści przygotowali usuwając biały pas z dwukolorowej polskiej flagi. Radosny tłum rozrzucał ulotki chłostające faszystowski [sic] polski reżim i chwalące Armię Czerwoną i jej zapowiedź wyzwolenia. W Ciechanowicach banda żydowskich komunistów wzniosła "łuk triumfalny" pokryty plakatami z pozdrowieniami i przesłaniami takimi jak "niech żyje sowiecki reżim". Żydzi w Różanej potraktowali ten dzień sowieckiej okupacji jako festiwal religijny, witając się słowami mazel tov. [101]

widok Żydów z Janowa [Janów Poleski] witających Armię czerwoną w swoich szalach modlitewnych, był czymś czego [sic] wielu sowieckich żołnierzy pochodzenia żydowskiego na pewno nigdy nie widzieli. [102]

W większości żydowskim miasteczku Wiszniew:

Całe miasteczko przyszło by powitać [sowiecką armię] z kwiatami w rękach o każdy był bardzo podekscytowany. Na środku rynku zbudowano scenę, i przedstawiciel Żydów, Yakov Hirsch Alishkevitch,wraz z kilkoma lokalnymi chrześcijanami, wygłosili ekscytujące przemówienia. Na końcu przemówienia Yakova, powiedział "niech żyje Związek Sowiecki!" [103]


Szał wybuchł w Nowogródku, który mógłby mieć fatalne skutki, gdyby wskazany człowiek jako wróg nowego porządku faktycznie był Polakiem:

Żydzi z miasta, zwłaszcza młodzież i dzieci, zalali ulice, podziwiając żołnierzy, ich broń, czołgi i samochody opancerzone Armii Czerwonej…

po południu 17 [września 1939], usłyszeliśmy warkot sowieckich czołgów nadchodzących z ul. Karelitzer. Niektórzy Żydzi płakali z radości. Podbiegali do czołgów z kwiatami w rękach, blokując drogę i czekając by ucałować żołnierzy Armii Czerwonej… tam pośrodku placu zauważyli wysokiego mężczyznę w nowym długim płaszczu idącego w kierunku Mickiewicza. Tylko jedna osoba krzyknęła 'tam idzie sędzia który wysyłał ns do strasznych więzień', żeby setki ludzi zaczęły biec do niego i zadawać mu ciosy. Żołnierze z Armii Czerwonej, widząc zamieszanie, pobiegli Na miejsce i uratowali biednego człowieka. Zapytali go kim był, na co odpowiedział, że był Refoel biedny szewc, który poszedł do domu żeby założyć szabatowy płaszcz. Nie był żadnym sędzią, a przyszedł by powitać Armię Czerwoną. [104]


Polski świadek potwierdza, że to żydowska ludność Nowogródka witała sowietów:

chrześcijanie nie brali udziału w spotkaniu wkraczającej do miasta armii sowieckiej. Ale żydowska ludność, zwłaszcza młodzież, ostentacyjnie z kwiatami witała zmotoryzowane jednostki. [105]


Sytuację w Słonimiu tak opisali żydowscy świadkowie:

Żydzi w Słonimiu z radością i ulgą witali Armię Czerwoną, jakby wyczuwali koniec polskiego antysemityzmu. Koniec dyskryminacji i poniżania Żydów.



[101] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 34.

[102] Ibid., 219.

[103] Heina Rabinovich, Wiszniewo w czasie II wojny światowej / “Vishnevo during the Second World War,” w Hayyim Abramson, red., Vishneva, ke-fi she-hayetah ve-enenah od: Sefer zikaron (Tel Aviv: Wiszniew Society in Israel, 1972), 107 ff.; ang. przekład: Wiszniew, jak było i już nie ma / Wiszniew, As It Was and Is No More: Memorial Book, <http://www.jewishgen.org/yizkor/vishnevo/vishnevo.html>.

[104] Jack Kagan i Dov Cohen, Przeżycie holokaustu z rosyjskimi żydowskimi partyzantami / Surviving the Holocaust with the Russian Jewish Partisans (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 1998), 34, 135.

[105] Andrzej Suchcitz, “Żydzi wobec upadku Rzeczypospolitej w relacjach polskich z Kresów Wschodnich 1939– 1941,” in Krzysztof Jasiewicz, red., Świat niepożegnany: Żydzi na dawnych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej w XVIII–XX wieku (Warsaw and London: Instytut Studiów Politycznych PAN, Rytm, i Polonia Aid Foundation Trust, 2004), 261.



Sowieckie czołgi i wojska zmotoryzowane lśniły w słońcu oświetlającym triumfujący marsz wyzwoleńczy Armii Czerwonej. Żydzi Słonimia kwiatami witali sowieckie czołgi. W tych szczęśliwych chwilach marzyliśmy i oczekiwaliśmy, że "słońce Stalina" na zawsze będzie ogrzewało i oświecało życie biednych pracujących ludzi, i wyprowadzi ich na jasną autostradę prawdziwej narodowej i społecznej sprawiedliwości. [106]

ludność zydowska przyjęła armię sowiecką przy wejściu do miasta chlebem i winem, deszczem kwiatów, które rzucano na żołnierzy, bębnami i tańcami… Słonimscy Żydzi rzucali się w ramiona sowieckich żołnierzy, obejmowali ich i całowali. Festiwal trwał 3 dni. Alkohol płynął jak woda i wygłaszano przemówienia w duchu komunizmu. Wielu uważało, że przyszło nasze zbawienie, i sowieccy Rosjanie byli naszym mesjaszem. Goje szeptali i mówili: "Teraz nadszedł żydowski rząd". [107]

W Brasławiu

Żydzi witali Armię Czerwoną z wielką radością, z kwiatami, chleb i solą… sukiennik Aharon Zeif przyniósł i rozdzielił wałki czerwonej tkaniny pośród wszystkich którzy chcieli robić czerwone flagi. [108]


W Ostrówku, wiosce koło Iwacewicze na Polesiu

Wielu witało Armię Czerwoną kwiatami (nie myślę żeby byli tam Polacy)… Wszystkie kwiaty z naszych ogrodów wyrwano… by spotkać Rosjan. Dobrze znany domokrążca odciął białą część polskiej flagi i czerwoną część przymocował do dachu swojego domu. [109]


W Białymstoku

Pod wieczór [22 września] Armia Czerwona maszeruje do miasta udekorowanego czerwonymi flagami. Delegacje wspólnotowe witały ich kwiatami i powitalnymi przemówieniami. Tysiące podnieconych mieszkańców miasta zaległy ulice. Żydowska młodzież obejmowała rosyjskich żołnierzy z wielkim entuzjazmem. W tę najświętszą noc, punkt kulminacyjny Dni Podziwu, ortodoksyjni Żydzi wypełnili synagogi i modlili się z odnowionym zapałem. [110]



[106] Nachum Alpert, Zniszczenie Słonimskiego żydostwa: historia Żydów w Słonimiu w czasie holokaustu / The Destruction of Slonim Jewry: The Story of the Jews of Slonim During the Holocaust (New York: Holocaust Library, 1989), 9–10.

[107] Shalom Cholawsky, Żydzi na Białousi w czasie II wojny światowej / The Jews of Bielorussia during World War II (Amsterdam: Harwood Academic Publishers, 1998), 3.

[108] Ariel Machnes i Rina Klinov, red., Ciemnośc i spustoszenie: dla upamiętnienia społeczności … / Darkness and Desolation: In Memory of the Communities of Braslaw, Dubene, Jaisi, Jod, Kislowszczizna, Okmienic, Opsa, Plusy, Rimszan, Slobodka, Zamosz, Zaracz (Tel Aviv: Association of Braslaw and Surroundings in Israel and America and Ghetto Fighters’ House and Hakibbutz Hameuchad Publishing House, 1986), 612.

[109] Zofia Niebuda, Mój Anioł Stróż / My Guardian Angel (Toronto: Easy Printing, 1996), 25. Autorka tak kontynuuje opis żydowskiego domokrążcy: "Przed wojną domokrążca zawsze wiedział kiedy nie było w domu rodziców, bo zawsze przychodził w takie dni. Za jakąś bezwartościową spinkę do włosów albo błyszczący szklany pierścionek, dzieci dawały mu kurę, gęś, worek mąki albo worek owsa dla konia. Raz za drugie takie przewinienie mój 9-letni brat dostał pasem za przehandlowanie świni za nic nie warty scyzoryk". Ibid. Autorka opisuje na s. 38-40 deportację 10 lutego 1940 swojej rodziny i wielu Polaków do nieznanego miejsca, pod kołem podbiegunowym, przeprowadzonej przy pomocy lokalnych donosicieli. Wspomniała uwolnienie z niewoli w sierpniu 1941, po tym kiedy Związek Sowiecki został "sojusznikiem" Zachodu: "Z czarującym uśmiechem i wyciągnietymi ramionami jakby chciał nas objąć, komendant rozpoczął od 'tawariszczi!' (przyjaciele)… A kilka dni wcześniej nazywał nas 'polskimi psami'…" Ibid., 118-19. Ale ta nowo ustanowiona przyjaźń okazała się być, w najlepszym przypadku, powierzchowna. Kiedy doszli do Kirowa, "Przed każdą piekarnią stały długie kolejki grubych Rosjanek. Pod żadnym pozorem Polak nie mógłby kupić nawet kromki chleba bez pozwolenia NKWD, i NKWD miała rozkaz nie udzielania takich przywilejów. Rosjanie byli zdecydowani wykończyć wszystkich Polaków deportowanych w głąb Rosji, ale to musiało wyglądać jakby zgony były z przyczyn naturalnych. Ale faktycznie Polaków – powoli i umyślnie – głodzono na śmierć". Ibid., 152.

[110] Arnold Zable, Klejnoty i popioły / Jewels and Ashes (New York: Harcourt Brace, 1991), 111.



Inna żydowska relacja z Białegostoku:

Ludzie na ulicach bardzo serdecznie witali Armię Czerwoną. Profesjonalne stowarzyszenia i organizacje polityczne w mieście zapełniły ulice czerwonymi flagami i kwiatami. Spotkanie było entuzjastyczne i przyjazne. Żydowska młodzież, wtedy już wyalienowana z tradycyjnego judaizmu, obejmowała rosyjskich żołnierzy. [111]


W Horochowie na Wołyniu:

Żydzi byli rozradowani… Balkony i fronty domów udekorowano dywanami i zdjęciami komunistycznych liderów. Delegacje robotników z rozpromienionymi twarzami czekała na gości – spełniło się ich życiowe marzenie. [112]


Żyd z Warszawy który znalazł się w Łucku, powiedział z przezornością, co w tamtych czasach wydawało się raczej rzadkie:

Większość młodzieży wyrażała wielki entuzjazm. Całowali żołnierzy, wspinali się na czołgi, wiwatowali. Jeszcze wcześniej, zanim Armia Czerwona wkroczyła do miasta, część żydowskiej młodzieży organizowała spotkania i demonstracje. Dla nas Żydów było to politycznie niemądre, że część społeczności żydowskiej zajmowała bardzo złą postawę wobec polskiej ludności i polskiej armii. [113]

Ale nie tylko wrażliwa młodzież była entuzjastycznie nastawiona do perspektywy sowieckiej władzy. Polski świadek opowiedział o następującej scenie w Dubnie:

Do żydowskiej kawiarenki, gdzie siedzieliśmy przy filiżance herbaty, wszedł sowiecki żołnierz… Otoczyła go grupa ludzi. Lokalni Żydzi szczególnie patrzyli na niego z wielkim zadowoleniem, i łapali chciwie jego słowa, i od razu głośno tłumaczyli na polski. Żołnierz zadeklarował, oczywiście, że Armia Czerwona maszerowała na Niemcy. Najciekawsze w tej rozmowie było opowiadanie o sowieckim reżimie i życiu w Rosji, czego, jak później dowiedzieliśmy się musiał nauczyć się na pamięć, bo było to słowo w słowo to samo co mówił każdy nowo przybyły z Rosji, żołnierz czy cywil. Rosja, według niego, była idealnym rajem na ziemi, gdzie każdy był bogaty i cieszył się wielką wolnością.

'Towarzyszu, co mógłbym tam robić?' – zapytał go jeden ze słuchających. 'Zależy od tego co wiesz, towarzyszu, i w czym jesteś specjalistą'. 'Jestem sklepikarzem'.

'To w tym przypadku od razu zostaniesz komisarzem dużej spółdzielni, towarzyszu'. 'A ja? Jestem robotnikiem w fabryce boczku' – chciał wiedziec inny.

'Co to jest fabryka boczku?'

'Fabryka konserw'.

'Dlaczego, skoro jesteś robotnikiem, towarzyszu, możesz teraz być komisarzem fabryki, czy nadzorcą wydziału'.

Po każdej udzielonej przez człowieka z Armii Czerwonej odpowiedzi, zachwyceni pytający zacierali dłonie, jakby już otrzymali nowe stanowiska. [114]

W Równem młodzi Żydzi maszerowali "ulicami, trzymając wysoko czerwoną flagę… i śpiewając komunistyczne piosenki". [115] Polski żołnierz który obserwował prokomunistyczną paradę prowadzoną przez grupę Żydów dla uhonorowania Armii Czerwonej, oszacował, że około 90% z 300 uczestników dopingowało Żydom. [116]



[111] I. Shmulewitz et al., red., Kięga pamięci białostoczanina / The Bialystoker Memorial Book (New York: The Bialystoker Center, 1982), 51.

[112] Miriam Berger, Wojna / “The War,” w Yosef Kariv, ed., Horchiv Memorial Book (Tel Aviv: Horchiv Committee in Israel, 1966), 39.

[113] As cited in Andrzej Żbikowski, “Jewish Reaction to the Soviet Arrival in the Kresy in September 1939,” in Polin: Studies in Polish Jewry, vol. 13 (2000): 67.

[114] Waclaw Sledzinski, Najgorsze żniwo gubernatora Franka / Governor Frank’s Dark Harvest (Newtown, Montgomeryshire, Mid-Wales: Montgomerys, 1946), 10. Ta książka jest przekładem z polskiego: Wacław Śledziński, Swastyka nad Warszawą: Dwa i pół roku pod okupacją niemiecką w Polsce (Edinburgh: Składnica Księgarska, 1944).

[115] Genie Golembiowski, Chęć przeżycia / In Search for Survival (Miami: n.p., 1985), 7.

[116] Relacja no. 8359 w Piotr Żaroń, Agresja Związku Radzieckiego na Polskę 17 września 1939: Los jeńców polskich (Toruń: Adam Marszałek, 1998), 126. Ten żołnierz został zabrany w niewolę w Równe.



W komedii pomyłek, księdza franciszkanina ubranego w długą sutannę wzięli za sowieckiego komisarza Żydzi w Ostrogu, którzy zamierzali przywitać Armię Czerwoną. Kłaniali się mu. Lokalni Żydzi z czerwonymi opaskami na rękawach wkrótce zaroili się na ulicach działając wkrótce jako milicja. [117]


We Lwowie prosowieccy "entuzjaści" składający się głównie z Żydów i pewnych Ukraińców, witali Armię Czerwoną kiedy wkroczyła do miasta 22 września. Grupy młodzieży spotykały sowietów na przedmieściach miasta i "witały ich z czerwonymi sztandarami, rewolucyjnymi pieśniami i muzyką". [118] Czerwone flagi zrobione przez oddzieranie białej części czerwonej i białej polskiej flagi, drapowały okna i balkony i ozdabiały budynki i bramy. [119] Przed Teatrem Wielkim, namiętne przemówienie do przywódcy sowieckiej dywizji czołgowej wygłosił rabin, który podobno wyraził wdzięczność społeczności żydowskiej za długo oczekiwany upadek państwa polskiego. [120] Te antypolskie rytuały, w których uczestniczyły dziesiątki tysięcy Żydów, odbywały się w miasteczku po miasteczku.



Hugo Steinhaus, znany matematyk pochodzenia żydowskiego, ze wstydem wspominał służalczość "ogromnej masy" Żydów ze Lwowa, którzy "pokazali się na powitaniu bolszewików ozdobionych w czerwone łuki i gwiazdy, do tego stopnia, że wywołali śmiech rosyjskich oficerów. Inni rozbrajali polskich oficerów na ulicach, calowali rosyjskie czołgi i głaskali ich działa". [121] Kazimierz Kalwiński, odznaczony przez Yad Vashem za uratowanie przez jego rodzinę 24 Żydów w bunkrze na przedmieściach Lwowa, wspominał:

W dniu kiedy sowieci weszli do Lwowa udałem się do centrum miasta by dostarczyć mleko lekarzowi, wieloletniemu klientowi. Byłem świadkiem strasznej sceny. Na ulicy leżały stosy karabinów, a Rosjanie prowadzili polskich żołnierzy-jeńców do niewoli. Na głównej ulicy zobaczyłem karawan ciągnięty przez czarne konie, na którym leżała niezwykle duża trumna okryta polską flagą militarną. Po obu stronach karawanu żydowscy chłopcy wielokrotnie i głośno wrzeszczeli po polsku: ""Zakopiemy zgniłą Polskę". Byli to najbiedniejsi którzy wierzyli kłamstwom szerzonym przez komunistów, obiecujących im lepsze życie. Jak mogli wiedzieć co będzie z nimi za 2 lata? Stałem z innymi ludźmi na chodniku i wrzeszczałem coś do nich (nie pamiętam już co). Młody Żyd wymachujący pistoletem i z czerwoną opaską (nie miał więcej niż 15 lat) natychmiast podszedł do mnie i powiedział: "Coś ci się nie podoba?" Jakiś starszy mężczyzna pociągnął mnie za rękę mówiąc "Odejdź! Odejdź!"

Tak podziękowali Polsce za przyjęcie przed wiekami ich przodków. Bogatsi, bardziej inteligentni Żydzi klasy średniej potępiali ich zachowanie, ale niewiele mogli zrobić. Młodzi komuniści donieśli na nich sowietom, jak robili z Polakami i bogatymi Żydami. [122]

Zachowanie tych młodych Żydów w żaden sposób nie było reakcją na niemiecką inwazję Polski. Był to otwarty przejaw wsparcia, jeden z wielu, sowieckiego reżimu.

Zdaniem Juliusa Margolina, w Śniatyn,

Mieszkańcy miasta zorganizowali program powitalny dla uhonorowania Armii Czerwonej, i udekorowali miasto flagami: 700 obywateli maszerowało obok sowieckiej siedziby, niosąc czerwone flagi i krzycząc hail i hurra. Większość z nich stanowili Żydzi, jacyś Ukraińcy, ale nie było żadnych Polaków. [123]



[117] (Ks.) Remigiusz Kranc, W drodze z Ostroga na Kołymę (Kraków: Ośrodek “Wołanie z Wołynia,” 1998), 20–21.

[118] Relacja Hansa L. w Joachim Schoenfeld, Dzienniki z holokaustu: Żydzi w lwowskim getcie, obóz koncentracyjny Janowskiego, i jako deportowani na Syberii / Holocaust Memoirs: Jews in the Lwów Ghetto, the Janowski Concentration Camp, and as Deportees in Siberia (Hoboken, New Jersey: Ktav Publishing House, 1985), 324.

[119] Grzegorz Hryciuk, Polacy we Lwowie 1939–1944: Życie codzienne (Warsaw: Książka i Wiedza, 2000), 17.

[120] Witold Lach, “Kto powinien pamiętać, a kto przepraszać,” letter, Ojczyzna, no. 15–16 (120–121) (August 1–15, 1996): 11, as cited in Stanisław Wysocki, Żydzi w Trzeciej Rzeczypospolitej (Warsaw: Ojczyzna, 1997), 9.

[121] Hugo Steinhaus, Wspomnienia i zapiski (London: Aneks, 1992), 169. Jeden żydowski autor powiedział, że całowanie sowieckich czołgów było szczególnie upodobane przez Żydów. Zob. Jan T. Gross, Rewolucja z zagranicy: sowiecki podbój polskich zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi / Revolution from Abroad: The Soviet Conquest of Poland’s Western Ukraine and Western Belorussia (Princeton, New Jersey: Princeton University Press, 1988), 29.

[122] Edmund Kessler, Dzienniki wojenne Edmunda Kesslera: Lwów, Polska 1942-1944 / The Wartime Diary of Edmund Kessler: Lwow, Poland, 1942–1944 (Boston: Academic Studies Press, 2010), 106–7; translated from the Polish: Edmund Kessler, Przeżyć holokaust we Lwowie (Warsaw: Żydowski Instytut Historyczny, 2007), 95–96.

[123] Julius Margolin, Kiedy Armia Czerwona wyzwoliła Pińsk / “When the Red Army Liberated Pinsk,” Commentary, vol. 14, no. 2, (grudzień 1952): 520.



Komitet rewolucyjny zorganizował Józef Kohn, którego syn, jadąc na białym koniu, witał sowieckich najeźdźców pod łukiem triumfalnym wzniesionym przez lokalnych Żydów i komunistów. Jego małżonka, Klara, żarliwa komunistka, mająca przedszkole przed wojną, przyprowadziła na spektakl swoich młodych uczniów. [124]



Oczekując na przybycie sowietów, lokalni Żydzi ozdobili plac w Borysławiu ogromnymi portretami Lenina, Stalina, Marksa i Engelsa. Przynieśli stół, który przykryli czerwoną tkaninę i postawili łuk triumfalny z prosowieckimi sloganami. [125] Wiwatujące tłumy Żydów i Ukraińców witały Armię Czerwoną jako wyzwolicieli "zachodniej Ukrainy". [126]

W Drohobyczu różnica w postawach ludności polskiej i żydowskiej była uderzająca:

Żydowski tłum dopingował bolszewików. Ogrpomną czerwoną flagę wzniesiono na ratuszu i oświetlono reflektorem. Żydzi założyli na ręce czerwone opaski i próbowali utworzyć rodzaj milicji do przejęcia kontroli nad miastem… Radość Żydów była nie do opisania. Niektórzy zaczęli wygłaszać komunistyczne przemówienia i witali innych z podniesionymi pięściami. Polska ludność natomiast była bardzo cicho i przebywała w domach. [127]


Panujący nastrój uchwycił Żyd w pamiętniku: "Chodzę z miejsca na miejsce, z jednego sztetla do drugiego, i zdumiewa mnie prawdziwy entuzjazm dla sowieckiego reżimu". Inni poszli nawet dalej. Ten sam kronikarz spotkał starego Żyda w sztetlu, który zauważył: "To są mesjańskie czasy, i Stalin jest Mesjaszem". [128]

Jest wiele relacji potwierdzających to, że starsi Żydzi też dali się nabrac na sowieckie szczęście. Siwowłosy Żyd z Boremela na Wołyniu, o nazwisku Lerner, który wyglądał na patriarchę, a zapytany przez sowieckiego żołnierza ile ma lat, odpowiedział: "Mam 4 dni' "Jak możesz mieć 4 dni?" zapytał zdumiony żołnierz. "Urodziłem się kiedy wkroczyła Armia Czerwona". [129] Żydowski świadek wspomina jak żydowski lekarz w miasteczku Bursztyn we wschodniej Galicji, podniósł zaciśnietą pięść w komunistycznym styli by salutować sowieckim towarzyszom. [130]

Sprawa Stalina jako Mesjasza Żydów była powszechna. Licealista ze Lwowa napisał:

Muszę przyznać, że jeśli ktoś naprawdę znał prawdziwe szczęście, był to dzień wkroczenia Armii Czerwonej. To tak wyobrażałem sobie Żydów oczekujących na Mesjasza z poczuciem że w końcu przyjdzie. Trudno dobrac słowa by opisać to uczucie – to czekanie i to szczęście. I w końcu twego dożyliśmy: oni przybyli do Lwowa. Pierwsze czołgi wjechały i zastanawialiśmy się jak to wyrazić – rzucać kwiaty? śpiewać? Zorganizować demonstrację? Jak pokazać naszą wielką radość? [131]





[124] Marek Jan Chodakiewicz, “Taki polski Kowalski: Wspomnienie o Tadeuszu Ungarze,” Glaukopis (Warsaw), no. 4 (2006): 238.

[125] Alfred Jasiński, “Borysławska apokalipsa,” Karta (Warsaw), no. 4 (April 1991): 104.

[126] Wiesław Budzyński, Miasto Schulza (Warsaw: Pruszyński i S-ka, 2005), 124.

[127] Dominik Wegierski [Karol Estreicher], Wrzesień 1939 / September 1939 (London: Minerva, 1940), 152.

[128] Dziennik Frydy Zerubavel, Ne Venad: Fartseykhenungen fun a pleyte (Buenos Aires: Tsentral-farband fun Poylishe Yidn in Argentine, 1957), 75, 87, cyt. w Davies i Polonsky, Żydzi we wschodniej Polsce i ZSRR / Jews in Eastern Poland and the USSR, 1939–46, 16.

[129] Wadiusz Kiesz, Od Boremla do Chicago: Opowiadania (Starachowice: Radostowa, 1999), 33.

[130] Ilana Maschler, Moskiewski czas (Warsaw: Krupski i S-ka, 1994), as cited in Gąsowski, Pod sztandarami…, 27.


[131] Świadectwo Celiny Konińskiej cyt. w Gross, Wspólnota żydowska na anektowanych do sowietów obszarach w przeddzień holokaustu: pogląd socjologa / “The Jewish Community in the Soviet-Annexed Territories on the Eve of the Holocaust: A Social Scientist’s View,” w Dobroszycki, Holokaust w Związku Sowieckim / The Holocaust in the Soviet Union, 168 n.9, i w jego Upiornej dekadzie: Trzy eseje o stereotypach na temat Żydów, Polaków, Niemców i komunistów, 1939–1948 (Kraków: TA i WPN Universitas, 1998), 68.



Żydowska relacja z Dereczyna:

Trudno opisać nasze poczucie podniecenia. Wtedy uważałem, że żyłem w najszczęśliwszym czasie mojego życia. Cała społeczność żydowska, jak i wielu białoruskich chrześcijan z Dereczyna i okolic, przyszła by powitać sowieckie siły wojskowe… Nasza radość nie miała końca. Wydawało się jakby przyszedł Mesjasz…

Na zgromadzenia by świętować przyszły dziesiątki tysięcy ludzi z całej okolicy. Dereczyn był dosłownie za mały by pomieścić ich wszystkich. Masy znajdowały wiele sposobów wyrażania entuzjazmu i inspiracji dla wyzwoleńczych czerwonych sił wojskowych, i ich lśniącego lidera, Stalina. [132]


Te sykofanckie pokazy cieszyły się szczególną długowiecznością w miasteczkach takich jak Wołożyn i Dereczyn, gdzie żydowscy świadkowie wspominali i panującym prosowieckim nastroju ludności żydowskiej.

Zmiany które można było postrzegać zarówno jako komiczne i tragiczne zaszły w Wołożynie w żydowskim stylu ubierania się. Cenionym trendem mody sowieckiej były buty z cholewami. Niepokojąca i jeszcze zabawne dla nas było widzieć wybitnych balabatim takich jak Reb [rabin] Isaak Shapiro, Reb Hirsh Malkin, Reb Yakov Veissbord, Reb Avrom Shuker, Reb Mordechay Shishko, Reb Namiot der Sheliver (nazwa jego rodzinnego sztetla), Sholom Leyb Rubinstein i innych spacerujących w takich butach. Większość ludzi chciała zadowolić nowych władców. Odrzucili eleganckie okrawatowane koszule symbolizujące polską burżuazję [sic] o "udekorowali się" sowiecką khaki guimnastiorka. [133]

Młodzi ludzie [w Dereczynie] nie pokazują się już w Bet HaMidsrash. Można robić co się chce, i stało się modne mówienie po rosyjsku, i asymilować się w nowe rosyjskie środowisko. [134]


Polskie relacje ze Lwowa są też pouczające:

Tymczasem miasto nagle zmieniło swój charakter. Żydzi wylali się na ulice, i ze wszystkich zewnętrznych znaków, Lwów był żydowskim miastem, zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę masy żydowskich uchodźców przybyłych z zachodu. Te tłumy pokazywały ogromną sympatię dla jednostek armii sowieckiej i jadących czołgów. Każdy Żyd czuł iż jego obowiązkiem było noszenie czerwonej wstążki na klapie, albo, jeśli możliwe, jakiegoś sowieckiego znaczka.

W niedzielę 24 września ulice zapełniły demonstracje robotników. Oczywiście byli oni niemal wyłącznie Żydami, i wyrażali swoją radość z tego, że są "wyzwalani". Polaków i… Ukraińców nie widziało się często na ulicach, a ich twarze były wyraźnie przygnębione. [135]

W kolejnych dniach ściany budynków i domów były kolorowe od róznych plakatów. Ale one miały tę samą treść. "Rządy polskich panów się skończyły, Armia Czerwona wyzwoliła Polskę". Jeden plakat uderzył mnie szczególnie, bo zabolało mnie, polskiego orła pokazano w polskiej wojskowej czapce-rogatywce całej splamionej krwią, i stojącym na nim sowieckim żołnierzem dźgającym go bagnetem. [136]

Komuniści ciągle organizowali na miejskim placu spotkania i wiece. Członkowie NKWD ściągali tłumy, i zmuszali je do śpiewania [rewolucyjnych pieśni po ukraińsku]… W tłumie nie było Polaków. Było kilku ukraińskich komunistów, ale większość stanowili Żydzi, którzy nawet nie znali dobrze ukraińskiego, ale każdy z nich wrzeszczał za trzech… [137]




[132] Masha i Abraham-Hirsch Kulakowski, Tak zniszczono społeczność żydowską w Dereczynie / “This Is How the Jewish Community of Dereczin Was Destroyed,” w Dereczin (Mahwah, New Jersey: Jacob Solomon Berger, 2000), 196.


[133] Rachel i Reuven Rogovin, Pod sowieckim rządem / “Under the Soviet Regime, w E. Leoni, red., Wolozyn: Sefer shel ha-ir ve-shel yeshivat “Ets Hayim” (Tel Aviv: Former Residents of Wolozin in Israel and the USA, 1970), 529; ang. przekład: <http://www.jewishgen.org/yizkor/volozhin/volozhin.html>.


[134] Meir Bakalchuk, Wykorzeniony z nurtem / “Uproted with the Maelstrom,” w Dereczin, 324.


[135] Leon Kozłowski, “Więzienie sowieckie (1): Pamiętnik,” Kultura (Paris), no. 10 (October 1957): 89.


[136] Account of Zygmunt B. in Grudzińska-Gross and Gross, Wojna oczami dzieci / War Through Children’s Eyes, 71.


[137] Celt, Biali kurierzy, 256.



Podróżowałem z Borysławia do Drohobycza [w październiku 1939] w jednym przedziale z młodą Żydówką, która, jakby pijana, ze szczerym uwielbieniem mówiła o Armii Czerwonej i sowietach… Moja współpodróżniczka tak zakończyła swoje pochwały:

"Jacy oni są wytworni, jaka posiadają kulturę. Każdy żołnierz ma na nadgarstku 3 zegarki, i dobre szwajcarskie. Znam się na tym, mój ojciec jest zegarmistrzem".

Powiedziała to bardzo poważnie. Pierwszą rzeczą jaką sowieccy żołnierze kradli w naszym regionie były właśnie zegarki, i najbardziej znanym rosyjskim powiedzeniem było "dawaj czasy" ("dawaj zegarek"). [138]



Sytuację w małej wiosce koło Równe, na przeważająco ukraińskim Wołyniu, regionie odległym od niemieckiego frontu i blisko sowieckiej granicy, opisał polski świadek ze wszystkimi jej uderzającymi i symbolicznymi dopowiedzeniami.

Na stacji kolejowej zobaczyliśmy setki zgromadzonych w małe grupy polskich żołnierzy i personelu.

Dołączyliśmy do jednej grupki na pogawędkę.

Kiedy rozmawialiśmy, naszą uwagę zwróciła nagle gripa młodych ludzi po drugiej stronie ulicy. Nieco ponad 12 młodych mężczyzn i kobiet, którzy wyglądali na Żydów, z czerwonymi opaskami na rękach zgromadzili się wokół ładnej dziewczyny o długich czarnych lokach wystających z czerwonej perkalowej chustki. W dłoniach trzymała tacę z butelką wina i bochenkiem chleba. Niektórzy z nas o tym rozmawialiśmy, i jeden z nas przypomniał sobie, że wino i chleb mogą symbolizować żydowski rytuał witania Żydów którzy zwyciężyli w bitwie.

Pomimo ich nagłego pojawienia się naprzeciwko stacji, pozostal;i bezczynni i dziwnie milczący. Wydawali się czekać na coś: w średnim wieku mężczyzna, który wyglądał na jednego z nich, dołączył do nich, i patrząc na nasze zastanawiające spojrzenie, roześmiał się szeroko. "Nadchodzą" - zawołał.

To spowodowało, że jego grupa zaczęła gadać podekscytowana, a potem wszyscy odwrócili się, by spojrzeć na wschód wzdłuż drogi. Ich oczy wydawały się zaszklone, z podniecenia lub nadziei, dokładnie nie wiedzieliśmy. Być może, pomyślałem, oczekują Mesjasza. Spojrzeliśmy również na wschód, aby zobaczyć, co może nadejść. A potem zobaczyliśmy, co to było.

Daleko na błotnistej drodze zobaczyliśmy kolumnę uzbrojonych żołnierzy, maszerujących może szóstkami, w zamkniętej formacji…

"Jesteśmy Jewrej! usłyszałem. Zaczęli biec, dziewczyna z tacą wśród nich, w kierunku żołnierzy. Rozpoznałem to słowo oznaczające iż byli Żydami… Ale, po raz pierwszy zacząłem rozumieć kim mogą być ci żołnierze. Jewrej to rosyjskie słowo.

Teraz grupa doszła już do żołnierzy, i ich obejmowali. Stałem prawie zahipnotyzowany, obserwując. Teraz dziewczyna chodziła między żołnierzami ze swoją tacą, śmiejąc się i proponując wino i chleb, co ignorowali, bo dalej maszerowali w naszym kierunku, z poważnymi twarzami. Nawet kiedy dziewczyna pocałowała kilku żołnierzy, nigdy nie przerwali kroku i dalej maszerowali bez wyrazu.

Ignorując naszych ludzi na stacji, maszerowali obok nas. Jeden obserwator krzyknął: "Co to jest, inwazja?" "Kim mogą być?" zastanawiała się kobieta. I wtedy, Kiedy zobaczyliśmy z bliska zdobione czapki z daszkiem z czerwoną gwiazdą perkalu, prawda uderzyła nas wszystkich:

"Bolszewiki!"…

Stojący obok polski oficer nerwowo zapalił papierosa, i potrząsając smutno głową, mruknął: "Jeszcze nie znamy charakteru tego… Oni nie wypowiedzieli wojny. Co mogą tu robić?"

Dwa małe czołgi ozdobione czerwonymi gwiazdami, i oczywiście rosyjskie, przejechały.

Teraz kolumna doszła do grupy małych domków koło stacji, gdzie biegła między nimi droga. Żołnierze sią zatrzymali. Zobaczyłem dużą delegację żydowskich starszych stojących w poprzek drogi. Wydawał się odbywać jakiś rodzaj ceremonii. Najwyraźniej witali Armię Czerwoną – i to wydawało się wcześniej zorganizowane. Nagle zobaczyłem żołnierzy wyłamujących się szybko z szeregów i z bagnetami nastawionymi na tych polskich oficerów i kadetów zgromadzonych luźno koło budynku stacji. Poruszając się bardzo szybko, rozbroili ludzi polskiej armii i zabrali ich. Obserwowałem ich zrywających insygnia i medale z mundurów polskich żołnierzy. Jeszcze kiedy to robili, popychali i pędzili swoje ofiary w kierunku stacji kolejowej, potem na stacji…

Kiedy już to zrobili, dwaj czerwoni żołnierze zamknęli szeroki łuk drzwi na stacji. Scena była przerażająca… Przerażeni brutalnością, staliśmy w milczeniu, bezradni, niezdolni do ruchu, patrząc na drzwi z ich ozdobnymi rzeźbami.

Ciszę przerwał człowiek, który przedarł się z tyłu stacji i wrócił. "Oni załadowali naszych oficerów do pociągu" – powiedział przyciszonym głosem…

Zaczęliśmy odchodzić i zatrzymał nas żołnierz wymachujący na nas bagnetem. "Wracajcie tam, wy" – krzyknął łamaną polszczyzną.

Do naszej grupy skulonej koło budynku podszedł oficer, który mówił wyraźniej. Wydawał się być wysoki rangą. Jak pieśń, zaintonował obcesowo po rosyjsku dlaczego przyszła Armia Czerwona.

Nie mogliśmy go zrozumieć, ale facet z wioski znający rosyjski przetłumaczył chaotyczną mowę. Bolszewik wychwalał jak chwalebna i niepokonana Armia Czerwona przyszła by ratować i wyzwalać rosyjskich i ukraińskich braci z opresyjnego jarzma ziemiańskiej szlachty.

"Armia Czerwona przyszła jako wasi bracia by uwolnić polskich obywateli od polskiego rządu" – powiedział tłumacz. Oficer kontynuował. Powiedział nam, że teraz sowieci uważali polskie państwo za nieistniejące. Rolą chwalebnej, wyzwoleńczej Armii Czerwonej będzie ochrona nas, powiedział. I dalej mówił monotonnie. Nawet przekład brzmiał monotonnie.

"Damy wam szczęście. Niech żyje wschodzące słońce – Stalin!"

"Niech żyje Socjalistyczny Związek Sowiecki!"

"Chwała bohaterskiej Armii Czerwonej!"

Brakowało tylko Sieg Heils, pomyślałem. Po haniebnym przemówieniu, wygłaszanym kiedy "wyzwoliciele" wpędzali naszych dzielnych oficerów do pociągu, kazano nam udać się do pobliskich domów. Popychani przez żołnierzy z gotowymi karabinami, nasza grupa przeszła posłusznie do domów. Okazało się, że ich mieszkańcy ustawili stoły by sprawdzić nasze dokumenty…

Na ulicy żołnierze stali gotowi w groteskowym widowisku oliwkowej zieleni, a ich bagnety wciąż były gotowe. Jednostka straży ustawiła się wokół stacji, i nikt nie wiedział co działo się wewnątrz. Parowóz wypuścił dym, ale pozostał bez ruchu. Kilku cywilów odchodziło oszołomionych ze sceny. [139]



[138] Anna Rudzińska, “Wspomnienia lwowskie 1939–1940,” Zeszyty Historyczne (Paris), vol. 137 (2001): 144.

Znaczenie tych wydarzeń pojęli wykształceni i kulturowo zasymilowani Żydzi, tak jak następujący świadek wydarzeń w Zbarażu, mieście na północ od Tarnopola.

Później tego dnia zobaczyliśmy wiele sowieckich czołgów, wszystkie przychodzące od odległej o kilka kilometrów sowieckiej granicy. Jeszcze później, byliśmy zszokowani widząc polskich jeńców wojennych prowadzonych przez sowieckich żołnierzy. Widząc polskich żołnierzy pozbawianych broni i stopni było bardzo przygnębiające: początek nowej ery. W następnych kilku dniach na murach pojawiły się plakaty z propagandą. Były bardzo obraźliwe i krytykowały polski rząd i "opresyjną burżuazyjną klasę". Zawierały przesłanie o uwalnianiu zachodniej Ukrainy od polskiej opresji. [140]


Kiedy ta żydowska młodzież wróciła do jego miasta Lwowa, tam też zapanowała ta sama atmosfera:

Krytyka polskiego rządu, polskiej armii, przedwojennej polityki Polski a szczególnie polskiej [sic] wrogości wobec Związku Sowieckiego, była bardzo ostra i można było odczuwać ją wszędzie. Polityczne plakaty na ulicach były pełne propagandy, takiej jakoby marszałek Piłsudski był największym wrogiem narodu. [141]


W obliczu tych licznych świadectw żydowskich i polskich, zdumiewające jest czytanie niedawnej oceny wydarzeń przez Jana T Grossa. "Nie ma wyraźnych dowodów by oceniać wielkość witających grup" – pisze. "Niewątpliwie tylko mała frakcja lokalnej ludności pokazywała się na tych okazjach". Jeśli chodzi o powód przewagi młodych wśród nich, Gross zauważa bez zająknienia: "Nic dziwnego, bo nie powinno się oczekiwać by lokalna młodzież, w jakimś zapomnianym miejscu, siedziała spokojnie w domu, kiedy armia przechodzi przez ich osadę i nikogo nie zabija ani nie rabuje!" [142]





[139] Wanda E. Pomykalski, Pociągi grozy: wspomnienia z II wojny światowej Polki-weteranki / The Horror Trains: A Polish Woman Veteran’s Memoir of World War II (Pasadena, Maryland: The Minerva Center, 1999), 54–57.

[140] Dov Weissberg, Pamiętam… / I Remember… (London and Tel Aviv: Freund Publishing House, 1998), 52–53.

[141] Ibid., 54.

[142] Gross, Pogmatwana sieć: konfrontacja stereotypów w kwestii relacji między Polakami, Niemcami, Zydami i komunistami / “A Tangled Web: Confronting Stereotypes Concerning Relations between Poles, Germans, Jews, and Communists,” w Deák, Polityka zemsty w Europie / The Politics of Retribution in Europe, 93.



Alexander Brakel, młody niemiecki historyk, idzie nawet dalej próbując zmniejszyć żydowskie uczestnictwo w tych prosowieckich manifestacjach pokazując wątpliwe oblicze tłumów zbierających się by powitać sowietów – przeciwnie do żydowskich relacji z miejsc takich jak Baranowicze i Nowogródek – i niezwykłe oczyszczenie z ich czynów:


Nie wykluczając możliwości, że niektórzy Żydzi (i prawdopodobnie nie-Żydów też)witali sowieckich żołnierzy z dość oportunistycznych powodów, możliwe jest, że większość z nich miała poglądy lewicowe. I skoro była to tylko mniejszość żydowskiej ludności, można by zakładać, że tylko mniejszość wszystkich Żydów w regionie Baranowicz uczestniczyła w publicznym witaniu okupantów.


Można by argumentować, że… w ogóle nie było żadnych powodów żeby Żydzi nie witali Armię Czerwoną jako wyzwolicieli i dobrowolnie współpracowali z bolszewikami. Nie mieli żadnej potrzeby okazywania lojalności wobec państwa polskiego, które traktowało ich tak źle. [143]

Brakel pomija to, że nie byłoby potrzeby wymyślania tej ostatniej wymówki gdyby nie było prawdy w opinii, że Żydzi en masse witali sowietów. Poza tym argument jest po prostu fałszywy. Może usprawiedliwiać nielojalność grupy pokrzywdzonej w jakimkolwiek konflikcie międzynarodowym, a co ważniejsze, może później obrócić się przeciwko samym Żydom: dlaczego Żydzi zasługiwali na polską lojalność pod okupacją niemiecką, zwłaszcza że stawka dla Polaków, którzy pomagali Żydom, była znacznie wyższa niż dla Żydów, którzy pozostali lojalni wobec Polski pod rządami sowieckimi?

Ale takich argumentów nie podaje wielu historyków holokaustu. Yehuda Bauer też usprawiedliwia przejawy braku lojalności przez Żydów dlatego, że oni byli źle traktowani w Polsce, i dlatego nie musieli być lojalni do ich państwa. Łaja polskich "nacjonalistów", którzy zauważyli popularne, choć nie powszechne, zachowanie mniejszości narodowych wobec sowieckich najeźdźców:


Polscy politycy i ideolodzy później oskarżyli Żydów z Kresów – i, przez stowarzyszenie , wszystkich Żydów – o zdradę Polski w godzinie potrzeby, o utożsamianie się z sowieckimi ciemiężcami. To stało się główną linią ideologiczną polskich nacjonalistów wobec Żydów w czasie II wojny światowej zarówno w Polsce jak i w polskim rządzie na uchodźstwie w Londynie, to powtarza się w polskiej historiografii, dziennikarstwie i literaturze do dnia dzisiejszego. Problem z tym argumentem jest taki, że z perspektywy większości Żydów, Polska międzywojenna była reżimem opresyjnym, i nie może żądać lojalności od źle traktowanej ludności żydowskiej. [144]


Poglądy izraelskiego historyka Roberta S. Wistricha są jeszcze bardziej niespójne. Zdaniem Wistricha, nie tylko entuzjastyczne witanie przez Żydów armii najeźdźczej jest mitem, ale też przejawem surowej odmiany antysemityzmu powszechnego wśród Polaków. To raczej brzydkie oskarżenie jest niewątpliwie wymyślone żeby zdusić debatę na ten temat. Wistrich pisze:

Według tej teorii – nadal popularnej w Polsce – kiedy Armia Czerwona wkroczyła do wschodniej połowy Polski w połowie września 1939, entuzjastycznie witała ją ludność żydowska. Nie tylko katoliccy nacjonaliści, skrajni prawicowcy i otwarci antysemici popierają ten mit, ale i wybitni historycy tacy jak prof. Tomasz Strzembosc [sic—Strzembosz], z Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie. [145]


Matthew Brzezinski posuwa się tak daleko, że zdjęcia i artykuły o Żydach witających sowieckie wojska kwiatami nazywa "rażącymi fałszywkami" i "śmiesznymi". [146]



[143] Alexander Brakel, Czy była 'żydowska kolaboracja' za okupacji sowieckiej?: przypadek z regionu Baranowicze / “Was There a ‘Jewish collaboration’ under Soviet Occupation?: A Case Study from the Baranowicze Region,” w Barkan, Cole i Struve, Wspólna historia, podzielona pamięć / Shared History, Divided Memory, 228– 9, 227.

[144] Bauer, Śmierć Sztetla / The Death of the Shtetl, 37.

[145] Robert S. Wistrich, Afera Jedwabnego / “The Jedwabne Affair,” w Antisemitism Worldwide 2001/2 (Tel Aviv: The Stephen Roth Institute, Tel Aviv University, 2003), tutaj: <http://www.tau.ac.il/Anti-Semitism/annual-report.html>. Robert S. Wistrich jest profesorem europejskiej historii na Hebrew University of Jerusalem i prezesem Vidal Sassoon International Center for the Study of Antisemitism.

[146] Matthew Brzezinski, Armia Izaaka: historia o odwadze i przeżyciu w okupowanej przez nazistów Polsce / Isaac’s Army: A Story of Courage and Survival in Nazi-Occupied Poland (New York: Random House, 2012), 48: "Chociaż były rażąco fałszywe, znalazły otwartą publiczność w pewnych segmentach polskiego społeczeństwa, podobnie jak niedorzeczne kroniki filmowe… o Żydach witających wojska sowieckie kwiatami, wiwatującymi gdy polskich żołnierzy odprowadzano do syberyjskich obozów".



Żyjący w tamtych czasach Żydzi tacy jak Michel (Mendel) Mielnicki, mają bardzo inne wspomnienia o warunkach w swoich miasteczkach, w jego przypadku w Wasilkowie koło Białegostoku. Co więcej, oni wiedzieli kto tam był, dlaczego tam był, i kogo i co wiwatowali.

Ale, jak napisano w Księdze pamięci Wasilkowa / The Wasilkower Memorial Book, każdy w społeczności żydowskiej był w takim świątecznym nastroju wieczorem 18 września 1939, kiedy czekał na przybycie Armii Czerwonej, że nie chciał iść spać, bo nie chciał by uciekła mu taka historyczna okazja. Na pewno tak pamiętam sprawy.

Mogę też potwierdzić, że każdy wiwatował kiedy nasz sąsiad po drugiej stronie ulicy, Mordechai Yurowietski, syn blacharza, wystawił czerwoną flagę na szczycie wieży straży pożarnej. I wiwatował znowu kiedy sowiecki samolot zatrząsł tłumem… by zrzucić ulotki witające nas jako "braci i siostry z zachodniej Białorusi". I kiedy sowieccy żołnierze w końcu wkroczyli następnego ranka… zrobili to śpiewając "Katiuszę", kiedy wszystkie małe żydowskie i białe rosyjskie dzieci paradowały obok nich, dołączając do piosenki. Była to scena godna operetki Sigmunda Romberga…

I wbrew zachodniej propagandzie, bycie częścią Związku Sowieckiego dawało przeważającej większości tych w naszej wspólnocie bezpieczeństwo przynależności do społeczeństwa obywatelskiego, czy co najmniej tego co było dużo bardziej obywatelskie niż to czego doświadczyliśmy wcześniej… Nawet mój rebbe był stosunkowo szczęśliwym człowiekiem pod ateistycznymi komunistami… Kiedy w październiku i listopadzie 1939 odbył się plebiscyt o tym czy faktycznie chcieliśmy być częścią zachodniej Białorusi, większość ludzi… (w tym moja matka i ojciec) zagłosowali "tak". [147]


Michael Maik z miasteczka Sokoły, napisał w wojennym dzienniku:

Następnego dnia żołnierze Armii Czerwonej weszli do miasta. Ludzie z Sokołów, od największego do najmniejszego, od najmłodszego do najstarszego, mężczyźni, kobiety i dzieci, wszyscy wyszli na ulice by przywitać wyzwalających żołnierzy. Żydzi przyjęli "Czerwonych" okrzykami radości i entuzjazmu. Polacy stali zawiedzeni. [148]

Autorzy księgi pamiątkowej Dawidgródka, miasteczka na Polesiu, są jeszcze bardziej wyraźni w kwestii swoich lojalności i potępienia pokonanego państwa polskiego:

Niewątpliwie 19 września 1929 był najszczęśliwszym dniem w życiu Żydów z David-Horodoker [Dawidgródek] na przestrzeni minionych 12 lat. Po zakończeniu strzelaniny między Polakami i oddziałami Armii Czerwonej, cała społeczność żydowska… wyszła na ulice ze szczęśliwymi uśmiechniętymi twarzami, i przyjęła oddziały Armii Czerwonej… Młodzi i starzy, mali i duzi, mąż i żona – wszyscy stali na chodnikach głównej ulicy przez którą szły oddziały wojska. Z uśmiechniętymi twarzami i machającymi rękami, witali ludzi Armii Czerwonej… Tego dnia każdy był po prostu pijany z radości i szczęścia.

Po południu odbyło się spotkanie pod wolnym niebem, i przedstawiciele Armii Czerwonej wygłosili przemówienia, w których obiecywali wolne i błogie życie dla mieszkańców wyzwolonych regionów zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy. "Opresja, nienawiść ludzka i bieda nie będą już losem wolnych braterskich ludzi zachodniej Ukrainy zachodniej Białorusi. Odtąd będziecie cieszyć się uprzywilejowanym statusem, wolnością, braterstwem i miłością, i będziecie pracować pod promieniami słońca wielkiego lidera ludu towarzysza Stalina". Taka była treść i substancja wygłoszonych na spotkaniu przemówień.

Zrozumiale głównymi celebransami, którzy działali jakby byli gospodarzami, było kilku Żydów-komunistów w miasteczku. Do nich dołączyło kilku obywateli miasteczka David-Horodok. Cały dzień do późnej nocy wszyscy byli na ulicach rozmawiając z ludźmi z Armii Czerwonej o tym jak Polacy ciemiężyli mniejszości narodowe i Żydów… W nocy 19 września 1939, Żydzi z David-Horodok spali spokojnie i błogo, i byli pełni nadziei na lepszą przyszłość. [149]



[147] John Munro (jak powiedział), Białystok do Birkenau: holokaustyczna podróż Michela Mielnickiego / Bialystok to Birkenau: The Holocaust Journey of Michel Mielnicki (Vancouver: Ronsdale Press and Vancouver Holocaust Education Centre, 2000), 76–77, 78–79.

[148] Michael Maik, Uwolnienie: dziennik Michaela Maika. Prawdziwa historia / Deliverance: The Diary of Michael Maik. A True Story (Kedumim, Israel: Keterpress Enterprises, 2004), 10. Maik milczy o warunkach polskich mieszkańców miasta, w szczególności przedwojennych władz. Uznaje, że nowymi "miejskimi funkcjonariuszami byli w większości Żydzi", i że na wielu Żydów donoszono z różnych powodów, ale pomija to, że donosili na nich bracia Żydzi. Maik nawet racjonalizuje ich dobre szczęście: "Później, pod złym nazostowskim reżimem, wszystkim Żydom zazdrościli tym których uwięziono i wypędzono do Związku Sowieckiego". Maik uważa, że "sytuacja ekonomiczna klasy średniej i drobnych kupców za sowieckiej okupacji była lepsza niż za polskiego rządu przed wojną", że "rozkwitał nieoficjalny handel, i był duży dochód"; i że "żydowscy kupcy czuli się bardziej wolni za sowieckiej okupacji, mimmo że byli legalnie poddawani ciężkim karom". Ibid., 14–17.

[149] Yosef Lipshitz, Lata niepokoju i śmierci / “Years of Turbulence and Death,” w Helman, Memorial Book of David-Horodok, 54–55.



Jak pokazują relacje z Krynek koło Białegostoku, radość często przeradzała się w aktywne wsparcie nowego reżimu.


Kushnir Eliahu i Friede Zalkin:

Żydowska społeczność Krynek czekała na przybycie Armii Czerwonej, i jak tylko nasi pracownicy usłyszeli, że sowieckie wojsko przekroczyło granicę, nie czekała długo by przejąć zarządzanie sztetlem. Zanim polskiej policji udało się opuścić Krynki, czerwona flaga już powiewała na ratuszu.

Żydzi witali sowietów wybuchem radości i entuzjazmu. Komuniści wskakiwali na czołgi i całowali żołnierzy. Ludzie byli po prostu szczęśliwi. [150]


Abraham Soyfer:

W Krynkach była wielka radość. Ludzie obejmowali się ze łzami spływającymi po policzkach, łzami radości i szczęścia. [151]


Beyl’ke Shuster-Greenstein:

Sztetl tańczył na ulicach. Każdy promieniał kiedy spotykał przyjaciół i rozmawiał o polityce. Każdy był w świątecznym nastroju.

Ludzie przynieśli kwiaty i wzywali do witania Armii Czerwonej. [152]

Jan T. Gross, który usprawiedliwia żydowskie zachowanie uciekając się do teorii "mniejszego zła", też uważa – ale nie pokazuje dowodów – że "w wielu przypadkach… ceremonie powitalne organizowano według wyraźnych wskazówek, i ludzi zmuszano do uczestnictwa"; w innych miejscach twierdzi, że łuki triumfalne "wznoszono często z powodu strachu". Zapewnia nas, że "większość mieszkańców bała się" Armii Czerwonej, i "tylko mała frakcja lokalnej ludności pokazywała się na tych okazjach". Wyraźnie duże tłumy Żydów pokazujących się na ulicach dużych miast, takich jak Lwów, Wilno i Białystok, można wyjaśnić po prostu faktem, że ludność żydowska rzekomo podwoiła się z powodu napływu uchodźców ze strefy niemieckiej, co spowodowało poważny niedobór mieszkań. [153] Ale te raczej dziwaczne opinie nie znajdują dużego poparcia w żydowskich świadectwach czy w danych statystycznych sowieckiej ludności, ani nie tłumaczą wylewnego przyjmowania przez Żydów Armii Czerwonej w miasteczkach, gdzie uchodźców było raczej mało. [154] Ponadto, takie mistyfikacje odrzucali inni historycy pochodzenia żydowskiego, którzy uznawali, że realia były dużo bardziej złożone.



[150] D. [Dov] Rabin, red., Księga pamięci Krynek / Memorial Book of Krynki, Internet: <http://www.jewishgen.org/yizkor/Krynki/Krynki.html>, przekład Pinkas Krynki (Tel Aviv: Former Residents of Krynki in Israel and the Diaspora, 1970), 231. To świadectwo mówi: "Wkrótce entuzjazm ze strony zwolenników sowieckiego reżimu zaczął się ochładzać… Ale dla nich, po polskim reżimie, chcieli komunizmu… Ogólnie Żydzi byli szczęśliwi". Ibid., 231–32. Mieszkańcy Krynek nie mieli konkretnego powodu narzekania na polską administrację. Według świadectw w księdze pamięci tego miasteczka, "relacje żydów i chrześcijan, wśród nich Polaków, którzy teraz byli rządzącą i uprzywilejowaną tworzącą państwo grupą etniczną, były zwykle dobre w okresie nazistowskim, i nie było to pod wpływem otwartej, a nawet oficjalnej agitacji antysemickiej, która nasiliła się w latach 1930". Polski burmistrz, Paweł Carewicz, był "brdzo przyjaznym człowiekiem, dobrze mówił jidysz i miał dobre relacje z Żydami". W 1927 rada miasta zdecydowała, że wszystkie oficjalne ogłoszenia będzie się publikować w jidysz i po polsku, i że w jidysz można rozmawiać na spotkaniach rady. Ibid., 147, 177, 223.

[151] Ibid., 233.

[152] Ibid., 233.

[153] Gross, Upiorna dekada, 66–67; Gross, Pogmatwana sieć: konfrontacja stereotypów dotyczących relacji między Polakami, Niemcami, Żydami i komunistami / “A Tangled Web: Confronting Stereotypes Concerning Relations between Poles, Germans, Jews, and Communists,” w Deák, Polityka odwetu w Europie / The Politics of Retribution in Europe, 93–94.

[154] Jak mówią sowieckie dane statystyczne, w marcu 1940 we Lwowoe było 39.000 uchodźców, w tym 26.000 Żydów. Liczba uchodźców wzrosła do 54.000 w maju tego roku, prawdopodobnie z liczbą Żydów stanowiącą 2 / 3. Skoro w mieście było 100.000 żydów w 191, żydowska ludność zwiększyła się tylko o koło 20-30%. Zob. Hryciuk, Polacy we Lwowie 1939–1944, 88. Więcej jest słuszności w twierdzeniu, że w miastach, które natychmiast padły pod armią niemiecką, to ze strachu (i być może, aby się przypochlebić) Żydzi budowali łuki triumfalne i wysyłali delegacje na powitanie niemieckich najeźdźców. Na przykład w Radomiu żydowska delegacja pod wodzą rabina i innych liderów wspólnoty maszerowali zarzuconą kwiatami ulicą Mikołaja Reja 8 września 1939, żeby przywitać niemiecką armię. Zob. Józef Łyżwa, “Pomagałem, a potem siedziałem,” Gazeta Polska (Warsaw), 10.02.1994. Żydowska delegacja prowadzona przez rabina witała Niemców w Zarębach Kościelnych koło Ostrowi Mazowieckiej. Zob. Tomasz Strzembosz, “Zstąpienie szatana czy przyjazd gestapo,” Rzeczpospolita (Warsaw), 12.05.2001. Więcej przykładów zob. Tadeusz Bednarczyk, Życie codzienne warszawskiego getta: Warszawskie getto i ludzie (1939–1945 i dalej) (Warsaw: Ojczyzna, 1995), 242 (Żydzi budowali łuki triumfalne w Łodzi, Pabianicach itp. i liderzy wspólnoty żydowskiej, pod kierownictwem rabinów ubranych w ceremonialne stroje, witali Niemców przynosząc tace z chlebem i solą); Eugeniusz Buczyński, Smutny wrzesień: Wspomnienia (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1985), 132 (Ukraińscy nacjonaliści wraz z Żydami zbudowali łuk triumfalny dla Niemców w Przemyślu i okradli polskie budynki wojskowe); Elinor J. Brecher, Dziedzictwo Szindlera: prawdziwe historie ostatnich ocalonych / Schindler’s Legacy: True Stories of the List Survivors (New York: Penguin, 1994), 56 (Żydzi witali Niemców w Krakowie); Jake Gelwert, Z Auschwitz do Itaki: Ponadnarodowa podróż Jake'a Geldwerta / From Auschwitz to Ithaca: The Transnational Journey of Jake Geldwert (Bethesda, Maryland: CDL Press, 2002), 28 (Żydzi witali Niemców w Krakowie); Piotrowski, Holokaust Polski / Poland’s Holocaust, 315 n.167 (Żydzi witali Niemców w Janowie Lubelskim). Ostatnia delegacja żydowska witająca niemiecką armię była prawdopodobnie w Międzyrzecu Podlaskim 10.10.1939, po odejściu z miasta Armii Czerwonej. Zob. Józef Geresz, Międzyrzec Podlaski: Dzieje miasta i okolic (Biała Podlaska and Międzyrzec Podlaski: Ośrodek Wschodni “Civitas Christiana”, 1995), 299. Potwierdzenie tych wadarzeń można też znaleźć w raporcie lewicowego dyplomaty włoskiego stacjonującego w Polsce: "w pierwszych dniach konfliktu wielu Żydów radosnymi okrzykami witało wchodzące armie niemieckie do polskich miast". Zob. Eugenio Reale, Raporty: Polska 1945–1946 (Paris: Institut Littéraire, 1968), 204. W Oświęcimiu, 1 września 1939, dwaj Żydzi zabrali i opiekowali się rannym Niemcem, który wyskoczył ze spadochronem z rozbijającego się samolotu, nie informując o jego obecności polskich władz. Kiedy 3 września przybyli Niemcy, Żydzi zaprowadzili ich do rannego człowieka, który, jak się okazało, był ważnym nazistowskim oficerem. Zob. Moshe Weiss, Dla upamiętnienia 50 rocznicy wyzwolenia Auschwitz / “To Commemorate the 50th Anniversary of the Liberation from Auschwitz,” The Jewish Press (Brooklyn), January 27, 1995. Henryk Schönker przedstawia tę historię w innym świetle. Twierdzi, że niemiecki oficer był pilotem samolotu który zestrzelono podczas bombardowania Oświęcimia. Obawiając się możliwego odwetu Niemców, jego ojciec, lider żydowskiej wspólnoty, postanowił nie przekazać oficera polskim władzom, które, w każdym razie, przestały funkcjonować w tym mieście. Leon Schönker ukrył oficera w swojej fabryce przy pomocy dozorcy, chrześcijanina niemieckiego pochodzenia. Później, wdzięczny niemiecki oficer poprawił sytuację Żydów w mieście, przynajmniej na jakiś czas. Zob. Henryk Schönker, Dotknięcie anioła (Warsaw: Ośrodek Karta, 2005), 22–24. Żyda w Rzeszowie łatwo wrobiono by uważał, że niemieccy najeźdźcy byli potencjalnymi dobroczyńcami, zdaniem jednego żydowskiego świadka: "Do dzisiaj wspominam dzień kiedy jeden z naszych sąsiadów, Bielfeld, przyszedł do naszego domu i powiedział podekscytowany jak dobrzy są Niemcy, rozdzielają cukier i inne takie produkty, których nie możn było zdobyć od jakiegoś czasu. Wyjaśnił jak uhonorowali go królewskim posiłkiem – w zamian za jakąś drobną sprawę, taką jak informację o adresie żydowskiej organizacji wspólnotowej i innych takich organizacjach". Zob. Klara Ma’ayan Munzberg, Za niemieckiej okupacji / “During the Nazi Occupation,” w Rzeszow Community Memorial Book, Internet: <http://www/jewishgen.org/yizkor/rzeszow/rzeszow.html>, przekład M. Yari-Wold, Kehilat Raysha: Sefer zikaron (Tel Aviv: Former Residents of Rzeszow in Israel and the USA, 1967), 322ff. Motywacja za niektórymi z tych czynów jest zagadkowa, gdyż niemieckie plany, choć jeszcze niepełny holokaust, były wyraźnie widoczne od początku i publiczne złe traktowanie i upokarzanie Żydów było powszechne. W mieście Będzin, Niemcy zorganizowali pogrom 8 września, podpalając synagogę i żydowskie domy. Dużą grupę Żydów którzy uciekli ukrył ks. Mieczysław Zawadzki na terenie katolickiego kościoła. Zob. Stanisław Wroński i Maria Zwolakowa, Polacy Żydzi 1939–1945 (Warsaw: Książka i Wiedza, 1971), 321. Czy była to sprawa tylko oportunizmu? Część odpowiedzi może być w popularnych sentymentach wśród nawet elity wspólnoty żydowskiej i najlepiej wyrażona w wojennym dzienniku Chaima Kaplana, rabina, nauczyciela i autora z Warszawy, cytowanego dalej w tej pracy.



Mark Mazower, powołując się na Ben-Cion Pinchuka, pisze: "wielu lewicowych Żydów, zwłaszcza młodszych, witało z entuzjazmem Armię Czerwoną… oni witali obietnicę równości obywatelskiej. Ta władza sowiecka oznaczała utratę tradycyjnych instytucji życia w sztetl (nie wspominając innych partii politycznych), obchodziła ich starszych, ale nie ich". [155]


Powszechnym zdarzeniem było tworzenie ersatzu sowieckiej flagi poprzez odcinanie białej górnej części polskich flag. Taki szczegół dawał więcej koloru towarzyszącym prosowieckim śpiewom. Zanim będzie można poważnie zaproponować, że to wszystko było tylko przejawem wdzięczności za ocalenie Żydów od nieznanego losu z rąk Niemców i to nie rzucało uzasadnionych aspiracji na lojalność lub neutralność dużych mas radosnych uczestników, należy zastanowić się jak Żydzi w zachodniej Polsce postrzegali wybuchy pronazistowskie ze strony etnicznej ludności na tym terenie. Młoda Żydówka mówiąca po niemiecku z bardzo niemieckiego miasta Bielsko na polskim Śląsku, zauważyła swój szok i oburzenie z powodu zachowania swoich niemieckich sąsiadów na początku września 1939:


Wyjrzałam znowu. Na domu naprzeciwko powiewała swastyka. Mój Boże! Oni wydawali się przygotowani. Wszyscy oprócz nas, oni wiedzieli.

Duża ciężarówka zapakowana niemieckimi żołnierzami zaparkowała po drugiej stronie ulicy. Nasi sąsiedzi częstowali ich winem i ciastkami, wrzeszcząc jak upici radością: "Heil Hitler! Niech żyje Führer! Dziękujemy wam za wyzwolenie!"

Nie mogłam tego zrozumieć. Wydawałam się nie pojmować rzeczywistości tego co się wydarzyło. Co ci ludzie robią? Ci sami ludzie których znałam całe życie. Oni nas zdradzili…

Wyjrzałam z okna i zobaczyłam Trude, dziewczynę którą znałam od dzieciństwa. Ona i jej babcia mieszkały za darmo w 2-pokojowym mieszkaniu w naszej suterenie w zamian za usługi pralnicze. Teraz zobaczyłam ją niosącą kwiaty z naszego ogrodu, białe róże z których była tak dumna bo rozkwitły poza sezonem. Wręczyła je żołnierzowi, łamiąc sobie język nieznajomym niemieckim "Heil Hitler!" Żołnierz sięgnął po kwiaty, ale ktoś zaproponował mu schnapps… Zaczęłam łkać, płakać, uwalniając wszystkie emocje i lęki…

Wczesnym popołudniem pijany, uradowany tłum dalej celebrował swoje "wyzwolenie" i chrapliwie krzycząc "Heil Hitler!"… Zrozumiała, że byliśmy obcymi, obcymi we własnym domu, na łasce tych, którzy do tej pory byli naszymi przyjaciółmi. Choć miałam tylko 15 lat, miałam silne poczucie, bardziej instynkt niż rozum, że nasze życie nie jest już naszym życiem, ale leży w rękach śmiertelnego wroga…

Następnego ranka byłam z Mamą w kuchni kiedy pani Rösche, jedna z naszych sąsiadek, weszła z inną kobietą i poprosiła o naszą polską flagę.

"Flaga?" – zapytała Mama. "Po co?"

"Żeby zrobić niemiecką, oczywiście. To bardzo proste. Zostawiasz czerwony pas jak jest, wycinasz kółko na białym, i nakładasz nań czarną swastykę"…

Te dwie sąsiadki cały ranek spędziły na szyciu nazistowskiej flagi by zawiesić ją na naszym domu… Pani Rösche i druga kobieta męczyły się by zawiesić flagę przez małą dziurę w dachu. Nie mogłam zmusić się do wyglądania z okna przez wiele dni, a kiedy to zrobiłam, był tam czerwono-krwisty symbol tragedii jaka nas pochłaniała. [156]


Według niemieckich raportów, Zydzi atakowali też niemieckich cywilów wziętych jako zakładników przez polską armię albo władzę na wczesnych etapach niemieckiej inwazji. Na marszu przez Kutno, grupa etnicznych Niemców została zaatakowana przez oszalały tłum (w większości Żydów) i dotkliwie pobita… atakowali poważnie chorych i pół martwych towarzyszy leżących na wozach z tyłu każdej kolumny kijami i żelaznymi prętami. [157]


Nawet na wschodnim pograniczu Żydzi z niepokojem patrzyli jak mniejszość niemiecka zaczęła pokazywać prawdziwe kolory jeszcze przed przybyciem Niemców czy sowietów, jak opisał żydowski mieszkaniec Włodzimierza Wołyńskiego na Wołyniu:

Po południu 12 września, członkowie piątej kolumny, polscy obywatele pochodzenia niemieckiego, którzy potajemnie współpracowali z nazistami, nosili niemieckie mundury i przechadzali się w tę i z powrotem wzdłuż ulicy Farnej. Rozpoznałem braci Schoen, Bubiwgo i Rudiego, przyjaciół z młodości i synów lokalnego pastora. Nie spojrzeli na mnie kiedy ich mijaliśmy, i biegiem wróciłem do domu. Nasza przyjaźń, która zaczęłą si w szkole, ostygła na przestrzeni lat kiedy letnie wakacje spędzali w Niemczech. W jednej z ostatnich rozmów, prawie 2 lata wcześniej, Bubi powiedział mi, że powinienem opuścić Polskę z rodziną, gdyż złe rzeczy będą przydarzać się Żydom. [158]


Wybuchy prosowieckiej solidarności nie ograniczały się do wschodniego przygranicza. Niemcy i sowieci oryginalnie zgodzili się na linię podziału biegnącą, co ważne, na zachód od rzeki Bug, i przez krótki okres, sowieci zajmowali dużą część Polski środkowej, a mianowicie prowincję Lublin (w dodatku do regionu Łomży, z której się nie wycofali). Tam też, jak w Siedlcach, żydowska ludność wzniosła łuki triumfalne i entuzjastycznie witała sowieckich najeźdźców czerwonymi opaskami i wstążkami. [159]



[155] Mark Mazower, Imperium Hitlera: jak naziści rządzili Europą / Hitler’s Empire: How the Nazis Ruled Europe (New York: Penguin, 2008), 98–99.

[156] Gerda Weissmann Klein, Wszystko oprócz życia / All But My Life, wyd. 2 poszerzone (New York: Hill and Wang, 1995), 8–10.

[157] Michael Burleigh, Niemcy idą na Wschód… / Germany Turns Eastwards: A Study of Ostforschung in the Third Reich (Cambridge: Cambridge University Press, 1988), 183–84.

[158] Janusz Bardach i Kathleen Gleeson, Człowiek dla człowieka wilkiem: przetrwanie holokaustu / Man Is Wolf to Man: Surviving the Holocaust (Berkeley and Los Angeles:University of California Press, 1998), 14–15.

[159] Paweł Szapiro, ed., Wojna żydowsko-niemiecka: Polska prasa konspiracyjna 1943–1944 o powstaniu w getcie Warszawy (London: Aneks, 1992), 117; Mariusz Bechta, Rewolucja, mit, bandytyzm: Komuniści na Podlasiu 1939–1944 (Warsaw: Rachocki, and Biała Podlaska: Rekonkwista, 2000), 40. Łuk triumfalny w Siedlcach miał znak: "Witamy wyzwolicieli z Ziemi Sowieckiej" / “Welcome liberators from the Land of the Soviets” i był wzniesiony koło posągu Matki Bożej Kodeńskiej przez lokalnych Żydów.



Sowieci "wystawili uzbrojonych cywilów z czerwonymi wstążkami na rękach by strzegli budynków rządowych", i przedwojennym "zagorzałym komunistom podniósł się status". [160]

W niektórych miasteczkach przy sowieckiej granicy Polacy i nawet polscy urzędnicy byli poczatkowo w tłumach witających armię sowiecką. Ogłupieni przez sowiecką propagandę, ci Polacy mieli błędne wrażenie, że sowieci przyszli by pomóc im walczyć z Niemcami, a nie ujarzmić ich kraj. [161] Sowieckie czołgi które wjechały do miasteczka Kopyczyńce, na przykład były ozdobione polskimi flagami i sloganami o sowieckiej pomocy w walce ze wspólnym nazistowskim wrogiem. [162] Wkrótce Polacy pozbyli się swoich krótkotrwałych złudzeń. Gdy zamieszanie ustąpiło miejsca pewności, że Sowieci nie przybyli jako obrońcy Polski, przygnębieni, porzucili wiwatujące tłumy. Z drugiej strony wielu Żydów, Białorusinów i Ukraińców otwarcie powitało perspektywę rządów sowieckich zamiast polskich.

Dlaczego konkretnie Żydzi en masse witali najeźdźczą armię sowiecką? Żydowscy apologeci proponują następujące wyjaśnienie, jakby wszyscy Żydzi mieli taką samą motywację: Żydzi po prostu woleli sowietów od morderczych Niemców, którzy zamierzali dokonać ich zagłady. Oczywiście, nikt nie wiedział o holokauście w 1939, i nieliczni Żydzi we wschodniej Polsce widzieli Niemców w akcji. W rzeczywistości, jak pokazują te świadectwa, ich motywacja różniła się: jedni faktycznie bali się Niemców, a inni byli szczęśliwi widząc koniec polskiego państwa, jedni byli prosowieccy, inni gotowi, byli gotowi zaklinać przychylność nowych władców. We wrześniu 1939, stosunkowo niewielu Żydów przejawiało jakieś wątpliwości co do nowego stanu rzeczy. Ich postawa różniła się zatem znacznie od postawy Polaków, którzy uważali inwazję za prawdziwą tragedię.

Rzeczywistość współpracy biegła jednak znacznie głębiej niż serdeczne powitanie najeźdźców - wojsk sowieckich, a jej konsekwencje miały druzgocący wpływ na ludność polską i stosunki polsko-żydowskie. Jak zobaczymy, żydowska kolaboracja z sowieckimi najeźdźcami była bezpośrednio lub pośrednio odpowiedzialna za utratę wielu tysięcy Polaków.




[160] Gitel Donath, Moje kości nie spoczywają w Auschwitz: samotna walka o przeżycie niemieckiej tyranii / My Bones Don’t Rest in Auschwitz: A Lonely Battle to Survive German Tyranny (Montreal: Kaplan Publishing, 1999), 12–13.


[161] Jak zauważył Jan Tomasz Gross, zamieszanie zorganizowali sami sowieci, którzy "zrzucali ulotki wyjaśniające, że armia sowiecka pomagała Polsce walczyć z Niemcami, twierdzenie powtarzane przez wielu sowieckich żołnierzy z lokalną ludnością kiedy maszerowali przez wioski i osady". Zob. Grudzińska-Gross i Gross, Wojna oczami dzieci / War Through Children’s Eyes, 6 (niektóre przykłady cytuje autor). W Nieświeży, na przykład, "ulice były zatłoczone… ludzie stali na chodnikach oglądając Armię Czerwoną w pełnej masie. Ludzie zaczęli oklaskiwać i rzucać kwiaty na żołnierzy. W tłumie stali osadnicy, łącznie ze zdemobilizowanymi oficerami, którzy przybyli by zasiedlić tereny wzdłuż wschodniej granicy, aby stworzyć polską strefę buforową. Oni zawsze uważali Rosjan za "tych cholernych Moskali". Ale teraz też rzucali kwiaty na maszerujące kolumny. Ktoś krzyknął: "Oni pomogą POlakom pobić cholernych Szwabów". Zob. Shalom Cholawski, Żołnierze z getta / Soldiers from the Ghetto (San Diego: A.S. Barnes & Company, 1980), 14. W Plebanówce koło Trembowli, nieufni polscy mieszkańcy pokawili się dopiero kiedy sowiecki oficer zapewnił ich "Nie bójcie się, przychodzimy by pomóc Polsce, więc razem możemy walczyć z Niemcami". Zob. Kazimierz Turzański, Krwawe noce pod Trembowlą (Wrocław: Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, 1998), 29–31. W Zdołbunowie, Nawet wojewoda i starosta rzekomo przyszli powitać sowiecką armię rankiem 18 września, uważając, że przyszli by walczyć z Niemcami. Zob. Żaroń, Agresja Związku Radzieckiego na Polskę 17 września 1939, 121. Więcej przykładów zob. artykuł Jana T. Grossa Żydowska wspólnota na anektowanym przez sowietów terenie w w przeddzień holokaustu / “The Jewish Community in the Soviet-Annexed Territories on the Eve of the Holocaust: A Social Scientist’s View,” w Dobroszycki, Holokaust w Związku Sowieckim / The Holocaust in the Soviet Union, 167 n.3; art. Grossa Pogmatwana sieć: konfrontacja stereotypów dotyczących relacji między Polakami, Niemcami, Żydami i komunistami / “A Tangled Web: Confronting Stereotypes Concerning Relations between Poles, Germans, Jews, and Communists,” w Deák, Polityka zemsty w Europie / The Politics of Retribution in Europe, 122; Hania i Gaither Warfield, Wezwijcie nas na świadków: polska kronika / Call Us to Witness: A Polish Chronicle (New York and Chicago: Ziff-Davis Publishing Company, 1945), 51.

[162] Jerzy Julian Szewczyński, Nasze Kopyczyńce (Malbork: Heldruk, 1995), 20. W odpowiedzi urzędnik miasta rzekomo powiedział z balkonu ratusza: "Panowie, Polacy, żołnierze, pokonamy Niemców teraz z pomocą bolszewików", kiedy dowódcy Armii Czerwonej obejmowali polskich oficerów, przeciwko którym wkrótce się obrócili. Zob. Gross, Pogmatwana sieć… / “A Tangled Web: Confronting Stereotypes Concerning Relations between Poles, Germans, Jews, and communists,” w Deák, Polityka zemsty w Europie / The Politics of Retribution in Europe, 122.

Cdn.






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 3
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 7
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 5
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 1
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 8
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 14
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 12
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 15
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 16 ostatnia
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 10
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 9
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 4
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 11
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 13
SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 6
Rabin Yehuda Levin Żydzi obwiniają Europejczyków za Holokaust Podatek koszerny Sąsiedzi czy konku
Biol kom cz 1
3 cz 1 psychopatol
CUN cz II 23 06 07 komentarz dla studentów

więcej podobnych podstron