Szkodliwa publikacja
Nasz Dziennik, 2011-01-22
W
brew
sugestiom wydawnictwa to nie o. Henryk Pietraszewicz opracował
publikację "Katastrofa smoleńska. Dzień po dniu, godzina po
godzinie". Taka osoba nie istnieje. Ojcowie Paulini podkreślają,
że nie mają nic wspólnego z tą książką.
Publikacja
wydawnictwa Sfinks sp. z o.o. z Częstochowy ukazała się w grudniu.
"Książka - pomnik, swoista pamiątka po tragicznych
wydarzeniach z 10 kwietnia 2010. Lektura obowiązkowa każdego
Polaka!" - głosi jej reklama.
Ale gdy weźmie się ją do
ręki, jest uderzające, że poza twardą oprawą i kredowym papierem
nie przedstawia żadnej wartości.
Okładka do złudzenia
przypomina książkę IPN pt. "Zagłada polskich elit Akcja AB -
Katyń". - Jest to pomysł naszego wydawnictwa, a forma okładki
została opracowana na potrzeby rynku. Myślę, że nie jest to
okładka zła - twierdzi Filip Topczewski, prezes wydawnictwa
Sfinks.
Książka uwiarygodnia rosyjskie tezy dotyczące
przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, wykorzystuje w tym celu
autorytet Jasnej Góry. Na zdjęciach widnieją głównie
przedstawiciele polskiego i rosyjskiego rządu.
Kim jest autor?
- nie jest to sprawa oczywista. W publikacji widnieje nazwisko "o.
Henryk Pietraszewicz", ale - jak ustaliliśmy - nie jest to
zakonnik, bo pod tym pseudonimem kryje się osoba świecka.
-
Jest to bardzo dziwna publikacja. Jeżeli miałabym ją podsumować,
to powiedziałabym, że została ona spreparowana, napisana pod
dyktando rosyjskich służb specjalnych. Nie bardzo wiadomo, przez
kogo została napisana. W stopce jako redaktor widnieje o. Henryk
Pietraszewicz, którego nie udało mi się do tej pory zlokalizować.
W publikacji użyto też dwumiesięcznika "Jasna Góra", a
z tego, co wiem, czasopismo to z omawianą książką nie ma nic
wspólnego - zaznacza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem"
Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN, który zginął w katastrofie
rządowego Tu-154M. - W książce jako motto wykorzystano jedynie
fragment tekstu kazania przeora Jasnej Góry o. Romana Majewskiego.
Wszystko to jest bardzo mylące i sugeruje, że treści z uwagi na
podbudowę religijną są wiarygodne. Tymczasem nic bardziej mylnego,
bo treść publikacji jest polityczna, a książka promuje przede
wszystkim stronę rosyjską, premiera Putina i jego rząd, jak
również aktualny rząd premiera Tuska - dodaje Kurtyka. - Warto,
żeby społeczeństwo, któremu zależy na wyjaśnieniu w świetle
prawdy tragedii smoleńskiej, miało świadomość, jaką
manipulację, jak wielkie zagrożenie stanowi ta publikacja, która
już na wstępie powołuje się na wartości religijne. Uważam, że
z taką bezczelnością jak w tej książce nie mieliśmy jeszcze
nigdy do czynienia - uczula nasza rozmówczyni.
Czytelnik zwraca
uwagę na fakt, że informacje okatastrofie czerpane są tu głównie
z takich gazet, jak: "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita",
"Dziennik Gazeta Prawna", "Wprost" czy
"Polityka".
Z rozmów z osobami, które zapoznały się
z tą książką, wynika, że lektura ma prowadzić do wniosku,
jakoby to presja prezydenta Lecha Kaczyńskiego i błędy załogi
samolotu, a nie ewidentne zaniedbania rosyjskich kontrolerów
doprowadziły do katastrofy z 10 kwietnia.
W publikacji
deprecjonuje się prezydenta Kaczyńskiego i jego politykę
zagraniczną. Nie brak ironii oraz kpin.
Pojawia się także
informacja pt. "tekst Dwumiesięcznik Jasna Góra", co
nieprawdziwie sugeruje, jakoby redakcja tego periodyku firmowała
całość publikacji. Jak powiedział "Naszemu Dziennikowi"
o. Robert Jasiulewicz, redaktor naczelny dwumiesięcznika "Jasna
Góra", redakcja nie jest autorem nawet linijki tej
książki.
Jako motto na pierwszej stronie zamieszczono fragment
kazania przeora klasztoru o. Romana Majewskiego z dwumiesięcznika
"Jasna Góra". Jest także podziękowanie dla przeora i
redakcji jasnogórskiego czasopisma za możliwość zamieszczenia
tych materiałów oraz przychylność - podpisane przez Filipa
Topczewskiego, właściciela wydawnictwa Sfinks. Tymczasem jak
podkreśla o. Robert Jasiulewicz, ojcowie Paulini z Jasnej Góry nie
mają nic wspólnego z tą książką, a próba posiłkowania się
autorytetem zakonników, którzy przed wydaniem nawet jej nie
widzieli, jest poważnym nadużyciem i manipulacją.
-
Wydawnictwo Sfinks, pisząc książkę o katastrofie smoleńskiej,
zwróciło się do nas z prośbą o tekst kazania przeora o.
Majewskiego. W tej sytuacji nic nie stało na przeszkodzie, by
udostępnić materiał, który i tak był ogólnodostępny na
stronach internetowych - wyjaśnia o. Jasiulewicz. Natomiast, jego
zdaniem, wiele do życzenia pozostawia sposób i forma wykorzystania
tego materiału. Tekst został wykorzystany jako przedmowa do
książki, co może sugerować czytelnikowi, że przeor i Jasna Góra
aprobują tę publikację. A to nie jest prawda.
- Na tę chwilę
nie pamiętam, musiałbym sięgnąć do dokumentacji, ale myślę, że
mieliśmy zgodę na użycie tego tekstu jako wstępu - twierdzi
prezes wydawnictwa Sfinks.
Stanowczo zaprzecza temu o.
Jasiulewicz. - Miał to być tekst użyty w książce, ale nikt nie
wspominał, że w takiej formie. Bulwersujące jest także użycie
przed nazwiskiem autora publikacji niejakiego Henryka Pietraszewicza
słowa "ojciec", co sugeruje, że jest to paulin, co
również jest kłamstwem i manipulacją - wyjaśnia o. Robert
Jasiulewicz.
Kto jest autorem książki, nie dowiedzieliśmy
się także w wydawnictwie Sfinks, którego prezes Filip Topczewski
skwapliwie ukrywa tę informację. Na pytanie, czy jest to zakonnik,
Topczewski skwitował tylko, że nie jest upoważniony do
interpretowania pseudonimu autora ani też tego, co chciał przez to
wyrazić.
Zdaniem Topczewskiego, szum, jaki towarzyszy wydaniu
tej książki, jest niepotrzebny. - Jeżeli niektórzy ludzie nadal
będą naszą godnością wydawniczą i godnością autora wycierać
sobie buty, to będziemy musieli zareagować na drodze prawnej. Na tę
chwilę nie widzimy takiej konieczności - grozi prezes wydawnictwa
Sfinks.
Zapytany, czy książka, która obraża pamięć
prezydenta Lecha Kaczyńskiego, podaje nieprawdziwe i krzywdzące
dane, powinna być "lekturą obowiązkową każdego Polaka",
co sugeruje się na stronach wydawnictwa, Topczewski odpowiada tylko,
że każdy ma prawo do własnej opinii.
- Książka ta stanowi
zapis doniesień prasowych, faktycznych, rzetelnych doniesień,
publikowanych w wielu mediach w okresie do listopada 2010 roku. Nie
mówi tego, co będzie dalej - kwituje Topczewski.
Ojcowie
Paulini z sanktuarium na Jasnej Górze są oburzeni wykorzystaniem
ich do promocji książki, z którą nie mają i nie chcą mieć nic
wspólnego. W tej sytuacji nie chcą pozostać bezczynni. Zapowiadają
sprostowanie. - Chcemy się odciąć od ewentualnych posądzeń,
które w żaden sposób nas nie dotyczą, a jest to jedynie bardzo
przemyślana próba manipulowania autorytetem Jasnej Góry - tłumaczy
o. Jasiulewicz.
Mariusz Kamieniecki