Kontrolerzy zostawili pilotów bez wsparcia Nasz Dziennik, 2011 01 19

Kontrolerzy zostawili pilotów bez wsparcia

Nasz Dziennik, 2011-01-19

- Wieża w Smoleńsku popełniła wiele błędów, nie dając wystarczająco dużo wsparcia do lądowania Tu-154 w ekstremalnie trudnych warunkach atmosferycznych i pozostawiając polską załogę samej sobie. Trudno zrozumieć, dlaczego nie ma mowy o tym w raporcie MAK - mówił płk Mirosław Grochowski podczas konferencji polskiej komisji wyjaśniającej katastrofę smoleńską. Wczoraj po raz pierwszy pokazano publicznie nagrania rozmów rosyjskich kontrolerów, którzy sprowadzali do lądowania polskiego tupolewa.

Podczas prezentacji eksperci z polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego zestawili dwa nagrania: pierwsze - wylot Tu-154 z warszawskiego Okęcia, drugie - lądowanie Iła-76. - Trzeba Polakom powiedzieć, że nie mają po co startować - padają w tym samym czasie słowa w wieży kontroli lotów. Informacja o złych warunkach do lądowania była znana w wieży w Smoleńsku już podczas próby lądowania rosyjskiego Iła-76. Na nagraniu wideo z lotniska Smoleńsk widać, że warunki atmosferyczne były bardzo trudne. Z zapisu wynika też, że również ił, podczas nieudanej próby lądowania (odszedł ostatecznie na drugi krąg) zszedł poniżej minimum - 100 metrów. Mimo to nie padła komenda kontrolera - "Horyzont".
Słychać także rozmowę kontrolerów (przetłumaczoną na język polski), z której wynika, że byli oni bardzo zdenerwowani. - Tupolew startował dopiero o 7.27. Niebezpieczna sytuacja z lądowaniem iła miała miejsce, gdy prezydencki samolot stał jeszcze na pasie startowym w Warszawie. Gdyby wtedy była przekazana bezpośrednio do Polski, na przygotowanie się do tego byłby czas - mówił mjr Robert Benedict z PKBWL.
Różnice w informacjach podawanych polskiemu Jakowi-40 i rosyjskiemu Iłowi-76 pozwalają wątpić, czy wieża w Smoleńsku przekazywała właściwe dane. Jak powiedział jeden z polskich ekspertów, ok. godz. 8.00 czasu miejscowego załodze polskiego jaka kontrola lotów podała, że widzialność wynosi 1500 metrów, a po minucie rosyjskiemu Iłowi-76 - że niespełna 1000. Podczas filmu pada też stwierdzenie: "Ten z meteo niepoczytalny czy co, on podaje teraz 800", podczas gdy - jak zaznaczył w komentarzu jeden z polskich ekspertów - faktyczna widoczność wynosiła wtedy 200-300 metrów, a kontrolerzy widzieli, że od 7.09 warunki się pogarszają.

Mgła pojawiła się nieoczekiwanie
Mgła w Smoleńsku pojawiła się nieoczekiwanie, a zastępca dowódcy bazy w Smoleńsku płk Nikołaj Krasnokutski już o godz. 7.41 w rozmowie z oficerem operacyjnym o kryptonimie "Logika" mówił, że dla polskiego samolotu potrzebne jest lotnisko zapasowe i że Polacy w Smoleńsku nie mają po co lądować. Z ujawnionych wczoraj nagrań wynika też, że Krasnokutski, informując o mgle, mówił do "Logiki", że jej nie przewidywała poranna prognoza meteo. W tym czasie oficer z operatu o kryptonimie "Logika" informował Krasnokutskiego, że "duża tutka" [czyli polski tupolew - przyp. red.] wystartowała już z Warszawy. - To trzeba dla niego szukać zapasowego - mówi Krasnokutski i dodaje, że może to być podmoskiewskie Wnukowo. Na co "Logika" dodaje, że tupolew zrobi kontrolne zejście do swojego minimum. Słowa te padają o 7.41; samolot wystartował z Okęcia o 7.27. Jednocześnie polska komisja stwierdziła, że polski Jak-40, który wystartował przed tupolewem, otrzymał inne informacje o pogodzie niż te, które podano rosyjskiemu iłowi. - Niemożliwe jest, żeby pogoda zmieniała się tak dynamicznie - skomentowali eksperci podczas konferencji. Wieża nie informowała też samolotu, że schodzi z kursu, podchodzi po innej ścieżce.

Wieża działała pod presją
Jak podkreślił płk Mirosław Grochowski, zastępca przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, obsada wieży w Smoleńsku nie stanowiła wystarczającego wsparcia dla załogi polskiego Tu-154M. - Działając pod dużą presją, obsada wieży popełniała wiele błędów, nie stanowiąc wystarczającego wsparcia załogi samolotu Tu-154 podczas podejścia do lądowania w ekstremalnie trudnych warunkach atmosferycznych - powiedział płk Grochowski. Zaznaczył, że kontrolerzy nie mieli wsparcia wyższych przełożonych. - Fakt, że samolot Jak-40 wylądował w warunkach poniżej minimum lotniska, a w trakcie próby lądowania samolotu Ił-76 nieomal doszło do katastrofy, doprowadził osoby odpowiedzialne za to przedsięwzięcie do granic wytrzymałości psychicznej. Świadczy o tym język, jakim się posługują. Podczas rozmów padają liczne wulgaryzmy - ocenił płk Grochowski. Jego zdaniem, trudno zaakceptować fakt, że w raporcie końcowym MAK w ogóle nie odniósł się do sytuacji na lotnisku w Smoleńsku. Według płk. Grochowskiego należałoby to zrobić "w celu wyeliminowania zagrożenia i podniesienia poziomu bezpieczeństwa lotów, tak aby podobna katastrofa nie wydarzyła się w przyszłości". Inny z członków polskiej komisji - Wiesław Jedynak - uważa, że brak odpowiednich informacji z wieży w Smoleńsku nie pomógł załodze Tu-154M, ale nie można mówić, że był on przyczyną katastrofy. - Gdy obserwuje się specyfikę pracy załogi statku powietrznego podczas podejścia do lądowania, widać bardzo wyraźnie, że nie można mówić o tym, że tylko jeden z elementów jest przeważający w tym całym ciągu wydarzeń. To jest system. Jeżeli któryś z elementów tego systemu nie działa w sposób właściwy, można mówić o tym, że bezpieczeństwo takiej operacji jest zagrożone - powiedział Jedynak.

Piloci reagowali właściwie
Załoga Tu-154M zareagowała na komendę "Odchodzimy", wydaną przez dowódcę samolotu mjr. Arkadiusza Protasiuka. - Jednak ile czasu upłynęło od komendy do reakcji i dlaczego trwało to tyle, i ile, będziemy nadal badać i na razie nie możemy tego upubliczniać - powiedział ekspert komisji Maciej Lasek. Z kolei minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller stwierdził, że komendę "Odchodzimy" mjr. Protasiuka odczytano w ubiegłym miesiącu. Informację o tym umieszczono w polskich uwagach do projektu raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, ale MAK się do niej nie odniósł. - Daty konkretnej nie podam, ale to był grudzień ubiegłego roku - mówił Miller, pytany, kiedy udało się odszyfrować wypowiedź pierwszego pilota. Powiedział też, że w polskim raporcie na temat katastrofy nie znajdzie się informacja na temat ścieżki podejścia Jaka-40. Wylądował on w Smoleńsku 10 kwietnia rano, przed tupolewem. Na jego pokładzie przylecieli polscy dziennikarze. Szef MSWiA odniósł się też do tego, że w raporcie MAK znalazły się informacje, iż we krwi gen. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, wykryto obecność alkoholu. Adwokat rodziny generała, mec. Krzysztof Kownacki, zwrócił się wczoraj do premiera Donalda Tuska o natychmiastowe podjęcie działań mających na celu spowodowanie usunięcia protokołów sekcyjnych ze stron internetowych MAK. - Generał Andrzej Błasik nie był członkiem załogi tupolewa, lecz jego pasażerem; nie ma zwyczaju umieszczania informacji o pasażerach w raporcie z badania wypadku, jak zrobił to MAK - ocenił Miller.
Miller nie chciał oceniać, kto po stronie rosyjskiej miał decydujący wpływ na zachowanie kontrolerów ze Smoleńska: czy był to oficer operacyjny z operatu "Logika", z którym rozmawiał zastępca kierownika bazy płk Nikołaj Krasnokutski, czy też "towarzysz generał", z którym też rozmawiał. Jak ocenili polscy eksperci, płk Krasnokutski podczas sprowadzania polskiego samolotu Tu-154 na lotnisko w Smoleńsku przyjął "bierną postawę", a w pewnym momencie z jego wypowiedzi wynika, że pozostawia w gestii pilotów, co zdecydować po ewentualnym nieudanym podejściu do lądowania. Podczas nagrania, które pokazuje lot Tu-154, padają też niepublikowane dotąd wypowiedzi pilotów. O godz. 8.35 z kokpitu słychać: "Musimy się na coś zdecydować", a później: "Tam jest obniżenie". Na zaprezentowanych nagraniach słychać też słowa z kokpitu: "Nic nie widać". Według polskiej komisji, płk Krasnokutski zostawił załogę samej sobie. Świadczą o tym jego słowa: "Przede wszystkim przygotuj go na drugi krąg. A... na drugi krąg i koniec". A dalej: "Sam podjął decyzję... niech sam dalej...".
Nagrania z wieży eksperci zdobyli, przegrywając je osobiście, na własne nośniki - laptopy - z zapisu źródłowego. Prezentację symulacji lotu Tu-154M zakończono przed zderzeniem z pierwszą przeszkodą.
 

Anna Ambroziak




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rosjanie odebrali pilotom nawet dyplomy Nasz Dziennik, 2011 01 21
Kontrolerzy sami się zdiagnozowali Nasz Dziennik, 2011 01 19
Rosjanie wyznaczyli ścieżkę śmierci Nasz Dziennik, 2011 01 19
Niech lecą dalej sami Nasz Dziennik, 2011 01 19
Gigantyczne kłamstwo smoleńskie Nasz Dziennik, 2011 01 19
ATM zarejestrował ruch kolumną sterową Nasz Dziennik, 2011 01 19
Czołobitność Tuska zawiodła Nasz Dziennik, 2011 01 19
Co miałem zrobić wysłać GROM, żeby opanował MAK Nasz Dziennik, 2011 01 19
Ludobójstwo bez kary Nasz Dziennik, 2011 03 07
Widoczność pionową znali tylko kontrolerzy Nasz Dziennik, 2011 01 26
Skopiowali skrzynki, ale bez specjalistów Nasz Dziennik, 2011 02 17
Rodzinie potrzebne jest wsparcie Nasz Dziennik, 2011 03 16
Chcesz lądować Zamów radiolokator Nasz Dziennik, 2011 01 27
Wyniki analiz po zbadaniu oryginałów Nasz Dziennik, 2011 01 20
Nawigator nie mógł przestawić ciśnieniomierza Nasz Dziennik, 2011 01 18
Panie premierze, ilu agentów organizowało wizytę Nasz Dziennik, 2011 01 20
Czy to prawda, że za pana rządów zginęło w Polsce więcej generałów niż w czasie II wojny Nasz Dzienn
Przymiarki do rosyjskiego werdyktu Nasz Dziennik, 2011 02 19
Nie ma dowodów na obecność w kokpicie Nasz Dziennik, 2011 02 19

więcej podobnych podstron