Rozdział
18
W
niedzielę Harry obudził się w swoim pokoju w lochach. Był
szczęśliwy, że tam jest -ostatnie tygodnie były bardzo męczące.
A on mógł zobaczyć tatę tylko podczas eliksirów.
Musząc
chodzić spać o dwudziestej miał bardzo mało czasu, aby go
odwiedzić lub się pobawić. Zadania domowe był zmuszony mieć
odrobione już przed kolacją, bo po posiłku musiał wykorzystać
cały pozostały czas, aby pisać linie.
Żaden
uczeń nie wiedział o smoku, ale każdy dowiedział się o pięciorgu
dzieci, które zostały złowione po ciszy nocnej. I każdy
dowiedział się o kłopotach, w jakich się znaleźli.
Nauczyciele
w ogóle nie byli sympatyczni, przypisali im dodatkowe zadania i
eseje, jak gdyby to były jedyne klasy, którymi Harry musiał się
przejmować. Binns poprosił go o dodatkową pracę, ponieważ
opuścił jego zajęcia, Nawet jego ojciec... Zmienił się w „złego
drania z lochów” i poprosił o nauczenie się z tysiąca
składników, których właściwości miały być badane na następnej
lekcji, a następnie kazał im uwarzyć z pamięci Eliksir Śmiechu.
Jakby było komukolwiek do śmiechu.
A
ich domownicy byli bardzo źli z powodu utraty czterdziestu punktów,
co spowodowało, że znaleźli się na końcu tabeli w konkursie o
Puchar Domów. Gryfoni wciąż rzucali złośliwe uwagi na temat
„niemowląt tracących punkty”. A prefekci Gryffindoru... Byli
wredni udając sympatycznych. Harry wiedział, że zarówno jego
ojciec, jak i profesor McGonagall dali prefektom obu Domów taki
wykład, że o mało im uszy nie odpadły, a Mistrz Eliksirów kazał
im ponadto przygotować najbardziej obrzydliwe z możliwych
składników do eliksirów. Ale w sadystyczny sposób cieszyli się
nadzorowaniem „głupich pierwszaków”, układając ich do snu
każdej nocy.
Hermiona,
Ron, Neville i Harry musieli pozostać w pokoju wspólnym przez
większość czasu po kolacji, a o wpół do dwudziestej jeden z
prefektów mówił: „Nadszedł czas, aby położyć nasze dzieci do
łóżka”. Pomagali im spakować plecaki, a następnie prosili ich,
aby udali się do swoich pokoi. Reszta Gryfonów niezmiernie cieszyła
się z show, a niektórzy rzucali docinki typu „słodkie
niemowlaki” lub uważali, że powinni nosić pieluszki. Harry
pewnego dnia zaprotestował, a wówczas Percy Weasley przyniósł mu
smoczek następnej nocy i umieścił go w ustach Harry’ego, zanim
postawił mu wyznaczony przez profesor McGonagall znaczek.
Wówczas
odprowadzał Hermionę i czekał, aż się przebierze w piżamę i
przygotuje do snu. Wtedy dawał jej znak. To nie było jeszcze takie
złe, ale Percy zawsze szedł z Ronem, Harrym oraz Nevillem i był
naprawdę bardzo nieprzyjemny dla młodszego brata. Pewnej nocy kazał
mu dwa razy zmienić bieliznę. I groził, że każe mu nosić
pieluszki. Gdy byli w łóżku, zawsze pytał ich, czy chcą bajkę.
Nie ważne, co by odpowiedzieli, zawsze siadał, otwierał książkę
i czytał im historie o złych chłopcach, którzy byli zjadani przez
giganty, potwory i dzikie zwierzęta, ponieważ byli nieposłuszni.
Dopiero wówczas, gdy przeczytał im wszystkie najobrzydliwsze
szczegóły, kładł ich łóżka, opatulał i dawał pieczątkę. A
żeby tego było mało, to znaczki miały postać małych figurek
smoka! Profesor McGonagall miała bardzo skrzywione poczucie humoru.
Na
szczęście sześć dni minęło, a Harry i jego przyjaciele w
sobotni wieczór oddali znaczki wicedyrektorce.
McGonagall
dała im mały wykład i przypomniała, że przepisy zostały
ustanowione po to, aby zapewnić bezpieczeństwo uczniom. Potem
pozwoliła im odejść, a Harry’emu udać się do lochów odwiedzić
tatę, a nawet spać w ojcowskich kwaterach.
Harry
przeciągnął się jak kot i stwierdził, że ma ochotę na
naleśniki na śniadanie. Potem pomyślał, że fajnie byłoby być
kotem. Przypomniał sobie, że jego kuzyn raz, kiedy mieli sześć
lub siedem lat, powiedział przy śniadaniu, że będzie małpą.
Ciotka Petunia spojrzała na niego z uwielbieniem i zapytała, co ma
na myśli. Dudley odmówił mówić, tylko zaskrzeczał i próbował
brzmieć jak małpa. Ciotka była bardzo zdumiona, ale powiedziała,
że Dudley mógłby być przez dzień małpą, po czym podała mu
banany i pomarańcze. A potem dała mu jeszcze lody i karmiła go
zupą. Harry wiedział, że małpy nie jedzą lodów, ale nikt go nie
pytał o opinię. Dudley udawał, że jest małpą aż do wieczora,
kiedy kładł się spać. Stwierdził wówczas, że znowu będzie
chłopcem, a ciotka Petunia powiedziała, że jest bardzo z tego
powodu zadowolona, bo niezmiernie kocha swojego synka. Harry pomyślał
wówczas, że to było zabawne, choć przebywanie z „małpą” i
sprzątanie wszystkich rzeczy, które rozrzucała po domu było już
trochę mniej śmieszne.
Ciekawe,
co powiedziałby tata, jeśli przez jeden dzień zachowywałbym się
jak kot?
Harry ponownie się przeciągnął i postanowił się tego
dowiedzieć. Wylegiwał się w łóżku, dopóki nie usłyszał
brzdęku garnków z kuchni, co niechybnie oznaczało, że jego ojciec
przygotowywał śniadanie. Wyszedł, aby poinformować go, że chce
naleśniki, ale został przywitany zapachem owsianki.
—
Owsianka! — Wykrzywił się oburzony Harry.
—
Nie narzekaj, dziecko. Owsianka jest bardzo zdrowym śniadaniem —
oświadczył Snape.
—
Ale ja chcę naleśniki lub gofry albo...
Severus
kategorycznie mu przerwał:
—
Masz wystarczająco dużo cukru w dni powszednie. Chcę na własne
oczy zobaczyć, jak przynajmniej raz w tygodniu jesz zdrowy posiłek.
—
Ale mam już prawidłową wagę, nawet pani Pomfrey tak powiedziała…
Nie potrzebuję więcej „tuczenia” — żachnął się Harry.
—
Umyj ręce, śniadanie gotowe. Możesz dostać jajka i tosty, ale
dopiero po skończeniu owsianki — oznajmił stanowczo
Severus.
Harry
posłuchał, wiedząc, że nie ma sensu kłócić się z ojcem, ani o
śniadanie, ani przy śniadaniu. W połowie posiłku zapytał:
—
Co zamierzasz dziś robić?
—
Mam do załatwienia wiele spraw związanych z moimi lekcjami.
Zbliżają się SUM-y i OWTM-y, w związku z czym po lunchu mam
zaplanowane kilka spotkań z uczniami z piątego i siódmego roku. A
jak tam twoje przygotowania do egzaminów, Harry? — zapytał Snape,
uważnie przyglądając się synowi.
—
Hermiona uczy się już od marca — odpowiedział wymijająco
Gryfon, licząc, że ojciec odpuści dalsze wypytywanie.
—
Niezmiernie mnie to cieszy, oznacza to, że jest dobrym uczniem,
który umie sobie zorganizować pracę i nie uczy się na ostatnią
chwilę. Ale ja pytałem o twoje przygotowania. — Severus nie dał
się tak łatwo zbyć.
—
Nie chcę się dzisiaj uczyć. Jest niedziela... — wyjęczał
Harry, mając nadzieję, że tata nie każe mu zaraz siadać do
książek.
—
Oczekuję, że będziesz mieć dobre stopnie, synu. Ale skoro nie
chcesz się uczyć... To co chcesz robić? — dopytywał
zaciekawiony Mistrz Eliksirów.
—
Chcę... Chcę być kotem — wypalił szybko Harry.
—
O czym ty mówisz, dziecko? — Snape przyjrzał się owsiance, jakby
to ona była winna dziwnym pomysłom jego syna. Dosypał
ktoś coś do niej? Niby jak?
—
Nie chcę się przekształcić się w kota, jak profesor McGonagall,
bo to jest dziwne, ale chcę udawać, że jestem kotem. — Harry
zdawał sobie sprawę, że brzmi dziecinne, ale liczył na to, że
ojciec mu nie wypomni, że ma jedenaście, prawie dwanaście lat.
Spojrzał niespokojnie na rodziciela.
Severus
bardzo uważnie przyjrzał się dziecku:
—
Chcesz po prostu udawać, tak? — zapytał, bo wolał jednak
wiedzieć, na czym stoi.
—
Miau. — Snape był zaskoczony, Harry miał czasem najdziwniejsze
pomysły pod słońcem.
—
Więc masz zamiar miauczeć cały dzień?
—
Miau — przytaknął Gryfon.
—
A co kot robi dla zabawy? — Gryfon był niezmiernie zadowolony, że
tata zdecydował się grać razem z nim. Harry’emu nie trzeba było
powtarzać dwa razy. Poszedł do swojego pokoju, zabrał koc z łóżka,
a następnie udał się do salonu i ułożył go na kanapie w taki
sposób, aby tworzył niewielkie legowisko. Wtulił się w nie i
uśmiechając powiedział: — Miau.
—
Tak więc mój kot chce przez cały dzień leżeć wtulony w koc —
skonstatował Mistrz Eliksirów.
—
Miau.
—
Jak chcesz, moje dziecko. Ja aż do lunchu mam zamiar przeglądać
dokumenty.
Harry
przytulił się i zamknął oczy. Co robi kot dla zabawy? Przypomniał
sobie, że pani Figg miała wiele kotów, a większość z nich po
prostu leżała na krzesłach lub wygrzewała się na słońcu. Inne
z kolei lubiły biegać i rzucać się na siebie lub na różne małe
rzeczy, którymi potem się bawiły. Gryfon otworzył jedno oko i
spojrzał na ojca. Na biurku przed nim leżało kilka stosów
papierów, ale Harry mógłby się założyć, że tacie nie
spodobałoby się, gdyby Harry się na nie rzucił. Co jeszcze? Były
tam też dwa koty, które zawsze chciały być głaskane i męczyły
Harry’ego tak długo, aż się poddawał i drapał je po
grzbietach. To byłoby miłe, jak w nocy, gdy ojciec głaskał go po
plecach, aż zasnął... Harry zamknął oczy i próbował się
zdrzemnąć, gdy zorientował się, że jest strasznie głodny.
—
Miau! Miau!
Severus
spojrzał znad papierów na dziecko.
—
Widzę, że się przebudziłeś, leniwy kocie. To dobrze, już prawie
pora lunchu. Chcesz trochę jedzenia dla kota?
Harry
pokręcił głową:
—
Miau!
—
Szkoda, bo to wszystko, co koty powinny jeść. Ludzkie jedzenie
sprawia, że są chore — orzekł Severus z przebiegłym uśmieszkiem
na twarzy.
Harry
pokręcił głową:
—
Miau! — zaprzeczył gwałtownie, wzdrygnąwszy się na samą myśl
o jedzeniu takiej paskudnej papki.
—
Będę karmić dziecko, nie kota. — To był moment, w którym Snape
postanowił być nieugięty. Chciał porozmawiać z synem, ale to
miauczenie stawało się już pomału niezmiernie męczące.
Kolejne
zaprzeczenie.
—
Miau.
—
Co myślisz o sałatce z tuńczyka? — ustąpił Severus.
—
Miau! Miau! — Entuzjazm syna ostatecznie udobruchał profesora
eliksirów.
—
Dobrze. Dostaniesz też rosół, ale będziesz używać sztućcy.
—
Miau — zgodził się chłopiec.
Harry
wiedział, że jest głupi, ale to było zabawne! Jeszcze przed
dokonaniem rytuału Snape przeczytał kilka książek o
rodzicielstwie, wiedział więc, że Harry zachowuje się jak dużo
młodsze dziecko, bo w dzieciństwie nie mógł się wygłupiać -
jego krewni nie pozwalali mu się bawić. Ponadto Harry całkowicie
mu ufał i nie bał się, że wystawi się na śmieszność czy w
inny sposób będzie obrażony.
Dziecko-kot
zjadło zupę i sałatkę, a Severus nalegał, że Harry powinien
wypić również mleko do posiłku, a „milusiński” nie
zaprotestował.
Gdy
skończyli posiłek, Harry wziął ojca za rękaw i miaucząc
pociągnął go na kanapę, gdzie usiadł mu na kolanach i położył
głowę pod ręką Severusa.
—
Czego chcesz kotku? — spytał Severus, zastanawiając się, co tym
razem wpadło synowi do głowy.
—
Miau, miau, miau... — dopominał się pieszczot chłopiec-kot.
—
Chcesz być głaskany, tak? — upewniał się Severus.
Chłopiec
kiwnął głową:
—
Miau!
Snape
spojrzał na niego:
—
Jestem już zmęczony tym nonsensem, dziecko — westchnął, jednak
zaczął go głaskać. Włożył rękę pod koszulkę piżamy
Harry’ego i podrapał go lekko po plecach. Chłopiec prawie
mruczał. — Ponadto wciąż jesteś w nocnych ubraniach, musisz się
przebrać i zająć czymś innym. — Klepnął Harry’ego lekko w
pupę. — Dobrze, dziecko, muszę teraz na chwilę iść do
gabinetu. Jak chcesz to możesz tu zostać i dalej się bawić w
kota, albo możesz wyjść polatać.
—
Ale, tato… — wyjęczał Harry, schodząc ojcu z kolan. — Jak
mam się bawić w kota, jeśli jestem sam?
—
Słyszałem, że koty lubią być same. — Snape go połaskotał.
—
Nie jestem takim gatunkiem kota, chcę być z tobą — zaprotestował
chłopak.
—
Niestety, jestem dzisiaj zajęty, synu. Nie możemy zatrzymać się
na kanapie i leniuchować cały dzień. Oczywiście, jeśli chcesz,
to możesz to robić. — Harry żachnął się. — W takim razie
może wyjdę i polatam.
—
Tylko najpierw się ubierz — przypomniał mu Severus.
—
Mogę być kotem później? Na przykład po kolacji? — zapytał
Harry z nadzieją.
—
Dzisiaj śpisz w swoim dormitorium. Może twoi współlokatorzy będą
mieli ochotę się pobawić? — podsunął Severus.
—
Nie, nie sądzę... A w następnym tygodniu? — Harry postanowił
drążyć temat, aż tata zgodzi się na jakiś konkretny termin.
—
Dobrze, Harry. — Severus zmierzwił mu włosy. — Załóż kask.
Harry
opuścił swój pokój ubrany i gotowy do lotu. Snape stał przy
biurku.
—
Przeglądam twój esej o smokach, Harry. — Gryfon wstrzymał
oddech. Czyżby
ojciec zauważył, że ktoś mu pomagał? —
Dlaczego dodałeś rysunek? — Harry ostrożnie odetchnął.
—
To dla Hagrida. Znalazłem taki rysunek w jednej z książek, które
czytaliśmy podczas badań ... — wyjaśnił Harry.
—
My? — Severus spojrzał podejrzliwie na syna.
—
Hermiona mi trochę pomogła w badaniach, a także Draco... Ale tylko
trochę.
—
Rozumiem. Muszę powiedzieć, że praca jest bardzo dobra. Oczekuję,
że od teraz utrzymasz ten poziom dokładności przy odrabianiu
lekcji.
Severus
nie musiał patrzeć na syna, aby wiedzieć, że ten się wzdrygnął.
—
Tak jest.
—
Możesz zanieść rysunek Hagridowi tego popołudnia — zgodził się
chcąc załagodzić stanowczość poprzedniego oświadczenia.
—
Dzięki, tato. — Harry uśmiechnął się szeroko na myśl o tym,
że znowu zobaczy gajowego.
—
Masz wrócić na kolację i być ostrożnym wokół jego zwierząt —
zaznaczył surowo Snape.
***
Harry
zabrał miotłę, hełm oraz rysunek dla Hagrida i udał się na
boisko do quidditcha. Ron poprosił, by mógł latać pierwszy.
Hermiona usiadł na trybunach i zaczęła czytać książkę. Harry
usiadł za nią i zadał kilka pytań na temat książki. Po chwili
wstał.
—
Gdzie idziesz? Nie będziesz latać? — Hermiona zamknęła książkę.
—
Ronowi to chwilę zajmie... Mam zamiar w tym czasie odwiedzić
Hagrida. Idziesz ze mną?
—
Ma kolejną niespodziankę? — zapytała ostrożnie dziewczyna.
—
Nie... Chce mu tylko dać rysunek Norberta, który namalowałem —
uspokoił ją Harry.
Dwoje
przyjaciół ruszyło w kierunku chaty gajowego, by znaleźć go
robiącego drewno.
—
Cześć dzieciaki! Co słychać?
—
Jesteśmy uziemieni — odpowiedział Harry. Hermiona trąciła go
łokciem. Hagrid niczego nie zauważył. Położył czajnik na ogniu
i usiadł przy nich.
—
Dostałem list od Charliego. Pisze, że… — Pół-olbrzym
wyciągnął chusteczkę wielkości obrusu i osuszył oczy. —
Pisze, że mały Norbert jest w porządku i że ma wielu
przyjaciół... Chciałabym go odwiedzić...
Harry
wstał i podał mu rysunek, mówiąc:
—
Mam coś dla ciebie, Hagrid.
—
Och, Harry! To jest wspaniałe! Och! Przykleję go na ścianie...
Będzie mi przypominał Norberta... — Mężczyzna wydmuchał nos. —
Smoki są moimi ulubionymi stworzeniami. Odkąd byłem dzieckiem
chciałem mieć jednego... Możecie się zatrzymać na herbatę?
—
Tak. — Dzieci pomogły Hagridowi umieścić filiżanki na stole.
Widzieli, że gajowy magicznie zreperował część spalonych mebli,
ale zamierzali trzymać to w sekrecie.
Podczas,
gdy woda się gotowała, Hagrid znalazł pinezkę i umieścił
rysunek na ścianie obok swojego łóżka.
—
Teraz będę mógł go codziennie widywać.
***
—
Dobrze się bawiłeś u Hagrida? — spytał Severus zastanawiając
się, czy syn nie wplątał się znowu w jakieś kłopoty.
—
Tak, zatrzymaliśmy się na herbatę — odparł Harry, uśmiechając
się szczęśliwie.
—
Skończyłem z papierami, chcesz iść ze mną do Wielkiej Sali?
—
Tak. — Harry wydał się nagle Severusowi czymś zafrasowany.
—
Co się stało? Wyglądasz na zmartwionego — dopytywał się
zdenerwowany.
—
Jestem trochę zaniepokojony — odpowiedział cicho Harry.
—
Mam nadzieję, że nie ilością pracy domowej, której nie
odrobiłeś? — zauważył cierpko Mistrz Eliksirów, mierząc syna
surowym spojrzeniem.
—
Nie.. Nie wiem jak, ale nawet z tymi karnymi liniami i dodatkowymi
zadaniami, udało mi zrobić wszystkie, nawet te, których nie mamy
na jutro... — odpowiedział Harry obrażonym tonem. Jakby nie
wiedział, że tata użyje go jako składnik eliksiru, jeśli tylko
przestanie się uczyć czy odrabiać zadania domowe.
—
To o co chodzi? — drążył temat coraz bardziej niespokojny
Snape.
—
O nic, tato. — Harry wzruszył jedynie ramionami.
—
Harry, to nie jest sposób, żeby rozwiązać problem, który
najwidoczniej cię trapi — próbował perswadować mu Severus.
—
Jestem trochę zaniepokojony czymś, co powiedział Hagrid —
odpowiedział cicho Gryfon.
—
A co, planuje przyjęcie tyranozaura? — zażartował Severus,
próbując rozweselić syna.
—
Nie, tato! Powiedział, że facetowi, który dał mu smocze jajko
wyjaśnił, jak ominąć Puszka... A przecież Puszek pilnuje
Kamienia... i... Ktoś atakuje jednorożce... — Gryfon wyrzucał z
siebie informacje na jednym wydechu.
Przechodzili
właśnie obok klasy eliksirów. Severus wyciągnął do niej
Harry’ego, posadził go na jednym ze stolików i stając przed nim,
zapytał:
—
Skąd wiesz o Kamieniu? Czy nie kazałem ci się trzymać z daleka od
korytarza na trzecim piętrze?— Severus bardzo surowo spoglądał
na syna.
—
Od zeszłego roku nie byłem nawet w pobliżu trzeciego piętra...
My... dowiedzieliśmy się, kim jest Flamel i... pomyśleliśmy, że
to, czego pilnuje Puszek, to Kamień Filozoficzny, a... A teraz ktoś
wie jak ominąć Puszka... — Harry z minuty na minutę był coraz
bardziej przestraszony.
Severus
ukrył twarz w dłoniach. Każde
dziecko, czy tylko jego jest tak skomplikowane?
—
Synu, wiesz, że nie akceptują twojego wściubiania nosa...
—
Nie wściubiałem nigdzie nosa, ja tylko... — przerwał mu Harry,
ale natychmiast zamknął usta na widok spojrzenia, jakie rzucił mu
ojciec.
—
Masz rację, to zwierzę pilnuje Kamienia. Ale Puszek nie jest jedyną
ochroną tego miejsca, istnieje jeszcze wiele innych zabezpieczeń.
—
Jak... Jak na przykład, co? — zapytał niezmiernie zaciekawiony
chłopak.
—
Nie zamierzam z tobą o tym dyskutować, ale chcę żebyś wiedział,
że Kamień jest bezpieczny. Poinformuję profesora Dumbledore’a o
tym, co mi powiedziałeś. Nie tylko chcemy chronić Kamień, ale
również złapać tego, kto próbuje go ukraść — oświadczył
stanowczo Severus mając nadzieję, że tym samym rozwieje niepokój
syna.
—
Więc to jest taka pułapka, prawda? — zapytał Harry tonem, który
jasno dawał do zrozumienia, że podobałby mu się udział w takiej
przygodzie.
—
Tak, jest. Nie chcę cię widzieć nigdzie w pobliżu. Nie tylko
korytarz jest dla ciebie zabroniony - całe piętro jest poza twoim
zasięgiem, a ja nawet nie chcę, żebyś o tym wspominał. Czy
wyrażam się jasno? — Ton Snape’a zapowiadał przerażająco
surowe konsekwencje nieposłuszeństwa w tej sprawie.
—
Tak, tato — mruknął posępnie Harry.
—
Dobrze. Teraz powtórz, co powiedziałem, ale własnymi słowami —
nakazał mu Severus, chcąc się upewnić, że Harry zdaje sobie
sprawę z powagi sytuacji.
—
Kamień jest bezpieczny, ponieważ chroni go nie tylko Puszek. Nie
tylko chcecie zachować go bezpieczny, ale chcecie też złapać
tego, kto chce go ukraść... Nie powinienem zbliżać się do
trzeciego piętra lub o tym mówić… — wyrecytował Harry
posłusznie. — Ale Ron i Hermiona już wiedzą... Mogę im
powiedzieć?
—
Możesz im tylko powtórzyć to, co właśnie mi powiedziałeś. Oni
również mają zakaz zbliżania się do trzeciego piętra. — Snape
postawił sprawę jasno.
—
Tak, tato. — Harry spojrzał na swoje ręce. Severus przypomniał
sobie o jeszcze jednej sprawie, o której wspominał chłopak…
—
O co chodziło z tym jednorożcem?
—
Hagrid martwi się, bo ktoś zabił jednorożca, a Hermiona
powiedziała, że jeśli ktoś wypije krew jednorożca...
Domyśliliśmy się, że to ta sama osoba, która próbuje dostać
Kamień... — wyjaśnił Harry.
Severus
zaczynał czuć nadchodzący ból głowy. Nigdy nie mógł zrozumieć,
w jaki sposób pracują młode umysły i wysnuwają własne wnioski.
—
Poproszę Hagrida, aby przekazał swoje odkrycia dyrektorowi —
powiedział cicho.
—
Więc myślisz, że jesteśmy zupełnie bezpieczni? — upewniał się
Gryfon, przypatrując się uważnie ojcu.
—
Tego nie powiedziałem... W lesie żyje wiele niebezpiecznych
stworzeń, Harry, dlatego również tam masz bezwzględny zakaz
zbliżania się, rozumiesz?
—
Wiem, że to jest zabronione... — obruszył się Harry. Doprawdy
tata czasami traktował go jak małe dziecko.
—
Ta wiedza jakoś nie zatrzymała cię w przeszłości. — Snape
wziął go za ramiona i postawił go na podłodze. — Chodźmy na
kolację. A ty przestań martwić się o Kamień, zadbamy o niego.
—
Dobrze, tato.
***
—
Severusie... Myślałam, że dziś wieczorem jest kolej Filiusa na
patrolowanie korytarzy. — Minerwa zobaczyła go z otwartych drzwi
jej kwater.
—
To jest jego kolej, ale musiałem pomyśleć... — odpowiedział
Severus, wzruszając ramionami.
—
O czym zamierzasz tak strasznie myśleć? — Profesorka transmutacji
uważnie przyjrzała się młodszemu koledze.
—
O dociekliwości pewnego zielonookiego dziecka — odparł zmęczonym
tonem Severus.
—
Co tym razem? — zapytała zaniepokojona Minerwa.
Severus
opowiedział Minerwie o jego najnowszej rozmowie z Harrym, o Kamieniu
oraz o jednorożcu.
—
Jeśli te dzieci równie mocno skupiłyby się na nauce, co na
szukaniu kłopotów... — zaczęła, po czym zamilkła zaciskając
usta w cienką linię.
—
Wiem — westchnął znużony nagle całą sytuacją Mistrz
Eliksirów.
—
Martwisz się, że cię nie posłucha? — spytała Minerwa,
przypatrując się współczująco koledze.
—
Wiem, że Harry nie przestanie się martwić, ale wierzę, że mnie
posłucha — odpowiedział Severus z mocą.
—
Przeszliście długą drogę. — Współczucie w spojrzeniu
wicedyrektorki zostało wyparte przez niekłamany podziw.
—
Jestem pewien, że to tylko kroki dziecka. Ja tylko wciąż się
martwię — przyznał się Snape.
—
Słyszałam, że to część bycia rodzicem — uśmiechnęła się
porozumiewawczo Minerwa.
—
A ja dopiero zaczynam. Chociaż wierzę, że Harry nie ma mi nic do
zarzucenia. Coś mrocznego się zbliża. — Severus nie mógł się
oprzeć wrażeniu, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak.
—
Postaraliśmy się o najlepsze zabezpieczenia, Severusie. Kamień
jest bezpieczny — uspokoiła go starsza koleżanka.
—
Mam co do tego spore obawy, ponieważ jeden z naszych kolegów... —
Severus nie zdążył dokończyć, gdyż Minerwa mu przerwała:
—
Quirrell?
—
Człowiek jest obcy i ma obsesję na punkcie Kamienia. Staram się
być ostrożny i nie używać nawet toalety, jeśli on tam jest.
—
Co o tym myślisz? — zapytała zaniepokojona nagle McGonagall.
Jeśli Severus Snape czegoś się obawiał, to znaczyło, że
naprawdę grozi im niebezpieczeństwo.
—
Myślę, że... Mogę mieć urojenia jak mój syn, ale myślę, że
ktoś każe Quirrellowi zadawać zbyt wiele pytań — odpowiedział
Severus powoli, myśląc nad czymś intensywnie.
—
Chciał, żebym mu szczegółowo wyjaśniła uroki umieszczone w
komnacie... — rzuciła zamyślona Minerwa.
—
Naprawdę? Zrobiłaś to? — spytał zaintrygowany Severus.
—
Oczywiście, że nie. Powiedziałam mu, że transmutacja to bardzo
szeroki zakres magii, który może zrobić wiele rzeczy. Być może
zasugerowałam mu, że użyłam zbroi... — przyznała zawstydzona
czarownica.
—
Niepokoi mnie wypytywanie o moją część ochrony... Spytałem go,
czy słyszał o projekcie życia po śmierci...
—
Zombie? — wyszeptała przerażona profesorka.
—
Nie wyjaśniłem do końca o co mi chodzi, a on...
—
Czy myślisz, że on jest pod jakimś przymusem? — Minerwa uważnie
przypatrywała się koledze. Kto jak kto, ale Snape powinien się na
tym poznać, biorąc pod uwagę jego doświadczenia i zainteresowanie
Czarną Magią.
—
Nie wiem, czasami drży jak osika, a innym razem przy śniadaniu
wygląda na pewnego siebie typa — odpowiedział rozdrażniony swoją
niemocą Severus.
—
Czy Harry wie, że Quirrell zadaje te pytania?
—
Nie. Jest nieufny wobec niego od Nowego Roku. Ten człowiek powoduje
u niego czasami ból głowy — wyjaśnił ponuro Snape.
—
Ból głowy? — powtórzyła zaintrygowana McGonagall.
—
Poppy uważa, że to jakiś rodzaj alergii. W każdym bądź razie
Harry nie mówi z Quirrellem poza klasą.
—
Wspominał coś o ograniczeniu w ramach kary? — Minerwa postanowiła
zmienić temat.
—
Tyle tylko, że jest bardzo zadowolony, że już się skończyło.
Usłyszałem jego rozmowę z pozostałymi spiskowcami i wspominali
coś o smoczkach, pieluszkach oraz bajkach na dobranoc. Nie sądzisz,
że pan Weasley był zbyt gorliwy w kontaktach z twoimi lwiątkami? —
rzucił Snape.
—
Uważasz, że powinnam się temu bliżej przyjrzeć?
—
Dosłyszałem również coś o zemście, więc myślę, że... jakby
to ująć... Może być ciekawie. — Severus uśmiechnął się
złośliwie.
—
Dopóki nie zrobią bałaganu w pokoju wspólnym lub na
korytarzach... wszystko jest fair play. — Minerwa odwzajemniła
uśmiech.
—
Chciałbym tam być. — Severusowi aż oczy zabłysły na samą myśl
o takiej okazji.
—
Nie możemy tego popierać. — Czarownica próbowała przybrać minę
surowe dezaprobaty dla samego pomysłu, ale nie bardzo jej się to
udało.
—
Szkoda... No cóż... Cieszę się, że mogliśmy porozmawiać. —
Severus skinął koleżance głową i odszedł korytarzem, by móc
dokończyć patrolowanie zamku.
Minerwa
uśmiechnęła się jedynie nieznacznie na tę deklarację.