O trollu i czarodziejskich dzieciach 10

Rozdział 10



Harry’ego obudził zapach tostów, bekonu, jajek i kawy. Przeciągnął się na kanapie, a jego bose stopy wyjrzały spod koca. Gdy rozejrzał się dookoła, uzmysłowił sobie, że jest w kwaterach Snape’a. Przypomniał sobie także, dlaczego. Zamknął oczy. Może udawać aż do wiosny, że śpi?

Panie Potter.

Och! Nie. Snape. Jak długo musiałbym mieć zamknięte oczy nim ten odejdzie?

Wiem, że już nie śpisz. Umyj się i przyjdź pomóc mi nakryć do stołu. Śniadanie jest już prawie gotowe — poprosił nauczyciel.

Mmmmm. Jeszcze tylko chwilkę... proszę… — Harry nigdy wcześniej tego nie zrobił. W domu wujostwa byłoby to nie do pomyślenia. W chwili, gdy tylko wypowiedział swą marudną prośbę uzmysłowił sobie, co zrobił. Prawie spadł z kanapy. — Tak jest. Przepraszam, proszę pana, już wstaję — odpowiedział podenerwowany.

Uspokój się, dziecko. Możesz wrócić do łóżka po śniadaniu. Załóż pantofle, leżą koło twoich butów. Podłogi są w lochach zimne — wyjaśnił nauczyciel, próbując uspokoić Gryfona.

Tak, proszę pana. — Snape nie wydawał się zły. Harry wsunął kapcie i skierował się do łazienki.

Skąd pan ma moje papcie, profesorze? — zapytał zaciekawiony.

Nie są twoje, panie Potter, są tylko podobne. Myślę, że te należą do pana Malfoya — wyjaśnił Snape.

Czy on tu również spał? — Harry poczuł się zazdrosny. Nie był jedynym, który spał w kwaterach Snape’a.

Czasem tu zostaje. Gościł u mnie trzy noce temu, zanim dotarł do rodziców na kontynencie. Musiał zapomnieć je spakować. Wróci dopiero początkiem kolejnego semestru, więc możesz z nich dzisiaj korzystać — odpowiedział Snape, uważnie przypatrując się Harry’emu.

Dziękuję, proszę pana. — Snape zastanawiał się, dlaczego chłopak wydawał się tak przygnębiony.

Harry wszedł do łazienki. Dokonał ablucji, gdy usłyszał głos Snape’a:

Umyj twarz... mydłem! — Harry wiedział, że Snape ma oczy z tyłu głowy, ale tego było już za wiele. Nie odpowiedział. Po prostu powiesił ręcznik na swoim miejscu i opuścił łazienkę.

Snape spojrzał na niego i powiedział:

Widzę, że moja kolekcja brudnych kociołków diametralnie zmniejszy się tej zimy... — Harry odwrócił się, wrócił do łazienki i umył twarz. Wyszedł z lekko zaczerwienioną skórą twarzy, co spowodowane zostało ostrym szorowaniem i mokrymi włosami.

Widział pan może moje okulary?

Leżą na stoliku w salonie. — Harry udał się we wskazane miejsce i zobaczył swoją niewidkę. Gdyby tylko umieścić ją w kieszeni i... — Zostaw pelerynę tam, gdzie jest, panie Potter. Przypominam, że wciąż musimy porozmawiać o twojej najnowszej eskapadzie.

Tak jest. — Harry wszedł do kuchni.

Talerze znajdziesz w tamtej szafce... — Snape machnął ręką wskazując lewą stronę kuchni — a sztućce w tej szufladzie. Pospiesz się. Śniadanie jest gotowe.

Harry sięgnął po okulary, a następnie nakrył do stołu. Siadł naprzeciwko Snape’a przy stole i nałożył sobie wszystkiego po trochu. Opiekun nalał mu soku.

Dobrze pan spał, panie Potter? Jak głowa? — Pomijając fakt, że pusta? Snape postanowił zachować tę uwagę dla siebie.

Spałem bardzo dobrze, profesorze. Bóle głowy zniknęły niemal natychmiast po wypiciu eliksiru, który mi pan podał. Pokazałby mi pan, jak go uwarzyć? — zapytał Harry z nadzieją.

To poziom SUM-ów, panie Potter, dowiesz się, jak go zrobić na czwartym roku.

Harry umieścił jajko na toście i przykrył drugim kawałkiem pieczywa, nim zaczął jeść.

Miło by było, gdyby dał mi pan kilka fiolek, tak na wszelki wypadek, gdyby znowu bolała mnie głowa. Mógłby pan to zrobić, profesorze? — Tym razem nie tylko głos Harry’ego był przepełniony wiarą, cała jego sylwetka wręcz emanowała nadzieją.

Snape prawie zakrztusił się kawą.

Na pewno nie, panie Potter. Eliksiry, podobnie zresztą, jak mugolskie leki, powinny być przyjmowane tylko wtedy, gdy zostały przepisane przez czarodzieja, który wie, w jaki sposób można leczyć daną przypadłość. Zażycie eliksiru w niewłaściwej dawce może spowodować poważne szkody dla organizmu. Jeśli czujesz się chory lub coś cię boli, należy natychmiast udać się do pani Pomfrey. Czy to jasne? — zapytał stanowczym tonem, w którym słychać było, że jakakolwiek odmowa nie wchodzi w rachubę.

Tak, proszę pana. Ale mogę przyjść tu zamiast do ambulatorium?

Te irytujące zielone oczy, pomyślał Snape. Który uczeń z własnej woli chciałby przyjść po pomoc do mnie, zamiast iść do przemiłej pani Pomfrey? Czyżby naprawdę zaczęła go z Potterem łączyć jakaś więź?

Skrzydło szpitalne jest bliżej wieży Gryffindoru, dziecko, więc logicznym byłoby udać się tam w razie potrzeby, ale jeśli uważasz, że bliżej ci do lochów, to… zapraszam.

Harry uśmiechnął się.

Dziękuje, profesorze. — Snape lubił patrzeć na uśmiech dziecka. A to nie było dobre. Ale bał się, że nie byłby w stanie zatrzymać teraz procesu zacieśniania więzi ze swoim podopiecznym. Wręcz przerażała go myśl, że to się jakoś samoistnie zatrzymać. Harry zrobił tak wielką kanapkę, że aż miał problem z jej ugryzieniem. Snape wiedział, że powinien go skarcić za nawyki żywieniowe, ale musiał natrzeć mu uszu za coś o wiele poważniejszego.

Skąd wiedziałeś o materiałach wybuchowych i czasie ich eksplozji, panie Potter? — Snape długo zastanawiał się nad tym w nocy. Wiedział, że czasami czarodziejskie dzieci mają głęboko rozwinięte zdolności przewidywania, ale to mimo wszystko był rzadki talent, i był pewien, że nie można go nabyć czy też wyuczyć się. Czyżby dziecko naprawdę fantazjowało o nich?

Harry spojrzał na profesora. Co miał mu powiedzieć? Wiedział, że został złapany nie tylko na wędrówce po korytarzach po ciszy nocnej, ale i na używaniu peleryny. Snape wierzył, że to nie on podłożył materiały wybuchowe w klasie obrony, ale to niewiele zmieniało jego sytuację. Czy Snape uwierzy, gdy Harry powie mu, że „śnił” o tym? Nie mógł przecież wydać bliźniaków.

Ja... usłyszałem gdzieś o tym, panie profesorze. Ktoś o tym mówił... — Jak miał wyjaśnić, że miały być fajerwerki, a o mało nie skończyło się na wielkim wybuchu? Niby jak miał to przewidzieć?

Snape postanowił zachować spokój i być cierpliwym, jeśli chciał się dowiedzieć całej prawdy.

Usłyszałeś gdzieś? — Harry skinął głową spuszczając wzrok na talerz. — Gdzie? — To było podchwytliwe pytanie. Jeśli Harry oznajmi, że słyszał o tym w swoim pokoju wspólnym lub w Wielkiej Sali, będzie musiał mu powiedzieć, kto to powiedział. Nie mógł udawać, że nie wiedział, kto to był. — Na korytarzu, to... brzmiało trochę, jak echo? — Harry był pewien, że Hermiona kiedyś im mówiła, że czasem, jeśli było się we właściwym miejscu w korytarzu, to można było usłyszeć mówiących ludzi, którzy byli bardzo daleko.

Snape wiedział, że to kłamstwo. Spojrzał na Harry’ego przenikliwym wzrokiem. To mogło oznaczać tylko jedno - Harry dobrze wiedział, kto jest delikwentem... A może są. Nie brał udziału w figlu, to Snape wiedział na pewno, ale... był w niego zaangażowany, bo przyjaźnił się z żartownisiami... lub z ich bratem. Snape nie musiał się za bardzo wysilać, żeby uświadomić sobie, że sprawcami byli bliźniacy Weasley. Nawet, jeśli byli oni tylko na trzecim roku wiedzieli bardzo wiele o eliksirach oraz czarach, a żart miał ich podpis. Jakoś zdali sobie sprawę, że fajerwerki nie zadziałają tak, jak planowali i poprosili Harry’ego o pomoc. A głupi chłopak pomyślał, że poradzi sobie z tym sam. Jeśli jego paczka zostałaby w szkole, pewnie wziąłby ich ze sobą, ale że nie był przyzwyczajony do proszenia o pomoc, to próbował to zrobić samodzielnie. W środku nocy, kiedy już wiedział, że ktoś chce go skrzywdzić. Snape musiał bliżej przyjrzeć się Quirrellowi. Było coś bardzo dziwnego w tym człowieku. Ale wszystko po kolei. Najpierw musiał się zająć dzieckiem siedzącym po drugiej stronie stołu.

Snape rzucił Harry’emu najsurowsze, wręcz piorunujące spojrzenie.

Mówiłem ci już, że nie lubię być okłamywany, panie Potter.

Harry chciał walić głową w stół. Przecież wiedział, że Snape może czytać w jego myślach. Był głupcem próbując okłamać nauczyciela. Położył kanapkę na talerzu i siedział ze wzrokiem spuszczonym na kolana.

Jedz. — Harry spojrzał w górę, bo nie takiej reakcji się spodziewał.

Skończ posiłek, panie Potter. Umieść talerze w zlewie i ubierz się. Czekaj na mnie w salonie. — Snape wstał. — Zaraz wrócę.

Harry podążył za nim wzrokiem. Snape wszedł do swojego gabinetu i zamknął drzwi. Próbował przełknąć kilka gryzów kanapki, ale wszystko smakowało jak trociny. Wiedział, że ma straszne kłopoty.

***

Snape wziął trochę proszku Fiuu z miejsca przy kominku i zafiukał do Nory. Odkąd bliźniacy zaczęli naukę w Hogwarcie robił to już kilkakrotnie. Znajomy widok ich kuchni pojawił mu się przed oczyma. Molly Weasley przygotowywała właśnie śniadanie.

Dzień dobry, pani Weasley.

Profesor Snape! Dzień dobry. Może zje pan z nami śniadanie? Jest już prawie gotowe — zachęcała gościnnie gospodyni.

Dziękuje, ale nie skorzystam. Muszę porozmawiać z pani mężem i synami. — Snape postanowił załatwić całą sprawę jak najszybciej i zająć się Potterem.

Artur jest w szopie, zawołam go. Które z moich dzieci chce pan widzieć? — zapytała uprzejmie.

Nie Ronalda, ani nie Percy’ego. — Mistrz Eliksirów uśmiechnął się ironicznie.

Tak myślałam. Proszę chwilkę zaczekać.

Artur Weasley wszedł do kuchni i usiadł przy kominku.

Jakie problemy tym razem spowodowali moi synowie? — W głosie gospodarza można było usłyszeć nutę rezygnacji.

Nie jestem pewien, czy są w tarapatach Arturze, ale jestem przekonany, że muszą coś wiedzieć o pewnej sprawie i że będą w stanie mnie oświecić w tej materii.

Bliźniacy przyszli chwilę później. Molly trzymała ich za uszy.

Mamo, to pomyłka… — wystękał pierwszy.

— …jesteśmy niewinni! — dopowiedział drugi.

Jeszcze zobaczymy. Teraz proszę stać i odpowiedzieć na pytania profesora Snape’a! — nakazała surowo Molly, stając koło bliźniaków niczym strażnik.

Dobrze, mamo — odpowiedzieli zgodnym chórem. — Witamy, profesorze Snape. W czym możemy panu pomóc tak wczesnym rankiem? — Sarkastyczny uśmiech bliźniaków diabelnie przypominał ten Mistrza Eliksirów.

Snape widział, jak chłopcy drgnęli, gdy matka uderzyła ich w nogi.

Dość tych impertynencji Fred, George! — przykazała surowo Molly.

Tak, mamo — mruknęli cicho chłopcy.

Panie Weasley i… panie Weasley, jestem tylko ciekaw, czy wiecie coś może o jakiś „materiałach wybuchowych”, które zostały umieszczone na jednym z okien w Hogwarcie? — Snape uważnie śledził zmiany na twarzach bliźniaków.

Wybuch? — Artura aż poderwało z krzesła. Pamięć o wielkim bożonarodzeniowym wybuchu wciąż była świeża.

Czy coś wyleciało w powietrze w szkole? — Molly zbladła. Jej rodzina nie mogła sobie pozwolić na zapłacenie za szkody w zamku.

Nie, proszę pani, nie było wybuchu, przyrząd został wyłączony zanim doszło do eksplozji. — Snape uspokoił wzburzoną panią domu.

Czy z Harrym wszystko w porządku? — wymknęło się Georgowi.

Snape uniósł brwi. Jego podejrzenia były słuszne.

Pan Potter jest w porządku. Chcę zrozumieć, dlaczego został zaangażowany w ten wygłup? — Ton nauczyciela nie pozostawiał złudzeń, chciał poznać prawdę i nic nie zamierzało mu w tym przeszkodzić.

Bliźniacy byli przyzwyczajeni do złapania na gorącym uczynku. To zresztą było dobre dla ich reputacji – w ten sposób hogwartczycy mogli im pogratulować świetnych wyrobów własnego pomysłu czy udanych kawałów.

Stworzyliśmy całą serię fajerwerków i myśleliśmy, że to będzie ekstra impreza dla uczniów, którzy zostali w Hogwarcie...

To miał być wielki pokaz sztucznych ogni… — dopowiedział entuzjastycznie Fred, jakby zapominając, w jakiej są sytuacji.

Staraliśmy się to zrobić tutaj, w domu, na Boże Narodzenie, ale... — George nie dokończył myśli, wzruszając jedynie ramionami.

— …ale mama jest nadal na nas zła po tamtym incydencie i ciągle każe nam wszystko sprzątać… — dokończył rozżalony drugi bliźniak.

W szkole użyliśmy dwukrotnej liczby kul…

Byliśmy pewni, że ściana wytrzyma...

Harry był jedyną osobą, której mogliśmy o tym powiedzieć...

Molly uderzyła ich dwukrotnie. — Wysłać jedenastolatka do rozbrojenia niebezpiecznego produktu!

Mamo, zaczekaj! To było naprawdę proste... — George próbował uspokoić coraz bardziej rozwścieczoną matkę.

Miał tylko przeciąć kilka kabli... — wtórował bratu Fred.

Musiał zdjąć portret, który jest o połowę od niego większy, a waży dwukrotnie tyle, co on! — Snape na samo wspomnienie poczuł, że zaczyna tracić cierpliwość.

Z Harrym naprawdę wszystko w porządku? — upewniał się George.

Tak. Znalazłem go, gdy przecinał kabel. Proszku. W. Tych. Kulach. Wystarczyłoby. Na. Wysadzenie. Całej. Wieży! — wykrzyczał zdenerwowany nauczyciel.

Ale…

Ale…

W tej chwili spokój, chłopcy — nakazał ich ojciec. Snape uświadomił sobie, ile praktyki wychowawczej musiał mieć ten człowiek, przy takiej ilości potomstwa.

Nigdy nie zamierzaliśmy postawić Harry’ego w niebezpieczeństwie. Nie wiedział o naszym kawale wcześniej, poprosiliśmy go o pomoc dopiero po świętach... — wyjaśnił cicho, wpatrzony we własne buty, Fred.

Wiedzieliśmy, że jeśli to się nie powiedzie, to ktoś może się domyślić, że to my je tam podłożyliśmy... — przyznał markotnie George.

Nie chcieliśmy zostać wydaleni… — dokończył, ledwie słyszalnie, drugi z bliźniaków.

Jestem pewna, że Harry chciał tylko pomóc. — Molly próbowała uspokoić wciąż wzburzonego nauczyciela.

Niech się pani nie martwi, z Harry wszystko w porządku.

Czy dyrektor wie o całej sprawie? — zapytali szeptem, z lekko wyczuwalnym strachem bliźniacy.

Powiem mu. Poinformuję go również, że sprawcy napiszą esej, na pięć stóp, na temat „wybuchowych kul, ich składników, właściwości oraz co poszło źle podczas ich wytworzenia”. To ma być pierwsza rzecz, jaką zobaczę w poniedziałek rano na swoim biurku — przykazał surowo młodym dowcipnisiom.

Ale dziś jest czwartek? — Bliźniacy jęknęli ze zgrozą.

Ręka Molly odpowiedziała szybko i boleśnie na zarzuty kawalarzy. — Możecie zacząć w tej chwili!

Profesorze, skoro razem wycięliśmy ten numer, to może wystarczyłoby, gdybyśmy napisali tylko jeden esej? — zapytał z łobuzerskim uśmiechem, i takim samym błyskiem w oku, jeden z winowajców.

Snape, choć niechętnie to przyznawał, podziwiał ich odwagę w obliczu bezpośredniego niebezpieczeństwa.

Jedna praca jest do zaakceptowania, ale wymagam również, od każdego z was, po 1000 linii: „nie powinienem bawić się ogniem oraz powodować zagrożenia dla ludzi moimi wybrykami” — ciągnął surowo swój wywód rozeźlony Mistrz Eliksirów.

Bliźniacy wzdrygnęli się: — Tak jest.

Będziecie również mieć szlaban ze mną przez pięć dni, w tym jeden podczas następnej wizyty w Hogsmeade. — Snape bezlitośnie kontynuował litanię kar.

Tak, panie profesorze — wybąkali winowajcy w poczuciu całkowitej klęski.

Myślę, że to wystarczy. Arturze, Molly, przepraszam za najście o tak wczesnej porze. Miłego dnia.

Dziękuję Severusie i Szczęśliwego Nowego Roku. — Artur odprowadził nauczyciela w stronę kominka.

Snape, opuszczając kuchnię w Norze, był w stanie zobaczyć bliźniaki - Molly właśnie zaczynała sprawiać im lanie.

Cóż, prawidłowa „nagroda” dla żartownisiów.

Teraz nadeszła pora na podręczenie Pottera.

Snape wszedł do salonu i stwierdził, że Harry siedzi na kanapie, na której spał. Zauważył, że peleryna wciąż była na stole, choć wyglądała na nieco pomiętą. Więc chłopak nie oparł się pokusie zabawy nią. Spojrzał na płaszcz, a potem na dziecko. Harry spojrzał przepraszająco.

A więc, panie Potter. Jesteś gotowy powiedzieć mi prawdę? — zapytał w miarę spokojnie Mistrz Eliksirów.

Profesorze… Ja… Wiem, że to było niewłaściwe, ale musiałem zapobiec wybuchowi. — Harry tak bardzo chciał, by jego opiekun zrozumiał, że nie miał innego wyjścia.

Zgadzam się, że wybuch musiał zostać zatrzymany, panie Potter. Nie zgadzam się jednak z tym, że byłeś jedyną osobą, która mogła to zrobić. Powinieneś zwrócić się do Opiekunki Domu lub przyjść do mnie. Jesteś w szkole pełnej nauczycieli... Nie twoim zadaniem było to zrobić. — Snape czuł, że jego spokój diabli biorą.

Dowiedziałem się o tym i... myślałem, że... To wydawało się proste... Dorośli zadają za dużo pytań, profesorze. A oni... oni powiedzieli, że zostaną wydaleni... — Harry patrzył na nauczyciela, usilnie starając się go przekonać, że musiał to zrobić, bo nie było innego wyjścia.

Mogłeś zostać ranny, jeśli te materiały by wybuchły!

Albo Quirrell mnie zranił, dokończył w myślach Harry, a głośno powiedział:

Zamierzałem być ostrożny. Przykro mi... To była ostatnia noc, kiedy mogłem to zrobić.

Panie Potter... Jeśli kiedykolwiek dowiesz się o innych niebezpiecznych rzeczach, chcę żebyś przyszedł do mnie i mi o tym powiedział. Pomogę ci i nie będę zadawał zbyt wielu pytań — zapewnił stanowczo opiekun.

Obiecuje pan?

Snape przewrócił oczyma. — Tak.

Już pan wie, kto to zrobił, prawda? — zapytał Harry, patrząc przenikliwie na swojego opiekuna.

Właśnie rozmawiałem z Fredem i Georgem Weasley — odparł spokojnie nauczyciel.

Chciałem tylko pomóc — wyszeptał Harry.

Poprzez rozbrajanie nocą materiałów wybuchowych, tak? — warknął Snape.

Oni nie zostaną wydaleni, prawda? — zapytał Harry z niepokojem, kompletnie nie przejmując się pytaniem nauczyciela.

Nie, nie zostaną — odpowiedział z ledwo wyczuwalnym żalem Snape.

A ja… Nie zostanę wydalony albo...? — drążył coraz bardziej spanikowany Gryfon.

Nie, panie Potter, nie zostaniesz usunięty ze szkoły. Natomiast przez następne dwadzieścia minut będziesz stał z nosem w kącie, więc następnym razem dwa razy pomyślisz zanim mnie okłamiesz. Ponadto chcę żebyś napisał dla mnie linie. Pragnę je widzieć na moim biurku w następny poniedziałek. Możesz zacząć pracę nad nimi przez weekend — oznajmił kategorycznie Mistrz Eliksirów.

Tak, proszę pana — odetchnął z ulgą Harry, nie przejmując się nawet wizją mozolnej pracy za karę.

Marsz do kąta. Powiem ci, kiedy minie czas — oświadczył sucho nauczyciel.

Tak jest. Panie profesorze…?

Tak, panie Potter? — Snape zaczynał czuć się wyczerpany emocjonalnie dzisiejszym porankiem.

Zabierze mi pan pelerynę? — zapytał cicho Harry, patrząc na podłogę.

Severus widział, że dziecko przygotowuje się na cios. Wiedział, że powinien powiedzieć „tak”. To był dobry moment, by zdusić w zarodku wszelkie nocne eskapady. Ale nie miał niczego, co mógłby dać Harry’emu, a co należało do jego ojca, a z portretem Lily nie zamierzał się rozstawać.

Możesz na razie zatrzymać pelerynę, panie Potter. Ale NIE NALEŻY jej używać do wymykania się w nocy z dormitorium. Możesz spokojnie używać jej w pokoju wspólnym lub w ciągu dnia — poinstruował surowo chłopaka.

Nie, proszę pana. Tak jest. — Harry uśmiechnął się i odwrócił twarz do rogu.

Snape spojrzał na chłopca. Harry próbował stać nieruchomo, ale po chwili kiwał sie z jednej nogi na drugą.

Przestań się wiercić i stój spokojnie, chłopcze — syknął poirytowany Snape.

Tak, proszę pana — westchnął cierpiętniczo Gryfon.

Po dwudziestu minut Harry mógł wrócić do salonu. Wiedział, że w zanadrzu ma jeszcze obiecane lanie.

Snape kazał mu stanąć przed sobą. Harry był zmęczony, chciał móc usiąść, choć na chwilę.

Czy masz mi coś do powiedzenia? — zapytał surowo nauczyciel.

Przykro mi, że okłamałem pana o tym, jak dowiedziałem się o materiałach wybuchowych. Nigdy więcej tego nie zrobię — odpowiedział cicho skruszony Harry.

Lepiej nie, panie Potter. Zawsze lepiej jest mówić prawdę.

Teraz, pomyślał Harry nadszedł czas na lanie.

Zapatrzył się w swoje buty.

Snape odchrząknął i powiedział:

Panie Potter, twoje zachowanie było niewłaściwe i nie do przyjęcia. Nie możesz łamać szkolnych zasad i działać, nie myśląc o własnym bezpieczeństwie. Nie jesteś już sam; nie musisz rozwiązywać wszystkich problemów, które napotkasz na własną rękę. Jest wiele osób, które chciałyby ci pomóc. Chcę, żebyś o tym myślał, gdy będziesz pisał linie. — Snape patrzył na swojego podopiecznego nieprzeniknionym wzrokiem.

Harry skinął głową. Nie śmiał spojrzeć na opiekuna.

Ostatniej nocy obiecałem ci lanie i powinienem ci je sprawić, zarówno ze względu na niebezpieczeństwo, w jakim się postawiłeś myśląc, że sam sobie poradzisz z materiałami wybuchowymi, jak i za wędrówki po zamku w nocy. — Harry automatycznie zakrył pośladki rękoma. — Ale dziś jest ostatni dzień roku, a ja wierzę, że to, co robimy lub, jak się czujemy, w tym dniu znajdzie odbicie w nadchodzącym roku. Nie chcę, abyś cierpiał, czy był obolały w przyszłym roku. — Doznałeś już w życiu wystarczająco dużo bólu, pomyślał Snape. — Więc... nie dostaniesz dzisiaj lania. Ale spiorę cię dwa razy, jeśli nadal będziesz starał się rozwiązywać wszystkie problemy na własną rękę. Czy to jasne? — Ton nauczyciela nie pozostawiał złudzeń, co do powagi sytuacji i konsekwencji niesubordynacji.

Tak, panie profesorze. Nie będę… dziękuję… — Harry poczuł, jak całe napięcie uchodzi z jego napiętych mięśni. Snape zauważył tę zmianę i zdecydował się zachować dziecko zajęte.

Jest jeszcze wcześnie. Przejrzyj swoje zadania domowe. Zabawa noworoczna rozpocznie się o dwudziestej drugiej, więc proponuję się zdrzemnąć, tak żebyś mógł w pełni cieszyć się ucztą.

Tak jest. Profesorze…? — Harry zatrzymał się w drzwiach i odwrócił się, aby zadać pytanie Snape’owi.

Tak, dziecko? — zapytał spokojnie Snape, pamiętając, że dziecko najadło się już strachu podczas jego „kazania”.

Mógłbym dzisiaj też tu spać? Przyniósłbym piżamę i… — Harry’emu niedane było dokończyć myśli.

Dlaczego chcesz to zrobić, panie Potter? — zdziwił się takim obrotem sprawy Mistrz Eliksirów.

Bo… z powodu tego, co pan przed chwilą powiedział. Czuję się tutaj bezpiecznie i... chciałbym czuć się tak również w przyszłym roku — odpowiedział cicho Harry, patrząc na swojego opiekuna przenikliwym zielonym wzrokiem.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O trollu i czarodziejskich dzieciach 16
O trollu i czarodziejskich dzieciach 20
O trollu i czarodziejskich dzieciach 13
O trollu i czarodziejskich dzieciach 12
O trollu i czarodziejskich dzieciach 17
O trollu i czarodziejskich dzieciach 18
O trollu i czarodziejskich dzieciach 11
O trollu i czarodziejskich dzieciach 5
O trollu i czarodziejskich dzieciach 8
O trollu i czarodziejskich dzieciach do 2
O trollu i czarodziejskich dzieciach do 11
O trollu i czarodziejskich dzieciach do 7
O trollu i czarodziejskich dzieciach 15
O trollu i czarodziejskich dzieciach 9
O trollu i czarodziejskich dzieciach 14
O trollu i czarodziejskich dzieciach 3 i 4
O trollu i czarodziejskich dzieciach do 15
O trollu i czarodziejskich dzieciach 6
O trollu i czarodziejskich dzieciach 7

więcej podobnych podstron