O trollu i czarodziejskich dzieciach
Autor: LLALVA
Tłumacz: dosia1982
Do tłumaczenia: http://www.fanfiction.net/s/6665919/1/O_trollu_i_czarodziejskich_dzieciach
Hurt/Comfort - Harry P. & Severus S.
Pierwszy rok Harry'ego. W chwili, gdy nauczyciele zdają sobie sprawę, jak rodzina traktuje Złotego Chłopca, postanawiają, że potrzebny jest mu odpowiedni opiekun. Wybór pada na... sarkastycznego Mistrza Eliksirów!
1-szy rok.
Rozdział 1.
To był zwyczaj.
Niepisana reguła.
Bardzo dobra zasada w miejscu, gdzie wszyscy dorośli stanowili jedność i potrzebowali czasu z dala od ich zwykłej działalności (a może również trochę rozmów tylko dla dorosłych.)
Czas na relaks i zabawę, filiżankę kawy albo herbaty z ciasteczkami, a może piwo kremowe lub coś mocniejszego, jak Ognista Whisky.
Mogli grać w szachy, karty, warcaby, nawet szarady; wymieniać uwagi na temat ich klas, kolegów czy woźnego.
To było spokojne i nieformalne miejsce, gdzie mogli się integrować.
Przecież dzielili wspólny los: zamek pełen młodych, lekkomyślnych, uczących się czarodziei. Miejsce, w którym wszystko może się zdarzyć.
Musieli próbować trzymać się razem nawet podczas nieporozumień.
Współzawodniczyli w rywalizacji domów i żartowali ze sobą w figlarny, nieszkodliwy sposób.
Severus korzystał z tych spotkań.
Nie, żeby zaszczycał ich swoją obecnością każdej nocy, ale lubił raz lub dwa razy w tygodniu, po skończeniu oceny esejów i prac domowych, pospacerować po korytarzach i spotkać się w salonie z innymi nauczycielami.
W ciągu ostatnich kilku lat ulubionym tematem Severusa było przypominanie Minervie, jak świetnie jego Ślizgoni radzą sobie w quidditchu.
Jego samego nie szczególnie obchodził ten sport, ale kochał fanatyczny sposób, w jaki ta kobieta broniła swego zdania. Zawsze bez końca. Ale to jego zespół wygrał Puchar Domów.
I mimo różnorodności tematów zawsze wspominano wszystkie punkty, które miał odjąć od ich domów. Z ich punktu widzenia - zawsze niesprawiedliwie. Oczywiście, dla nich małe bestie zawsze były aniołami!
A on wtedy przystępował do wyjaśnienia, dlaczego i w jaki sposób odebrał punkty, zawsze ciesząc się jego mądrymi wypowiedziami i bezmyślnie jąkanymi wyjaśnieniami w odpowiedzi. Zupełnie jakby po raz kolejny stały przed nim małe półgłówki...
To były dobre dni.
A teraz bał się tam chodzić.
Od początku roku jedynym omawianym tematem był Harry Potter.
Harry Potter, który przybył do Hogwartu, aby zakłócić spokojny byt Snape'a.
Nie dość, że jego obecność uzmysławiała wszystko to, co Severus mógł mieć, a co zostało utracone. Nie dość, że za każdym razem, gdy Snape go zobaczył czuł nieopanowane wzburzenie na wspomnienie jego ojca i przyjaciół.
Nie dość, że obiecał Lily utrzymać dziecko bezpieczne.
Teraz jeszcze musiał stawić czoła przymilającym się chłopakowi nauczycielom i ogólnemu poklaskowi dla jego uczynków.
Harry Potter nauczył się transmutować wykałaczki w szpilki!
Muszą mu postawić za to pomnik.
On również może napisać "transmutacja" bez błędów ortograficznych. Dziwne, nikt jakoś nie zauważył, że jego pismo jest prawie nieczytelne!
Będą również wspominać, że wie jak zawiązać buty, wszystko sam!
Miał nadzieję, że moda pod tytułem „Chwalmy Harry'ego Pottera" wkrótce zginie. Albo będzie musiał odejść i spróbować porozmawiać z trytonami, przynajmniej mógł być pewny, że oni nie wychwalają słynnego Chłopca-Który-Przeżył!
Jedyną jego pociechą było krytykowanie dziecka w klasie eliksirów. Chłopiec był tak zdezorientowany! Nie posiadał ani grama talentu. Obecnie zmuszony był powtarzać zdarzenia tylko sobie. Reszta personelu była "zaczarowana" przez chłopca i jego czyny! W ramach bonusu mógł czasem skrzyczeć chłopca na korytarzach, nie zdarzało się to często, ale naprawdę się tym radował.
Severus postanowił odwiedzić pokój nauczycielski tej nocy, gdy usłyszał o wydarzeniu, które miało miejsce w klasie latania, aby przekonać się, co jego koledzy mieli na ten temat do powiedzenia. Przypisał 200 linii panu Malfoyowi za udział w tym incydencie. Chciał wiedzieć czy Złoty Chłopiec otrzymał swoją część kary…
Tak jak w drugim tygodniu semestru, gdy zaczęły się lekcje latania. Severus korzystał z relacji pani Hooch z lekcji, zwłaszcza o poszczególnych uczniach i ich pierwszych doświadczeniach z miotłą. On i Minerva zawsze mówili o tym, jak obiecujący mogą być później dla drużyn quidditcha...
Wszedł do sali, w momencie, gdy pani Hooch wyjaśniała jak miotła Longbottoma sama z siebie uniosła go, oraz że chłopiec nie chwycił mocno trzonka, chociażby po to żeby ocalić własne życie. Głupi chłopak był w skrzydle szpitalnym, lecząc złamany nadgarstek. Lecz to, co nastąpiło potem było znacznie ciekawsze!
Pani Hooch, jako że pomagała Longbottomowi, nie była obecna, ale Minerva widziała wszystko przez okno...
To był moment, gdy zdał sobie sprawę, że dziecko potrzebuje stałego nadzoru i dyscypliny...
- ...a potem Harry skierował miotłę w dół z całą prędkością, jak gdyby urodził się już wiedząc, jak latać... A trzeba pamiętać, że to jego pierwsza lekcja... złapał małą przypominajkę i zatrzymał się zanim rozbił się na ścianie zamku!
- Na pewno odziedziczył zdolności po ojcu...
- Pamiętasz jak James grał…?
- Jak mogłabym zapomnieć… Oglądanie lotu Harry'ego ożywiło wspomnienia…!
- On jest urodzonym szukającym…!
- A Wood ćwiczył z nim po południu. Mówi, że nie znaleźlibyśmy lepszego szukującego.
- CO! - przerwał Severus - planujesz wprowadzić pierwszorocznego do drużyny quditicha?
- Widzisz Severusie, te zasady są dlatego, że pierwszoroczni muszą się nauczyć porządnie latać, ale Harry… on jest naturszczykiem!
- Proszę Minerva, powiedz mi, że zrobiłaś coś jeszcze oprócz chwalenia go. Mały tępak mógł rozbić głowę o ścianę lub ziemię…
- Cóż… tak, ale jego intencje były dobre.
- To dobry zwrot na nagrobek…
- Nie jesteś zabawny.
- Nie widzę zabawnej strony. Pozwalasz żeby... dziecko... wiem, że zasady nie mają do niego zastosowania i że może robić, co mu się podoba, o ile jego intencje są dobre. I nie tylko nie poniósł najmniejszych konsekwencji... ale pozwalasz mu naginać resztę reguł i być w zespole swojego domu!
- Drogi Severusie, nie powinieneś pić tyle kawy, jestem pewna, że filiżanka gorącej herbaty pozwoli ci zauważyć, że... Harry jest po prostu dobrym chłopcem.
Severus wyczuł mały alarm. Jeden z jego młodych Ślizgonów opuścił pokój wspólny; było już za późno, aby mógł to być tylko przypadek... jakkolwiek był rozdrażniony tym spotkaniem... wstał i, dając im jedno ze swoich słynnych, mrożących spojrzeń, wyszedł z pokoju.
Dziesięć minut później raczył się swoją ulubioną marką herbaty, wokół pachniało jej delikatnym zapachem. Pan Malfoy był z powrotem w łóżku, wierząc, że jego opiekun domu ma nadnaturalne zdolności i będąc przekonanym, że już nigdy ponownie nie opuści ciepłego łóżka po ciszy nocnej, o ile nie chce wrócić do niego z już rozgrzanym tyłkiem.
Nigdy nie zrozumie dziecięcego poczucia lojalności, które zabrania swobodnie mówić o czynach i współsprawcach... Cóż, przynajmniej Malfoy nauczył się nie zachować tajemnicy złożonej szefowi domu i niedługo reszta jego współlokatorów będzie wiedziała, że nie należy opuszczać swoich łóżek.
Severus czuł, że jego duma została zraniona i nie przyszedł na nocne spotkania aż do następnego tygodnia. Jak miał zapewnić bezpieczeństwo temu zielonookiemu dziecku, jeśli gwałtownie szybowało po niebie w trakcie tej niebezpiecznej gry? Przynajmniej powinien być w stanie zaufać zdrowemu rozsądkowi swoich kolegów!
Wszedł do komnaty i zobaczył, że byli tam opiekunowie domów oraz pani Hooch i nauczyciele arytmetyki i starożytnych runów. Wszyscy wygodnie siedzieli, niektórzy przy kominku grali w szachy. Flitwick, Minerva i pani Hooch przeglądali jakiś magazyn.
Bez żadnego wysiłku Snape pomyślał, że to magazyn Quidditcha i nie był zdziwiony, gdy odkrył, że miał, co do tego rację.
- Herbaty Severusie? Powinieneś skosztować tych pysznych ciastek cynamonowych, są niesamowite.
- Dziękuje, Pomona. Na co patrzycie, nowe kostiumy dla drużyny?
- Nie, pokazuję profesor Hooch, którą miotłę wybrałam dla Harry'ego. Dumbledore zatwierdził moją prośbę o pozwolenie mu na posiadanie miotły, Harry potrzebuje czegoś lepszego od szkolnych egzemplarzy!
- Jeszcze jedna zasada, która nie ma zastosowania wobec naszego cennego pana Pottera.
- Odbierze to jutro Severusie. Albus powiedział, że da wam znać, ale byłabym wdzięczna, jeśli dochowasz tajemnicy na temat jego udziału w grze.
- Najchętniej zabrałbym ten sekret do grobu.
Po wypiciu herbaty, Severus przechadzał się po korytarzach zamku. Jak mógł chronić dziecko, jeśli będzie ono grało w tą niebezpieczną grę? Czy nikt nie widział tego problemu? Dowiedział się, że Latające Lwy rozpoczną treningi w sobotę i od tego dnia mają zamówione boisko trzy razy w tygodniu...
Severus w tym czasie zadał uczniom najdłuższe eseje, co przyczyniło się do zwiększenia nerwowości w klasie a jemu wystarczyło do klasyfikowania w ciągu następnych nocy. Na tydzień przed Halloween odkrył, że nogi same prowadzą go w kierunku pokoju nauczycielskiego; potrzebował trochę towarzystwa dorosłych.
Byli tylko opiekunowie domów, pani Hooch i prof. Vector.
Snape został przyjęty tak, jak gdyby był tam ostatniej nocy. To była reguła - nie chować urazy do kolegów.
Przyjął kawę i kanapki, nie jadł prawdziwej kolacji. Powinien przestać zadawać tak długie zadanie domowe...
Wkrótce rozmowa zeszła na jego najmniej ulubiony temat… Harry Cholerny Potter… O Merlinie!
Minerva, biorąc swoje kanapki, usiadła obok niego i powiedziała:
- Cieszę się, że jesteś, chciałabym ci coś pokazać…
Severus spostrzegł, że należałoby nazwać te spotkania 'spotkaniami fanów Pottera'; może powinien był zająć się stawianiem pasjansa...
Minerva podała mu plik.
- Co to jest?
- Kartoteka medyczna Harry'ego. Poprosiłam Poppy, żeby wykonała mu kompleksowe badania. Zawsze tak robię z dziećmi, które przystępują do drużyny Quidditcha...
Co z tego? Poprosił o kontrolę medyczną każdego dziecka z jego domu.
- I to pokazuje, że ten szczególny 11-latek nadaje się do wzięcia udziału w bardzo niebezpiecznej grze... Nie przekonasz mnie tym Minerva...
- Proszę przeczytaj to Severusie.
Snape otworzył kartotekę i znalazł starannie zapisany pergamin. Poznał test pani Pomfrey i zrozumiał medyczny punkt widzenia oraz wnioski... Był zły. Po prostu wściekły, bo Potter miał tendencję do intryg a wszyscy ci schlebiający mu głupcy tylko go do tego zachęcali.
Plik był długi. I… z pewnością zaskakujący… chłopiec miał niedowagę, a także był nieco anemiczny.
W lewym nadgarstku miał nastawione kości... Czy mugole wiedzą w ogóle jak nastawić kości?
Dlaczego Poppy przeprowadziła ten ostatni test? Wspomnienia skóry... To badanie mówiło czy kiedykolwiek doszło do uszkodzenia skóry... urazy były rozległe... Jaka była prawdziwa historia tego dziecka?
- Jesteś pewna, że to są wyniki pana Pottera?
- Pani Pomfrey nie jest skłonna do błędów. Pierwsze wyniki wskazują, że jego żebra niedawno się zrosły. I nie… on nie miał jakiegokolwiek wypadku podczas quidditcha.
- Wiemy, że mugole są trochę zacofani, jeśli chodzi o sztukę leczenia złamań...
- Powiedziała, że nie były leczone. One były uzdrowione za pomocą magii Harry'ego.
- Może być tak, że chłopiec nie odczuwa bólu i że milczał w obawie przed karą.
- Poppy testowała jego odporność na ból; mieści się między prawidłowymi parametrami.
- A co powiedziała na wyniki jego skóry?
- Powiedziała, że istnieją dowody na istnienie niedawno wyleczonych pręg na jego plecach, pośladkach i nogach. Tkanka skórna jest nowa. Ma nieco ponad miesiąc.
- Jakby został pobity tuż przed przyjazdem do Hogwartu… - Filius włączył się do rozmowy.
- Czy rozmawiałaś z opiekunami chłopca?
- Próbowałam. Nigdy nie odpowiedzieli na moje sowy, więc poszłam do Albusa i powiedziałam mu, że ci mugole nie chcą utrzymywać z nami kontaktu. Akceptują ponowne przyjmowanie Harry'ego pod swój dach w okresie letnim, ale poprosili, aby nie kłopotać się z informowaniem ich o czymkolwiek dotyczącym dziecka.
- Nie zamierzasz na to pozwolić, prawda?
- Poppy dostarczyła Harry`emu potrzebną terapię, naprawiła kości i przygotowała dla niego suplement do przyjmowania razem z żywnością; nie ma już anemii, ale dla zwiększenia jego wagi...
- Więc chłopiec będzie zdolny do gry. Czy puchar jest dla ciebie tak ważny?
- Nie, nie jest. Chcę tylko powiedzieć, że jest zdrowszy i nic go nie boli, ma jeszcze trochę niedowagi, ale to będzie szybko rozwiązane. Poppy będzie go na bieżąco kontrolować. Wiesz, że nie pozwoli mu grać, jeśli tylko pojawi się jakiś problem.
- Minerva, mamy dowód znęcania się.
- Tak, mamy.
- Planujesz wysłać chłopca z powrotem do jego rodziny po zakończeniu semestru? Czy Albus o tym wie?
- Nie pokazałam mu wyników, ale Poppy wysłała mu kopię. On wie.
- Co powiedział?
- Ministerstwo pytało o Harry`ego. Pragną go do publicznych wystąpień i wywiadów. Dyrektorowi udało się ich przekonać, że jego rodzina chce go utrzymać z dala od mediów. Nie doszłoby do oskarżenia ich o złe traktowanie. To tylko zwiększyłoby niechęć do mugoli.
- Ministerstwo uczyniłoby go marionetką - wyjaśniła Hooch.
- Co jest lepsze? Mugole obecnie bardziej mu szkodzą niż Sam-Wiesz-Kto.
- Harry potrzebuje kogoś, kto się nim naprawdę zaopiekuje. Kogoś, kto zajmie się nim na tyle, aby dać mu wskazówki i zasady, a także zmusić do ich przestrzegania - włączyła się Pomona.
- Hipotetycznie my powinniśmy to robić - wtrącił Flitwick.
- A robimy? Wydaje mi się, że pozwalamy mu szaleć... - Severus wiedział, jakimi eliksirami chciałby nakarmić tych mugoli...
- On nie szaleje... on się zaprzyjaźnia z jego klasą i kolegami - sprzeciwiła się Sprout.
- Z wyjątkiem Slytherinu…
- On nie jest chuliganem.
- To może być dziedziczone po ojcu. Gdy zwiększy wagę, będzie miał więcej przyjaciół - Snape wiedział, że zaczyna być coraz bardziej irytujący.
- Jest dzieckiem, które lubi się podobać...
- Jak wyglądają jego oceny? - Snape chciał przywołać je z powrotem na właściwe tory.
- Nie są złe. Uczestniczy w zajęciach i oddaje prace domowe na czas – Z dumą odpowiedziała opiekunka jego domu. Minerva broniłaby każdego z jej małych lwów!
- Ledwo - przerwał Flitwick.
Cóż, przynajmniej ktoś miał odrobinę własnego pomyślunku. Ale ile mogło się w nim zmieścić? Snape uśmiechnął się ze swojego dowcipu.
- Wiemy, że niektóre mugolskie szkoły nie uczą ich zorganizowania – kontynuowała Sprout, nawiązując oczywiście do potrzeby umieszczenia nasion w odpowiedniej ziemi.
- Po prostu szukamy wymówek!
- On ma potencjał, a my musimy go jedynie wydobyć - kontynuował Flitwick. Miał zawsze wielkie idee.
- A my go nie rozpieszczamy Severusie, po prostu... - Minerva nie mogła przyjąć, że była w błędzie.
- A czego Albus chce od nas? - Na pewno ten stary głupiec miał plan.
- Wiesz, jaki on jest; on pokazuje problem i oczekuje, że będziesz wiedział, co trzeba zrobić i że zrobisz to dobrze.
- Co zamierzamy zrobić z jego rodziną? - Sprout mogłaby złożyć im wizytę z „mięsożernymi roślinami".
- Nie musi do nich wracać - Flitwick może lewitować... Albo zaczarować ich meble, żeby je pogryzły!
- Istnieją osłony wokół ich domu. Więzy są utrzymywane we krwi jego matki, dzieli ją ze swoją ciotką i kuzynem. Aby był bezpieczny musi mieszkać w miejscu, gdzie jest ta krew - Wyglądało na to, że Minerva przyszła przygotowana...
- Więc mamy dziewięć miesięcy żeby znaleźć sposób, który pozwoli utrzymać go między tymi obwodami, ale bezpiecznym od znęcania się... Mogę to zrobić - Flitwick był dobry z obwodów.
- Mogę pomóc… istnieje kilka bardzo ciekawych run, które pomagają chronić dzieci - Profesor Vector siedziała tak cicho, że Severus myślał, iż przysnęła.
- Poppy powiedziała, że Harry potrzebuje rozmawiać o swoim życiu; wykorzystywane dzieci wierzą, że to, co je spotkało, było ich winą, mają tendencję do ochrony oprawcy w celu asekuracji przed powtórnym nadużyciem. Nie chciał rozmawiać z Poppy i wzdrygnął się, gdy...
- Powinien być poinformowany o naszych ustaleniach, może to pozwoli mu się otworzyć... - Flitwick był czasami bardzo racjonalny.
- Poppy powiedziała, że... rozmawiała z niektórymi z jego przyjaciół i powiedziała im, że będzie dobrze dla Harry'ego, jeśli będą z nim o tym rozmawiać, ale najpierw potrzebuje kogoś godnego zaufania, aby zdradzić mu jego tajemnice. Otworzy się, gdy nabierze zaufania… Musi zwrócić się do dorosłego.
- Ma Minerve - włączyła się Pomona.
Co za szczęście! Pomyślał Snape.
- Jestem już głową domu i... i muszę go traktować tak samo jak pozostałe dzieci... nie mogę... Poppy zasugerowała, że byłoby lepiej, gdyby zbliżył się do dorosłego mężczyzny.
Co pozostawia tylko Flitwicka i... O nie!
- Myślę Minervo, że profesor Dumbledore chciałby się tym zająć, on lubi rolę kochającego dziadka.
- Wiesz, Severusie, że nie może tego zrobić, on jest poza szkołą ponad połowę roku.
- Cóż, możemy postarać się o bardziej kompetentnego ministra..., być może będzie to łatwiejsze niż dochodzenie w sprawie więzów krwi...
- Severusie!
Cóż, Severus pomyślał, że czekają na niego jako ochotnika... mógł to zrobić? Nie miał wątpliwości, że mógł dostarczyć chłopcu zasady i dyscyplinę, ale czy będzie mógł zdobyć jego zaufanie, będzie w stanie rozmawiać z nim o przemocy...? Czy nie potrzebne jest przywiązanie...?
- Myślę, że zostaje tylko ja… W końcu chłopak już mnie nienawidzi. I wie, że nie toleruję jego głupstw...
- Nie uwierzysz, co nieco uwagi uczyniłoby z chłopcem.
- Mówimy o dziecku, Pomono, nie o roślinie…
- One są do siebie podobne, Severusie.
- Czy pozwolisz mi stworzyć osłony wokół jego łóżka i jego dormitorium? Będzie miał określoną porę snu, a to będzie jedyny sposób, aby jej przestrzegać.
- Czy to nie jest trochę za surowe Severusie?
- Twoi Krukoni są na tyle rozsądni, aby wiedzieć, że potrzebują snu. Puchoni są bardzo posłuszni. Moi Ślizgoni są łapani zanim opuszczą pokój wspólny. To Gryfoni są tymi, którzy są najczęściej łapani poza dormitorium po ciszy nocnej. A ten konkretny Gryfon został niemal złapany poza jego dormitorium tego samego wieczoru, kiedy wykonał swój lekkomyślny wyczyn na miotle. Zamierzał brać udział w pojedynku.
- Czyżby? - Minerva nie wyglądała na zaskoczoną.
- Nie sam. Filch był rozpraszany przez Irytka i nie mógł ich złapać, ale więcej niż dwoje dzieci wałęsało się po Izbie Pamięci, widział odciski.
- Powinien częściej zamiatać ten pokój.
- Zacznę wierzyć, że rozmawiasz z zamkiem, tak jak Albus.
- Nie Filiusie, nie; złapałem drugą stronę pojedynku, więc powiedziałem Filchowi, gdzie ma szukać.
- A kto to był?
- To nie jest temat tej rozmowy Minervo, ale otrzymał konsekwencje swojego zachowania. Tak samo powinien zostać potraktowany pan Potter i jego świta, jeśli została złapana przez Filcha.
- Nie jestem pewna, co do osłon Severusie. Wierzę w danie mojemu domowi autonomii, jeśli chodzi o czas ich pójścia do łóżka. Oczywiście, że nie popieram ich spacerów po zamku w nocy...
- Bardzo mi to pomoże, jeśli pozwolisz mi zająć się moim podopiecznym...
- Możesz... Myślę, że nie zaszkodzi, jeśli dodam kilka obwodów do akademika pierwszorocznych, to są ci, którzy potrzebują więcej zainteresowania...
- Możesz mieć także oko na bliźniaków Weasley…
- Gdyby byli w moim domu utrzymałbym je w ich łóżkach...
- Poproszę Grubą Damę żeby zmieniła hasło po ciszy nocnej.
- O jakiej porze twoi Ślizgoni muszą być w łóżkach?
- 21.30 pierwszy i drugi rocznik, reszta 22.30.
- Robi się późno, czas spać; więc mamy uzgodnione. Severus będzie odpowiedzialny za Harry'ego.
- Będziesz informowany o jego ocenach i zachowaniu w klasie.
- Kiedy zamierzasz go poinformować?
- Możliwie jak najszybciej.
- Możesz poczekać do Halloween? To tylko tydzień, a wiesz, że pozwalamy im na trochę szaleństwa.
- W porządku, więc w sobotę po Halloween. Ale jeśli to będzie działać, musisz mi pomóc Minervo. O 21: 30 chłopak musi już spać, ewentualnie w piątki i soboty o 22.
- Poprę twoje decyzje Severusie.
- Mam cokolwiek do powiedzenia o jego grze?
- Już mu obiecałam. Gra będzie dobrym sposobem, aby pomóc mu nabrać pewności siebie i...
- Maltretowane dzieci mają problemy z zaufaniem.
- Cóż, jeśli chcesz żebym marnował mój czasu na oglądanie tej głupiej gry... Ale zastrzegam sobie prawo do uziemienia go...
- Możesz to zrobić tylko wtedy, gdy nie będziemy grać przeciwko Slytherinowi.
Snape wrócił do swoich pokoi.
Miał zdjęcie Lily Evans na nocnym stoliku i nabył chorego zwyczaju mówić do niej... głośno, mając nadzieję, że echo jego głosu, odbite w murach, pozwoli mu usłyszeć jej odpowiedź.
- Oni myślą, że będę w stanie pomóc twojemu dziecku, moja droga. Wiem, że obiecałem się nim opiekować i zrobię to. Gdyby on tylko nie wyglądał jak twój cholerny mąż…
- Myliłem się… Myślałem, że jest rozpieszczonym księciem... Jak na ironię on jest równie rozpieszczony jak Prince… Powinienem pamiętać, że twoja siostra była... cóż, nie była bardzo miłą osobą.
- Chciałbym żeby sprawy wyglądały inaczej. Nie planuję zaprosić go do mojego pokoju, ale do miejsca, które, wbrew pozorom, mam, i w którym będę... jeśli tylko będzie chciał wejść.
- Życz nam szczęścia.
Rozdział 2.
Noc Halloween.
Gdyby to zależało od niego, uroczystość zostałaby odwołana.
Nie miał żadnego powodu do świętowania. Jego jedyna miłość zginęła dziesięć lat temu. Ale to był zwyczaj, niepisana zasada, że wszyscy nauczyciele powinni być obecni w czasie uczty z okazji Halloween.
Dzieci, które zjadły zbyt dużo cukru, i którym pozwolono na robienie wszystkich psikusów, jakie tylko przyjdą im na myśl.
Z miejsca przy stole nauczycielskim spojrzał na szczupłe zielonookie dziecko. Obserwowanie jedzącego chłopca weszło mu już w zwyczaj. Nawet zanim zdecydował się zaopiekować nim… Początkowo myślał, że chłopiec był wybredny; oczywiście jedzenie w Hogwarcie nie dorównywało temu, do którego był przyzwyczajony...
Ale wydawało się, że nie był przyzwyczajony do jedzenia w ogóle. Inny wyrzut sumienia. Będzie musiał znieść nieco więcej poczucia winy…
W ciągu ostatnich dwóch tygodni Harry zaczął jeść więcej, być może dzięki dodatkowym ćwiczeniom quidditcha, a może krzaczastowłosa panna „Wiem-To-Wszystko" przekonała go do warzyw i mięsa... Nie wyglądał już jak zagłodzony kruk.
Gdzie ona była tej nocy? Potter był szczęśliwy rozmawiając tylko z Weasleyem, obydwaj jedli więcej cukru niż ich żołądki mogły strawić; na szczęście pani Pomfrey otrzymała dodatkowe eliksiry uspokajające żołądek.
Potem nastąpiła katastrofa. Ten głupi Quirrell krzyczał, że troll wszedł do zamku; Snape wiedział, gdzie musi się udać.
Dla „kogoś" to była doskonała okazja żeby sprawdzić ochronę wokół kamienia.
Snape, kulejąc, wracał z korytarza na trzecim piętrze; powinien był wiedzieć, że nie da rady obserwować trzech głów w tym samym czasie!
Usłyszał pilne wezwanie McGonagall i przybiegł do łazienki dziewcząt w tym samym czasie, co ona i Quirrell.
Troll leżał na podłodze łazienki, a nad nim stało troje dzieci: Potter czyścił różdżkę o swoje spodnie, Granger kiepsko się tłumaczyła a Weasley po prostu stał, przeraźliwie blady.
A McGonagall odjęła tylko pięć punktów! Oczywiście przyznała im dziesięć, więc jej dom zyskał, tak czy inaczej.
Pozwoliła dzieciom odejść.
Minerva wzięła go za rękę i siłą zaprowadziła do salonu. Przyjął podaną Ognistą Whisky i wypił jednym haustem. Wkrótce odzyskał głos.
- PIĘĆ PUNKTÓW! Przyznałaś mu punkty. W taki sposób będziemy go uczyć dyscypliny i posłuszeństwa? On powinien być w swoim pokoju wspólnym!
- Pomagał Granger.
- Jak wiele może zrobić troje jedenastoletnich dzieci przeciwko w pełni dorosłemu trollowi?
- Cóż, gdybyś zapytał mnie o to wczoraj czy parę godzin temu, to powiedziałabym, że oni idą na pewną śmierć, ale, jak widziałam poradzili, sobie dość dobrze...
- Mnóstwo rzeczy mogło pójść nie tak!
- Wiem, że to było głupie, ale i niezwykłe. Wyślę sowę do rodziców, informując ich, co się stało. Czy do Ciebie również mam napisać, czy uznamy, że jesteś poinformowany?
- To był bardzo niebezpieczny wyczyn!
- Jestem pewien, że nie zaczną mieć w zwyczaju polowania na trolle... - Filius był zawsze optymistą.
- Obawiam się, że teraz, gdy udało im się złapać trolla, rozpoczną poszukiwanie większych wyzwań...
- Daj spokój, Severusie, prawie nie istnieją istoty wiele większe niż troll.
Gdyby wzrok mógł zabijać...
- Nie mogę powiedzieć, że nie zagra w następnym meczu, prawda?
- Nie, to niemożliwe. Musi spróbować, chociaż raz, zanim rozpoczniesz wymierzanie mu takiej kary.
- Dziękuje za towarzystwo, idę do łóżka.
- Dobrej nocy i niech Poppy obejrzy twoją nogę…
- Ta kobieta mnie tłamsi.
Następny dzień był pełen plotek. Nikt nie wiedział, co się stało z trollem, ale każdy miał swoją własną wersję wydarzeń.
Snape widział troje uczestników wczorajszych wydarzeń cicho mówiących między sobą. Przynajmniej nie nagłaśniali swojej przygody, szukając poklasku. Wydawali się być zdziwieni, gdy dwie sowy wleciały do sali i upuściły przed nimi listy.
- To od moich rodziców. Dziwne... Dostałam list w ostatni wtorek, a piszą tylko raz w tygodniu.
- Ja też dostałem pocztę od rodziców... Zwykle wysyłają listy do mnie wewnątrz pakietu do Percy `ego.
Otworzyli listy. Harry skupił się na jedzeniu grzanek. Widział, jak przyjaciele czytają a ich twarze stają się jaskrawoczerwone.
- Co się stało?
- Moi rodzice…. Oni wiedzą o trollu! Oni… moja mama mówi, że nie mogła przeprowadzić dokładnych badań, kiedy kupili mi wszystkie książki potrzebne do szkoły, ale wie, że trolle są niebezpieczne, i że to było bardzo głupie z mojej strony, aby próbować złapać jednego. Mówią, że mają nadzieję, że pokażę więcej zdrowego rozsądku w przyszłości. I jeśli dowiedzą się, że zrobiłam jeszcze jeden taki wyczyn, to będę uziemiona przez całe lato!
- Przykro mi.
- Tak czy inaczej nie lubisz latać i założę się, że w domu nie trzeba tyle sprzątać. Ty nawet nie masz miotły.
Hermiona i Harry spojrzeli na Rona. O czym on mówił?
- Co...? Ron, uziemienie jest pospolitą karą u mugoli. Oznacza to, że będę miała ograniczenia, nie będę mogła wyjść z domu lub pokoju i rodzice zabiorą mi mój telewizor i muzykę. Wydają się naprawdę martwić.
- Co jest w twoim liście, Ron?
- Moja mama mówi, że nie powinienem zgrywać bohatera. Wystarczy, że ciągle żyje w strachu o mojego brata, który pracuje ze smokami, i że nie należy dodawać jej trosk, a jeśli jeszcze raz zrobię coś takiego, to mnie ukarze! Moja mama nie wyśle mnie do mojego pokoju, ona ma bardzo złą szczotkę. To straszne. McGonagall nie powinna była im mówić! To niesprawiedliwe!
Harry pragnął mieć rodziców, jak jego koledzy, kogoś, kto się o niego martwi. Nawet jeśli oznaczałoby to uziemienie lub lanie, gdyby sprawił im zawód.
W tym momencie poczuł gęsią skórkę, ktoś stał obok niego. Odwrócił głowę, aby ujrzeć szyderczy wyraz twarzy Snape'a za nim.
- Potter oczekuję cię w moim gabinecie, dzisiaj przed kolacją. Punkt siedemnasta, jeśli masz problem ze zrozumieniem.
- Tak. Proszę pana. - Harry był zbyt oszołomiony, aby odpowiedzieć niegrzecznie.
- Zjedz do końca owoce i owsiankę chłopcze, wiatr zrzuci cię z miotły, jeśli nie nabierzesz wagi. - Snape odwrócił się na pięcie, a Harry stwierdził, że musi się dowiedzieć, jak on to robi, że jego szata tak faluje.
- Czego chciał?
- Nie wiem, mam się z nim dzisiaj spotkać o siedemnastej.
- Mama chce żebym był w łóżku o dwudziestej pierwszej, ma zamiar poprosić Percy'ego żeby mnie „opatulił"! W domu nie śpię o tej porze! Nawet Ginny nie musi się kłaść do łóżka tak wcześnie!
- Przestań skomleć, Ron! Musimy wymyślić czego Snape chce od Harry'ego.
- Nie powiedział, że to szlaban, nie?
Harry poszedł do lochów tak wcześnie jak to było możliwe. Zgubił się przy klasie eliksirów. Wiedział, że gabinet Snape'a musi być niedaleko, ale nie miał pojęcia, jak go znaleźć.
Wszedł do sali i zobaczył dwoje drzwi w środku. Pierwsze z nich na pewno prowadziły do magazynu ze składnikami, ale nie miał pojęcia, gdzie doprowadzą go drugie. Zamierzał je otworzyć; wyjął różdżkę i chciał rzucić "Alohomora", gdy poczuł, że ktoś go obserwuje.
Snape stał przy drzwiach sali i uważnie go obserwował.
- Panie Potter - uśmiechnął się szyderczo – zapewniam, że nie chce pan zostać złapany na włamaniu do mojego prywatnego magazynku.
- Nie wiedziałem gdzie jest pański gabinet. Myślałem, że to te drzwi...
- A gdyby to był mój gabinet, to planowałeś wejść bez pukania?
- Nie proszę pana. Przepraszam.
- Chodź ze mną.
Gdy Harry szedł w dół do lochów za Mistrzem Eliksirów, zastanawiał się, czy mogłoby być jeszcze gorzej. Snape otworzył drzwi i wprowadził go do pomieszczenia, które na pierwszy rzut oka wyglądało na pełne książek.
- Hermiona i Ron wiedzą, że tutaj jestem.
- A dlaczego mi o tym mówisz, panie Potter?
- Mają poinformować profesor McGonagall jeśli nie będę na kolacji, proszę pana.
- Rozumiem… Mówisz mi to na wypadek gdybym planował cię poćwiartować i wykorzystać jako składniki do moich eliksirów? Nie zabrałoby mi to tak wiele czasu, panie Potter.
Harry tylko na niego patrzył. Zdawał sobie sprawę z tego, że zaschło mu w ustach, a jego ręce nadmiernie się pociły, ale właśnie usłyszał od Snape'a dokładnie to, co sobie wyobrażał, że się stanie. Mógł tylko mieć nadzieję, że jego przyjaciele nie będą czekać do końca kolacji zanim poproszą o pomoc.
Snape widział zmiany w zachowaniu dziecka. I niemal stuknął się w głowę, to nie był sposób, aby wzbudzić zaufanie u chłopca!
Starał się mówić neutralnym głosem.
- Twoja opiekunka domu wie, że tu jesteś. I musiałbym cię najpierw utuczyć, zanim byś się do czegoś przydał w moich eliksirach. Więc niech pan usiądzie, panie Potter, mamy wiele rzeczy do omówienia.
Z jednej strony pokoju było biurko, a naprzeciw niego stało kilka krzeseł.
Harry usiadł na jednym, tym najbliżej drzwi, i zobaczył, że na biurku było kilka stosów ocenianych prac. W całym pomieszczeniu zauważył regały. Pokój był większy, niż klasa eliksirów i ładnie pachniał drewnem.
Snape czekał, aż chłopiec skończy się rozglądać. Chciał usiąść za biurkiem, ale odrzucił ten pomysł i usiadł na krześle obok niego. Harry patrzył wokół, aż jego wzrok padł na Snape'a, który wówczas zapytał go:
- Kiedy ostatni raz się pan strzygł, panie Potter?
Harry nie mógł w to uwierzyć! Musiał przyjść aż tutaj, aby rozmawiać na temat jego włosów? Kusiło go, by zapytać tłustowłosego drania, kiedy ostatni raz mył włosy. Ale był zbyt daleko od swoich przyjaciół i zbyt blisko tego dziwnego człowieka. Może gdyby siedział za biurkiem?
- Nie słyszałeś mojego pytania, Potter? Spodziewam się uprzejmej odpowiedzi.
- Tak, proszę pana. Nie pamiętam. Ciotka mi przycinała włosy, ale odrosły.
- Widzę. Włosy mają do tego tendencję, czasem trzeba je trochę przycinać. Zrobię harmonogram strzyżenia i poinformuję cię w odpowiednim czasie - Snape zapisał coś w małym notatniku.
- Tak, proszę pana.
Snape widział, że chłopiec nie był z tego powodu zadowolony, zaczął więc wyjaśniać.
- Powiedziałem ci, że profesor McGonagall wie, że tu jesteś…
„Więc nie należy się spodziewać, że przyjdzie mi na ratunek" pomyślał Harry.
- A ja ci wyjaśnię, dlaczego. Spodziewam się, że będziesz słuchał po cichu; odpowiem na wszystkie twoje pytania, jeśli będziesz jakieś miał, ale musisz poczekać, aż skończę mówić. Rozumiesz?
- Tak, profesorze. - Za Snape'em wisiał obraz człowieka, który, Harry był tego pewien, był wampirem. Portret mrugnął, przyprawiając go o gęsią skórkę.
Snape nie wiedział od czegoś zacząć. Nie chodziło o to, żeby powiedzieć dziecku prosto z mostu, że już wiedzą, jak źle był traktowany i że nie jest mile widziany w domu, dlatego też został mu przydzielony opiekun. A Snape był jedyną dostępną osobą, z którą mógłby się zatrzymać... I że lepiej żeby był mu posłuszny. Nie. Chłopak na to nie zareaguje. Odetchnął głęboko i zrozumiał, że chłopak drżał. Cóż, przynajmniej nie był jedynym, który jest nerwowy...
- Czy zapoznałeś się z regulaminem szkoły, Potter?
- Nie, proszę pana. – Zaczyna się, pomyślał Harry, teraz zacznie mnie pouczać, że nie jestem zbyt ważny, aby poznać zasady. Albo gorzej, dowiedzie mi, że mam za nic przepisy, bo ich nie znam.
- Cóż, jeślibyś to uczynił, wiedziałbyś, że w Hogwarcie pragniemy utrzymywać kontakt z rodzinami naszych studentów. W odpowiednim czasie informujemy ich o wydarzeniach w szkole. Po tym co wydarzyło się podczas nocy Halloween, do każdej rodziny zostało wysłane pismo informujące, że na terenie zamku doszło do incydentu z trollem. Poinformowaliśmy ich, że wszyscy uczniowie są bezpieczni. Wszystkie rodziny otrzymały takie samo pismo, sformułowane i podpisane przez dyrektora szkoły, a wysyłane przez opiekunów domów. Były tylko trzy listy, które miały inną treść. Czy domyśla się pan, do kogo te pisma zostały wysłane, panie Potter?
- Do państwa Granger i Weasley, proszę pana?
- I myślę, że twoi mali przyjaciele otrzymali upomnienie od rodziców za ich zmagania z trollem, czyż nie panie Potter?
- Czy wysłano list do moich krewnych, proszę pana?
- List został napisany i wysłany panie Potter, ale nie do krewnych.
Harry odetchnął z ulgą. Wuj Vernon strzelałby na widok jakiejkolwiek sowy, która zbliżyłaby się do domu.
- Nie chcieliby otrzymać sowy, proszę pana. Czy istnieje możliwość wysłania go mugolską pocztą? |Chwila… powiedział pan, że nie został wysłany do moich krewnych, wobec tego do kogo?
Może to nie był najlepszy początek takiej rozmowy.
- Panie Potter, we wrześniu otrzymaliśmy list od krewnych, w którym proszą nas, aby przez lata nauki w szkole pomóc ci funkcjonować w magicznym świecie. Poprosili nas o zajęcie się wszystkimi problemami i okazanie troski, gdy będzie to potrzebne. Mamy w Hogwarcie kilka przepisów dotyczących udzielania wskazówek dzieciom urodzonym w mugolskich rodzinach lub w przypadku dzieci wychowywanych przez mugoli. W takich przypadkach szkoła przypisuje opiekuna, kogoś, kogo można nazwać Mentorem. Mentor jest odpowiedzialny za udzielanie porad i dawanie wsparcia w razie potrzeby, jak gdyby był on częścią rodziny danego dziecka. W twoim przypadku to ja jestem tą osobą.
- Co to znaczy, profesorze?
- Oznacza to, że mogę dostarczyć ci wskazówek, tak jak twoi koledzy otrzymują od swoich rodzin. Będą mi również dostarczane sprawozdania od nauczycieli o twoich ocenach i postępach w nauce, a ja będę udzielał pochwał, ale i karał, wedle potrzeby, tak aby odpowiednio cię ukierunkować.
- Więc otrzymał pan pismo o trollu.
- Nie mogę powiedzieć, że je otrzymałem, Potter, jak pamiętasz, byłem tam i widziałem cię z trollem i myślę, że powinniśmy przedyskutować przyczyny, dla których się tam znalazłeś.
Snape starał się być tak nie-straszny, jak to możliwe.
- Ale ty mnie nienawidzisz!
- Nie nienawidzę cię, Potter. I nie zapomnij zwracać się do mnie per „pan" albo „profesor".
- Przepraszam, proszę pana. Dobrze, nie nienawidzisz mnie, ale mnie nie lubisz... profesorze. Dlaczego więc...?
- Została mi powierzona opieka nad tobą?
- Tak, proszę pana.
- Mogę tylko powiedzieć, że niezależnie od moich upodobań lub antypatii, postaram się dać z siebie wszystko, panie Potter. I nie martw się, nie ma wielu osób, które lubię. Co nie znaczy, że nie będę wykonywać swojej pracy i wypełniać moich obowiązków. Czy masz jakieś pytania?
- Tak profesorze. Nikt nie mnie zapytał czego JA chcę. Nie mam nic do powiedzenia na ten temat?
To była ta lekkomyślna odwaga Gryffindoru. Czy on naprawdę to powiedział?
- Nie potrzebujesz dodatkowych wskazówek, Potter?
- Być może, ale mam opiekunkę mojego domu i przyjaciół...
- Profesor McGonagall ma cały dom pod opieką, a ona nie może traktować cię inaczej od reszty kolegów. Twoi znajomi są w tym samym wieku co ty, poza tym, mają własne rodziny. Jestem pewien, że będą się nimi z tobą dzielić, ale choćby bardzo chcieli, nie znają cię.
- A ty mnie znasz? Przez cały czas tylko mnie krytykowałeś. Nie obchodziło cię, że nie zostałem wychowany przez czarodziei. Za każdym razem pytałeś mnie o rzeczy, których w żaden sposób nie mogłem wiedzieć! W żaden sposób nie mogłem cię zadowolić. Odjąłeś mnóstwo punktów mojemu domowi i terroryzowałeś mnie na korytarzach… a teraz mówisz mi, że masz zamiar o mnie dbać!
- Uspokój się, Potter. Weź głęboki oddech.
Harry przestał krzyczeć... Snape go zabije.
Mistrz Eliksirów machnął różdżką i szklanka wody pojawiła się obok tacy z czajnikiem i filiżankami. Umieścił je na małym stoliku pomiędzy nimi.
Podał Harry'emu wodę.
- Wypij to, będziemy kontynuować, gdy skończysz.
Harry wypił podaną wodę, oddychając głęboko; gdy ujrzał szklankę, wydawało mu się, że Snape chce go chlusnąć w twarz. Jak on mógł przeżyć z odpowiedzialnym za niego Snape'em?
Po czajniczku, na stole pojawił się talerz z biszkoptami. Snape wziął filiżankę z ciepłym mlekiem i nalał do herbaty, a następnie położył ją przed Harrym i umieścił talerz w jego zasięgu.
Harry nigdy nie pił tak herbaty. Zawsze pił zimną, stojąc przy blacie kuchennym, bez kanapek lub ciastek czy mleka. A teraz, gdy pił herbatę ze swoim znienawidzonym profesorem eliksirów, zaczął myśleć o Alicji z Krainy Czarów. Może Szalony Kapelusznik wkrótce do nich dołączy?
- Czy uspokoiłeś się, głupi dzieciaku?
Może tylko śnił.
- Tak, proszę pana.
- Więc pij swoją herbatę, tylko uważaj, jest gorąca.
- Tak, panie profesorze.
- Masz rację, tak naprawdę cię nie znam. Ale moim celem będzie poznanie cię. Jak już powiedziałem, nie ma wielu osób, które lubię, Potter, ale nie nienawidzę cię. Eliksiry są niebezpiecznym tematem i muszę wywrzeć odpowiednie wrażenie na moich uczniach, tak aby byli ostrożni i zwracali uwagę na to, co robią. Niewielu pierwszoklasistów byłoby w stanie odpowiedzieć na pytania, które ci zadałem na pierwszej lekcji. Wybrałem cię do mojej demonstracji, aby zrobić wrażenie na twoich kolegach. Przykro mi, że byłem wobec ciebie tak niegrzeczny, ale nie oznacza to, że nigdy cię o nic nie zapytam. Musisz być przygotowany do lekcji, a gdy zadam ci pytanie, powinieneś znać na nie odpowiedź. Ale obiecuję, że będę powstrzymywać się od obrażania cię. Zrozumiałeś?
- Myślę, że tak, profesorze. Będę musiał być przygotowany do zajęć, ale nie zamierza mnie pan więcej obrażać. Ale ja jestem tak zdezorientowany na eliksirach, panie profesorze.
- Pomogę ci, dojdziemy do tego później. Teraz porozmawiamy o twoim zdrowiu.
Przynajmniej wydawało się, że chłopiec trochę uspokoił się po wybuchu.
- Jakiś czas temu pani Pomfrey przeprowadziła na tobie serię testów - Harry skinął głową. -Odkryła, że masz niedowagę i chce żebyś pił odżywczy eliksir na śniadanie. Dam ci go jutro rano. Suplement ten pozwoli ci nabrać masy ciała i przyśpieszyć tempo wzrostu. Będziesz go brał codziennie przez miesiąc, a że jest silny, będziesz musiał go pić na pełny żołądek. Śniadanie jest bardzo ważnym posiłkiem i nie można zachować energii przez cały dzień, tylko dzięki kilku plastrom bekonu i odrobinie mleka, dlatego będziesz jadł pełnowartościowe śniadanie. Codziennie rano będziesz musiał wcześniej wstać. Możesz wybrać z półmisków, które pojawiają się na stole. Będziesz jadł, aż poczujesz się pełny po posiłku. Jeśli nic z tego, co będzie serwowane nie będzie ci odpowiadało, możesz zwrócić się z prośbą o coś innego a szkolna kuchnia dostarczy co trzeba. Musisz przytyć co najmniej dwa funty w tym miesiącu. Będę cię obserwować. Rozumiesz?
- Tak, proszę pana.
- To dobrze, dziecko. Chcę, żebyś przyszedł do mnie lub do pani Pomfrey, jeśli masz nudności lub zawroty głowy po wypiciu lekarstwa. Jest to standardowa formuła, ale może wymagać lżejszej wersji.
Czy to było to, o co draniowi chodziło? Chciał, aby dobrze się odżywiał? Jego rodzina zawsze narzekała gdy jadł, i że w ogóle musiał jeść. Był przyzwyczajony do prawie pustego żołądka i picia wody gdy był głodny. A teraz… to było tak mylące… Nie słyszał co Snape dalej mówi.
- Przepraszam profesorze. Co pan powiedział?
- Powiedziałem, że sprawdziłem twoje oceny, i że nie są złe. Wydaje się, że opanowałeś praktyczną stronę magii bardzo szybko. Ale twoje prace domowe są nieco niechlujne i widziałem jak piszesz je podczas śniadania. Czy zostawiasz je, aby robić w ostatniej chwili?
- Nie, proszę pana. Hermiona... zaczynamy pracę domową w tym samym czasie, problem polega na tym, że nie piszę zbyt szybko piórem. Napisanie zadania zajmuje mi dużo czasu, a później je przepisuję, czasem kilka razy, bo rozmazuje mi się atrament. Profesor Flitwick nauczy nas wkrótce zaklęcia czyszczącego...
- Widzę, że będzie ci potrzebna praktyka w pisaniu. Stworzę harmonogram, pół godziny każdego dnia. Pokażę ci kilka ćwiczeń, pomogą ci poprawić umiejętność pisania piórem.
Harry się skrzywił, więcej pracy! Ledwie udawało mu się skończyć zadane prace i chodził spać bardzo późno.
- Będzie ci łatwiej pisać już po tygodniu ćwiczeń, Potter. Nie będzie to bezużyteczna praca.
Harry miał wrażenie, że Snape może czytać w jego myślach.
- Tak, proszę pana.
- Będę wymagał, żebyśmy spotykali się raz w tygodniu, na trzy godziny, tak abyśmy mogli o tobie porozmawiać i sprawdzić, czy potrzebujesz pomocy w lekcjach lub z nauczycielami. Początkowo będziemy wykorzystywać pierwszą godzinę, aby nadrobić eliksiry, jesteś trochę opóźniony, ale w końcu znajdziesz na nie na swój sposób. Czy środa jest dla ciebie w porządku?
- Myślę, że tak, proszę pana - Harry usiłował wszystko zapamiętać: strzyżenie, ćwiczenie pisma, pełne śniadanie, odżywczy eliksir, cotygodniowe spotkania w środę... Oh! Tego jest tak wiele. A Snape nie przestawał mówić...
- Profesor McGonagall powiedziała mi, że nie masz ustalonej godziny snu. Wydaje się, że to jej praca, i nie będę poruszał tej kwestii, chyba że zdecydujesz się złamać ciszę nocną i wyjść ze swojego pokoju wspólnego, ale chcę cię prosić, żebyś spróbował spać co najmniej osiem godzin każdej nocy. Nie można prawidłowo funkcjonować w klasie, gdy jest się zmęczonym.
- Spróbuję proszę pana - Snape co prawda prosił, ale wiedział, że to polecenie.
- Jedz więcej kanapek dziecko, możesz zostawić ciastka na później.
- Tak, profesorze. Dziękuje.
Harry miał jeszcze jedną kanapkę z pasztetem. To było naprawdę dobre, a weźmie jeszcze ciastka na później!
- Dobrze, panie Potter... Czy ma pan jakieś wątpliwości?
Harry nie pamiętał połowy z tego, o czym mówili.
Jedyne co przychodziło mu do głowy, to „kara". Do tego momentu Snape tylko wspomniał o pochwałach i karach, ale nie wyjaśnił, jak będzie karał Harry'ego. Lepiej nie pytać. Harry przecząco pokręcił głową.
- Dobrze, to pozostawia nam tylko jeden temat do dyskusji - dyscyplinę. Musisz przestrzegać zasad szkoły o zachowaniu w klasie, nie wolno ci używać magii poza lekcją lub na korytarzach, żadnych walk. Od siebie tylko dodam, że nie wolno ci pominąć żadnych posiłków, i że musisz kłaść się do łóżka jak najszybciej. Nie lubię kłamstwa, więc oczekuję, że zawsze powiesz mi prawdę, obojętnie czy będzie dobra czy zła. Musisz wszystkich szanować, w tym szkolnych kolegów. Musisz dbać o swoje bezpieczeństwo i informować mnie, jeśli czujesz się źle. Nie będę odejmował ci punktów, jako że nie będę działał wobec ciebie jak profesor, ale mogę wyznaczyć dodatkowe obowiązki albo zadawać eseje czy przepisywanie zdań. Ostrzegam cię, jeśli złamiesz zasady więcej niż jeden raz lub narazisz się na niepotrzebne ryzyko, dostaniesz lanie.
Harry przestał słuchać. Spojrzał tylko na niego zdumiony. Przypomniał sobie cięgi, jakie zbierał od wuja; więc dlatego Snape chciał być jego opiekunem? Żeby móc go bić. Harry wstał, musiał się stąd wydostać. Nie patrzył, dokąd idzie. Snape również wstał - chłopak wyglądał jak przestraszony jeleń.
Wpadł na Snape'a
- Nie, proszę nie… Niech mnie pan nie bije! Będę posłuszny! Proszę, nie! - Snape próbował położyć rękę na ramionach chłopca. Harry się wzdrygnął.
To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe - miałby kogoś, kto by się nim opiekował, zwracał uwagę na to, co jadł i kiedy kładł się do łóżka, albo kiedy był chory; ktoś, kto pomagałby mu w odrabianiu pracy domowej. To wszystko byłoby cudowne, ale Snape chciał go bić.
Musiał działać. Odwrócił się do drzwi i chciał wyjść. Ponownie uderzył o ścianę, tyle tylko, że to nie była ściana.
To był człowiek w czarnej szacie, a on był w pułapce.
- Proszę, puść mnie! Puść mnie! - błagał.
Snape trzymał go mocno. Po zakończeniu walki Harry zaczął szlochać, słyszał bicie serca przy uchu i czuł uspokajającą rękę na plecach.
- Nigdy cię nie skrzywdzę dziecko. Nigdy cię nie skrzywdzę - powtarzał Snape.
Biedny chłopiec uspokoił się po pewnym czasie. Jego okulary były rozmazane i czuł tkaninę na policzku.
Cóż, jeśli Snape miał go zlać to nastąpi to teraz.
- Potter, nigdy nie będę cię bił. Chodź... Usiądź tu ze mną. Wypij jeszcze trochę ciepłego mleka. Trzymaj. Pij małymi łykami.
- Przepraszam, profesorze.
- Nigdy nie chciałem cię zdenerwować, dziecko.
- Przykro mi.
- Nie ma powodu. Bicie jest czymś strasznym. Rozumiem to. Nigdy nie będę cię bił, więc się uspokój.
Snape przyniósł niewielki wilgotny ręcznik i położył Harry'emu na oczy. To pomoże oczyścić jego łzy i mu ulży. Kiedy Snape zobaczył, że chłopak się uspokoił, kontynuował:
- Nigdy nie będę cię bił. Ani nie skrzywdzę cię w żaden inny sposób. Moim zadaniem jest zapewnić ci bezpieczeństwo.
Harry chciał w to wierzyć.
- Teraz co do trolla...
Harry zapomniał, że to troll, w pierwszej kolejności, doprowadził go tutaj.
- To był bardzo odważny i bohaterski wyczyn, ale również bardzo niebezpieczny i głupi. Nie byłeś świadomy zasad, o których rozmawialiśmy, ale złamałeś regulamin szkoły. Profesor McGonagall rozstrzygnęła sprawę i twoi przyjaciele zostali wypuszczeni z ostrzeżeniem od ich rodzin. Chcę żebyś napisał dla mnie eseje: pierwszy, na dwie stopy, na temat trolla a drugi, na jedną stopę, o tym, co można było zrobić inaczej w waszej sytuacji. Chcę, żebyś zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa w jakim byłeś.
- Nigdy więcej nie chcę zmierzyć się z trollem, profesorze.
- Obawiam się, że będziesz chciał iść polować na coś większego, jak smoki czy olbrzymy albo…
- Lwy, tygrysy i niedźwiedzie, o tak!
- To jest poważne, panie Potter - Snape był zadowolony, że dziecko żartuje, ale musiał utrzymać maskę surowości.
- Przepraszam, profesorze.
- Chcę to otrzymać w przyszłym tygodniu panie Potter, twoi znajomi mogą ci pomóc, ale chcę żebyś samodzielnie napisał wnioski.
- Tak jest.
- Robi się późno, a ty musisz odpocząć. Weź ciasteczka i możesz iść. Dam ci znać kiedy masz tu przyjść żeby obciąć włosy i zacząć ćwiczenia pisma. I podam ci godzinę, o której spotkamy się w środę.
- Tak, profesorze.
- Do zobaczenia jutro na śniadaniu.
- Tak, proszę pana. Dziękuje.
Harry zawinął ciasteczka w serwetkę i wyszedł. To była bardzo dziwna rozmowa. Dotarł do pokoju wspólnego Gryffindoru nie napotykając się na nikogo.
- Harry! Ty żyjesz!
- Poszliśmy powiedzieć profesor McGonagall, ale powiedziała, że o tym wie, i że wrócisz jak skończysz…
- Przynieśliśmy ci kolację.
- Dzięki, stary. Nie jestem głodny. Wszystko w porządku. Mam ciasteczka.
- Znalazłeś kuchnię? Czego chciał Snape? Powrót zajął ci wieki…
Chce żebym dobrze się odżywiał, wcześnie chodził spać, chce zadbać o moją fryzurę i nauczyć mnie, jak korzystać z pióra.
- Nie wiem gdzie jest kuchnia, byłem na herbatce u Snape'a.
- Na pewno nie zostałeś otruty?
- Ronald!
- Chciał ze mną porozmawiać o trollu, wiedział, że otrzymaliście listy od rodziców i chciał mi powiedzieć, że to było bardzo niebezpieczne. Muszę napisać na ten temat esej, a wy możecie pomóc.
- Dlaczego on to zrobił?
Ponieważ moi krewni poprosili, aby nie kłopotać ich moją osobą. Więc teraz utknąłem z tłustowłosym draniem. Cóż… dał mi herbatę i ciasteczka, a to było najlepsze, co ktoś dla mnie zrobił. W całym moim życiu.
- Powiedział, że będzie moim mentorem w szkole i pomoże mi z wieloma sprawami. Teraz idę spać.