Rozdział 8
W bożonarodzeniowy poranek Harry obudził się w swoim łóżku w Wieży Gryffindoru. Domyślał się, że było około ósmej rano. Wtulił się w koce, chcąc nacieszyć się możliwością poleżenia trochę dłużej. Przecież to było Boże Narodzenie i nie musiał wstawać. To byłby jego gwiazdkowy prezent od samego siebie.
Odkąd pamiętał w świąteczny poranek miał za zadanie obudzić się zanim wstało słońce. Był to także jedyny dzień, w którym jego kuzyn obudził się i opuścił łóżko w chwili, gdy go o to poproszono. Zaczynał wówczas skoki po schodach, budząc wszystkich w domu. Razem z nim schodziła ciotka Petunia, a nawet wuj Vernon. Lubili patrzeć na twarz swego cennego syna, gdy przychodził do salonu zasypanego prezentami, podczas, gdy Harry przygotowywał tosty z masłem i słyszał, jak Dudley otwiera oraz liczy kolejne podarki. Gdy kuzyn kończył powolne liczenie, wówczas Harry podawał już na stół ciepłe bułeczki lub kiełbasę i boczek. Wszystko po to, aby świąteczne śniadanie uczynić niezapomnianym dla wspaniałego Dudziaczka.
Harry wszystko to pamiętał, choć jednocześnie często wspomnienia te były jedną, wielką plamą. Gdy śniadanie było gotowe, Dursleyowie zabierali się za spożywanie posiłku, a Harry bardzo ostrożnie, podnosił stos jasnokolorowego papieru, w który zapakowane były prezenty, a następnie sprzątał pokój. Musiał stać się niewidzialny. Nie to, żeby poświęcono mu jakąkolwiek uwagę. Dudley bawił się prezentami, a wujostwo wzajemnie obdarowywało się upominkami. W tym czasie Harry posprzątał puste talerze i zanosił je do kuchni, aby ponownie napełnić. Postarał się wykorzystać ten czas na zjedzenie śniadania, o ile nikt nie zwrócił na niego uwagi. To było tak, jakby w ogóle nie istniał.
Około południa nadchodził czas, aby zacząć przygotowywać świąteczny obiad. Harry razem z ciotką Petunią musieli przygotować indyka. I resztę dnia Harry spędzał na krojeniu i mieszaniu składników. Kiedy indyk był już gotowy, a goście - czasami sąsiedzi lub koledzy z pracy wuja Vernona - mieli przybyć, nadchodził czas, aby Harry schował się do swojej komórki. Harry musiał wcześnie się położyć, żeby rano obudzić się przed jego krewnymi.
Tak. Dzisiaj Harry zamierzał dłużej zostać w łóżku i nie przygotowywać żadnego indyka. Strasznie miłym było, że pozwolono mu pozostać w szkole.
Harry wciąż miał zamknięte oczy, dopóki nie usłyszał stukania w szybę. Uchylił powieki i ujrzał Hedwigę, swoją śnieżną sowę. Wyskoczył z łóżka i otworzył okno.
— Witaj, dziewczynko! Wesołych Świąt! — Wyjął z kufra garść sowiego pokarmu i poczęstował ją.
Hedwiga dziobnęła go ostrożnie w rękę i wyciągnęła nogę, do której miała przywiązany liścik. Harry wziął go, po czym rozłożył, aby móc przeczytać. To była mała karteczka i Harry poznał na niej pismo Snape’a.
Panie Potter
Proszę, spotkaj się ze mną na obiedzie w moich kwaterach.
Wesołych Świąt.
S. Snape
Cóż, pomyślał Harry, to znaczy, że muszę wstać z łóżka i się przebrać. Ale przynajmniej później niż zwykle.
Wstał i poczuł przenikliwy chłód. Nałożył ciepłą szatę, którą dostał od profesora zamiast swojej „izolacji”. Zaczął jej szukać, gdy zobaczył kilka paczek w nogach łóżka. Gdy zbliżył się do posłania, zdał sobie sprawę, że to są prezenty.
Skąd one się tu wzięły? Czyżby jeden z jego współlokatorów je tam zostawił? Zaintrygowany Harry podszedł jeszcze bliżej i zobaczył, że do paczek były przypięte karteczki.
Pomyślał, że śni – napisy na fiszkach wyraźnie wskazywały, że prezenty były dla niego!
Co prawda wysłał kartki świąteczne do swoich przyjaciół, ale oczekiwał, że zrobią to samo, a to…
Otworzył pierwszą paczkę, ostrożnie usuwając wstążki, zanim rozłożył opakowanie, które miał zamiar zatrzymać. W środku był wełniany sweter, zrobiony własnoręcznie przez panią Weasley.
To strasznie miło z jej strony! Harry rozłożył sweter i wtulił w niego twarz. Był tak ciepły, a poza tym… to był jego pierwszy świąteczny prezent. Otworzył kolejny, tym razem od Rona, który podarował mu całe pudło czekoladowych żab. Wewnątrz była kartka z życzeniami - „Wesołych Świąt!” Ron wyjaśnił w niej także, że jego matka wysłała Harry’emu tradycyjny weasleyowski sweter, jako, że traktuje go jako oficjalnego członka ich rodziny; wyraził również nadzieję, że Harry lubi czekoladę. Potem były kolejne podarki. Jeden był od Hermiony - książka; Harry nie był zaskoczony, że Hermiona podarowała mu książkę, ale był w szoku, gdy zobaczył, że jest o quidditchu! Potem znalazł koszyk z krajanką Hagrida. Aż w końcu doszedł do kolejnego prezentu, którego wcześniej nie zauważył. Odwinął papier starannie i znalazł bardzo dziwny materiał. To było nietypowe w dotyku, a jednocześnie tak delikatne jak pajęczyna. W środku był jedynie krótki liścik mówiący, że to należało do jego ojca i że powinien używać tego mądrze.
Więcej już Harry nie widział, gdyż jego oczy były pełne łez.
To było najlepsze Boże Narodzenie, jakie mógł sobie wymarzyć! Dostał prezenty i miał w końcu coś, co należało do jego ojca. Nareszcie mógł poczuć, że jego ojciec był prawdziwy.
Hedwiga pohukiwała cicho, pocieszając go. Harry wytarł łzy i wstał z łóżka. Ubrał dżinsy i koszulę, a potem założył nowy sweter. Oparł dary nad łóżkiem, ale dziwny materiał schował do kieszeni. Postanowił, że później dowie się, co to takiego. Na razie chciał zachować jak najbliższy kontakt z ojcem.
Harry zszedł do pokoju wspólnego i znalazł tam swoich kolegów z dormitorium. Pili mleko i zajadali ciasteczka, ale były także tosty.
— Hej, Harry! Częstuj się! — powiedział jeden z Gryfonów. — W świąteczny poranek śniadanie serwowane jest do pokoi wspólnych. Możesz jeść, co chcesz.
— Świetnie! — Harry wziął kanapkę i szklankę mleka. — Która godzina?
— Nie wiem… Wood! Masz zegarek? Która jest?
— Około dziesiątej. Cześć, Harry… widzę, że zdecydowałeś się w końcu do nas dołączyć — Oliver postanowił po przyjacielsku podroczyć się z młodszym kolegą.
— Tak. Chciałem trochę dłużej poleżeć — wyjaśnił z uśmiechem Harry.
— To dobrze. Zamierzamy później zorganizować mały meczyk quidditcha na śniegu. Chcesz zagrać? — zapytał rozentuzjazmowany na samą myśl o tym kapitan gryfońskiej drużyny.
— Jasne, że tak, Oliver! — wykrzyknął z zachwytem Harry.
— W takim razie widzimy się na boisku po obiedzie.
— Będę… — zapewnił go szybko Harry i wyruszył w kierunku lochów.
***
Harry czuł motyle w brzuchu, gdy przybył przed drzwi kwatery Snape’a. Była prawie pora obiadu, a Harry nie chciał się spóźnić. Trzymał w ręku kartkę świąteczną przygotowaną specjalnie dla swojego opiekuna. I nagle pomyślał, że może to jednak nie był taki dobry pomysł.
Drzwi otworzyły się i ukazało się wnętrze, jak z nie tego świata. Harry domyślił się, że pokoje Mistrza Eliksirów były jedynym miejscem w Hogwarcie bez świątecznych ozdób. Harry’emu to się nawet podobało – było tak, jak zawsze, co w dziwny sposób go uspokajało. Snape zaprosił go do salonu i poprosił, aby usiadł.
Zanim zdecydował, że to jednak głupie, Harry wyjął kartkę i podał opiekunowi:
— Wesołych Świąt, profesorze — powiedział cicho.
Snape poczuł się niezręcznie. Wiedział, że dzisiaj będzie musiał spotkać się z podopiecznym, a spotkanie będzie przebiegało w świątecznej atmosferze, ale czuł się tak strasznie nie na miejscu. Po otrzymaniu świątecznej kartki poczuł ukłucie w sercu i miał wrażenie déjà vu.
Lilly wymieniała z nim kartki na każde Boże Narodzenie, aż do czasu ich kłótni. Nigdy nie był to gotowy kupiony wzór, Lily zawsze robiła je sama. Gdyby tylko…
Trzymał kartkę w rękach i zobaczył, że z tyłu była przyklejona czekoladowa żaba.
Harry spojrzał na profesora wyczekująco. W oczekiwaniu, aż podłoga się otworzy, aby go pochłonąć.
Snape spojrzał na prezent. Miała namalowaną choinkę z kolorowymi prezentami umieszczonymi pod nią. W środku Harry starannym pismem zamieścił życzenia:
Dla profesora Snape’a
Życzę panu, aby zawsze był pan szczęśliwy i dziękuję za wszystko.
Wesołych Świąt.
Harry.
Snape złożył kartkę i spojrzał na chłopca.
— Również życzę ci wesołych świąt, panie Potter. To naprawdę ładna kartka — powiedział nad wyraz ciepło Snape.
— Sam ją zrobiłem — przyznał nieśmiało Harry.
— Widzę. Dziękuję — uśmiechnął się półgębkiem nauczyciel.
Harry odwzajemnił uśmiech.
Snape zauważył, że Harry ma na sobie nowy sweter.
— Widzę, że otworzyłeś prezenty. Co dostałeś? — zapytał zaciekawiony Mistrz Eliksirów.
— Profesorze! To było wspaniałe! Pani Weasley wysłała mi sweter, a Ron powiedział, że to jest specjalny weasleyowski sweter! Od niego dostałem pudło czekoladowych żab. Jeśli pan lubi, to dam panu więcej. Nie mogłem więcej nakleić na kartce, bo one są ciężkie... A Hermiona dała mi książkę o quidditchu i Hagrid przysłał mi ciasto... To najlepsze święta ze wszystkich! — Rozpromieniony Harry wyliczał wszystkie dary na jednym wydechu.
— Rozumiem. A co wysłała ci twoja rodzina? — Pomimo, że był pewien odpowiedzi, Snape po prostu musiał zapytać.
Harry wzruszył ramionami i mruknął:
— Nie wysłali mi żadnego prezentu, proszę pana.
— Rozumiem, panie Potter. Cieszę się, że jesteś zadowolony.
— Tak, proszę pana. Nie mogę się już doczekać wieczornego święta, Oliver powiedział, że to będzie niewiarygodne i... zaprosił mnie do gry w quidditcha po obiedzie! I… Dostałem prezent, chyba od któregoś z nauczycieli. Nie wiem, co to takiego. Może mi pan powiedzieć? — zapytał z nadzieją Harry.
— Myślę, że tak. Co to jest?
Harry włożył rękę do kieszeni i wyjął dziwny materiał.
— Nie wiem, kto mi to wysłał, dołączona była tylko karteczka, że to należało do mojego taty… — odpowiedział z wyczuwalnym wzruszeniem Harry.
Snape nie mógł uwierzyć, w to, co widzi. To była peleryna-niewidka! Zamierzał zabić Dumbledore’a. Kto przy zdrowych zmysłach daje coś takiego dziecku! I nie jakiemukolwiek dziecku, tylko w dodatku synowi Jamesa Pottera!
Harry z łatwością rozszyfrował minę Snape’a i rzucił pelerynę na podłogę. To na pewno było coś niebezpiecznego!
Uspokojenie się zajęło Snape’owi dłuższą chwilę. Domyślił się, że przestraszył chłopca, a kiedy otworzył oczy, patrzyła na niego para zielonych oczu wielkości spodków!
Podniósł materiał z podłogi i rozkładając go powiedział:
— To peleryna-niewidka, bardzo rzadka rzecz, panie Potter. Chodź tu i załóż ją, a zobaczysz co się stanie.
Harry poczuł jakby lekki wiatr został mu umieszczony na ramionach. Zerkając w dół na nogi, zdał sobie sprawę, że ich już nie było!
— Ekstra! To jest świetne! I należało do mojego ojca! — Harry’ego aż rozpierała radość.
Snape podrapał się po głowie. —Tak, należała do twojego ojca.
— Co mam z tym zrobić?
— No cóż, na pewno nie należy wywołać żadnego zgorszenia przy jej użyciu.
Harry umieścił pelerynę na głowie i Snape poczuł się, jak gdyby mówił do siebie. Ściągnął materiał z głowy Harry’ego.
— Myślę, że należy umieścić go w twoim skarbcu u Gringotta, panie Potter. Sądzę, że jesteś zbyt młody, aby jej używać. — Snape mówił powoli, jakby zastanawiał się na tym, co i jak powiedzieć.
— Mam jedenaście lat! — wykrzyknął oburzony Harry.
— Jestem świadomy tego, ile masz lat, panie Potter. Jesteś ciekawski i wielką pokusą byłoby, posiadać pelerynę i nie chcieć jej użyć.
— Ale, profesorze… To jedyna rzecz, którą mam po ojcu... będę używać jej mądrze... tak jak radzono w liściku. — Harry spojrzał błagalnie na opiekuna mając nadzieję, że ten da się przekonać.
To było nieprzyjemne! Snape nie zamierzał pozbawiać dziecka tej nikłej więzi z ojcem, a zwłaszcza nie w Boże Narodzenie. Odetchnął głęboko.
— Nie zabiorę ci jej, dziecko. Uważam tylko, że należy przechowywać ją w bezpiecznym miejscu. Myślę, że to wielka odpowiedzialność posiadać coś takiego i umieć powstrzymać się od korzystania z niej — wyjaśniał łagodnie Mistrz Eliksirów, chcąc uspokoić Gryfona.
— Ale ja chcę jej używać. Chcę pożartować z braci Rona i… i… Gdzie jest Draco? — zapytał Harry głosem wskazującym, że ta informacja jest w tej chwili najważniejszą kwestią w jego życiu.
— Właśnie to miałem na myśli, panie Potter. Jesteś młodym chłopakiem, który chce się bawić. Peleryna pomoże ci świetnie się bawić, ale na pewno spowoduje, że będziesz w tarapatach!
Harry wciąż miętosił pelerynę w dłoniach. Snape ustąpił.
— Zatrzymaj pelerynę. Ale ostrzegam, jeśli dowiem się, że użyłeś jej do jakiegokolwiek rodzaju psikusów, zabiorę ją. Czy to jasne? — zapytał stanowczym tonem.
Dlaczego pokazałem to Snape’owi? Zwariowanemu na punkcie zasad Snape’owi! pomyślał ze złością Harry. Powinienem zapytać Hagrida... lub Rona. Teraz Snape, wiedząc o niej, będzie starannie pilnował, czy nie łamie jakiś zasad przy jej użyciu.
— Czy to jasne, panie Potter? — powtórzył, tym razem surowiej Snape.
— Tak, proszę pana. — Harry wyglądał na przygnębionego.
— Panie Potter. Bardzo proszę, udaj się do kuchni i przynieś mi paczkę, która leży na stole.
— Tak jest. — Harry włożył pelerynę do kieszeni i poszedł do kuchni. Widział kilka talerzy sałatek. Zobaczył paczkę wielkości cegły. Wziął ją i wrócił do salonu.
— Otwórz — poprosił nauczyciel.
Harry wypełnił polecenie opiekuna i zobaczył, że w pakiecie są zwoje pergaminu i pióro. Czyżby Snape kazał mu pisać linie?
— To, panie Potter, jest zestaw do pisania. Spójrz tutaj — wskazał Snape. Na szczycie pióra umieszczony był mały rysunek, przedstawiający znicz. — Dotknij znicza, przyciskając pióro do pergaminu. — Złota piłeczka przeniosła się na kartkę. Harry uśmiechnął się, zaskoczony.
— Pióro nie przecieknie… Wesołych świąt, panie Potter. — Harry obrócił się i uściskał Snape’a. Poczuł ramiona mężczyzny wokół siebie.
— Dziękuję, panie profesorze. — Snape szybko wypuścił go z objęć, czując się bardzo niezręcznie.
— Możesz go używać, żeby pisać do znajomych. Nie używaj pióra podczas lekcji, nie chcę, abyś był rozproszony. — Mistrz Eliksirów poczuł się o wiele bezpieczniej, wchodząc z powrotem w rolę nauczyciela.
— Pióro mi bardzo pomoże! — Harry uśmiechnął się do swojego opiekuna.
— Piszesz już znacznie lepiej — pochwalił Snape.
— Dziękuję.
Usiedli ponownie.
— Cóż, myślę, że nadszedł czas na obiad. — Snape wstał i poszedł do kuchni. Harry położył prezent na stolik i podążył za opiekunem.
— Tak, proszę pana.
— Zjemy sałatkę. Możesz wybrać, czy chcesz z kurczakiem czy z wołowiną. — Snape spojrzał pytająco na Gryfona.
— Z kurczakiem będzie w porządku, profesorze.
Snape podał do sałatek sok pomarańczowy, a na deser zaserwował Harry’emu naleśniki i lody.
Po zakończeniu posiłku, Snape powiedział:
— Jak sądzę, musisz przygotować się do gry. Tylko ubierz się ciepło — polecił.
— Tak jest. Przyjdzie pan zobaczyć jak gram? — zapytał z nadzieją Harry.
— Spacer po dziedzińcu wydaje się dobrym pomysłem. — Snape nie chciał sprawiać chłopcu przykrości odmową, zwłaszcza w pierwszy dzień świąt.
— Do zobaczenia na boisku, profesorze. Jeszcze raz dziękuje za prezent i… za to, że pozwolił mi pan zatrzymać pelerynę… — Harry uśmiechnął się z wdzięcznością.
— Korzystaj z niej mądrze i bądź ostrożny — nakazał kategorycznie Mistrz Eliksirów.