Do wyższych rzeczy jestem stworzona
W poniedziałek Magda przybiegła do domu zła i smutna. Od tego smutku bolało ją serce i łzy płynęły ciurkiem po twarzy. Wciąż myślała o tym, że do roli wróżki w szkolnym przedstawieniu pani wybrała Agatę a nie ją. Znów Agata miała być najważniejsza i najlepsza. Pewnie dlatego, że Agata chodziła na kółko recytatorskie, na balet i na prywatne lekcje śpiewu. Pani mówiła o niej, że jest wszechstronnie uzdolniona. Magda też chciałaby być wszechstronnie uzdolniona, ale Mama i Tata wcale jej w tym nie pomagali. Wręcz przeciwnie. Tłumaczyli, że mądry człowiek musi umieć wybierać a nie łapać wszystkie sroki za ogon.
- Co ty, płaczesz? – zapytała Mama, gdy Magda wpadła do domu jak burza
- Bo to wszystko wasza wina – Magda tupnęła ze złością nogą – na nic mi nie pozwalacie.
-Jak to? – zdziwił się Tata – wczoraj byłaś z Agnieszką w kinie, przedwczoraj zrobiłyście sobie rowerową wycieczkę a w niedzielę pojechaliście ze scholką do Częstochowy.
-Ale to się nie liczy - wykrzyknęła Magda – Agata uczy się pożyteczniejszych rzeczy. Ona będzie kimś naprawdę ważnym. Wiecie co powiedziała dziś pani? Że ona jest do wyższych rzeczy stworzona
- Jak każdy – uśmiechnął się Tata – Pan Bóg wszystkich stworzył dla nieba. I Agatę i ciebie i mnie..
- Oh Tato, jak ty nic nie rozumiesz, ja chcę być najważniejsza teraz a nie za sto lat – znów krzyknęła Magda a później zamknęła się w swoim pokoju na cztery spusty.
Tata westchnął wtedy ciężko i popatrzył smutno na Mamę. Trudno się rozmawia z kimś, kto ma zatkane uszy.
Magda miała muchy w nosie przez kilka dni. Burczała na Bliźniaków, kłóciła się z Kubą, pyskowała Mamie i Tacie. Była po prostu nieznośna i naprawdę trudno było z nią wytrzymać
Za to w czwartek wpadła do domy z gębą uśmiechniętą jak słońce
- Słuchajcie- zawołała od progu – Agata się na tym swoim balecie przewróciła! Leży w szpitalu ze złamaną noga i obojczykiem! Dobrze jej tak, już się nie będzie tak puszyć jak paw. I wiecie co? Pani powiedziała, że to ja ją zastąpię w przedstawieniu.
-To przykre – posmutniała Mama – takie złamanie musi bardzo boleć. Powinnaś ją odwiedzić Magdusiu.
- Ja? Dlaczego ja? – zdenerwowała się Magda. To okropne, że Mama zamiast cieszyć z jej roli wróżki martwi się o tę zarozumiałą Agatę.
- Bo masz dobre serce – wyszeptała Mama patrząc Magdzie prosto w oczy.
Magda poczerwieniała jak wiśnia. Ach ta Mama, zawsze powie coś takiego, że człowiekowi robi się naprawdę głupio.
- Mogę iść – westchnęła ciężko – ale nie wiem czy Agata zechce ze mną rozmawiać, wiecie, ona do wyższych celów jest stworzona – dodała trochę złośliwie.
No i dzisiaj, zaraz po szkole, Magda poszła do Agaty. Koleżanka leżała na łóżku przy oknie. Wyglądała naprawdę żałośnie. Jej noga i ręka pokryte gipsem wyglądały jak dwa sztywne białe słupki. Magda podeszłą do niej cicho na palcach. Twarz Agaty była bardzo blada i bardzo smutna. Ale kiedy zobaczyła Magdę od razu pojaśniała
- Tak się cieszę, że przyszłaś – zawołała wyciągając do Magdy zdrową rękę
- Naprawdę ? – zdumiała się Magda
- Naprawdę – przytaknęła Agata
Magda popatrzyła na nią z niedowierzaniem
- Wiem, że mi zazdrościłaś tej roli wróżki, ale tak naprawdę to ja zazdroszczę tobie – powiedziała Agata
- Mnie ? – zdumiała się Magda- dlaczego?
- Bo ty masz wielu przyjaciół, wszyscy cię lubią, a mnie od kiedy tu leżę chora nie odwiedziła jeszcze żadna koleżanka – i Agata rozpłakała się jak bóbr
Magdzie zrobiła się Agaty strasznie żal.
- Nawet te koleżanki z baletu, śpiewu, kółka recytatorskiego?
-Nikt- chlipała Agata – ty jedna, jedniusieńka o mnie nie zapomniałaś.
- E tam - pocieszyła ją Magda – jeszcze się tu zwalą całą chmarą. Już ja się o to postaram. W końcu -jak mówi mój Tata – do jeszcze wyższych rzeczy jestem stworzona…