Rozdzial X
Narada. Dziadek
Siedziałam na kanapie i słuchałam o czym debatuje rodzina.
-Aro chce się spotkać z Renesmee- powiedział tato
- Musimy mu na to pozwolić, jeśli mu na to nie pozwolimy będzie wojna, a tego chyba nie chcemy- powiedział dziadek. Wywiązał się wilki spór, nie mogłam już tego słuchać wstałam z kanapy i podeszłam do stołu.
-Posłuchajcie mnie….-powiedziałam ale nikt mnie nie usłyszał. Nadal się kłucili.
Podjęłam jeszcze jedną próbę.
-Posłuchajcie mnie…- powtórzyłam. Nadal nic.
Wkurzyłam się i krzyknęłam
-Cholera jasna! Czy ktoś mnie wreszcie wysłucha?
Wszyscy patrzyli się na mnie z niedowierzeniem. Tato spytał.
- Co chcesz nam powiedzieć?
-Chce jechać do Volturich.
-Nie pojedziesz. -powiedział tato ostrym tonem
- Tato nie przerywaj mi chce powiedzieć wszystko.- powiedziałam. Tato się już nie odezwał tylko przyglądał mi się.
-Dziękuję-powiedziałam. - Pojedzie ze mną Alice, Jasper i Emmett. Będę mieć dobrą opiekę. Nic mi się nie stanie przecież.
- Ja też pojadę.-wtrącił się Jacob
- Jacob…ale może lepiej nie nie wiadomo co Volturi chcą- odpowiedziałam podchodząc do niego.
- Nie obchodzi mnie to pojadę z wami i nie pozwolę by coś ci się stało. Za bardzo cię kocham Ness. -odpowiedział i pocałował mnie.
- Dobrze-powiedziałam. Teraz skierowałam się w stronę taty i powiedziałam.- Jedzie z nami Jacob. Nie masz się o co martwić. Pozwól mi jechać.
-Musze się zastanowić nad tym. Carlisle.- powiedział dziadek od razu do niego podszedł. - Muszę z tobą porozmawiać na osobności.- odpowiedział na nieme pytanie dziadka. Poszli na górę, zapewne do gabinetu dziadka.
-Przepraszam, ale musiałam cos powiedzieć. -przeprosiłam Alice, Jaspera i Emmetta.
-Za co ty nas przepraszasz. Przynajmniej teraz nie będziemy musieli się wymykać, tzn. jak się twój ojciec zgodzi. - poprawił się Emmett.
- Alice, będziemy musieli się wymykać?- Spytałam
- Nic nie widzę, musze wyjść. Przy was to ja praktycznie nic nie widzę.- odpowiedziała i wyszła.
Nieraz widziała przy nas, ale jak musiała się bardziej na czymś skupić w tedy były z tym problemy. Usiadłam na kanapie i czekałam aż tato przyjdzie z dziadkiem. Mijały minuty. W końcu po godzinie obradowań, zeszli na dół.
-Dobrze, pojedziesz, ale nie dziś, ani nie jutro .-odpowiedział. - Datę jeszcze ustalimy- dodał.
Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam go. „ Nic mi nie będzie” -powiedziałam w myślach. Byłam bardzo zadowolona z tego że tata nie traktował mnie już powoli jako małej dziewczynki. Niestety jeśli chodzi o szkołę, musiałam zrezygnować. Tato powiedział że do szkoły będę uczęszczać za jakiś rok, może dwa lata. Pod tym względem mogłam się z nim zgodzić. Do szkoły nie uśmiechało mi się chodzić. „Tato, mogę jechać do dziadka Charliego?” -spytałam go w myślach. Pokiwał mi i dał mi kluczyki do mojego kabrioletu. Pocałowałam go w policzek i wybiegłam na podwórko. W garażu stał Jacob.
-Jadę z tobą-odpowiedział. Otworzył mi drzwi od strony kierowcy. Wsiadłam i włożyłam kluczyki do stacyjki. Jacob też już wszedł do środka i odpaliłam samochód.
***
Dojechaliśmy na miejsce. Zawsze gdy przyjeżdżałam z rodzicami dziadek wychodził na ganek. Tym razem tak nie było.
-Może dziadka nie ma. -powiedziałam do Jacoba gdy wyszliśmy z samochodu.
-Nie. Przecież widzisz że radiowóz stoli.- odpowiedział. Natychmiast znaleźliśmy się na ganku. Drzwi były uchylone. Weszliśmy do środka.
-Dziadku! Dziadku!- wołałam ale nikt mi nie odpowiedział. Słyszałam że w saloniku chodzi telewizor. Weszliśmy do saloniku. I zobaczyłam dziadka leżącego na podłodze. Był nie przytomny.
-Dzwoń do Belli!- krzyknęłam do Jacoba- I na pogotowie.-dodałam. Jacob natychmiast wykonał telefony. Ja sprawdziłam czy dziadek ma wyczuwalny puls. Ma!
-Bella już tu jedzie-powiedział Jacob- Pogotowie też.-dodał
- Nie wiesz czy Carlisle jest w domu? -spytałam
-Podobno ma teraz dyżur w szpitalu-odpowiedział
-To dobrze…to dobrze-powiedziałam do siebie.
Mama z tatą stanęli w drzwiach.
-Boże! Charlie!- krzyknęła mama natychmiast znajdując się koło nas. Zaczęła patrzeć na dziadka i go przytulać do siebie. Gdyby mogła płakała by. Mi łzy stanęły w oczach. Przytuliłam się do Jacoba i zaczęłam płakać. Usłyszałam jak wyje syrena przy karetce. Z karetki wyszli sanitariusze i Carlisle. Wzięli dziadka na nosze.
-Jedźcie do domu-powiedział tato.
-Nie!- odpowiedziałam
-Jedź ja i Bella pojedziemy z dziadkiem do szpitala. -powiedział. -Jacob weź ją-powiedział kierując się do Jake'a
Jake pokiwał mu głową i wziął mnie. Odtworzył mi drzwi od strony pasażera i posadził w samochodzie.
-Ness nie przejmuj się nic Charliemu nie będzie. Wróci do siebie-powiedział kładąc mi rękę na kolanie. Już jechaliśmy do domu. Położyłam mu swoją rękę na jego ręce. Łzy leciały mi strumieniem z oczu. Zerknęłam na licznik. Jechaliśmy 120km/h
-Czy mógłbyś przyśpieszyć ? Chce już być w domu.- powiedziałam. Popatrzyłam mu prosto w oczy. Pokiwał głową i od razu jechaliśmy szybciej. Jak ja się cieszyłam że mama wybrała dla mnie taki samochód.
***
Siedziałam na kanapie. Jasper siedział po mojej prawej stronie, a Jacob po mojej lewej. Włączyłam telewizor. W CNN mówiono o kradzieżach, które mają miejsce w Seattle i okolicach. Coś przyszło mi do głowy.
-Jasper, Emmett i Jacob. Czy moglibyśmy pojechać do domu Charliego coś przyszło mi do głowy.- powiedziałam, wstałam z kanapy i odwróciłam się tyłem do telewizora. Gdy wchodziliśmy do domu drzwi były uchylone co nie było w stylu dziadka. Dziadek zawsze się zamykał.
- A po co chcesz tam jechać? -spytał Jasper
-Zobaczysz -odpowiedziałam- To co jedziemy? -spytałam ponownie
- No dobrze- odpowiedział Jasper
***
Byliśmy na miejscu.
-To co chciałaś zobaczyć Ness? -spytał Jasper
- No bo widzisz Jasper, dziadek zawsze się zamyka gdy jest sam w domu. A drzwi były uchylone. W CNN podawali że są liczne kradzieże w Seattle i okolicach. Myślę że próbowali dziadka okraść. - powiedziałam
Mój monolog dobiegł końca, a wszyscy się na mnie patrzyli. Patrzyli się na mnie z podziwem.
-No no nie powiem Nessie masz łeb. Czy ja ci to już kiedyś mówiłem?- spytał Emmett
-Tak mówiłeś. -odpowiedziałam
- No to może chodźmy zobaczyć czy nic nie zginęło. -powiedział Jacob
- No to chodźmy- powtórzyłam
Weszliśmy do środka. Przeszukaliśmy wszystko. Nic nie zginęło. Ale w kuchni był rozbity słoik, a szafka była otwarta.
-Jasper! Emmett! Jacob! Chodźcie tutaj! Szybko!- krzyknęłam. W mgnieniu oka znaleźli się koło mnie.
-Jacob czy nie wiesz co dziadek trzymał w słoiku w szafce? -spytałam
- Hmm…..w tej szafce?- spytał wskazując na otwartą szafkę. Pokiwałam głową. -Trzymał pieniądze……-powiedział zwieszając głos.
-O cholera! Okradli go! -powiedział
-No…-odpowiedziałam
- Może jedźmy do szpitala dowiemy się co z Charliem i powiemy to Edwardowi i Belli.- powiedział Emmett.
- Tak ja pojadę z Jasperem. A wy zostaniecie i będziecie pilnować domu, tak by nic więcej nie zginęło. -powiedziałam. -Choć Jasper.- powiedziałam
- Ness czekaj, a nie lepiej by zostały dwa wampiry? A nie….-powiedział Emmett
- Nie, bo myślę że wilkołak i wampir to idealna para do obrony domu. -powiedziałam. Wzięłam wujka Jaspera za rękę i pociągłam go za sobą. Wsiedliśmy do samochodu. Dałam Jasperowi prowadzić.