Mroczny Znak 4 1

Rozdział 4.1



Przed kolacją Harry wreszcie mógł trochę odetchnąć. Ron zaciągnął go do gry w eksplodującego durnia, a Hermiona w tym samym czasie pokazywała mu zaklęcia z porannych zajęć.

Musisz się tego nauczyć na przyszły tydzień i napisać jeszcze wypracowanie — instruowała poważnym tonem.

Dzięki, Hermiono. Zabiorę się za to jutro po obiedzie. Ty masz numerologię, a my z Ronem wolne.

Sprawdzę was! — ostrzegła dziewczyna, grożąc palcem. — A jeśli zobaczę was na boisku, i to bez minimum dwóch stóp pracy domowej, pożegnacie się z notatkami z eliksirów.

Jesteś straszna! — Ron wyglądał, jakby miał ochotę się popłakać. — Nawet nie możemy skorzystać z pogody.

Harry z zamyśleniem obserwował przekomarzających się przyjaciół. Wymazanie pamięci rudzielcowi wydawało się być dobrym pomysłem. Jednak na jak długo? Co jeśli w jakimś momencie Ron zobaczy go bez ubrania? Wtedy nastąpi reakcja łańcuchowa, wspomnienia wrócą, a co za tym idzie – wrogość. Musi znaleźć jakieś zaklęcia maskujące. Hermiona powinna mu pomóc.

Na razie jednak cieszył się z tego, co miał. Problemy i tak nawarstwiały się coraz bardziej. Ratowanie ludzi spod różdżki Voldemorta swoją drogą, ale sprawa ze śmierciożercami...

Lekcja” Toma nauczyła go wzywać wybranych, ale przy okazji poszerzyła też inną część tego powiązania — odczuwanie. Wcześniej przecież ani Snape, ani młody Malfoy nie reagowali, jak z nim było gorzej. Co się zmieniło, nie wiedział. Dochodzi jeszcze do tego wyjątkowość Rona i Hermiony, jeśli idzie o dotyk. Dlaczego wyłącznie oni? Czy ich przyjaźń ma z tym coś wspólnego? Dlaczego to nie działa w przypadku innych osób? Przecież przykładowo Neville’a uważa za przyjaciela, a jednak nie mogą się dotknąć. Rozmyślał nad tym wszystkim, grając jednocześnie z Weasleyem, choć to drugie nie szło mu za dobrze.

Przynajmniej nikt nie poznał jego tajemnicy i miał nadzieję pozostawić to tak na jak najdłużej. To, czego chciał od niego Voldemort. To było najważniejsze, dla niego już może nie, ale teraz doceni każdy dzień, jaki mu pozostał.



**


Po kolacji wezwał go Dumbledore. McGonagall czekała na niego przy wyjściu z Wielkiej Sali.

Panie Potter, proszę za mną. Dyrektor chce z panem pomówić.

Harry szybko pożegnał się z przyjaciółmi i dołączył do opiekunki swojego domu, która po dotarciu do gabinetu dyrektora wpuściła go do środka i zostawiła sam na sam z profesorem.

Słucham, proszę pana — odezwał się nerwowo.

Nie miał pojęcia, po co został wezwany.

Och, mój chłopcze. Nie ma czym się denerwować. — Starzec wstał i podszedł do kominka. — Poprosiłem cię tutaj, by ukryć przed panem Weasleyem twoją wizytę w kwaterach profesora Snape’a, dokąd to się teraz udamy.

Zaprosił go gestem bliżej i podał proszek Fiuu, po czym sam wywołał lokalizację i wszedł pierwszy. Harry zerknął jeszcze na siedzącego na żerdzi feniksa, który nucił coś cicho, i wkroczył w zielone płomienie. Po drugiej stronie zdrowo huknął głową o górną część kominka, ale po raz pierwszy nie wyskoczył z niego jak Filip z konopi.

Lucjusz Malfoy już był kwaterach Mistrza Eliksirów i aktualnie siedział na sofie obok syna. Severus Snape stał oparty o biurko ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Dumbledore rozsiadł się wygodnie w fotelu tuż obok kominka.

Panie Malfoy, profesorze. — Potter skinął głową na powitanie.

Dobry wieczór, panie Potter — przywitał się Malfoy, odpowiadając na powitanie swoim opanowanym, arystokratycznym tonem. — Skoro wszyscy zainteresowani już są, to chyba mogę zacząć?

Harry oparł się o róg kominka, czekając. Nie bardzo miał pojęcie, po co miał uczestniczyć w tej rozmowie, ale był pewien, że zaraz się dowie.

Czarny Pan wezwał dziś kilkoro zwolenników na niezwykłą, jeśli mogę to tak ująć, audiencję. Każdy z twoich — wskazał głową na Pottera — śmierciożerców został przyprowadzony przez innego, nie związanego z tobą, do dworu. Wyjątek stanowią mój syn i Severus, których pominął. Tam otrzymaliśmy to. — Położył na stoliku niewielkie puzderko, którym na aksamicie leżał srebrny pierścień.

Harry spojrzał pytająco, ale nic nie odrzekł.

To inna forma Mrocznego Znaku. Dzięki niemu On nadal może nas wzywać.

Czyli ma pan teraz dwóch Panów? — Nie było to zbyt grzeczne pytanie i Malfoy od razu uniósł się honorem.

Na to wygląda, panie Potter. — W tonie arystokraty słychać było tłumiony gniew.

Coś jeszcze wam przekazał? — spytał Albus.

W najbliższym czasie planuje kolejny atak. Mówił coś o zemście na krnąbrnych, choć jego słowa nie były skierowane do zebranych. — Mężczyzna szybko się opanował i wrócił do poprzedniego tonu.

Potter zaczął nerwowo chodzić po komnacie. To dopiero początek tygodnia, a Voldemort już zbierał ofiary, by go mocniej dręczyć. Czego powinien się spodziewać, skądś przecież brał mugoli.

Co do sprawy, o którą pytałeś, Severusie, to dowiedziałem się, że nikt nie odczuwał żadnego dyskomfortu w godzinach, które podałeś.

Może odległość ma na to jakiś wpływ? — zasugerował dyrektor.

Harry zaczął przeklinać się za własną głupotę. Mógł na to wpaść wcześniej. To przecież było do przewidzenia. On chciał, by Harry miał tylko ludzi wyznaczonych przez niego samego, a nie akurat tych. W końcu należeli w większości do Wewnętrznego Kręgu. To, że ich ukarał za nieudany atak właśnie tamtego dnia, nie było zaplanowane. Z Lucjuszem Malfoyem było podobnie. Voldemort nie przypuszczał, że on, Złoty Chłopiec Gryffindoru, będzie chciał uratować ojca swego szkolnego wroga. Musiał znaleźć sposób na wzywanie odebranych mu zwolenników.

Harry? — Lekko zaniepokojony głos Dumbledore’a wyrwał go z rozmyślań. — Coś się stało?

Zaprzeczył, ale nie przerwał krążenia. Butelkowo zielony dywan uspokajał go i denerwował jednocześnie. Zapatrzył się w jego jednostajny, paskowany wzór. Sześć kroków do przodu, zwrot, znów sześć kroków i obrót.

Panie Potter. Proszę przestać znęcać się nad moim dywanem — sarkastycznie, wręcz złośliwie, poprosił Snape, wskazując mu fotel. — Proszę posadzić swój szlachetny koniec pleców i słuchać. Bo domyślam się, że nie słuchałeś. Na czym skończyliśmy? — zwrócił się do Lucjusza.

Na planie ataku i odległości „ocalonych” od pana Pottera.

Właśnie. Znając jego dotychczasowe sposoby, będzie to ktoś, kim będzie mógł gnębić tego krnąbrnego. Domyśla się ktoś, kim ten wybranek jest?

To chyba nietrudno zgadnąć, profesorze. To jasne, że chodzi o mnie — odezwał się Harry. — Podpadłem mu już tyle razy w ciągu jednego dnia, że musi mi pokazać, kto tak naprawdę rządzi.

Chłopak nerwowo bębnił palcami po oparciu fotela. Zastanawiał się, kogo Voldemort mógł wybrać na swój cel, by mu dogryźć. Nora według niego była na szczycie listy, potem dom państwa Granger.

Dyrektorze?

Zaraz zajmę się Weasleyami i państwem Granger. — Dumbledore jakby czytał w jego myślach. — Ustawię dodatkowe bariery.

Dziękuje — szepnął Harry, uspokajając się trochę.

Jeśli ktoś był w stanie ich ochronić, to tylko Dumbledore. Jednak coś wciąż nie dawało mu spokoju. Coś mu umknęło. O czymś zapomniał.


**


Atak na Privet Drive numer cztery odbył się o piątej nad ranem dwa dni później. Żaden z „jego” ludzi nie brał w nim udziału, jak twierdził Malfoy junior poinformowany przez ojca. Pani Figg zginęła przygnieciona walącym się budynkiem, ratując swoje koty. Wielu mugoli ucierpiało, ale aurorzy zajęli się nimi i poza dziwnym zamroczeniem wszystko wróciło, przynajmniej dla nich, do normy. Wybuch gazu, jak twierdziły mugolskie gazety, zniszczył dwa stojące w pewnym oddaleniu od siebie domy. Niezwykłe, ale do przyjęcia.

Harry trzymał „Proroka” w drżących dłoniach, czytając tę wiadomość dnia. Voldemort jednak dopiął swego. Dursleyowie może nie należeli do kochających, ale to nadal była jego rodzina. Hermiona położyła dłoń na jego ramieniu w geście pocieszenia, odbierając mu gazetę.

Zjedz coś, Harry — szepnęła.

Wiem, że to nie polepszy ci humoru, ale za to nikt nie zmusi cię do powrotu do nich — stwierdził Ron. — Może Dumbledore pozwoli ci zamieszkać razem z nami?

Twoja gruboskórność mnie przeraża. — Dziewczyna uderzyła go w ramię zaskakująco mocno. — Harry właśnie stracił rodzinę!

Weasley nie odezwał się, lecz tylko skrył za jedzeniem cały czerwony.

Oni jeszcze żyją, Hermiono — szepnął Harry dziewczynie, która zbladła, rozumiejąc, co jej przyjaciel insynuuje.

Myślisz, że on...

Ja to wiem.



**


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mroczny Znak 2 1
Mroczny Znak 4 3
Mroczny Znak 9 3 ostatnia część
Mroczny Znak 8 3
Mroczny Znak 8 1
Mroczny Znak 8.2, Harry Potter, [Z] Mroczny Znak
Mroczny Znak 2 3
Mroczny Znak 3 2
Mroczny Znak 6 2
Mroczny Znak 2 2
Mroczny Znak 3 1
Mroczny Znak do 2 3
Mroczny Znak 1 3
Mroczny Znak 6 3
Mroczny Znak 7 3
Mroczny Znak 5 1
Mroczny Znak 5 3
Mroczny Znak 6 1
Mroczny Znak do 7