Mroczny Znak 6 1

Rozdział 6.1


Co pan tu robi, profesorze? — zapytał dziwnym głosem Harry.


Przyszedłem po ciebie. Chodź — rzucił chłodno Mistrz Eliksirów.


Tym razem weszli głównym wejściem. W świetle nielicznych pochodni Snape zauważył płaszcz i trzymaną w ręku maskę. Nie skomentował tego jednak. Jeszcze.


W gabinecie oprócz trójki uczniów czekał na nich także dyrektor. Gdy ujrzeli wyłaniającego się zza pleców Severusa Harry'ego w stroju śmierciożercy, zesztywnieli. Maska z cichym stukotem uderzyła o podłogę, gdy brunet usiadł w fotelu, nie zwracając na nich uwagi. W tej samej chwili ogień w kominku zmienił barwę na zieloną i wszyscy usłyszeli głos Lucjusza Malfoya:


Severusie, muszę z tobą pilnie porozmawiać. Jesteś tam? — Był więcej niż zaniepokojony.


Snape zanurzył się w ogniu i po krótkiej chwili wrócił, odsuwając się od kominka. Z płomieni wyłonił się sam Lucjusz. Widząc siedzącego Pottera, zapatrzonego w dal, mruknął coś niezrozumiale.


Ojcze? — Draco podszedł do niego powoli.


Witaj, Draco. Całe szczęście, że was dziś nie było. To nie był dobry plan. — Położył mu dłoń na ramieniu. — Aż dziwne, że nikt nie zginął po żadnej ze stron.


Proszę opowiedzieć od początku, panie Malfoy — poprosił dyrektor.


Dopiero teraz Malfoy spostrzegł jego obecność. Rozejrzał się po zebranych, unosząc brwi na widok kolejnej dwójki Gryfonów, jednak pozostawił to bez komentarza. Obrócił się do Severusa.


Mów, Lucjuszu. Wszyscy tutaj są wtajemniczeni.


Czarny Pan wysłał nas do Ministerstwa Magii, do Działu Przepowiedni. — Albus wciągnął powietrze i zerknął na Harry'ego. — Kazał nam eskortować Pottera do jednego z poddziałów. Dokładnie sprecyzował miejsce, gdzie mamy zostawić chłopaka. Tam już działał bez nas. My w międzyczasie opędzaliśmy się od aurorów. Poszło w miarę szybko, ale pewnie dlatego, że nie spodziewali się ataku właśnie w tym miejscu. Tylko kilka ran ciętych, dwie lub trzy klątwy i wróciliśmy do dworu. Mieliśmy i tam czekać przed salą, aż pan Potter dostarczy to, po co poszedł. A potem Czarny Pan oszalał.


Przecież on już jest szalony — zauważył Ron, wtrącając się nagle.


Nie w takim sensie, Weasley. Wpadł w szał, który skierował na niego. — Wskazał na Harry'ego. — Nie wiem, co mówili, ale przez drzwi słychać było ich syczenie tak głośne, jakby krzyczeli na siebie w wężomowie.


Poznał przepowiednię, Harry? — odezwał się Dumbledore, kierując swoje słowa do wciąż nie reagującego na nic Harry'ego. — Całą przepowiednię?


Chłopak nadal się nie poruszył. Jedynie drganie palców mówiło, że ciągle z nimi jest.


Jaką przepowiednię, dyrektorze? — zapytała Hermiona.


Podeszła do Harry'ego, siadając u jego stóp i przykrywając swoją dłonią jego dłoń. Chłopak drgnął nieznacznie w reakcji na dotyk.


W Ministerstwie przechowywane są wszystkie przepowiednie, jakie kiedykolwiek zostały wypowiedziane, panno Granger. I te ważne, i te mniej. Każdy może wziąć swoją, ale tylko swoją. Jeśli przepowiednia nie jest o danej osobie, nie będzie nawet w stanie jej dotknąć.


Ale dlaczego Voldemort wysłał Harry'ego?


Bo ta przepowiednia dotyczy ich obu.


Jeśli pan zna tę przepowiednię, proszę im jej nie zdradzać. — Potter odezwał się tak niespodziewanie, że Hermiona aż się wzdrygnęła.


Dumbledore nawet nie zdziwił się tą prośbą.


Jesteś pewien, Harry?


Tak, dyrektorze. Jestem pewien, a poza tym mam ważny powód. — Podniósł się nagle z fotela, przekraczając dziewczynę i podnosząc maskę z podłogi. — Powód, dzięki któremu mam zamiar zniszczyć Voldemorta.


W poniedziałkowy poranek Harry z największą ochotą nie ruszyłby się z łóżka. Po wczorajszej akcji spał krótko i nadal był zmęczony. Ron, jak słyszał przez zasłony, też nie tryskał energią. Grymasił na wczesną godzinę, szukając ubrania. W końcu zebrał się w sobie i usiadł na łóżku, odsuwając zasłonę. Harry szybko przyzwyczaił się do nowej sytuacji i do tego, że Weasley już rozumiał, w jakim jest położeniu. Wszystko wróciło na stary tor.


Część, stary — przywitał się niemrawo Ron. — Prysznic wolny.


Dzięki.


Ruszył do łazienki, zerkając jeszcze na skrzynię, czy jest na pewno zamknięta. Powrót po pierwszej w nocy odbył się w ciszy, by nie zbudzić kolegów. Wrzucił wtedy tylko strój śmierciożercy do kufra i poszedł spać. Całe szczęście, że skrzynia posiadała zaklęcie blokujące, dzięki któremu nikt poza nim nie mógł jej otworzyć. Gorzej jeśli była otwarta lub lekko uchylona, wtedy czar nie był aktywny i każdy mógł się do niej dostać. Pod prysznicem, w strumieniu gorącej wody, Harry oparł się o ścianę. Wczorajszy dzień obfitował w przeżycia. I jeszcze Syriusz. Co on tam robił? I to w postaci psa? Nie powstrzymał go. Choć przywitał się z nim. Zastanawiał się, czy wykonywał zadanie dla Dumbledore'a? I czy było ono jakoś powiązane z przepowiednią? Nie widział walki, bo wyszedł z Działu Tajemnic już po wszystkim, ale ślady na korytarzach mówiły sporo. Za to gniew Voldemorta wart był tego wszystkiego. Interesowała go tylko przepowiednia, a dokładniej jej druga część. Harry początkowo nie uwierzył w słowa Trelawney, ale po reakcji Lorda uznał, że jest to całkiem możliwe, tym bardziej teraz. Czyżby Czarny Pan pomylił się w swoich planach? Cóż, będzie trzeba go obserwować z uwagą i w razie czego przeszkodzić lub wręcz wspomóc jego upadek. Teraz natomiast miał w planach śniadanie i zajęcia. Może potem porozmawia z dyrektorem o Snape'ie, a także o Syriuszu. Z Mistrzem Eliksirów też wypadałoby przeprowadzić poważną rozmowę. Co on wiąże z adopcją? Parę istotnych szczegółów na ten temat Harry jednak chciałby poznać. A, i jeszcze Ślizgoni! Całkiem o nich zapomniał.


Ron już na niego czekał przy drzwiach dormitorium, ponaglając niecierpliwie, choć tak naprawdę to jego brzuch upominał się o pośpiech.


Poruszenie w Wielkiej Sali było widoczne zaraz po wejściu chłopaków. Spora większość Ślizgonów patrzyła na niego z ciekawością, zaopatrzona w najświeższe wydanie „Proroka Codziennego". Nie było się czemu dziwić. Atak na Ministerstwo nie mógł przeminąć bez echa.


ŚMIERCIOŻERCY W MINISTERSTWIE MAGII!"


Nagłówek raził grubymi, czarnymi literami jeszcze zanim Harry podniósł gazetę ze stołu. Ale to jeszcze nie koniec nowości. Zaraz pod nim widniał drugi, tak samo czytelny.


HARRY POTTER ADOPTOWANY!"


Niecierpliwie otworzył gazetę, prawie wyrywając okładkę, by znaleźć wskazaną stronę.


Jak dowiaduje się redakcja Proroka, w dniu wczorajszym pojawił się w Ministerstwie magiczny kontrakt adopcyjny dotyczący Harry'ego Jamesa Pottera i Severusa TobiaszaSnape'a. Nieznane są szczegóły tej „transakcji", jednak fakt, że nowy opiekun był uważany przez dłuższy czas za zwolennika Sami-Wiecie-Kogo, napawa nas lękiem o Chłopca-Który-Przeżył. Czy na pewno jest bezpieczny w „takich" rękach? Dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore, nie chciał skomentować tego zdarzenia, informując tylko, że jest to prywatna sprawa pomiędzy Harrym Potterem i Severusem Snape'em. Będziemy pilnie śledzić tę sprawę i informować na bieżąco. Rita Skeeter."


Harry spojrzał w stronę stołu nauczycielskiego. Snape obserwował go i chyba czekał na jego reakcję. Kiwnął mu głową z lekkim uśmiechem. Sarkastyczny uśmieszek był jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał, zanim profesor zaczął rozmowę z McGonagall.


Harry odwrócił się w stronę stołu Ślizgonów. Malfoy patrzył na niego chyba przez cały ten czas, bo wcale nie odwrócił się, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Nie byłby też Malfoyem, gdyby się z nim nie podrażnił. Napisał w powietrzu dwie litery, na które Harry zmarszczył brwi w udawanym oburzeniu. Tym razem Draco się zdziwił. Bezgłośnie wyartykułował nazwisko oczywistego nauczyciela, a Harry na to wzruszył ramionami. Nawet gdyby do tego doszło, to co? Jego prawdziwym ojcem nadal byłby James Potter.


Zaczął posiłek, dając sobie na razie spokój z Malfoyem. Nawet gdy w połowie śniadania ten puścił mu oko, co zauważyło sporo uczniów, Harry tylko parsknął zirytowany.


Po śniadanu ruszył na zaklęcia. Flitwick nie byłby sobą, ale to chyba skaza genetyczna u wszystkich czarodziei, gdyby nie pochwalił Harry'ego Pottera za doskonale wykonany w krótkim czasie czar związujący. Hermiona dała mu wcześniej kilka uwag na temat tego zaklęcia, a on je tylko odpowiednio wykorzystał. Ponadto mało delikatne nauki Voldemorta widocznie uwolniły w nim coś, co powodowało, że zaczął się bardziej skupiać na nauce.


Chociaż druga strona była dla niego raczej bolesna.


Po obiedzie zaczynały się eliksiry. Był bardzo ciekaw, jak będzie zachowywał się w stosunku do niego profesor.


Ciche wejście nauczyciela do sali tak przeraziło uczniów, że na chwilę wszystkie wykonywane czynności zatrzymały się w miejscu.


Panie Longbottom i panie Weasley, czyżby moje pojawienie się na własnych zajęciach było tak niespodziewanym wydarzeniem, że chcecie wszystkim z tej okazji zaprezentować swoje migdałki?


Chłopcy natychmiast zamknęli usta, wracając do tego, co robili. Harry zachichotał, ukrywając śmiech za kaszlem.


Nawet nasz Wybraniec zjawił się na moich zajęciach. Czyżby coś przeszkodziło w rozdawaniu autografów? Może nie jest pan w stanie zdecydować, które nazwisko teraz lepiej pasuje, panie Potter, a może Snape?


Chłopak początkowo chciał mu się odgryźć, ale nagle zrozumiał, że mężczyzna na swój dziwaczny sposób chce się tylko dowiedzieć, co myśli. Cała klasa patrzyła na nich w ciszy i z zaniepokojeniem.


Myślę, że Potter-Snape będzie uczciwym wyjściem dla obu moich opiekunów — odparł, obserwując reakcję nauczyciela.


Snape najpierw lekko się zarumienił, szybko jednak się opamiętał.


W takim razie, panie Snape, będę używał tylko drugiego członu, by nie zanudzić klasy przy wywoływaniu.


Proszę bardzo, panie profesorze — zgodził się Harry, spodziewając się dokładnie czegoś takiego.


Klasa natomiast odetchnęła, jakby właśnie snajper powiadomił ich, że tykająca zawartość tajemniczej torby to tylko budzik. Zajęcia wróciły na swój stały tor. Gnębienie Gryfonów, w tym szczególne nie zwracanie uwagi na Granger i na jej wysiłki wykazania się. Faworyzowanie Ślizgonów, choć naprawdę trzeba się było starać, by coś pozytywnie ocenić. Harry wielokrotnie zauważył, że Węże wcale nie są lepsi od nich. Bardziej pasowałoby stwierdzenie, że są na tym samym poziomie. Goyle równał się z Longbottomem, a Malfoy z Granger. Jak dla niego remis, ale trzeba brać pod uwagę nauczyciela tego przedmiotu.


Co wy tam wyrabiacie? — Nagły, ostry krzyk Snape'a poderwał głowy wszystkich.


Już podchodził szybkim krokiem do stołu Deane'a i Seamusa, gdy nastąpiła katastrofa. Kociołek eksplodował, wywołując reakcję łańcuchową. Gdy zawartość pierwszego rozprysła się po sali, wpadając do innych, rozpętało się ogniste pandemonium. Krzyki rannych uczniów, starających się ukryć pod stołami, rozbrzmiewały w całej sali. Snape pierwszym czarem odesłał płonącą zawartość kociołków w niebyt. Drugim ugasił pozostałą część pożaru.


Spokój! — uciszył jednym, opanowanym słowem wszystkie krzyki. — Kto jest poważnie ranny?


Najwięcej poranieni byli oczywiście winowajcy całego zdarzenia, choć nie zrobili tego umyślnie. Obaj leżeli pod ławą nieprzytomni. Snape, rzucając czar chłodzący na ich poparzoną skórę, poczuł ostry ból w dole brzucha. Syk Malfoya odwrócił jego uwagę, a gdy zobaczył zgiętego w pół Ślizgona trzymającego się za brzuch, ale bez śladu rany, okręcił się w miejscu.


Potter!


Cisza. Ruszył do ławki, w której ostatnio widział szczeniaka, i zamarł. Chłopak leżał nieprzytomny, a z jego brzucha wystawał kawałek kociołka.


Granger! Malfoy! Zajmijcie się pozostałymi. Za chwilę chcę wszystkich widzieć u Pomfrey.


Wyczarował nosze dla trójki najbardziej poszkodowanych i wybiegł razem z nimi z sali.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mroczny Znak 2 1
Mroczny Znak 4 3
Mroczny Znak 9 3 ostatnia część
Mroczny Znak 8 3
Mroczny Znak 8 1
Mroczny Znak 8.2, Harry Potter, [Z] Mroczny Znak
Mroczny Znak 2 3
Mroczny Znak 3 2
Mroczny Znak 6 2
Mroczny Znak 2 2
Mroczny Znak 3 1
Mroczny Znak do 2 3
Mroczny Znak 4 1
Mroczny Znak 1 3
Mroczny Znak 6 3
Mroczny Znak 7 3
Mroczny Znak 5 1
Mroczny Znak 5 3
Mroczny Znak do 7