Mroczny Znak 7 3

Rozdział 7.3


W skrzydle szpitalnym również toczyła się poważna rozmowa. Syriusz i Remus wyszli, wyganiani nieprzychylnymi spojrzeniami, kiedy Harry powiedział im sucho, że się zastanowi, czy przyjąć ich przeprosiny. Gdyby był sam, pewnie by im wybaczył, ale Hermiona i Ron gromili ich tak bardzo, że dał sobie na razie spokój. Nie chciał, by gniew dziewczyny na Huncwotów przeszedł na niego. Gdy zostali sami, Granger przywołała bliżej Weasleya i rzuciła czar wyciszający na otaczającą ich niewielką przestrzeń.

Harry, chcę wiedzieć, o co chodzi z tym czasem. Czy to ma coś wspólnego z przepowiednią, której nie chcesz nam zdradzić?

Naprawdę musisz wiedzieć? Nie wystarczy ci, że jest szansa pozbycia się Voldemorta raz na zawsze? — zapytał chłopak, łudząc się, że usłyszy twierdzącą odpowiedź.

Nie! — odparła wprost Hermiona. — O co chodzi z czasem?

Harry zerknął w okno, zastanawiając się. Początek października już zaczynał ubarwiać drzewa w Zakazanym Lesie. Jeśli im powie, zaczną niepotrzebnie się martwić albo nadskakiwać mu, jak śmiertelnie choremu.

Mam ochotę się przejść i potem coś zjeść — stwierdził ze sztuczną wesołością, zrywając się z łóżka. — Potem mogę zabrać się za naukę.

Sygnał dźwiękowy, który rozbrzmiał, gdy tylko Harry przekroczył barierę ochronną, natychmiast przywołał panią Pomfrey.

Rozumiem, że nic nam nie powiesz? Dobrze, Harry. Tylko zapamiętaj, że jak później będziesz potrzebował pomocy, ja mogę nie mieć wystarczająco czasu — stwierdziła Hermiona ze złością.

Na szczęście udało mu się udobruchać ją obietnicą pilnej nauki przez resztę weekendu, chociaż zajęło mu to sporo czasu. Gdy Hermiona już przestała prychać wściekle na każde jego słowo i po namówieniu pani Pomfrey na wypuszczenie go wcześniej, udali się do dormitorium, by Harry mógł się przebrać. Do kolacji zostało jeszcze trochę czasu, więc późnej wybrali się na błonia. Harry już nie pamiętał, kiedy ostatni raz był po prostu na spacerze. Przyjaciółka jeszcze parokrotnie próbowała podjąć wcześniejszy temat, ale wystarczyło, że chłopak spojrzał na nią wymownie i dawała mu na jakiś czas spokój.

Cicho dziś — zauważył Harry, kładąc się na trawie tuż przy brzegu jeziora.

Nie było już bardzo ciepło, ale słońce nadal miło ogrzewało twarze.

Jest sobota, gdybyś zapomniał — rzucił milczący dotąd Ron. — Dzień wolny od nauki.

Dla niektórych — dodała Hermiona. — Zaraz po kolacji, Harry — przypomniała, spoglądając na swojego przyjaciela, który kiwnął głową.

Obiecałem, Hermiono. Nie złamię danego słowa.

Cześć! — Nagle nad nimi pojawił się jakiś niewysoki chłopak, sądząc po barwach na płaszczu – Ślizgon.

Harry usiadł, przyglądając się nieznajomemu.

Cześć — odpowiedział grzecznie, ale z rezerwą.

Nastolatek wydawał się być lekko przestraszony, gdy rozglądał się nerwowo. Nagle wyciągnął z kieszeni list i położył go na kolanach zdziwionego Gryfona. Tak samo, jak się pojawił, tak samo szybko zniknął. Gdyby zamiast listu wyciągnął różdżkę, nie zdążyliby nawet zareagować, zrobił to tak niespodziewanie. Trójka przyjaciół spojrzała na siebie ze zdumieniem.

Otwórz, w końcu tobie go dał — rzekł Weasley.

Tak też zrobił. Chwilę oglądał woskową pieczęć, ale nie rozpoznawał umieszczonego na niej symbolu.


Szanowny panie Potter-Snape.

Zwracam się do Pana z prośbą o objęcie swoją ochroną mojego syna. Należę już do Pana i dlatego On jest coraz bardziej wściekły. Syn nie wie, lub do dziś nie wiedział o tym, kim jestem. Zrobię dla niego wszystko, byle tylko nie ucierpiał przez moje błędy. R.


R? Kto to taki? — Hermiona zajrzała mu przez ramię.

Harry przytulił list do piersi, kryjąc jego treść.

Hermiono! To list do mnie!

Nie czytałam. Tylko zobaczyłam inicjał na dole strony. Jeśli nie chcesz, to nie mów. — Dziewczyna obróciła się do niego bokiem, zbierając swoje rzeczy. — Chodźmy powoli. Wkrótce kolacja.

Kiedy weszli do zamku, w rogu jednego z ciemnych korytarzy Harry zauważył ruch. Gdy się przyjrzał, rozpoznał czarnego psa, machającego wesoło ogonem.

Muszę iść jeszcze do toalety. Idźcie do Sali, zaraz do was dołączę — rzucił przyjaciołom i skierował się do najbliższej łazienki, wiedząc, że będą go obserwować.

Po kilku minutach dołączył do niego pies. Transformacja animaga trwała kilkanaście sekund, po których przed Harrym stanął w pełni ukształtowany człowiek.

Dziękuję, Harry.

Tym razem nikt ci nie przeszkodzi, Syriuszu. Wysłucham cię.

I Syriusz mówił. Znów prosił o przebaczenie. Błagał o niego.

Potem mówił Harry, o zawodzie, jaki go spotkał z jego strony. O zaufaniu, które tamtego dnia stracił. O bólu, jaki odczuwał w sercu.

Syriusz spoglądał na swojego chrześniaka z bólem w oczach.

Naprawdę nie chciałem. Gdy usłyszałem, że przyjąłeś Znak i jeszcze zgodziłeś się na adopcję Snape’a, coś we mnie pękło.

Nawet nie byłem wtedy przytomny w pełnym tego słowa znaczeniu, Syriuszu. Snape uratował mi życie tą adopcją. I jestem mu za to dozgonnie wdzięczny — tłumaczył Harry.

Będziesz z nim mieszkał? — zapytał cicho Syriusz. Choć nie to było głównym przedmiotem rozmowy, widać było, jak ważna jest dla niego odpowiedź na to pytanie.

Harry pokręcił głową, nieco zdezorientowany.

Nie wiem. Jeszcze nie zdążyłem z nim porozmawiać na spokojnie. Obaj jesteśmy ostatnio dosyć zajęci.

Co teraz zrobisz?

Pójdę na kolację, a potem pouczę się z Hermioną.

Wiesz, o co pytam.

Oczywiście, że wiedział.

Nic. Nic nie muszę robić, dopóki mnie nie wezwie.

Syriusz chciał go przytulić, ale gdy tylko zaczął się zbliżać, Harry pokręcił głową, robiąc krok do tyłu.

Przykro mi, Syriuszu. Przebaczyłem ci, ale nadal nie ufam ci na tyle, by mnie to nie raniło.

W tym momencie za drzwiami rozległ się hałas.

Harry, jesteś tam? — Ron wszedł do łazienki, rozglądając się po pomieszczeniu. — Co ty tu tyle...? — Nagle spostrzegł Syriusza, który już zmieniał się w psa.

Przebiegł koło nóg rudzielca, ocierając się o nie, i wybiegł na korytarz, szybko znikając w ciemnościach lochów.

Czego chciał? — spytał Ron Harry’ego, gdy razem szli w stronę Wielkiej Sali.

Przeprosić bez zbędnej widowni.

Ron spojrzał tylko na swojego przyjaciela sceptycznie, po czym zmienił temat.

Pośpieszmy się. Hermiona zaczęła się denerwować, gdy nie wracałeś — ponaglił go.

Ona czy twój brzuch? — zaśmiał się wesoło Harry, słysząc głośne burczenie.

Hej! Muszę jeść, nie żywię się powietrzem — obruszył się Weasley, ale gdy tylko zobaczył zapełnione stoły, ruszył na swoje miejsce tak szybko, że aż zafurczało.

Harry usiadł koło niego, mrugając do Hermiony, po czym bez skrępowania nałożył sobie po trochu kilku potraw i oddał się tej przyziemnej czynności, jaką było jedzenie. Kilka minut później nadleciała niespodziewana poczta. Pierwsza sowa wylądowała prawie w talerzu, druga przewróciła sok, a trzy kolejne walczyły o pierwszeństwo, latając nad stołem. Harry przerwał posiłek i zaczął odbierać listy przyczepione do nóżek sów. Gdy odgonił pierwsze, przyleciało kilka następnych. Ciekawe zjawisko przyciągnęło uwagę wszystkich, którzy byli w Sali.

Harry, od kogo to? — spytała Hermiona, odpędzając jedną z bardziej natrętnych sów.

Jeszcze nie wiem — mruknął Harry, zbierając wszystkie koperty. — Przeczytam u siebie. Nie chcę robić tu przedstawienia. — Zabrał na talerz kilka gotowych kanapek i ruszył ku wyjściu z Sali.

Gdy dotarł do Wieży Gryffindoru, schował się szybko w swoim dormitorium i rozsiadł na łóżku, rozkładając pocztę. Wszystkie koperty wyglądały podobnie, różniły się jedynie pieczęciami. Otworzył pierwszą, mając nadzieję, że nie ma w niej ukrytej jakiejś klątwy. Musiał przeczytać dwa razy, by się upewnić, że się nie pomylił. Sięgnął po kolejną. To samo. Zaczął szybko rozrywać kolejne koperty, a po pierwszych zdaniach jednego listu zabierał się za następny. Na koniec podzielił je na dwie grupy, po czym usiadł, krzyżując nogi i zastanawiając się, co zrobić. Wyciągnął z szuflady pergamin i zaczął zapisywać coś w dwóch kolumnach. Zaczynało się robić ciekawie, i to bardzo. W końcu schował listy do kufra, zamykając go mocno dla pewności, gdy do pokoju wszedł Ron.

Wszystko w porządku?

Pewnie. Zaraz zabieram się za naukę. Hermiona pewnie już czeka.

Pozbierał książki z biurka i z przynależnej mu części szafki. Ron przez ten czas tylko na niego patrzył, a gdy Harry zaczął cicho nucić, pokiwał z ubolewaniem głową i sam zaczął szukać książek.

W pokoju wspólnym rozsiedli się wygodnie przy kominku, przy aprobacie Hermiony zasypanej już notatkami. Przynajmniej chłopak był pewien, że czegoś się nauczy, a już na pewno odrobi zadania.

Dopiero koło jedenastej, kiedy Ron zasnął nad esejem z zaklęć, dziewczyna dała im spokój. Harry przelewitował go do łóżka i wrócił pozbierać rzeczy. Zauważył, że odkąd wrócił do pokoju wspólnego, Hermiona cały czas dziwnie na niego patrzyła.

Coś się stało? — zapytał, zbierając zwoje z zadaniami.

Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem, mrużąc oczy.

Harry, gdzie jest twoja różdżka?

Chłopak zamarł w pół ruchu, ale zaraz podniósł głowę, patrząc na dziewczynę niepewnie.

W mojej kieszeni. Przed chwilą jej używałem, jeśli nie zauważyłaś.

Hermiona skrzyżowała ręce na piersi i zgromiła go jednym z tych spojrzeń mówiących, że mu nie wierzy.

To nie była twoja różdżka. Czemu używasz innej?

To jest moja różdżka, Hermiono. Chyba wiem lepiej.

Harry, przecież o nic cię nie oskarżam, tylko pytam. Miałeś różdżkę z ostrokrzewu, a ta to heban. Kolor, Harry. Różnią się kolorem.

Harry się nie odezwał, i tak był zdumiony, że tak długo nikt nie zauważył różnicy. Zaczął nerwowo przygładzać rogi pergaminów, nie chcąc odpowiadać.

On ci ją zabrał?

Potwierdził, bo co miał zrobić? Dziewczyna podeszła do niego i przytuliła delikatnie.

Dlaczego nam nie powiedziałeś?

Nie musisz mnie pocieszać, Hermiono. Nie jestem małym dzieckiem. — Starał się odsunąć, choć tak naprawdę nie miał na to zbytniej ochoty. Hermiona jednak nie dała się tak łatwo.

Będę cię przytulać, kiedy tylko najdzie mnie chęć. Spróbuj mnie powstrzymać.

Harry spojrzał na nią zrezygnowany, po czym roześmiał się cicho, rozładowując napięcie. Hermiona również się uśmiechnęła, po czym sięgnęła po swoją torbę, pożegnała się z chłopakiem, życząc mu spokojnej nocy, i zniknęła w dziewczęcym dormitorium. Harry patrzył, dopóki nie zniknęła za drzwiami, po czym zaniósł swoje rzeczy do własnej sypialni. Wszyscy jej lokatorzy już spali. Cicho sięgnął po zapisany po kolacji zwój i ponownie go rozwinął. Postukał palcem przy kilku linijkach i zwinął pergamin, chowając go do kieszeni. Zasłonił kotary, by wydawało się, że śpi, i wyszedł. Przekradanie się o tej porze po zamkowych korytarzach nie było przyjemne. Chłód wydostawał się z każdej najmniejszej nawet szparki. Nie napotkał jednak nikogo. Nawet w lochach, do których właśnie wkroczył. Stanął przed wejściem do Domu Slytherina i wywołał Draco. Chwilę później wejście stanęło otworem. Gdy blondyn tylko go zobaczył, rozejrzał się po korytarzu zdezorientowany.

Czyś ty oszalał? Jest cisza nocna, a ty sobie spacerki urządzasz! — zdenerwował się chłopak, patrząc na Harry’ego ze złością.

Muszę z tobą porozmawiać. Wpuścisz mnie? Mam też sprawę do kilku twoich współdomowników.

Jaką sprawę?

Harry jednak nie odpowiedział, tylko czekał. Draco w końcu wpuścił go do środka.

Pierwsze na prawo. — Blondyn wskazał kierunek, zamykając za nim wejście.

Harry wszedł do jaskini Węża. Pokój, o dziwo, niewiele różnił się od jego własnej sypialni.

Nie podoba się? — odezwał się właściciel, widząc jego zainteresowanie pomieszczeniem.

Nie o to chodzi. Po prostu jest taki... normalny.

A jaki ma być? To dormitorium.

Nie wiem, myślałem, że Ślizgoni cenią przepych i bogactwo. Spodziewałem się ogromnego łoża, francuskich mebli sprzed co najmniej dwóch wieków i tym podobne — rzekł Harry z uśmiechem, precyzując poprzednią wypowiedź.

Rodzice nie zgodziliby się na taki, jak to nazwałeś, „przepych”. Szkoła uczy nas żyć, a nie rozleniwiać się jeszcze bardziej. Przykładowo Zabini w domu ma dwa osobiste skrzaty, które go ubierają. Tu musi to robić sam. Przez pierwszy tydzień ciągle miał źle zapięte guziki.

A ty? Do czego jesteś przyzwyczajony?

Draco zmierzył go chłodnym spojrzeniem.

Jestem Malfoyem. Potrafię przystosować się do wszystkiego, nie tracąc godności. Przejdziesz wreszcie do rzeczy? Chciałbym się w końcu położyć — warknął.

Możesz tu poprosić Zabiniego i Parkinson?

Malfoy już chciał zapytać po co, ale widząc wyraz twarzy Gryfona, dał sobie spokój i wyszedł. Po dłuższej chwili wrócił w towarzystwie wspomnianej dwójki.

Czego chcesz, Potter? — spytała cierpko Pansy.

Harry poczekał, aż dziewczyna się uspokoi i dopiero wtedy podszedł do dwójki Ślizgonów. Dotknął krótko każdego i odszedł krok do tyłu.

Hej! Coś ty zrobił?! — krzyknęła dziewczyna, odskakując od niego, gdy światło zbladło.

Możesz przekazać swojej mamie, że jesteś już bezpieczna. Ty, Zabini, możesz napisać to samo ojcu. On już was nie tknie.

Malfoy patrzył to na Harry’ego, to na dwójkę zaskoczonych Ślizgonów.

No, idźcie! Oni wam wszystko wytłumaczą — ponaglił Gryfon, uśmiechając się ze znużeniem.

Pansy i Blaise szybko wyszli, nawet się nie oglądając. Wtedy dopiero Harry zwrócił się do Draco:

Wiedziałeś, że ta dwójka od roku ma Znak?

Co? — Zaskoczenie chłopaka było wystarczającą odpowiedzią.

Podczas kolacji otrzymałem od ich rodziców prośby o ochronę, taką jak twoja. Dostałem dzisiaj takich listów kilkanaście.

Dlaczego spełniasz te prośby? — zdziwił się blondyn, siadając na łóżku, nie spuszczając oczu z Gryfona.

Bo mogę. Ty też jej nie chciałeś, a teraz wydajesz się być zadowolony z mojej ochrony. — Oparł się o słupek baldachimu.

Malfoy wzruszył ramionami. Jakby to miało wystarczyć za odpowiedź. Harry jednak czekał.

No, dobra — westchnął Draco, przygryzając wargę i rzucając Harry’emu niepewne spojrzenie. — Nie rozkazujesz jak on. Nie każesz mordować. Dla ciebie jesteśmy ludźmi, nie sługusami. Nawet jeśli on nazywa nas pieszczoszkami, to ty nie pokazujesz, że masz nad nami władzę. Wiem, że gdyby on ci nie kazał, to nawet byś nas nie wzywał. Dałbyś nam żyć.

Harry czuł, że właśnie to najbardziej ciąży śmierciożercom. Niemożność normalnego życia. Ciągła niepewność czy wrócą po wezwaniu. Zabijanie na rozkaz to inna sprawa. Nie twierdził, że wszyscy z nich są w porządku, ale przecież nie zawsze byli mordercami.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mroczny Znak 2 1
Mroczny Znak 4 3
Mroczny Znak 9 3 ostatnia część
Mroczny Znak 8 3
Mroczny Znak 8 1
Mroczny Znak 8.2, Harry Potter, [Z] Mroczny Znak
Mroczny Znak 2 3
Mroczny Znak 3 2
Mroczny Znak 6 2
Mroczny Znak 2 2
Mroczny Znak 3 1
Mroczny Znak do 2 3
Mroczny Znak 4 1
Mroczny Znak 1 3
Mroczny Znak 6 3
Mroczny Znak 5 1
Mroczny Znak 5 3
Mroczny Znak 6 1
Mroczny Znak do 7