Mroczny Znak 3 2


Rozdział 3.2



Po opatrzeniu, w większości przez Hermionę, ran Harry’ego, podczas gdy Poppy zajęła się Malfoyem, młodzież udała się pod gabinet dyrektora. Pod chimerą czekał już Snape w towarzystwie Rona. Obaj mieli takie miny, że Harry naprawdę musiał się wysilić, by nie wybuchnąć śmiechem. Ich prezencja przypominała wygląd ludzi chorych na ostrą biegunkę. Gdy tylko Snape rzucił hasło chimerze, wjechali na górę ruchomymi schodami i weszli do gabinetu. Po naleganiach dyrektora rozsiedli się w fotelach i poczęstowali herbatą.

Zacznę chyba od najważniejszego. Panie Weasley, czy mógłby pan określić swoje stanowisko w zaistniałej sprawie? — Dumbledore skierował swoje pierwsze pytanie do Rona, który jako jedyny nie poczęstował się parującym napojem.

Nie mam zamiaru przyjaźnić się ze Śmierciożercą! — rzucił ostro, patrząc krzywo na Harry’ego. — Żadnym! — dodał, odwracając się też w stronę Malfoya.

Myślę, że to łatwo można załatwić, panie Weasley. Severusie, mógłbyś? — Jego głos był niespotykanie chłodny i ostry.

Snape wyprowadził pobladłego ze strachu Weasleya i po chwili wrócił, zajmując wolny fotel.

Co pan mu zrobił? — zapytał Harry wprost, chociaż nie przypuszczał, by nauczyciel dopuścił się czegoś karalnego na terenie szkoły i to jeszcze z polecenia dyrektora.

Odpowiedział mu jednak sam Dumbledore.

Dla twojego dobra profesor Snape wymazał z pamięci pana Weasleya moment, w którym mówisz mu, kim aktualnie jesteś.

Ale przypomni sobie kiedyś. Co wtedy?

Kiedyś pewnie tak. Mam nadzieję, że będzie wtedy mądrzejszy. Musicie jeszcze wymyślić wymówkę dla waszej porannej kłótni.

Już się tym zająłem. Przesłałem odpowiednie wspomnienie — wtrącił Snape.

Jakie, jeśli można wiedzieć? — spytała Granger.

Potter i Draco pobierają u mnie dodatkowe zajęcia z eliksirów, o które sam z resztą poprosiłeś, Potter.

Dlaczego z Malfoyem?

Właśnie, dlaczego ze mną? — dopytywał się także Draco.

Twój ojciec, zmartwiony spadkiem twoich ocen w porównaniu do obecnej tu Panny-Wiem-To-Wszystko, poprosił mnie o to w twoim imieniu. Zaczynacie w najbliższą sobotę.

Ale ja nie mogę! Przecież... — sprzeciwił się Harry.

Właśnie dlatego wybrałem akurat ten dzień, Potter. To ukryje przed twoim bezmózgim kolegą wycieczki do Czarnego Pana.

Ja bym tego nie nazwał „wycieczką” — rzucił cierpko Potter.

Przejdźmy teraz do najważniejszego. Skoro panna Granger została wtajemniczona...

Nie we wszystko, ale w sporą część — dodał szybko Gryfon, uprzedając w ten sposób, żeby nie powiedziano za dużo.

Domyślam się, że nam też sporo jeszcze nie powiedziałeś, prawda chłopcze?

Ten wzruszył tylko ramionami.

Proszę zadawać pytania. Może zdecyduję się odpowiedzieć na któreś z nich.

Co on ci zrobił? — zapytał natychmiast Snape.

Nie tym razem, profesorze. — Harry uśmiechnął się słabo, jakby usłyszał dobry żart. — Ale proszę próbować dalej.

Wiedziałeś o Lucjuszu?

Tak. Byłem też przygotowany, jeśli chodzi o Draco, o czym już wspomniałem wcześniej.

Jak Tom się z tobą kontaktuje? Jakiś magiczny przedmiot? — spytał dyrektor, patrząc jakby już to wiedział.

Nie. I tu odpowiedź przemilczę.

Potter! To nie jest zabawa! — warknął Mistrz Eliksirów.

Mnie pan nie musi tego mówić. — Odwrócił się w jego stronę. — W ciągu trzech tygodni pobiłem pański rekord zabitych ludzi. Proszę więc nie mówić mi o zabawie. Zostałem łaskawie poinformowany o każdej pana ofierze, co miało na celu przekonanie mnie, abym zmienił zdanie co do pana. Bardzo dużo o panu mówił.

Snape pobladł, a dłoń trzymająca uszko filiżanki zadrżała tak mocno, że stukała kubeczkiem o talerzyk.

Stałeś się melodramatyczny, Potter — zauważył Draco sucho, zwracając na siebie uwagę wszystkich. — To przymierze wiąże się, niestety, z takim... trudno to nazwać...

Ja znam odpowiednie słowo. Morderstwo. Pasuje idealnie — wymamrotał rozdrażniony Harry, przerywając mu.

A ty uważasz się za króla morderców, bo wmówiono ci, że to ty zabijasz! Potter, obudź się! Ty tylko aktywujesz jakiś czar, który rzuca Czarny Pan. Przypuszczalnie manipuluje tobą, tak jak wszystkimi wokół, by osiągnąć swój cel.

Czy ty właśnie próbujesz mnie pocieszyć?

A co? Może mam ci się rzucić na szyję i całując do nieprzytomności zapewnić, że nie winię cię za nic, co robisz, będąc u psycho-sadysto-mordercy, choć inteligentnego, muszę przyznać. Wariaci często tak mają.

Tak jak na przykład Murdock — szepnęła Hermiona, dziwnie się rumieniąc. — Ale on przynajmniej nie mordował. Chyba że muchy, te niewidzialne. I ma psa, a nie węża… Niewidzialnego.

Trzej czarodzieje popatrzyli na nią, jakby sama dołączyła do grona umysłowo chorych. Za to Harry skręcał się ze śmiechu. Śmiał się tak bardzo, że spadł z fotela na dywan, trzymając się za brzuch.

Proszę cię, Hermiono. Nie rób tego więcej. Teraz będę widzieć Voldemorta w czapce z daszkiem i w białym kaftanie bezpieczeństwa z niewidzialnym psem u boku.

Hermiona dołączyła do niego, a pozostali, za wyjątkiem Albusa, z pobłażaniem czekali, aż się uspokoją.

Jesteście szurnięci — rzucił Draco, gdy usiedli już spokojnie, z zaczerwienionymi od śmiechu twarzami.

Dawno się tak nie uśmiałem — zachichotał Harry.

Uspokój się w końcu, Potter.

Tak, wiem. To nie zabawa — mruknął chłopak, opanowując się trochę. — Poproszę o zestaw pytań numer dwa.

Uważaj, Harry — szepnęła mu na ucho Hermiona, tak by nikt inny nie słyszał. —To stawka o milion galeonów. Chcesz pytanie czy rezygnujesz? Ciągle możesz odejść z wygraną.

Harry ostatkiem woli powstrzymał się przed parsknięciem.

Granger, nie wiesz, że w towarzystwie się nie szepcze? — zdenerwował się Malfoy.

Spokój! — zagrzmiał Snape, uciszając natychmiast wszystkich. — Przestańcie zachowywać się jak dzieci!

Tym razem zachichotał Dumbledore.

Gdybyś zapomniał, Severusie, to są dzieci i trochę szczęścia też im się należy. Tym bardziej w ich przypadku.

Dom wariatów — sapnął rozdrażniony już do granic możliwości Mistrz Eliksirów. — Jeśli macie w ten sposób kontynuować rozmowę, to wolę iść do siebie i poczekać na kolejną wizytę u Czarnego Pana, by pozwolić mu się jednak zabić. Przynajmniej nie stracę mojej cennej inteligencji, zadając się z Gryfonami.

Nie jestem Gryfonem! — sprzeciwił się Draco.

Ale dużo ci już nie brakuje.

Co jeszcze chcecie wiedzieć? — odezwał się cicho Harry, dając spokój kłótni.

Położył rękę na oparciu, a na niej głowę, niby w zamyśleniu masując nasadę nosa. Ból pojawił się dosłownie przed chwilą i dobrze wiedział, co to oznacza. Voldemort jest wściekły. Coś mu się nie udało albo go rozgniewało.

Chciałbym poznać dokładne szczegóły wymiany, jakiej dokonałeś, będąc u wujostwa. Nikt nic nie słyszał, a ty po prostu wyszedłeś z domu i wiedziałeś, że ma Severusa. To bardzo niejasne i zagmatwane.

Odmawiam — odparł krótko. — To pytanie jest powiązane z poprzednim i chcę, by odpowiedź na nie pozostała na razie tajemnicą. I proszę się chociaż raz powstrzymać, profesorze. Wiem, jak się nazywam — dorzucił szybko, widząc, jak Snape już nabiera powietrza, żeby go zrugać.

Syknął nagle, łapiąc się za czoło, gdy ból stał się naprawdę intensywny.

Harry? Czy jesteś połączony z Tomem przez bliznę? Tak się z tobą kontaktuje? — zapytał nagle dyrektor. — Na przykład teraz.

Chłopak uniósł głowę z przerażeniem w oczach. Dumbledore wiedział. Domyślił się.

Harry? Co się dzieje?

Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Dumbledore trafił w sedno. Zanim zdołał coś wymyślić, poczuł sygnał.

Wzywa mnie — rzekł tylko, wstając.

Teraz? Nie masz czasem zjawiać się w soboty? — spytała blada Hermiona.

Mam przyjść zawsze, kiedy mnie wezwie. Malfoy, rusz się! — Bez zastanowienia zaczął już przestawiać się na chłodną, wyrafinowaną wersję.

Idę z wami! — Snape zerwał się ze swojego miejsca.

Harry nie sprzeciwił się, czuł, że dziś będzie ciężko i przyda mu się każde wsparcie. Opuścił gabinet razem z Draco i Mistrzem Eliksirów.

Czy Dumbledore ma rację? — odezwał się nagle Malfoy, idąc u jego boku. — To prawda, że jesteś połączony z Czarnym Panem?

Mijali małe grupki uczniów i Harry wolał wstrzymać się z odpowiedzią. W sumie to wolałby w ogóle jej nie udzielać. I tak wzbudzali spore zainteresowanie. Nie potrzebował zwiększać go jeszcze bardziej nagłymi krzykami Malfoya. Snape, Draco Malfoy i on, Chłopiec, Który Przeżył, idący razem, muszą ciekawskim wystarczyć. Szepty o szlabanie towarzyszyły im do samych drzwi wyjściowych. Ciepło wrześniowego dnia wywabiło sporą część uczniów na błonia. Snape szedł z tyłu, jakby faktycznie eskortował dwójkę krnąbrnych uczniów na szlaban. Nikt nawet nie był zdziwiony po tym, co się stało w Wielkiej Sali, a nie znając prawdy, dopowiadali sobie własną wersję.

Weszli do Zakazanego Lasu odprowadzani zaciekawionymi spojrzeniami, nikt jednak nie poszedł za nimi, nie ważąc się złamać odgórnego zakazu i jednocześnie nie chcąc podpaść Postrachowi Hogwartu. Chyba to drugie było dla wielu najlepszą przestrogą, by nie zbliżać się za bardzo tam, gdzie akurat szedł Snape ze swymi ofiarami.

Teraz odpowiesz? — spytał znów Draco, wracając do wcześniejszego pytania.

Potrafisz się aportować? — zmienił temat brunet.

Oczywiście.

Blondyn nie zwrócił mu uwagi na to jawne wymiganie się od odpowiedzi. I tak się dowie, nie byłby Malfoyem. Może zajmie mu to trochę czasu, ale otrzyma odpowiedzi na wszystkie swoje pytania.

Wolicie czar śledzący, czy mam wysłać sygnał po dotarciu na miejsce?

Wolę zaklęcie. Te twoje sygnały szarpią mi nerwy — wybrał Draco, nie czekając na opinię profesora.

Snape popatrzył na niego krytycznie.

Co ty byś zrobił, gdyby to Czarny Pan cię wzywał? W porównaniu z nim wezwania Pottera to łaskotki.

Pośpieszcie się! Niecierpliwi się! — ponaglił ich Gryfon, czując kolejny sygnał.

Zaraz po rzuceniu przez obu zaklęcia, aportował się. Dziś nie było wielu zwolenników. Góra dziesięciu. Jeden z nich klęczał przed Lordem. Harry bardzo dobrze wiedział kto to, ale na razie się nie odzywał.

Pod ścianę! — rzucił ostro do swoich towarzyszy.

Podszedł do Toma Riddle’a, lekko się kłaniając i... ukląkł obok jego tronu, pochylając głowę w pokorze. Voldemort zaśmiał się na ten widok.

Podoba mi się ten widok, Harry Potterze! Bardzo mi się podoba.

Zaraz potem czarodziej spoważniał, wyciągając różdżkę. Podniósł nią podbródek chłopca, patrząc mu w oczy. Nie wiadomo, czy znalazł w nich to, czego szukał.

Nie podoba mi się jednak inna sprawa. Nott, powstań.

Klęczący mężczyzna natychmiast wykonał polecenie.

Kiedy to zrobiłeś, Harry Potterze?

Trzeciego dnia po uwolnieniu Snape’a.

Trzask uderzenia rozszedł się po sali i chłopak upadł na podłogę, trzymając się za policzek. Z rozciętej wargi płynęła krew. Mroczny Lord wskazał podłogę u swoich stóp. Teraz Harry zauważył, że cios odrzucił go na kilka kroków. Na czworaka, by nie drażnić Voldemorta, wrócił na miejsce. Znał cenę gniewu Toma aż za dobrze.

Wezwij go!

Harry dotknął Znaku na swym ramieniu. Nott, Snape i Malfoy zareagowali w tej samej chwili, upadając na kolana. Kolejny cios w twarz, tyle że z drugiej strony, spowodował uderzenie ciałem o tron.

Wezwij tylko jego!

Nie potrafię — szepnął cicho chłopiec, znów wracając na miejsce wskazywane przez Voldemorta.

To lepiej szybko się naucz. Każda nieudana próba wiesz czym się skończy?

Harry kiwnął głową. Skupił się i znów dotknął ramienia.

Crucio! — usłyszał w tej samej chwili, w której rozległy się krzyki jego „uratowanych”.

Harry zagryzł wargi, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Tym razem.

Jeszcze raz! — Polecenie wydano ostrym, lodowatym tonem.

Dotknął ramienia.

Crucio! Jeszcze raz!

Po godzinie lewe ramiona trójki „uratowanych” Śmierciożerców krwawiły, ale teraz tylko Nott reagował na wezwanie.

Bardzo dobrze. Jeśli chcesz, to potrafisz. Zawsze mówiłem, że dobra zachęta to połowa sukcesu. A teraz łaskawie mi opowiedz, jak go uratowałeś? Przypadkiem? Czar jeszcze dobrze się nie aktywował.

Zadziałał od razu po wpleceniu. — Głos Gryfona był bardzo słaby od krzyków i od bólu zaklęcia. — Twoja kara omal go nie zabiła.

Całkiem zapomniałem, że ty przecież jesteś Gryfonem i nie przejdziesz obojętnie koło cierpiącego. Jak zdezaktywowałeś czar? Miał go karać, dopóki nie wrócę. Cały czas byłem przekonany, że Nott po prostu jest silny, a tu taka niespodzianka.

Harry odpowiadał, leżąc na podłodze, mówienie sprawiało mu duże problemy.

Po moim dotknięciu zaklęcie samo przestało działać.

Voldemort obrócił go nogą na plecy, chcąc spojrzeć mu w twarz.

Wykorzystałeś wszystkie tamtego dnia?

Tak — rzekł cicho, bardzo cicho.

Kolejny czar karzący zaprowadził go w ciemność.

Zabierzcie go! — rozkazał Voldemort dwójce stojącej pod ścianą.

Snape przelewitował chłopca na zewnątrz i cała trójka wróciła do Zakazanego Lasu. Uczniowie nadal rozsypani byli na błoniach, przez co niespostrzeżone przejście było niemożliwe.

Co teraz? — zapytał Draco, tak samo blady jak Snape, trzymając się za ramię, z którego krew powoli spływała w stronę dłoni.

Za mną!

Kryjąc się za drzewami, obeszli zamek i podeszli do murów z przeciwnej strony niż główne wejście. Po minięciu szklarni Sprout podeszli do ściany zamku. Severus zastukał kilka razy w mur, w którym pojawiły się lśniące delikatnie drewniane drzwi.

Wchodź!

Malfoy wkroczył w ciemny tunel. Słabe światło rzadkich pochodni rozjaśniało minimalnie ciemność, tylko tyle, żeby nie upaść, ale nie więcej. Szli kilka minut, by znów stanąć pod drzwiami. I tym razem Snape użył różdżki, by je otworzyć. Draco sapnął cicho, gdy wszedł do prywatnych komnat wuja.

Usiądź — polecił profesor, kładąc Pottera na sofie. — Idę zawiadomić dyrektora, że wróciliśmy.

Draco opadł na fotel z ciężkim westchnieniem. Gdy Severus wrócił po chwili, obaj chłopcy byli nieprzytomni.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mroczny Znak 2 1
Mroczny Znak 4 3
Mroczny Znak 9 3 ostatnia część
Mroczny Znak 8 3
Mroczny Znak 8 1
Mroczny Znak 8.2, Harry Potter, [Z] Mroczny Znak
Mroczny Znak 2 3
Mroczny Znak 6 2
Mroczny Znak 2 2
Mroczny Znak 3 1
Mroczny Znak do 2 3
Mroczny Znak 4 1
Mroczny Znak 1 3
Mroczny Znak 6 3
Mroczny Znak 7 3
Mroczny Znak 5 1
Mroczny Znak 5 3
Mroczny Znak 6 1
Mroczny Znak do 7