160 DZIECI, ALKOHOL I NARKOTYKI
wali się zaproponować mu leczenie albo opuszczenie domu. Wszyscy członkowie grupy zgodzili się, że to słuszna decyzja.
- Tim może was chcieć jutro wypróbować - zauważyłam. - Czy
naprawdę będziecie w stanie zostawić go na parkingu? Pomyślcie o
tym. Będziecie umieli to zrobić?
Oboje rozpłakali się tak, jakby im kto serca wyrywał.
- O Boże! Tak się boję - szlochała Mary. - Co on ze sobą zrobi? A
jeśli bedzie padać? Dokąd on pójdzie?
- To już jego sprawa, mamusiu - łagodnie powiedział Gene. -Proponujecie mu leczenie. Jeżeli go nie chce, nie może zostać w domu.
Annemarie zapytała o losy innych uzależnionych dzieci w takiej sytuacji:
- Co się z nimi dzieje? Też się je wyrzuca z domu?
- Tracą prawo do mieszkania w domu - odpowiedziałam jej otwarcie. - Kiedy odczują, że rodzice traktują sprawy poważnie, większość wybiera leczenie, ale nie można być tego pewnym. Dlatego chcę, żebyście przygotowali się na najgorsze.
- A co z nieletnimi? - zastanawiał się Paul. - Ich też wyrzuca się z domu?
- Tak - odparłam - ale w inny sposób. Zachęcamy rodziców do współpracy z sądem. Dzieciom daje się wybór leczenia proponowanego przez rodziców albo zleconego przez sąd.
- Musimy to zrobić, Mary - nalegał Marty. - Ale nie dam rady wytrwać w tym sam. Musimy trzymać się razem.
- Wiem, że to trzeba zrobić, ale nie jestem pewna, czy potrafię -odpowiedziała Mary.
- Wszyscy ci pomożemy, mamo - zapewniła Jenny. - Peggy i Jim zostają u nas na weekend. Tata i ja będziemy przy tobie, a Gene i Annemarie też mogą przyjść. Wszyscy będziemy z tobą, mamo.
Po dalszej dyskusji Mary doszła do wniosku, że jakoś sobie następnego dnia poradzi. Potem każdy członek grupy wyjaśnił, co dla niego znaczyłaby odmowa Tima. Wszyscy osiągnęli punkt, gdzie nie chcieli mieć z Ti-mem nic więcej do czynienia, jeżeli odrzuci leczenie i stwierdzili, że gotowi są mu o tym powiedzieć.
Wyglądało na to, że Tim ma zamiar przyjść na nasze spotkanie. Poprzedniego dnia zapytał rodziców, o której rozpoczynamy. Gdyby w ostatniej chwili odmówił, Mary i Marty zgodzili się wezwać policję. Wiedział, że byli do tego zdolni, bo już raz to zrobili. Orzeczenie sądu zakazywało Timowi używania w domu alkoholu i narkotyków. Ponieważ się do tego nie stosował, rodzice mogli w każdej chwili wezwać policję i Tim był tego świadomy.
Grupa interwencyjna zebrała się w moim gabinecie na godzinę przed spodziewanym przybyciem Mary, Marty'ego i Tima. Wszyscy byli zdenerwowani. Ponieważ czasem kokaina sprawia, że osoba uzależniona nie może zbyt długo usiedzieć na miejscu, ustaliliśmy, że jeżeli Tim wyda nam się bardzo niespokojny, prezentacja obejmie tylko dwa lub trzy przypadki z każdej listy. O ile jednak to będzie możliwe, omówione zostaną wszystkie zgromadzone przykłady, aby dać Timowi jak najpełniejszy obraz jego nałogu. Osoba uzależniona nie dostrzega prawdy o sobie, potrzebuje więc informacji od innych - im więcej, tym lepiej.
Zgodziliśmy się także nie próbować zatrzymywać Tima, gdyby chciał uciec. Paul miał wyjść za nim i spróbować namówić go do powrotu. Wszyscy byli zdania, że w takiej sytuacji Timowi będzie łatwiej posłuchać przyjaciela niż członka rodziny.
Grupa była dobrze przygotowana, ale, naturalnie, niespokojna. Reakcji Tima nie można było przewidzieć i wszyscy zastanawiali się, co zrobi, gdy zobaczy tyle osób zgromadzonych w moim gabinecie. Nie muszę mówić, że Tim był tym zaskoczony, ale zachował się, jakby nie działo się nic szczególnego - co zresztą jest typową reakcją podczas interwencji. Tim ucałował Annemarie i Peggy, których nie widział od kilku miesięcy, zignorował Jenny, ale uścisnął dłonie Gene'a, Jima i Paula, z którym spotykał się po raz pierwszy od ponad roku.
Gdy usiadł, wyjaśniłam mu, że zaprosiłam wszystkie te osoby, ponieważ kochają go i martwią się jego piciem i używaniem narkotyków:
III - Chcą o tym z tobą porozmawiać, Tim. Posłuchasz?
Tim skinął głową, a ja dodałam, że będzie się mógł wypowiedzieć, kiedy skończą mówić.
- Tim - rozpoczął Gene - kocham cię. Jestem dziś tutaj, bo nic, co zrobiłem dotąd, nie pomogło ci, a ja naprawdę chcę pomóc. Trzy lata