teraźniejszych JMKć odwoła, przez rodowitą tylko szlachtę polską sprawowane były”*9. Określenie „rodowita” skierowane było przeciw osobom, które jak Boscamp, czy Wickede, otrzymały indygenat polski.
W okresie po pierwszym rozbiorze zdarzało się powierzanie pewnych zadań ludziom spoza kręgu osób w sposób bardziej trwały związanych ze służbą zagraniczną. W toczonych na przełomie 1783 - 1784 r. przy pośrednictwie rosyjskim pertraktacjach (najpierw w Gdańsku, a potem w Warszawie) w związku z próbą Fryderyka II wykorzystania kryzysu krymskiego dla wymuszenia na Gdańsku daleko idących ustępstw w sprawach handlowych, stronę polską reprezentował Aleksander Unruh, uchodzący za człowieka cieszącego się zaufaniem Stackelberga. Współdziałał z nim zresztą stały przedstawiciel króla w Gdańsku, Henning. Dwie misje (w 1777 i 1780 r.) do Rosji sprawował bratanek królewski książę Stanisław Poniatowski. Pierwsza miała charakter bardziej oficjalny i była częściowo finansowana przez skarb Rzeczypospolitej. W obu tych misjach, a zwłaszcza drugiej młody książę przejawił spore niedoświadcze-nie dyplomatyczne. Więcej zręczności okazał ulubieniec Stanisława Augusta, szef jego kancelarii wojskowej, generał Jan Komarzewski. W 1781 r. król powierzył mu eskortowanie przejeżdżającego przez Polskę następcy tronu rosyjskiego wielkiego księcia Pawła. Zyskawszy jego sympatię Komarzewski towarzyszył wielkoksiążęcej parze w ich dalszej podróży po Europie. W 1786 r. Komarzewski wysłany przez króla do Petersburga uzyskał zgodę Katarzyny na spotkanie z nim w czasie zamierzonej podróży na Krym.
Podobnie, a może nawet w większym stopniu niż w pierwszym okresie panowania Stanisława Augusta trzy dwory sąsiedzkie stosowały zasadę, że sprawy między nimi a Polską, załatwiane być winny przez ich reprezentantów w Warszawie, a nie przez dyplomatów polskich w Petersburgu, Berlinie i Wiedniu. W latach 1772—1775 Stackelberg, Reviczky i Benoit w równej randze ministrów pełnomocnych występowali solidarnie i wspólnie, nie tyle negocjując, co dyktując stronie polskiej warunki. Z chwilą zakończenia sejmu rozbiorowego pozycję jawnie już dominującą uzyskał Stackelberg mianowany ambasadorem, a solidarne wystąpienia niemal ustały. Montował je jeszcze czasem Stackelberg przed i w czasie sejmu 1776 r. dla wykazania, że reprezentowana przezeń linia polityki rosyjskiej popierana jest również przez Austrię i PrU" sy. Sam Stanisław August w opracowanych już po trzecim rozbiorze pamiętnikach, tak charakteryzował swoje położenie wobec Stackelberga: „Znajduję się w podobnej sytuacji, jak ci królowie Egiptu, Syru, czy Azji Mniejszej, do których Rzymianie wysyłali dozorców pod nazwą ambasadorów, czy prokonsulów. Ileż poniżeń musieli oni przełknąć.
** Vol. Lcy , t. VIII, s. 580.
Czemu? Ponieważ oni i ich królestwa byli zdani na łaskę humoru i doniesień tych, których Rzym przysyłał i którym jedynie dawał wiarę. Ci królowie znajdowali jeszcze w swych bogactwach sposób uzyskania niekiedy sprawiedliwości, lub przynajmniej umiarkowania Rzymu. Lecz tu moje środki nie wystarczały na Petersburg. Pozostaje jedynie w grze z przedstawicielem uzyskać możliwie najmniej zły wynik”3*. Toteż gros wysiłków dyplomatycznych króla koncentrowało się na owej grze. Nie miał w niej sukcesów, ale i nie przegrywał. Prowadził ją przez rozmowy, bilety, pośredników takich jak Glayre, później Komarzewski, Mokro-nowski i inni. Obiektem były stosunki międzypaństwowe polsko-rosyjskie, ich pochodne, jak spory prawosławnych z unitami, czy sprawy wynikłe z przechodów i konsystencji wojsk rosyjskich i interesy różnych większych czy mniejszych dygnitarzy petersburskich, stosunki Polski z innymi państwami, zwłaszcza z Prusami, przeciw którym trzeba było stale apelować do protekcji rosyjskiej, a przede wszystkim sprawy krajowe, w* tym zwłaszcza dotyczące polityki personalnej, nawet zupełnie drobne, w które ingerował ambasador, nieraz wyłącznie z prywatnych pobudek.
Stosunki oficjalne między ambasadorem a władzami Rzeczypospolitej wyrażające się w dziesiątkach not i odpowiedzi na nie wymienianych z Radą Nieustającą i jej Departamentem Interesów Cudzoziemskich, albo dotyczyły spraw błahych, albo miały charakter czczych gestów, albo były pochodną poufnych ustaleń.
W stosunkach z królem Stackelberg stosował na przemian pogróżki i obietnice. Groził nowym rozbiorem, do czego dążą Prusy i Austria, a nawet pewne koła z Petersburga, a przed czym chroni Polskę on, ambasador, ale pod warunkiem, że nie będzie mu się sprawiało kłopotów, które wykorzystać mogliby jego rywale. Groził urazą Katarzyny II, która darowała królowi jego „niewdzięczność” okazaną w pierwszych latach panowania i w dobie konfederacji barskiej, ale która jest nieufna i źle przyjmuje odmowy „prośbom”, jakie rzekomo, czy rzeczywiście w jej imieniu przedstawiał ambasador. Stanisław August w zbyt świeżej miał pamięci skutki lekceważenia analogicznych postrachów Repnina, czy Salderna, aby im nie ulegać, nawet gdy były one zwykłym bluffem. Stackelberg straszył też króla zaprzestaniem udzielania mu poparcia przeciw jego wrogom wewnętrznym, a nawet przerzuceniem protekcji na stronnictwo antykrólewskie. Król nie potrzebował sięgać pamięcią do czasów radomskich, czy konfederacji Ponińskiego. Zachowanie się hetmana Branickiego, awantury wywoływane przez opozycję na sejmach 1782 i 1786 r. w chwilach, gdy wydawało jej się, że ambasador zajmuje
56 Cyt. wg tłumaczenia E. Rostworowskiego w jego pracy pt.: Ostatni król Rzeczypospolitej, Warszawa 1966, s. 86.
\
605