82 Włodzimierz Bolecki
posłuchać Atanazego: „Nie masz pojęcia, jak ja czasem cierpię, zupełnie bez wyraźnego powodu. Myśli mam tak dziwnie poplątane, wartościowanie tak stasowane, że już nie mogę dłużej tak żyć. Mój niby-arystokratyczny światopogląd, z religią, filozofią i sztuką na czele, zaczyna, walić się od podstaw. Właściwie jestem wcieleniem kompromisu, i to koniecznego, i niczym więcej. Gdybym mógł z czystym sumieniem zostać artystą, miałbym jakiś punkt stały, z którego mógłbym na to wszystko spojrzeć. Ale pogardzam sztuką nie w ogóle, tylko jej dzisiejszymi upadkowymi formami. Malarstwo, rzeźba i poezja skończyły się, muzyka jest na ukończeniu, architektura staje się czysto użytkową, teatr ma jeszcze jakiś mały dystans przed sobą i to, jak słusznie twierdzi Tempe, w związku z awanturą społeczną. Jak to się wygładzi i wyrówna, teatr jako sztuka zginie także. [...] W wyobraźni przesuwali mu się wszyscy znajomi, ofiary, jak mu się zdawało, złudzeń: Ziezio ważność sztuki, Chwazdrygiel prawda w nauce, Wyprztyk odrodzenie ludzkości przez religię, Jędrek kokaina, Tempe szczęście w powolnym zbydlęceniu”. Dla Atanazego artyści to życiowi kastraci, oddzieleni „metafizycznymi prezerwatywami” od rzeczywistości (s. 403), a Smorski dodaje, w zgodzie z samym Witkacym: „artyści są ostatnimi odbłyskami ginącego indywidualizmu”. „Była do dziwna epoka kryzysów indywidualnych na tle kryzysu społecznego” — powiada narrator (s. 235).
^Bohaterowie Witkacego czują się stale ludźmi zbytecznymi. Tak postrzega siebie i innych Atanazy, tak też charakteryzuje ich narrator. Ale dekadentyzm Atanazego i jego przyjaciół jest też formą świadomości nadciągającej katastrofy. Z jednej strony ma wymiar metafizyczny, bo jest ekspresją podstawowego problemu bohaterów Witkacego, to znaczy poczucia przypadkowości istnienia człowieka („przecież mogło mnie nie być”) i jego samotności w kosmosie oraz przerażenia otaczającą pustką, nicością, „potworną dziurą nieistnienia”. Witkacy każe bowiem swym dekadentom egzystencjalnie przeżywać pytanie „dlaczego coś jest raczej niż nic?”
Z drugiej strony natomiast dekadentyzm ma wymiar tragiczny, bo jest świadomością nadciągającego końca ludzkości, z którego zdają sobie sprawę jedynie dekadenci. „Czy dckadenci — rozmyśla Atanazy — choć trochę świadomi swego upadku i bezczynnie obscr-wujący przerosłymi i znowotworzałymi mózgami ten swój własny i dawnego świata upadek, nie są lepszym gatunkiem schyłku niż ci, którzy jeszcze się łudzą i zgrywają się w śmiesznych rolach władców?” Co prawda, narrator Pożegnania jesieni niemiłosiernie szydzi ze swego bohatera („Błazeństwo tej koncepcji było tak widoczne, że bądź co bądź inteligentny Atanazy nie mógł ani na chwilę uwierzyć w jej prawdę”, s. 236), ale trudno zapomnieć, że szydząc z postaci, które kabotynizm doprowadził do „zbrodniczej pochyłości” (rozdział Zbrodnie), Witkacy, podobnie jak Berent, przypisywał im rolę „sejsmografów” cywilizacyjnych przemian.
Dekadentyzm jako podstawowy wyznacznik postawy postaci Pożegnania jesieni zauważył pierwszy i ostro skrytykował Irzykowski, który miał pretensje do Witkacego, że w Pożegnaniu jesieni wznowił temat już nieaktualny — gruntownie już wyeksploatowany w literaturze Młodej Polski. „Niech będzie, że on zawsze aktualny. Ale co to znaczy dekadentyzm? Autor już samo to pojęcie przyjmuje jako gotowe, typ jako znany i dostatecznie oceniony, a życie nadane przezeń temu typowi — reprezentowanemu przez kilka osobników — jest już życiem dedukcji. [...] [Witkacy] nie zdobył się na to, żeby dekadentyzm zrehabilitować, usprawiedliwić, pokazać jego strony pozytywne. Po tylu latach — uległ starej sugestii”24. Trafnej intuicji historycznoliterackiej Irzykowskiego trudno jednak przyznać trafność interpretacji Witkacowskiego dekadentyzmu.
Obecności dekadentyzmu w powieści Witkacego nie kwestionował przez dziesięciolecia żaden z krytyków. Jednak dopiero sama zmiana stosunku do dekadentyzmu jako zjawiska w kulturze przełomu wieków pozwoliła na dostrzeżenie w Witkacowskim dekadentyzmie czegoś więcej niż tylko „starej sugestii”, która Irzykowskiemu wydawała się anachroniczną cechą Pożegnania jesieni. Prace Bożeny Danek-Woynowskiej, Małgorzaty Szpakowskiej, Aliny Brodz-kiej, a przede wszystkim liczne interpretacje Błońskiego zwróciły uwagę na uniwersalny wymiar Witkacowskiego dekadentyzmu, nie-sprowadzalny do repetycji młodopolskiego tematu. „Witkacy chwyta uczuciowość dekadencką bardzo głęboko [...] w postaci mechaniz-
24 K. Irzykowski, Walka o ireść, s. 302.