84 Przerwanie immanencji
zasadnym romantyzmem, przedkładającym wojnę nad pokój, klasycystyczna pełnia jest piękna w swej przejrzystości. Zastanawiamy się jednak, czy przejrzystość, jasne widzenie - doskonałość poznania - jest najbardziej rozbudzonym czuwaniem; nawet jeżeli wypada się zgodzić, że sama czujność wymaga jasnego widzenia, które ją odkrywa; pytamy, czy czuwanie jest nostalgią za Tym Samym, czy może cierpliwym oddawaniem się Nieskończoności; pytamy więc, czy rozum jako czujność i czuwanie nie jest niepokojeniem Tego Samego przez Inne, budzeniem się, które wstrząsa samym stanem przebudzenia, niepokojeniem Tego Samego przez Inne w różnicy (dyferencji), która jako nie-obojętność (nie-indyferencja) nie daje się wciągnąć w dialektyczny ruch przeciwieństw i pojednań, rządzący każdą, choćby najbardziej formalną, wspólnotą. Ale tutaj różnica nie zakłada żadnej wspólnoty i nie-obojętność -niepowtarzalna relacja przebudzenia - nie daje się do niczego sprowadzić. Niepokój, pogłębienie lub wstrząs wszelkich podstaw, a tym samym zburzenie obecności i równoczesności (dzięki której czas ustala sobie początek i kierunek), przekształcenie ich w dia-chronię, otwarcie się na Innego jak rana, to znaczy jako bezbronna podatność na zranienie (yulnerabilite). Nie bierność bezwładu łub skutku, ale właśnie wrażliwość: ból oślepienia lub poparzenia. Do oka dociera więcej światła, niż może ono znieść, skóry dotyka bardziej, niż ona może wytrzymać: Tożsamość budzona przez Innego. Relacja między Tym Samym i Innym, która dla filozofii Tego Samego może być co najwyżej tymczasowa.
Ale czyż nie jest to opis transcendencji? Relacja między Tym Samym a Innym, której nie sposób interpretować jako stanu, choćby stanu jasności widzenia, która polega na czuwaniu, która jest nie-pokojem i jako taka nigdy nie spoczywa w swoim przedmiocie, w przedstawieniu, w obecności, w Bycie. Czuwanie - budzenie się w stanie przebudzenia - znaczy odstąpienie (la de-fection) od tożsamości, co nie jest równoznaczne z jej zanikiem, ale z zastąpieniem nią Innego. Ład lub bezład, w którym rozum - wyrwany przez Innego z jego stanu, wytrącony z Tego Samego i z Bytu - nie jest już ani poznaniem, ani działaniem, ale etyczną relacją z drugim człowiekiem, bliskością bliźniego.
Nasze pytania dotyczą tego, co ostateczne, a raczej samej możliwości lub niemożliwości czegoś ostatecznego. Czy mamy sądzić, że zadaniem czuwającego rozumu jest identyfikowanie Tego Samego, w którym byt odpowiada za swoją obecność, ale że we wszystkich poszczególnych epokach rozum ponosi porażkę, że potrzebuje zatem całej ludzkiej historii, by odnaleźć pewność, a tym samym osiągnąć dialektyczne spełnienie, to znaczy, by po okresie zrywania z tożsamością i odkrywania jej na nowo obwieścić ostateczny triumf identyfikacjiw Idei Absolutnej, stanowiącej tożsamość tego racjonalnego ruchu i bytu?j£zy w tożsamości Tego Samego i w jego powracaniu do siebie, kiedy rozum jako identyfikacja odnosi rzekome triumfy -w tożsamości Tego Samego, do którego myśl dąży jak do miejsca spoczynku - nie należy raczej obawiać się otępienia, odrętwienia, obrośnięcia tłuszczem i lenistwafoylemat ten można wyrazić jeszcze inaczej: czy InneTTctóre nie poddaje się identyfikacji, błędnie - czyli tylko przejściowo - uchodzi za przeciwieństwo Tego Samego, w ramach diabelskiej gry, która zwodzi poznanie niecierpliwie zmierzające do celu i odrzucające metodologię historii, ale której reguły duch przejrzy wreszcie dzięki cierpliwemu dociekaniu pojęcia? Czy też inność powinniśmy rozumieć inaczej - w duchu skreślonych wyżej uwag - jako nieustanne kwestionowanie ostateczności, pierwszeństwa i spokoju Tego Samego, jak palenie się nigdy nie gasnącego płomienia? Spalanie się bardziej bierne niż jakakolwiek bierność i które nie pozostawia nawet popiołu; ale spalanie, w którym rodzi się sens: „więcej” zawarte w „mniej” albo jeden za drugiego - wrażliwość, budzenie się wewnątrz samego przebudzenia, coraz bardziej dogłębne trzeźwienie, bezsenność bardziej czujna niż przejrzystość oczywistości, w której spoczywa To Samo, śpiąca - jeszcze i już - w swojej teraźniejszości; ponad dialektyką, która przy całym swym niepokoju wciąż pozostaje świadomością spełniania się Tego Samego lub, jeszcze prościej, wciąż jest ideą spełnienia i tego, co ostateczne.