212 Idea Boga
Twarz podważa samowystarczalność mojej tożsamości i nakłada na mnie nieskończoną odpowiedzialność za Innego. Transcendencja źródłowa, która znaczy w bezpośrednio etycznym konkrecie twarzy. W prześladującym mnie bólu godzi we mnie ból odczuwany przez drugiego człowieka i dotyczy mnie tak, jakby drugi człowiek od razu mnie wzywał, rozbijając moje spoczywanie w sobie samym i moje conatus essendi, jakbym, zanim zacznę lamentować z powodu własnego cierpienia na tym padole, musiał odpowiadać za Innego. Czyż nie tak właśnie, w tym bólu, w „intencji”, której poprzez własny ból jestem wyłącznym adresatem, docieramy do Dobra?Teofania. Objawienie. Strach przed złem, które dotyczy mnie samego, zamieniający się w strach przed złem, które uderza w drugiego człowieka. Odkrycie Dobra, które nie jest zwykłym przeciwieństwem Zła, lecz wyniesieniem. Dobra, które nie jest radosne, ale które nakazuje i żąda. Posłuszeństwo wobec nakazu - posłuszeństwo samego już słuchania i słyszenia -nie przynosi innej nagrody niż samo to wyniesienie godności duszy, a nieposłuszeństwo - żadnej kary poza samym zerwaniem z Dobrem. Służba obojętna na zapłatę! Z tej odpowiedzialności za cierpienie drugiego człowieka nie może zwolnić żadna porażka. Zachowuje ona sens wbrew klęsce. Jest całkowitym przeciwieństwem myślenia technicznego, poza którym, jeśli wierzyć Nemo, ból przypomina nam o życiu ludzkiej duszy.
6. DWUZNACZNOŚĆ
Poznawanie świata - tematyzacja - nie porzuca jednak gry. Z powodzeniem usiłuje zredukować Inne, które rozbija To Samo. Przywraca porządek, zakłócony przez zło i przez drugiego człowieka, odwołując się do historii. Ale w ustalonym porządku znów pojawiają się szczeliny. Nasza nowoczesność nie polega bowiem tylko na uznawaniu pewników Historii i Natury, ale na przemienności momentów: Zawłaszczenie i Zerwanie, Wiedza i Relacja Społeczna (Socialiłe), W tej przemienności moment przywłaszczenia nie jest prawdziwszy od momentu zerwania, a prawa nie mają więcej sensu niż twarzą w twarz z bliźnim. Świadczy to nie tylko o zwykłym braku syntezy, ale też określa sam czas, czas w jego tajemniczej diachronii: dążenie bez końca, zmierzanie bez koincydencji; czas dwuznaczny, będący nieustannym odsuwaniem, a zarazem postępem panowania i posiadania; ale także zbliżaniem się do nieskończonego Boga, zbliżaniem się, które jest samą Jego bliskością.
Powyższy tekst stanowi treść wystąpienia, które miało miejsce 10 lipca 1978 na VII Międzynarodowym Kongresie Fenomenologicznym odbywającym się w Paryżu, a zorganizowanym przez The World Institute for Advanced Phenomenologica Research and Leaming.