98
Badanie powierzchni ziemi.
Ta „ruda północno-zachodnia" spowodowała rychło dalszą wyprawę podbiegunową. Zręcznym podstępem umiał alchemik włoski Agnello wykazać w niej ślady złota, a dla królowej Elżbiety był to powód dostateczny, by miejscowość z zasobami cennego minerału nazwać meta incognila, „celem nieznanym", raz dlatego, że kraj ten w samej rzeczy był jeszcze nieznany, powtóre zaś, by położenie jego zataić krajom obcym. Frobisher sam dwa razy jeszcze udawał się do kraju tego, który w pojęciu jego tuż „obok Azji" przypadał; sprowadził znaczne ładunki rudy błyszczącej projektował nawet budowę fortyfikacji przy wejściu do swej „cieśniny", by nie dopuścić wstępu obcym flotom. Na nieszczęście poznano rychło, że ruda północno-zachodnia była tylko pirytem miedzianym, który nie przedstawiał żadnej wartości. By uchronić się od szyderstw publicznych, nie ujawniono ogółowi tak dotkliwego rezultatu, ale nowych ładunków już od tej chwili nie sprowadzano do Europy.
Inaczej, aniżeli u narodów romańskich, u których poszukiwania geograficzne z zasady były prowadzone przez państwo, działo się w Anglji, gdzie podróże aż do połowy wieku XVIII były rzeczą przedsiębiorstw prywatnych. Majętna szlachta oraz bogaci przedstawiciele stanu kupieckiego i przemysłowego z przynoszącą im zaszczyt jednomyślnością i wytrwałością łożyli wciąż znaczne sumy, niezbędne do przeprowadzenia zamiarów, których przewidywane zyski nie pozostawały w żadnym stosunku do nakładu; wielkie stowarzyszenia handlowe, podobnie jak samo państwo, w wyjątkowych tylko razach brały w tern udział.
I dalsze również poszukiwania przejścia północno-zachodniego pozostały wyłącznie sprawą inicjatywy prywatnej. Dla wyzyskania odkrytej przez Frobishera „cieśniny Magelańskiej północy", jak zatokę tę nazwał Jerzy Best, towarzysz jego podróży, wysłała spółka kupców londyńskich naukowo wykształconego i praktycznie wyćwiczonego żeglarza Johna Davisa, który w ciągu 1585—87 r. odbył również trzy podróże do okolic północnych Ameryki. Mniemanego przejścia nie odkrył i Davis, natomiast jednak śród najcięższych okoliczności odsłonił aż do 72 stopnia szerokości płn. od niego nazwaną cieśninę, zapełnioną lodami i rozpościerającą się szeroko między Grenlandją a Ziemią Baffińską. Na wodach tych powołał on do życia zyskowny dla Anglji połów wielorybów, jako nową zupełnie gałąź handlu i przemysłu, stanowiący zarazem wyborny środek wychowawczy dla żeglarzy angielskich; wysnuł wreszcie potwierdzony zupełnie w XIX wieku domysł, że cała północ Ameryki jest może zawiłą gmatwaniną wysp. O istnieniu przejścia nie wątpił nawet po ostatecznem swem niepowodzeniu; „przejście to znajduje się według wszelkiego prawdopodobieństwa, a przepłynię--cie go jest łatwe", pisał do mocodawców swoich 16 września 1587, nazajutrz po powrocie z trzeciej i ostatniej swej podróży. Podjąć jej raz jeszcze już Dayis nie zdołał; Anglja znajdowała się tuż przed wojną ze zbrojną w armadę Hiszpanją, mało więc miała ochoty do więcej lub mniej idealnych .badań geograficznych. Nadto zmarł lord Walsingham, sekretarz królowej,