366
PLATON.
nasz związek cielesny z matką przyrodą, czyn nasz najdoskonalszy, za pomocą którego przelewamy życie nowe. Choć nie lubi jasnych definicyi, jako niezgodnych z jego wciąż powątpiewającą i prześli-zgającą się dialektyką, pragnął jednak tę kwestyę rozświecić zupełnie i napisał »K s i e n i ę z Jouarre*, której sens moralny jest taki ostatecznie, że szczęście najwyższe człowieka, zatem i cel jego, bo dwó.h tych rzeczy rozłączyć nie można, polega na swobodzie nieograniczonej popędu płciowego, nawet wtedy, gdy ustaje nadzieja potomstwa 1). Diotyma, mająca płodzenie dzieci za stopień najniższy wśród objawów miłości, byłaby teoryę akademika francuskiego nazwała grubą i podłą, gdyż wbrew wszelkim prawom przyrody zezwala na odłączanie przyjemności od celu, dla którego została stworzoną, a przeznaczenie człowieka zasadza na używaniu ciele-snem. Wtedy o kochaniu prawdy, cnoty lub Boga żadnej mowy być nie może, a powiązanie któregokolwiek z tych pojęć z ideą miłości jest co najmniej niedorzeczne.
Jeżeli materyaliści, zgodnie z swojem założeniem, najczęściej każdą miłość uważają za stosunek płciowy, uniewinnia ich powierz-
*) Drames philosophiques p. 411: -Jeżeli co powinno w godzinę śmierci przybrać charakter bezwglednej szczerości, to niewątpliwie miłość. Wyobrażam sobie często, z jakim szałem namiętnym wybuchłaby miłość na wszystkie strony, gdyby ludzkość dowiedziała się na pewno, że świat za dwa lub trzy dni się skończy. . . Świat piłby wtedy, bez oglądania się za sobą, pełnemi łyki z potężnego zdroju miłośuego, a ten przyprawiłby go o śmierć z rozkoszy. Westchnienie ostatnie byłoby niejako pocałunkiem pełnym współczucia, przesłanym wszechświatu, a może jeszcze jakiej rzeczy po za nim. Umieranoby z uczuciem adoracyi najwyższej i podczas modlitwy najdoskonalszej«.
Kilka lat później w przedmowie do Ftitillcs dćtachees nazwał miłość najlepszym dowodem na istnienie Boga, związkiem cielesnym każdego z nas z przyrodą, prawdzi-wem obcowaniem z nieskończonością i t d. (p. XXXIII). Myśl ta opanowała go na starość zupełnie i wraca bez ustanku w pracach jego ostatnich
Ale gdy był młodszym, twierdził przeciwnie : »Gdyby świat zapadał się, należałoby jeszcze filozofować i mam pewność, że podczas kataklizmu straszliwego, druzgocącego naszą ziemię, jeszcze znajdą się ludzie, którzy pośród zapadania się i chaosu, mieliby myśl bezinteresowną i naukową, a zapomniawszy o bliskiej swej śmierci, będą rozprawiali o zjawisku, aby z niego wyciągnąć wnioski co do powszechnego układu świata*. (Quesiious contemporaincs p. 312). Tak pisał w r. 1868. A chociaż nie jest prawdopodobnem, żeby w dzień sądu ostatecznego bawili się ludzie w obserwacye astronomiczne, dobrze jest tu podnieść, że powątpiewający o wszystkiem akademik francuski, w latach swej siły męskiej stawiał miłość prawdy i ideału po nad lubieź-ność płciową.