370 PLATON.
wszej ojczyzny, wyłącznie będą zajęte ideami, tak jak i bogowie, pod których wodzą jeżdżą oglądać dziwy niebieskie. W Biesiadzie nawet owe stosunki ziemskie rychło się kończą, gdy dusze wybrane wydostaną się na morze bez granic piękności. Ale jakie one samotne 1 Wystawmy sobie tłum ludzi i bogów, wpatrzonych w cudne obrazy, a będziemy mieli pojęcie tej jedynej w swoim rodzaju samotności. Pomimo tłumu widz każdy odosobniony, bo między nim a tern, co widzi, nie zachodzi żadna wzajemność. On kocha idee, bo czuje się uszczęśliwiony ich widokiem, i czerpie z niego siły do nowej doskonałości, ale czy idee jego kochają? Gdyby nawet chciały, byłoby to istnem niepodobieństwem, bo nie istnieją na kształt osób. Dla nich bogi i ludzie są, jak gdyby nie były. Niebo i ziemia mogą się zapaść, ale ich nie dotknie ta ruina. Będą jaśnieć dalej w swych pogodnych, nadniebieskich siedzibach, choćby widzów nie było. Gdy który zjawi się, one nie cieszą się; gdy stara się naśladować je i w swojcm wyrazić istnieniu, one nie pomagają, bo stosunek osobisty z niemi nie podobny. Widz będzie kochał się w swoich wzorach i niemi żył, ale przez nikogo nie kochany, wiedzący z góry, że nie spotka się nigdy z wzajemnością. Będzie rósł w doskonałość dla siebie, bo w tamtym świecie nikt się nie interesuje jego postępami. Jest to niewątpliwie szczęście, wiedzieć, że się pracuje nad swojem uskonaleniem, ale szczęście byłoby podwojone, gdyby towarzyszyło mu przeświadczenie, że ktoś żąda od nas tej pracy, że ją pochwala i w niej nam pomaga. Ale wtedy, gdy Platon pisał Fedrosa i Biesiadę, nie doszedł jeszcze do pojęcia Boga Stwórcy, Ojca Najlepszego, który w późniejszych jego dziełach, o ile to być mogło w czasach pogańskich, odgrywa pewną rolę, a że zwykłe bogi w Fedrosie same potrzebują widoku idei i od nich są zależni, musiał człowieka o własnych silach wyprawić w drogę, aby bez niczyjej pomocy, bez wzajemności, starał się byc podobnym do idei i ją wyrażał w swej naturze. Możnaby nazwać to ideifikacyą, tak jak ojcowie kościoła pierwszych wieków najwyższy cel człowieka uważają za rodzaj deifikacyi 1).
O S. August in psal. 8(, 6: si filii dci fach sumus, deificati sumus etc. Bazyli W. jeszcze dobitniej mówi, że z łaski Ducha św. rodzi się w duszy spodobień-stwo z Bogiem, a potem rzecz najszczytniejsza, jakg. posiąść można, stawanie się bogiem*, y^saiba. De Sp. S. 9, 2?. Podobnież inni pisarze kościelni używają na przemiany słów $E<oatę, aifop.o(watę xa\ £vtoac; Trpbę 0eóv etc. Najpiękniej o deifikacyi