190
sposobów; Jęcz długi czas wszystkie nadaremne były, Bianka tak ostro w domu ojca trzymana, iż nietylko wyjść jej niewolno było, lecz nawet w oknach na kanał wychodzących sit okazywać*, szczęściem iż to pałace mijwają zwykle także od tyłu na małe uliczki okna, Bianka tóż wieczorami w nich szukała niecorozry wki ichłodu.
Potr Buonawnluri to wykrył. Co wieczór szedł patrzeć w te szczęśliwe okna; wkrótce spostrzegł że z nich na niego także patrzą. W pięknych oczach wzrok łatwo słowa zastąpi. Wspólnie S'.ę też ’ srozuraiano; lecz gdy ta wzroku wymowa, najpiękniejsza i pewno żadną inną niezrównana później, gdy ta mówię się zużyła, zapra-gniono dokładniejszej.
Bianka matki nie miała. Wiedziała o niepodobieństwie wprowadzenia pod jakimbądź pozorem do pałacu Ojca obcego mężczyzny; zdecydowała się więc, przy zmroku, krytemi drzwiczkami zejść na dół. W ulicy pełno ciekawych i niebezpieczeństwa. Mieszkanie Piotra, tuż naprzeciw, bezpieczniejsze przedstawiało schronienie.
Drzwi któremi Bianka się wymykała, wewnątrz tylko miały zamek. Bianka jo zostawia przetwarte, a wpośród nocy wracając do siebie, zamykała je dopióro.
Lecz razu jednego drzwi te dłużć; mż zwykle przetwarte czekały. Piekarski chłopiec, roznosząc nad rankiem chlćb po domach, mimo idąc je zatrzasnął. Powrót Bianki stał się niepodobnym, tajemnica jej musiała się wykryć.
Wykrycie tajemnicy było wyrokiem ^mierci jeśli nie obojga, przynajmniój kochanka Bianki. Oboje to doskonale zawczasu wiedzieli. W godzinę jut ich w Wenecyi nic było.
Stary i dumny Capctto, zupóźno uwiadomiony, daremnie na wszystkie rozesłał strony. Córkę publicznie wyklął: a dia dokonania zemsty obiecał 2,000 dukatów, kto poimic lub śmierć zbiegłym kochankom zada.
Po całym kraju pełno rozbiegło sig zbójców. Wszędzie robiono opis rysów i wdzięków pięknćj Bianki, która zaślubiwszy Buonawenturę, razem z nim na dnie sianem naładowanćj łódki, z Wenecyi do Florencyi przybyła; a tam na przedmieściu, w małym matki jego domku, jak najcichsze w ubóstwie i pracy wiodła życie.